Ewangelia wg św. Marka rozdział 12

Mk 12, 1-12

Jezus zaczął mówić w przypowieściach do arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych: «Pewien człowiek założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę. W końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas, posłał do rolników sługę, by odebrał od nich należną część plonów winnicy. Ci chwycili go, obili i odprawili z niczym. Wtedy posłał do nich drugiego sługę; lecz i tego zranili w głowę i znieważyli. Posłał jeszcze jednego, i tego zabili. I posłał wielu innych, z których jednych obili, drugich pozabijali. Miał jeszcze jednego – umiłowanego syna. Posłał go do nich jako ostatniego, bo mówił sobie: „Uszanują mojego syna”. Lecz owi rolnicy mówili między sobą: „To jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze”. I chwyciwszy, zabili go i wyrzucili z winnicy. Cóż uczyni właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci rolników, a winnicę odda innym. Nie czytaliście tych słów w Piśmie: „Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach”». I starali się Go ująć, lecz bali się tłumu. Zrozumieli bowiem, że przeciw nim opowiedział tę przypowieść. Pozostawili Go więc i odeszli.

Komentarz:

Zadziwiające, jak dokładnie przypowieść ta przypomina obecną sytuację naszej europejskiej cywilizacji. Powszechnie wiadomo, że Kościół, przez pokolenia głosząc Ewangelię, istotnie utrwalił w naszej kulturze świadomość godności człowieka i jego wartości ponad wszystko, co tylko ziemskie. Kościół istotnie przyczynił się do tego, że nasza cywilizacja przoduje we wrażliwości na człowieka biednego, chorego, dyskryminowanego. To Kościół wyniósł sumienie na należne mu miejsce i głośno przypomina o prawie do życia zarówno poczętych dzieci, jak niedołężnych starców.

I o tym właśnie Kościele mówi się w wielu środowiskach takim tonem, jakby był on rakiem naszej cywilizacji, główną przeszkodą do osiągnięcia harmonii społecznej, zaś o jego historii kształtowane są aż tak niesprawiedliwe stereotypy, że można by sądzić, iż Kościół jest jakąś organizacją przestępczą. Toteż nie ma w tym nic zaskakującego, że logicznie prowadzi to do odrzucenia Chrystusa. Na naszych oczach kultura europejska nie tylko wypiera się Chrystusa, ale chciałaby Go zamordować.

Owszem, Chrystusa można zamordować, ale nie ma takiej mocy, która potrafiłaby przeszkodzić Jego zmartwychwstaniu. Również my — a najpóźniej pokolenie naszych dzieci i wnuków — będziemy świadkami tego, że Kamień, którzy porzucili budujący, stanie się kamieniem węgielnym.

O. Jacek Salij OP

Mk 12, 13-17

Uczeni w Piśmie i starsi posłali do Jezusa kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli podchwycić Go w mowie. Ci przyszli i rzekli do Niego: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?” Lecz On poznał ich obłudę i rzekł do nich: „Czemu wystawiacie Mnie na próbę? Przynieście mi denara; chcę zobaczyć”. Przynieśli, a On ich zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?” Odpowiedzieli Mu: „Cezara”. Wówczas Jezus rzekł do nich: „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. I byli pełni podziwu dla Niego.

Komentarz:

Pułapka wydawała się doskonała: wolno, czy nie wolno płacić podatek cesarzowi? Gdyby Pan Jezus odpowiedział, że wolno, można by Mu było zarzucić kolaborację. Gdyby odpowiedział, że nie wolno, oskarżono by Go o jątrzenie do buntu i zamieszek społecznych. A Pan Jezus wykorzystał tę zastawioną na Niego pułapkę, żeby powiedzieć coś bardzo ważnego dla nas wszystkich. Każe sobie podać monetę podatkową i od razu wprowadza nowy temat do rozmowy. „Czyj to wizerunek widać na tej monecie?” Cesarski. „Zatem oddajcie cesarzowi to, co cesarskie, ale Bogu oddajcie to, co Boże”. Na monecie jest wizerunek cesarza. Ale w każdym z nas jest wizerunek Boży. Jeśli w tobie jest wizerunek Boży, zatem ty sam jesteś Boży. Oddaj więc Bogu to, co Boże, oddaj Bogu samego siebie.

Jeśli jestem stworzony na obraz Boży i mam Bogu oddawać samego siebie, to znaczy, że nie wolno mi być niewolnikiem rzeczy, nie wolno mi hańbić mojej godności chciwością, nienawiścią, rozpustą.

Bóg jest Miłością. Jeśli zatem jestem stworzony na obraz Boży, to również dla mnie miłość powinna być moją pierwszą wytyczną życiową i najważniejszym motywem mojego postępowania. Jeśli umiem cieszyć się cudzym dobrem, jeśli umiem zauważać człowieka, który potrzebuje mojego zainteresowania, mojej pomocy lub mojego czasu, wówczas moje podobieństwo do Boga jakby rośnie. W ogóle powinniśmy się starać o harmonię między obrazem Bożym, jaki w sobie nosimy, a naszym postępowaniem.

To nie przypadek, że takie systemy jak hitleryzm czy komunizm, systemy pogardy dla człowieka, były zarazem tak wrogie religii. Kto gardzi ludźmi stworzonymi na obraz Boży, musi poczuć się wrogiem Boga. Bo samo nawet imię Boga przypomina mu o ludzkiej godności.

Nie trzeba też wielkiej przenikliwości, żeby przewidzieć, że obecna moda, ażeby żyć tak, jakby Boga nie było, będzie pociągała za sobą coraz większą degradację i poniżenie człowieka. W tej sytuacji jedynym ratunkiem ludzkiej godności będzie całym sercem usłyszeć słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Oddajcie Bogu to, co Boże”, oddawajmy Bogu samych siebie.

O. Jacek Salij OP

Mk 12, 18-27

Przyszli do Jezusa saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i pytali Go w ten sposób: „Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: «Jeśli umrze czyjś brat i pozostawi żonę, a nie zostawi dziecka, niech jego brat pojmie ją za żonę i wzbudzi potomstwo swemu bratu». Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę, a umierając, nie zostawił potomstwa. Drugi ją pojął za żonę i też zmarł bez potomstwa; tak samo trzeci. I siedmiu ich nie zostawiło potomstwa. W końcu po wszystkich umarła także kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc, gdy powstaną, którego z nich będzie żoną? Bo siedmiu miało ją za żonę”. Jezus im rzekł: „Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej? Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie. Co się zaś tyczy umarłych, że zmartwychwstaną, to czy nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie mowa o krzewie, jak Bóg powiedział do niego: «Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba»? Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych. Jesteście w wielkim błędzie”.

Komentarz:

Wierzymy w zmartwychwstanie naszych ciał, bo wierzymy, że cały człowiek wyszedł z ręki Boga. Bóg jest Stwórcą nie tylko naszych dusz, ale również naszych ciał. Nasze ciała współuczestniczą w naszej drodze do życia wiecznego, toteż również one na końcu czasów dostąpią chwały zbawienia. Tak wyraźnie nauczał Pan Jezus i jeśli ktoś nie uznaje tej Jego nauki, znaczy to, że nie wierzy Panu Jezusowi.

Jednak wiara w przyszłe zmartwychwstanie polega nie tylko na tym, że my po prostu wiemy, że Pan Bóg wywiązuje się ze swoich obietnic, i skoro obiecał, że zmartwychwstaniemy, to na pewno zmartwychwstaniemy. Wiara w zmartwychwstanie wyraża się przede wszystkim w duchowej pracy nad własnym ciałem, nad tym, żeby instynkty i namiętności działające w naszych ciałach były podporządkowane duchowi. Jeśli ktoś wpadł w nałóg alkoholizmu, narkomanii czy seksomanii, wiara w przyszłe zmartwychwstanie będzie mu dodawała nadziei, że warto walczyć o samego siebie i że nawet najgłębsze rany dzięki łasce Bożej mogą zacząć się goić.

Wiara w przyszłe zmartwychwstanie wręcz przymusza zarówno małżonków, jak i niemałżonków do tego, żeby troszczyć się o naturalną godność swoich ciał, zgodnie z prawdą swojej seksualności. A prawda naszej ludzkiej seksualności jest taka, że jest to seksualność osoby, a więc kogoś uzdolnionego do wywiązania się z podjętych zobowiązań, i do wyrażania swojej miłości również poprzez poświęcenia i ofiarę z samego siebie. Mówiąc krótko, ludzka seksualność ma swoje naturalne ukierunkowanie ku temu, co duchowe, i wiara w przyszłe zmartwychwstanie wielu ludziom bardzo pomaga w budowaniu takiego właśnie stosunku do własnej i cudzej seksualności. Ktoś, kto dzięki wierze w zmartwychwstanie odkryje szczególną godność ludzkiego ciała, ma podstawy, żeby w odpowiednim momencie umieć przyjmować chorobę, starość czy kalectwo jako krzyż prowadzący właśnie do zmartwychwstania.

Na koniec przypomnę, że tylko dlatego, że również ciała nasze przeznaczone są do życia wiecznego, Pan Jezus obdarzył nas Eucharystią, darem, który ma postać cielesnego pokarmu i napoju. Pan Jezus bardzo wyraźnie mówił: „Zaprawdę powiadam wam: kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. Zatem jeśli ja naprawdę wierzę w zmartwychwstanie, to staram się często przystępować do tego źródła życia wiecznego, jakim jest Eucharystia.

O. Jacek Salij OP

Mk 12, 28b-34

Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.

Komentarz:

Apostoł Jan zwróci później uwagę na to, że przykazanie miłości bliźniego jest tylko komentarzem do przykazania miłości Boga. Bo rozumie się samo przez się, że jeśli ktoś kocha Boga, to stara się kochać wszystkich, których Bóg kocha. „Albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,20).

Miłość Boga jest pierwszym i wszechogarniającym przykazaniem wiary chrześcijańskiej. Św. Augustyn twierdził, że istnieją tylko dwie ostateczne zasady, którymi my, ludzie, kierujemy się w życiu. Jedni kochają Boga i gotowi są Go kochać aż do pogardzania sobą. Inni zaś w pierwszym rzędzie kochają samych siebie aż do pogardzania Panem Bogiem.

Ten poganin, który drzemie chyba w każdym z nas, gotów jest protestować: jak to, to Pana Boga mamy kochać więcej niż samego siebie? Rzecz w tym, że tylko wtedy, kiedy Pana Boga stawiamy na pierwszym miejscu, siebie kochamy prawdziwie. Egoizm jest postawą, która niszczy również samego egoistę.

Jeszcze jedno trzeba powiedzieć: Pana Boga albo kocha się na pierwszym miejscu, albo nie kocha się Go wcale. Gdyby ktoś chciał kochać Pana Boga, ale nie na pierwszym miejscu, znaczyłoby to, że ma kompletnie fałszywe wyobrażenie o Bogu. Taki człowiek chyba nie wie, że Bóg jest źródłem wszelkiego dobra; chyba też nie zdaje sobie sprawy z tego, że Bóg kocha mnie bardziej niż najbardziej kochająca matka i że Bogu bardziej niż mnie samemu zależy na moim dobru.

Mówimy: przykazanie miłości Boga. Ale przede wszystkim jest to niezwykły przywilej, że możemy kochać Boga. Bylibyśmy do tego zupełnie niezdolni, gdyby On pierwszy nas nie ukochał.

Nie jest też tak, że ktoś swoim umysłem zrozumiał najwyższą wartość miłości Boga, postanowił Go kochać i dzięki temu zaczął Go kochać. To łaska Boga w nas sprawia, że kochamy Boga, choć trzeba przyznać, że jeśli ktoś tęskni za tym, żeby Pana Boga pokochać, to On mu chętnie tej łaski udziela.

Przede wszystkim jednak warto wiedzieć, że kiedy się rozmawia na temat miłości Boga, to pojawiają się różne pytania i problemy, nie zawsze łatwe do rozwiązania, a kiedy miłość Boża ogarnia serce człowieka — miłość prawdziwa, tzn. owocująca miłością bliźniego — to okazuje się ona prostsza niż oddychanie.

O. Jacek Salij OP

Mk 12, 35-37

Jezus, nauczając w świątyni, zapytał: «Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi mocą Ducha Świętego: „Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje”. Sam Dawid nazywa Go Panem, jakże więc jest tylko jego synem?» A liczny tłum chętnie Go słuchał.

Komentarz:

Stary Testament nie zna jeszcze prawdy o Trójcy Świętej, ale dzisiejsza Ewangelia jest dowodem, że przeczucie tej prawdy jednak w Starym Testamencie się zawiera. Sam Pan Jezus zwraca uwagę na to, że słowa Psalmu 110.: „Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po mojej prawicy” dopiero wtedy odsłaniają swój pełny sens, kiedy zobaczymy, że mówią one o Nim i o Jego boskości.

Skorzystajmy z okazji, żeby uprzytomnić sobie, jak wiele tego rodzaju prześwitów prawdy trynitarnej znajduje się w Starym Testamencie. Na przykład w opisie stworzenia człowieka Bóg wypowiada tajemnicze słowa: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26). Trudno się dziwić, że kiedy chrześcijanin natrafia na słowa, w których Pan Bóg mówi o sobie w liczbie mnogiej, słyszy w tych słowach dialog wewnątrz-trynitarny.|

Podobnie Ojcowie Kościoła, kiedy komentowali słowa: „I rzekł Bóg: Niech się stanie światło” (Rdz 1,3), lubili je zestawiać z prologiem Ewangelii Jana. Co to znaczy, że Bóg rzekł? przecież On nie jest cielesny i nie ma ust! I odpowiadali na to pytanie: „Rzekł, to znaczy wypowiedział Słowo, które jest równym mu w bóstwie Synem Jednorodzonym. Przez to Słowo Bóg stworzył niebo i ziemię i całe wszechstworzenie”.

Na ogół wszyscy mamy w oczach ikonę Rublowa „Trójca Święta”. Otóż warto wiedzieć, że ikona ta zainspirowana jest epizodem, jak to Bóg przyszedł w gościnę do Abrahama pod postacią trzech ludzi. I rzecz charakterystyczna, chociaż było ich trzech, Abraham zwracał się do nich w liczbie pojedynczej. „Trzech widział, z jednym rozmawiał i jednego uwielbiał” — medytowano w liturgii ten epizod.

Tego rodzaju prześwitów prawdy trynitarnej jest w Starym Testamencie wiele. Na przykład zachwycali się chrześcijanie tym, że w obrazie liturgii niebieskiej, jaki znajduje się w Księdze Izajasza, serafiny wznoszą trzykrotne „Święty”: „Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały”. Zachwycające jest również to, że Bóg tak wspaniale przygotował nas na przyjęcie prawdy o boskości Jego Syna poprzez natchnione teksty o Mądrości, jakie znajdują się w Księgach Mądrości, Przysłów i Mądrości Syracha.

Zarazem trzeba sobie jasno powiedzieć — prawda o Trójcy Świętej dopiero w Nowym Testamencie została objawiona wyraźnie. Najpierw dał nam Ojciec Przedwieczny swojego Syna, a później — po zmartwychwstaniu Chrystusa — zostaliśmy obdarzeni Duchem Świętym, i dopiero wtedy zaczęliśmy coraz więcej rozumieć, jak bardzo zostaliśmy ukochani i jak niepojętym darem zostaliśmy obdarzeni.

O. Jacek Salij OP

Mk 12, 38-44

Jezus, nauczając rzesze, mówił: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok”. Potem, usiadłszy naprzeciw skarbony, przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała na swe utrzymanie”.

Komentarz:

Wspaniałe spostrzeżenie, takie naprawdę prosto z serca, wyrwało się kiedyś św. Cyprianowi na temat tej wdowy, która wrzuciła do skarbony tylko dwa pieniążki, ale było to wszystko, co miała. Ten żyjący 17,5 wieków temu biskup i przyszły męczennik zawołał tak: „Jakże błogosławiona jesteś, uboga wdowo! Jeszcze przed nadejściem Sądu zasłużyłaś sobie na pochwałę Sędziego!”

Otóż każdy z nas nieraz znajduje się w sytuacji podobnej, jak ta uboga wdowa — tzn. kiedy wołanie o pomoc przychodzi naprawdę nie w porę. Na przykład trzeba się zająć starą ciotką, a ja w tej chwili naprawdę nie mam czasu. Pan Jezus pochwalił ubogą wdowę właśnie za to, że usłyszała ona wołanie o pomoc, mimo że przyszło ono do niej tak bardzo nie w porę. Zresztą sam Pan Jezus zachował się podobnie jak ta uboga wdowa: Kiedy sam znalazł się w skrajnym nieszczęściu, podczas swojej męki, umiał zauważać innych potrzebujących. Umiał pomóc nawet łotrowi i modlił się nawet za swoich zabójców.

Groszem ubogiej wdowy jest ponadto postawa miłości okazywana przez ludzi, którzy sami mało miłości zaznali. Stosunkowo prosto jest świadczyć dobro innym, jeśli człowiek sam wiele dobra od innych zaznawał i zaznaje. Ale jeśli komuś nawet w dzieciństwie skąpiono miłości, albo jeśli kogoś spotkała jakaś wielka krzywda — i jeśli ktoś taki stara się świadczyć dobro innym tylko tak niewiele, na ile go stać, może to być wdowim groszem, może więcej wartym w oczach Bożych, aniżeli jakieś wielkie dobro, które świadczy ludziom ktoś inny.

Takim wdowim groszem może być każdy uśmiech, każda modlitwa i każde dobre słowo ze strony kogoś, kto sam wiele dobra potrzebuje i przyjmuje, na przykład ze strony człowieka chorego. Niewiele jest na tej ziemi rzeczy bardziej wartościowych w oczach Bożych niż choroba opromieniona modlitwą i duchem miłości.

Komentując dar ubogiej wdowy, Pan Jezus pouczył nas, żebyśmy nie mierzyli dobra miarami tego świata. Bóg wysoko ceni każdą okruszynę dobra, jeśli tylko dajemy ją szczerym sercem.

O. Jacek Salij OP

Udostępnij