Co jest najtrudniejsze (największym wyzwaniem) w małżeństwie?

Przygotowanie do małżeństwa, małżeństwo - blaski i cienie, rodzina - wartość i problemy. Znajdź wsparcie na naszym forum religijnym.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Co, wg was jest najtrudniejsze (największym wyzwaniem) w małżeństwie?

nie ma w tym temacie ankiety, ale za to jest duże pole do dyskusji....

finanse, współżycie, rodzicielstwo, praca, zakupy, dom, obowiązki, choroby?

Jakie jest Wasze zdanie?
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Codzienność
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1397
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1211
Podziękowano: 1019
Płeć:

Nieprzeczytany post

Dla mnie w tym momencie najtrudniejsze jest to, że mój mąż jest osobą niewierzącą...
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
Krzysiek
Posty: 593
Rejestracja: 02 lut 2021, 16:04
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 530
Podziękowano: 378
Płeć:

Nieprzeczytany post

Może pozostanę dalej monotematyczny i skupie sie na chorobach.
Traumą stało się gdy ojciec umierał na sepse, zarażony w szpitalu gronkowcem i nie bylo wiadomo o co chodzi.
Wizyty lekarskie co chwile, zmiany leków, ogromne jego cierpienie i nasza bezsilność.
Rodziło to różne sytuacje, wcale nie zbliżały nas do siebie.
W trakcie drugiego ostatecznego jego pobytu w szpitalu, gdy juz doszli lekarze w czym rzecz, posypała sie mama.
W jednym dniu, po prostu przestała chodzić, potem straciła przytomność.
W jednym szpitalu umierający ojciec w drugim mama w stanie trudnym do określenia.
Po tygodniu wróciła do domu, już jako leżąca.
Gdy po dwóch miesiącach zmarł tato posypała się całkowicie.
Zaczęły wyłączać się niektóre funkcje życiowe.
Została dramatyczna opieka by sie nie udusiła, plus ataki padaczki tez groźne w sensie zatrzymania oddechu.
Sprzeczki o wybrana przez zone pielęgniarkę do kroplówek, która pojęcia o niczym nie miała i trzeba bylo w necie szukać pomocy u ludzi którzy zechcieli pomoc.,
Chodzi o merytoryczną wiedzę, której ja i otoczenie nie posiadało.
Także sama opieka, w praktycznie samemu, bo innej możliwości nie było. Zona praca czy wyjazdy szkoleniowe.
To również jakoś szczególnie nie zbliżało i czasem były pretensje. Z obu stron o coś.
By tu nie wyjść na wyjątkowego narzekacza, to musze obiektywnie stwierdzić ze inne związki wychodziły z takich sytuacji bardziej poobijane.
Teraz się to unormowało, jest ok.
Na pewno, dla mnie przynajmniej, jest problemem ze nie mamy dzieci.
Ale to juz inna kwestia i tak o tym nie gadamy.
Awatar użytkownika
Krzysiek
Posty: 593
Rejestracja: 02 lut 2021, 16:04
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 530
Podziękowano: 378
Płeć:

Nieprzeczytany post

Pewnie rodzicielstwo, bo bladego pojęcia o tym nie mam.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

esperanza pisze: 21 mar 2021, 23:43 Dla mnie w tym momencie najtrudniejsze jest to, że mój mąż jest osobą niewierzącą...
Moja córka, dorosła już, zakochała się w osobie niewierzącej. Naprawdę fajny chłopak, bardzo nam się podoba, ale przynamniej, że ze smutkiem myślę z jakimi problemami przyjdzie jej się mierzyć, jeśli zdecyduje się na małżeństwo z nim.
Może rozwiniesz temat esperanzo?
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Krzysiek pisze: 22 mar 2021, 1:20 Pewnie rodzicielstwo, bo bladego pojęcia o tym nie mam.
A to, że nie macie dzieci, nie jest przytłaczającą trudnością w waszym małżeństwie?

Co do opieki nad chorymi rodzicami, to wspominam ten czas (opieki nad teściem) jako wyjątkowo trudny dla mnie.
Teść nie współpracował, bo taki już miał charakter. Był trudny na każdym kroku, stan zdrowia się pogarszał z miesiąca na miesiąc. A mąż miał odmienne zdanie co do opieki nad ojcem niż ja. Z tym że mi chodziło o zapewnienie mu choćby minimum opieki i posiadanie czystego sumienia, ze nie zaniedbuje chorej osoby, za która jesteśmy odpowiedzialni. A mąż wtedy przezywał ogromna złość na ojca alkoholika i najchętniej by nic nie robił. Przezywał własny kryzys wieku średniego. I jak się można domyślić byłam sama z dwoma frontami po bokach. Gdy tylko rozmawialiśmy o opiece nad teściem to wybuchały awantury weekendowe. Więc wymyśliłam sposób : rozmowa w restauracji - przebiegało to zdecydowanie spokojniej na neutralnym gruncie dla obojga.
Wyczerpywało mnie to na tyle, że popadłam w anemię, chociaż jadłam normalnie i mocno pogorszyła mi się niedoczynność tarczycy. Czym mogłam się zająć dopiero jak teść zmarł.
Wysiłek jaki wkładałam w zapewnienie opieki teściowi, oraz negocjacje z mężem były najbardziej wyczerpującym momentem w naszym małżeństwie. Nie traktowałam męża jako wroga, choć byłam ewidentnie na froncie, ale starałam się zrozumieć że On sobie nie radzi z tym umieraniem ojca i opieką nad nim.
W moim przypadku śmierć teścia, przyniosła ulgę, a u męża niestety pogorszenie kryzysu , bo teraz jak emocje opadły to przyszły wyrzuty sumienia, że nie był dobrym synem... Ale radzenie sobie z obecną sytuacją jest już łatwiejsze dla małżeństwa.
Ostatnio zmieniony 22 mar 2021, 10:00 przez Magnolia, łącznie zmieniany 1 raz.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
abi
Posty: 1104
Rejestracja: 02 lut 2021, 15:48
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 254
Podziękowano: 579

Nieprzeczytany post

u mnie wiadomo - najtrudniejsza jest niepełnosprawnosc i choroba dorosłych juz dzieci (schizofrenia)
od lat zyjemy w pewnej wymuszonej izolacji od społeczenstwa
maz jest niewierzacy (slub za dyspensa) ale to akurat nigdy nie bruzdzilo mi w zyciu
Ostatnio zmieniony 22 mar 2021, 11:38 przez abi, łącznie zmieniany 1 raz.
nie spodziewajcie sie po mnie ani wiedzy, ani mądrości
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1397
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1211
Podziękowano: 1019
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 22 mar 2021, 8:34
esperanza pisze: 21 mar 2021, 23:43 Dla mnie w tym momencie najtrudniejsze jest to, że mój mąż jest osobą niewierzącą...
Moja córka, dorosła już, zakochała się w osobie niewierzącej. Naprawdę fajny chłopak, bardzo nam się podoba, ale przynamniej, że ze smutkiem myślę z jakimi problemami przyjdzie jej się mierzyć, jeśli zdecyduje się na małżeństwo z nim.
Może rozwiniesz temat esperanzo?
Tak na prawdę to jest trochę temat rzeka. Szczerze mówiąc nie wiem nawet od czego zacząć...
Na pewno muszę przyznać, że moja sytuacja nie jest pod tym względem najgorsza bo mój mąż akceptuje i nawet szanuje moją wiarę do tego stopnia, że zdecydował się na ślub kościelny. Słyszałam historie dużo smutniejsze o wyśmiewaniu i zabranianiu chodzenia do kościoła. Moj M jest katolikiem z urodzenia, był u komunii nawet u bierzmowania natomiast woli wierzyć w siłę kosmosu itp. Mimo to wzięliśmy ślub kościelny chociaż pierwsza wersja była taka, że on weźmie jako osoba niewierząca ( jest taka opcja i ja na nią nalegałam znając jego podejście do wiary i bałam się profanacji z jego strony), ale wydarzyło się coś dziwnego bo ksiądz namówił go do spowiedzi i tak się "dogadali" że weźmie ślub normalnie. Do tej pory nie wiem co tam zaszło, mój mąż się cieszył że się dogadał a mi pozostała nadzieja, że sam Bóg zainterweniował, w końcu się o to modliłam.

Trudności pojawiają się na codzień, w różnicach wartości itp. Ja się zmieniam idąc z Panem Bogiem a mąż nie nadąża.
To jest trochę tak jak się pojedzie na wspaniałe wakacje i są tam piękne widoki i klimat, ale nie ma tam z Tobą najważniejszej osoby w życiu... a kiedy próbujesz pokazać widokówki z tych podróży ta osoba nie jest zainteresowana, czasem poirytowana twoim myśleniem nie pasującym często do tego świata. Zaczynamy się więc niebezpiecznie różnić, czasami na tyle że ciężko rozmawiać. Na pewno każdy z nas styka się na codzień z ludźmi niewierzącymi to wie jakie to jest męczące na dłuższą metę.
W mojej rodzinie i środowisku tak naprawdę jestem jedyna wierząca, czasami to jest bardzo przytłaczające i nie ma wsparcia.
Od małżeństwa oczekujemy przecież wspólnego życia i wzajemnego prowadzenia i wspierania się w wierze, no to tu tego nie ma.
Czasami z tęsknotą oglądam katolickie małżeństwa spełniające swoje powołanie. Mi zostaje modlitwa za męża i nadzieja że w końcu do mnie dołączy, albo że przynajmniej opuścii swoją gardę i wspuści Pana Boga do swojego serca.
Teraz mamy ogólnie ciężko ze względu na diagnozę niepłodności u męża, więc zobaczymy co czas pokaże narazie nie tracimy nadziei i jakoś się trzymamy.

Jeśli chodzi o Twoją córkę, to powiem szczerze, że ja bym ponownie nie wyszła za mąż za niewierzącego. (moja decyzja była związana z tym że byliśmy już 6 lat w związku kiedy się nawrócilam). Takie małżeństwo wiąże się z dodatkowymi trudnościami i są one bolesne bardzo bo dotykają samej duszy. Z drugiej strony z odpowiednim nastawieniem i przede wszystkim z pomocą Bozą wszystko jest możliwe :)

Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje! Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez "brata".
1 List do Koryntian 7, 13-14
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

Ja myślę że wszystko jest trudne w malzenstwie. Ja z żoną oboje jesteśmy wierzący i regularnie praktykujący, jednak rodzaje duchowości, modele modlitwy, poglądy na niektóre sprawy, są diametralnie różne, co powoduje, że ta wiara nie bardzo nas łączy, bo i w kwestiach jakoś wiary czy moralności potrafimy się nie zgadzać.

Ale byłem kiedyś w związku z osobą niewierząca około 1,5 roku, to chyba było to gorsze, bo ta osoba w ogóle nierozumiana zasad katolickich, choć nawet była w stanie chodzić do kościoła razem ze mną.

Dodano po 45 minutach 8 sekundach:
Ponadto wydaje mi się ze zazdrość i rozglądanie się na boki, porównywanie z innymi, może byc bardzo niszczaca dla małżeństwa.
Wtedy zamiast kochać i doceniać patrzymy na innych i tylko wbijamy sobie do głowy że on/ona dla mnie tego nie robi co ktoś inny dostaje.
Może to powodować właśnie złość na małżonka oraz pojawienie się pokus rozstania i wymiany małżonka na "lepszego" który nam da to co się nam wydaje za słuszne.
Ostatnio zmieniony 08 mar 2022, 13:15 przez Aloes, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post



Ksiądz odpowiada na pytanie co jest najtrudniejesze w milosci
ODPOWIEDZ