Uzależnienie

Przygotowanie do małżeństwa, małżeństwo - blaski i cienie, rodzina - wartość i problemy. Znajdź wsparcie na naszym forum religijnym.
Karmel
Posty: 44
Rejestracja: 13 gru 2021, 9:23
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 59
Podziękowano: 20
Płeć:

Nieprzeczytany post

Masz rację Magnolio. To uzależnienie, ale czy tylko ono? Czy aż tyle jest w stanie człowiek znieść bez uczucia?

Nie wiem jak to jest być rodzicem, nad czym ubolewam ale czy nie byłoby to jeszcze większym cierpieniem dla rodziców gdyby wiedzieli że ich dziecko tak cierpi na własne życzenie?
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6846
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3196
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Karmel pisze: 21 lut 2022, 20:11 Masz rację Magnolio. To uzależnienie, ale czy tylko ono? Czy aż tyle jest w stanie człowiek znieść bez uczucia?

Nie wiem jak to jest być rodzicem, nad czym ubolewam ale czy nie byłoby to jeszcze większym cierpieniem dla rodziców gdyby wiedzieli że ich dziecko tak cierpi na własne życzenie?
Emocje na pewno są, tego nie mówię. Ale z Miłością jest tak jak z Prawdą- albo jest albo jej nie ma.
Ofiary w toksycznej relacji mogą naprawdę wiele znieść patrz żony alkoholików... tracą wolność, godność, rozum, życie bo nie maja wsparcia by odejść... ciągle się łudzą że jutro będzie lepiej... a co by miało niby dawać im tą nadzieję, skoro on nie podejmuje żadnego wysiłku?

Rodzice nie oceniają tak sytuacji, jak się obawiasz... myślę ze postarają się CI pomóc jak będą potrafili najlepiej.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post



To pasuje trochę pół zartem
Ostatnio zmieniony 26 lut 2022, 21:51 przez Aloes, łącznie zmieniany 1 raz.
Karmel
Posty: 44
Rejestracja: 13 gru 2021, 9:23
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 59
Podziękowano: 20
Płeć:

Nieprzeczytany post

Aloes, nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać. Chyba aż tak źle nie będzie.
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

Karmel pisze: 27 lut 2022, 18:11 Aloes, nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać. Chyba aż tak źle nie będzie.
To pokazuje tylko jak głęboko tkwisz w iluzji i sama siebie oszukujesz. Chcesz być z kimś kto cię nie kocha i nie szanuje tylko woli jakiś nałóg a ciebie ma gdzies. Ale ze swojego doświadczenia też pamiętam że uczucia zaciemniają rozum. Gdybym ja myślał w wieku 20 lat tak jak teraz to ilu błędów związkowych nie popełnił.
Ale najgorsze jest to że masz 30 lat a nadal naiwnie myślisz jak 15 latka

Dodano po 16 minutach 42 sekundach:


Posłuchaj tego księdza może przejrzysz na oczy
Ostatnio zmieniony 27 lut 2022, 21:53 przez Aloes, łącznie zmieniany 3 razy.
Skaza

Nieprzeczytany post

Skoro pamiętasz jak to wtedy bywa to proszę trochę delikatniej i taktowniej to wyrażaj. Kobiety mają o wiele większą wrażliwość i nie można tak prosto z mostu jak z kumplem na meczu do nich. Ona cierpi teraz bardzo i raczej potrzebuje bardziej zrozumienia i rady którą już tutaj otrzymała a nie ochrzanu w mocnych słowach. Proszę i pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6846
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3196
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Aloes pisze: 27 lut 2022, 22:06 Ale ze swojego doświadczenia też pamiętam że uczucia zaciemniają rozum. Gdybym ja myślał w wieku 20 lat tak jak teraz to ilu błędów związkowych nie popełnił.
Ale najgorsze jest to że masz 30 lat a nadal naiwnie myślisz jak 15 latka
Mam podobne odczucia jak Skaza, @Aloes piszesz do kobiety w delikatnej sytuacji, cierpiącej i rozdartej.
Człowiek dojrzały faktycznie kieruje się rozumem, a nie emocjami, ale z tego co pamiętam u mnie taką dojrzałość osiągnęłam tak jakoś koło 40 taki, miałam wcześniej sporo doświadczeń, gdzie ulegałam emocjom i popadałam w ogromne problemy. To jest proces, którego nie da się ominąć. Ale dlatego warto rozmawiać z rodzicami, bo oni już są na tym etapie i inaczej spojrzą na Twoją sytuację @Karmel, realnie Cię wesprą.
Najgorsze co można zrobić to tkwić w takiej sytuacji oraz poddawać się emocjom, bo obudzisz się za kilka lat nadal siedząc po uszy w takiej samej sytuacji albo gorszej.
Boisz się bólu rozstania... to oczywiste... ale ból jaki będzie odczuwać za parę lat, jak poczujesz że straciłaś wiele lat tkwiąc przy nim? Rozczarowanie życiem, sobą, nim, stracone lata - to również bardzo boli.

A podejmując decyzję teraz masz szansę za rok, dwa myśleć już o czymś nowym, lepszym, bo będziesz mądrzejsza o popełnione teraz błędy i możesz przekuć tą sytuację w coś dobrego.

Każda porażka jest szansą żeby spróbować jeszcze raz, tylko mądrzej.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 28 lut 2022, 9:01
Aloes pisze: 27 lut 2022, 22:06 Ale ze swojego doświadczenia też pamiętam że uczucia zaciemniają rozum. Gdybym ja myślał w wieku 20 lat tak jak teraz to ilu błędów związkowych nie popełnił.
Ale najgorsze jest to że masz 30 lat a nadal naiwnie myślisz jak 15 latka
Mam podobne odczucia jak Skaza, @Aloes piszesz do kobiety w delikatnej sytuacji, cierpiącej i rozdartej.
Tak ale czasem trzeba kimś "wstrząsnąc" i coś dosadniej napisać aby ktoś choć się zastanowił nad tym co robi, bo tak naprawdę to nie jest kwestia zjedzenia przeterminowanych płatków na śniadanie ale kwestia marnowania życia i wielkiego cierpienia jakie ten człowiek jej przysporzy (już przysparza) jeśli dalej będzie dawała sobą poniewierać.
Dlatego też poleciłem ks. Dziewieckiego on też czasem mówi dosadnie i nazwa rzeczy po imieniu.
Ale to życie @Karmel nie moje, ja już w sumie napisałem co miałem napisać.
Ostatnio zmieniony 28 lut 2022, 9:28 przez Aloes, łącznie zmieniany 1 raz.
Karmel
Posty: 44
Rejestracja: 13 gru 2021, 9:23
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 59
Podziękowano: 20
Płeć:

Nieprzeczytany post

Spokojnie Magnolio, Skazo.. biorę to na klatę. Mam to na co pozwoliłam i czas ponieść konsekwencje. Odeszlam tydzień temu od niego.. Proszę o modlitwę by się to jakoś ułożyło..

Bardzo fajny ten wykład ks.Dziewieckiego. Dzięki Aloes..
Skaza

Nieprzeczytany post

Pomodlę się, trzymaj się @Karmel bądź silna, będzie dobrze.
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

Karmel pisze: 01 mar 2022, 10:34 Mam to na co pozwoliłam i czas ponieść konsekwencje. OdeszlaProszę o modlitwę by się to jakoś ułożyło..

Bardzo fajny ten wykład ks.Dziewieckiego. Dzięki Aloes..
Pomodlę się abyś wytrwała w tej decyzji i zerwała z tym człowiekiem wszelki kontakt.
Słuchaj więcej KS. Dziewieckiego będzie Ci to pomocne.
Karolina
Posty: 12
Rejestracja: 15 mar 2022, 18:37
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Dzień dobry, chciałabym się podzielić z kimś swoimi ostatnimi doświadczeniami.
Mój narzeczony jest uzależniony od narkotyków, poszedł na terapię, wrócil około miesiąc temu. Miałam nadzieję, że wyjdziemy z tego. Jednak teraz sięga po alkohol, tak jakby jeden nałóg zamienił w drugi. Dodam że jest pracoholikiem.
Za pierwszym razem jak sie napił to był dla mnie szok drugim zalamanie, trzecim chyba przywyczajenie do ciągłego załamywania się.
Stracilam zarówno wiarę jak i nadzieję na to, że będzie dobrze.
Zrozumialam że nie jestem go w ogóle pewna i nie powinnam brać z nim ślubu. Nie wiem czy chce być z osobą uzależnioną, nawet jeśli będzie chwilowo dobrze. W tej chorobie nie ma się nigdy pewności i nie wiem czy nawrót nie nastapi za 10 lat. Nie wiem czy można z taką osobą zakładać rodzinę.
Jednak z drugiej strony kocham go i nie umiem zapomnieć od tak 9 lat bycia razem.
Nie rozumiem dlaczego tak mnie rani i ciągle dokłada i chyba nigdy tego nie zrozumiem..
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

Karolina pisze: 22 kwie 2022, 12:12 Miałam nadzieję, że wyjdziemy z tego. Jednak teraz sięga po alkohol, tak jakby jeden nałóg zamienił w drugi.
To mozliwe
Stracilam zarówno wiarę jak i nadzieję na to, że będzie dobrze.
To zrozumiałe.
Zrozumialam że nie jestem go w ogóle pewna i nie powinnam brać z nim ślubu.
Też uważam z Twojego opisu że nie powinnaś.
Nie wiem czy chce być z osobą uzależnioną, nawet jeśli będzie chwilowo dobrze. W tej chorobie nie ma się nigdy pewności i nie wiem czy nawrót nie nastapi za 10 lat. Nie wiem czy można z taką osobą zakładać rodzinę.
Uzależnienie blokuje możliwość stworzenia normalnej, szczęśliwej rodiNy.
Jednak z drugiej strony kocham go i nie umiem zapomnieć od tak 9 lat bycia razem.
Tutaj obstawiam bardziej współuzależnienie, niż milosc chyba Magnolia wstawiała linki w tym temacie.
Nie rozumiem dlaczego tak mnie rani i ciągle dokłada i chyba nigdy tego nie zrozumiem.
Też nie rozumiem, czemu kobiety kurczowo trzymają się mężczyzn którzy je krzywdzą.
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2022, 12:55 przez Aloes, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1399
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1211
Podziękowano: 1019
Płeć:

Nieprzeczytany post

Hej @Karolina , ja mam pytanie jak się ma Twoja relacja z Panem Bogiem ? Wnioskuję, że nie żyjecie z narzeczonym 9 lat w czystości? Jeśli się mylę to mnie popraw... już Ci mówię czemu o tym piszę. Widzisz nie ma i nie będzie zdrowej relacji jeśli żyjemy w grzechu, warto może zacząć od siebie, rozpocząć podróż nawrócenia..? Piszę to z doświadczenia bo mój obecnie już mąż jest niepijącym alkoholikiem. Był taki dzień kiedy stanęłam przed tym samym dylematem co ty i był to moment zwrotny w moim życiu. Opowiem w skrócie jak było u mnie może moje świadectwo Ci coś rozjasni. Byłam z moim wtedy chłopakiem ładnych parę lat a on cały czas pił. Byłam z nim bo widziałam chęć poprawy, zerwania z nałogiem, widziałam jak się z tym męczy i ile jest w tym cierpienia. Mijały kolejne lata, a ja nie dawałam już rady, przestałam mieć nadzieję, było ze mną coraz gorzej no bo jak można tak żyć? Nie ma widoku na przyszłość, nie ma radosci tylko lęki, obawy i samotność. Stałe poczucie krzywdy no bo przecież robię wszystko co trzeba, a on... a on wiecznie powiela te same schematy. Byłam na skraju wytrzymania, było bardzo źle... I wtedy co krok na różne sposoby Pan Bóg dawał o sobie znać, od zawsze ze mną był, czekał i obserwował, pukał gotowy mi pomóc, ale jak mogłam to widzieć jeśli zyłam w bagnie grzechów kolekcjonowanych przez wiele lat. Nastąpił moment kiedy w końcu padłam na kolana i nie dlatego, że wzięła mnie skrucha, ale dlatego że nie chciałam już żyć i prosiłam by mnie po prostu zabrał. Pan Bóg odpowiedział mi i wylał na mnie w tym momencie taki ogrom miłości, którego pojąć nie mogłam. Jedynie prawie zapomniałam dlaczego ryczę i dlaczego chcę własnej śmierci. Zrozumiałam, że nie jestem sama i wiedziałam co mam zrobić. Spowiedź, Komunia, sakrament bierzmowania ktory wczesniej zaniedbałam. Zostawiłam mojego chłopaka choć serce mi pękało, powiedzialam mu o nawróceniu i że razem możemy być tylko wtedy kiedy nie będzie pił. Pojechaliśmy na wieczór uwielbienia i tam myślę, że został uzdrowiony ale uzdrowienie nie przyszło od razu. Rok czasu mieszkaliśmy osobno kiedy walczył z nałogiem, potem zaręczyny i rok czasu życia w czystości dopiero po tym wzięliśmy ślub. Dzisiaj jesteśmy prawie 3 lata po ślubie, mąż nie pije i nie ma takiego zamiaru. Ja nie mam lęków bo Pan Bóg jest z nami i Jemu ufam że będzie dobrze. Dlatego wierzę w dobre zakończenia, ale są one możliwe tylko z Panem Bogiem.

Branie ślubu w tej sytuacji której jesteś to czyste szaleństwo.
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

esperanza pisze: 22 kwie 2022, 16:19 Hej @Karolina , ja mam pytanie jak się ma Twoja relacja z Panem Bogiem ? Wnioskuję, że nie żyjecie z narzeczonym 9 lat w czystości? Jeśli się mylę to mnie popraw... już Ci mówię czemu o tym piszę. Widzisz nie ma i nie będzie zdrowej relacji jeśli żyjemy w grzechu, warto może zacząć od siebie, rozpocząć podróż nawrócenia..? Piszę to z doświadczenia bo mój obecnie już mąż jest niepijącym alkoholikiem. Był taki dzień kiedy stanęłam przed tym samym dylematem co ty i był to moment zwrotny w moim życiu. Opowiem w skrócie jak było u mnie może moje świadectwo Ci coś rozjasni. Byłam z moim wtedy chłopakiem ładnych parę lat a on cały czas pił. Byłam z nim bo widziałam chęć poprawy, zerwania z nałogiem, widziałam jak się z tym męczy i ile jest w tym cierpienia. Mijały kolejne lata, a ja nie dawałam już rady, przestałam mieć nadzieję, było ze mną coraz gorzej no bo jak można tak żyć? Nie ma widoku na przyszłość, nie ma radosci tylko lęki, obawy i samotność. Stałe poczucie krzywdy no bo przecież robię wszystko co trzeba, a on... a on wiecznie powiela te same schematy. Byłam na skraju wytrzymania, było bardzo źle... I wtedy co krok na różne sposoby Pan Bóg dawał o sobie znać, od zawsze ze mną był, czekał i obserwował, pukał gotowy mi pomóc, ale jak mogłam to widzieć jeśli zyłam w bagnie grzechów kolekcjonowanych przez wiele lat. Nastąpił moment kiedy w końcu padłam na kolana i nie dlatego, że wzięła mnie skrucha, ale dlatego że nie chciałam już żyć i prosiłam by mnie po prostu zabrał. Pan Bóg odpowiedział mi i wylał na mnie w tym momencie taki ogrom miłości, którego pojąć nie mogłam. Jedynie prawie zapomniałam dlaczego ryczę i dlaczego chcę własnej śmierci. Zrozumiałam, że nie jestem sama i wiedziałam co mam zrobić. Spowiedź, Komunia, sakrament bierzmowania ktory wczesniej zaniedbałam. Zostawiłam mojego chłopaka choć serce mi pękało, powiedzialam mu o nawróceniu i że razem możemy być tylko wtedy kiedy nie będzie pił. Pojechaliśmy na wieczór uwielbienia i tam myślę, że został uzdrowiony ale uzdrowienie nie przyszło od razu. Rok czasu mieszkaliśmy osobno kiedy walczył z nałogiem, potem zaręczyny i rok czasu życia w czystości dopiero po tym wzięliśmy ślub. Dzisiaj jesteśmy prawie 3 lata po ślubie, mąż nie pije i nie ma takiego zamiaru. Ja nie mam lęków bo Pan Bóg jest z nami i Jemu ufam że będzie dobrze. Dlatego wierzę w dobre zakończenia, ale są one możliwe tylko z Panem Bogiem.

Branie ślubu w tej sytuacji której jesteś to czyste szaleństwo.
W innym poście pisałaś @esperanza że Twój mąż jest osobą niewierząca do tego stopnia że ledwo zgodził się na ślub kościelny. Super że nie pije ale jego brak wiary sprawia Ci nie mniejsze cierpienie.
Czy zatem ślub był dobrym pomysłem?
Nie mi to oceniać.
Jednak pisanie "ufam Bogu więc wszystko będzie dobrze" uważam za wiarę w magię, wcale nie musi być a np niewiara Twojego męża może być wielkim krzyżem Dla Ciebie już do końca życia.
Chodzi mi o to że osoby taki jak autorka raczej trzeba przestrzegać, bo ani związek ani małżeństwo z osobą uzależniona nie jest dobrym pomysłem a pisanie takich rzeczy że z Panem Bogiem wszystko się uda może spowodować fałszywe przekonanie że "weźmiemy ślub i wszystko się ulozy" to tka nie działa.
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1399
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1211
Podziękowano: 1019
Płeć:

Nieprzeczytany post

@Aloes Tak mówię, że mój mąż jest niewierzący bo nie praktykuje, ale jego wiara znana jest jedynie Panu Bogu bo to nie jest biało czarne, a ja codziennie uczę się by za szybko nieoceniac i ze wiele rzeczy jest dla mnie zakrytych. Mój mąż się zmienia i czasem mam wrażenie, że więcej w nim mądrości niż w praktykujących katolikach. Także o mój krzyz to ty się nie martw, wszak kazdy i tak ma swój. Po za tym nie uważam, że zaufanie Bogu to wiara w magię. Wierzę i ufam, w NIM pokładam nadzieję i daje mi to wystarczające prawo by uważać, że z Bogiem wszystko będzie dobrze. Nie ma znaczenia co się wydarzy bo i tak będzie dobrze i koniec i kropka. Napisałam jasno, że ślub w jej sytuacji jest szaleństwem. Napisałam co prawda w wielkim skrócie jak wyglądał u mnie wieloletni proces bo nie uważam, że jeśli ktoś cierpi na uzależnienie to jest stracony i nigdy nie będzie mógł wziąć ślubu. Podstawa to nawracanie się i pogłębianie relacji z Panem Bogiem bo tylko wtedy jesteśmy w stanie podejmować dobre na dłuzszą metę decyzje.
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

Oprócz uzależnień, braku wiary jest wiele destukcyjnych cech które mogą zdyskwalifikować daną osobę jako kandydata do małżeństwa. Jeśli ktoś nie jest w stanie rozstać się ze względu na uzależnienie które jest ewidentnym przeciwwskazaniem do małżeństwa, to tym bardziej nie będzie w stanie ze względu na inne cechy.
Najpierw trzeba ogarnąć siebie dopiero potem myśleć o małżeństwie z kimkolwiek.
Ta Bóg wlsnie po to dał nam rozum abyśmy z niego korzystali.

Warto też podeprzeć się statystykami że np z uzależnienia od alkoholu wychodzi mały procent osób.
Wierzę i ufam, w NIM pokładam nadzieję i daje mi to wystarczające prawo by uważać, że z Bogiem wszystko będzie dobrze. Nie ma znaczenia co się wydarzy bo i tak będzie dobrze i koniec i kropka.
To jest właśnie wiata w magię.
Czasem dobrze poprostu nie jest.
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2022, 19:32 przez Aloes, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1399
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1211
Podziękowano: 1019
Płeć:

Nieprzeczytany post

Aloes pisze: 22 kwie 2022, 19:27

Najpierw trzeba ogarnąć siebie dopiero potem myśleć o małżeństwie z kimkolwiek.
Ta Bóg wlsnie po to dał nam rozum abyśmy z niego korzystali.
Dlatego to było moje pierwsze pytanie do Karoliny. To też pokazuje moje świadectwo. Po co komu rozum jak nie potrafi się go używać, a nauczyć się można z Bogiem.

Aloes pisze: 22 kwie 2022, 19:27 To jest właśnie wiata w magię.
Czasem dobrze poprostu nie jest.
Nie Aloes to jest po prostu zaufanie. Ufam, że od momentu kiedy wszystko oddałam Bogu i codziennie oddaje On czuwa i prowadzi. Wszystko co się wydarzy czy po ludzku dobre, czy po ludzku złe jest potrzebne. Na przykład, nie możemy mieć dzieci.. czy to się wpisuje w Twoje "czasami dobrze poprostu nie jest"? Bo widzisz ja zaczynam dostrzegać sens czemu tak się dzieje i jakoś dalej ufam i dalej jest dobrze. Dlatego napiszę jeszcze raz, że cokolwiek się nie wydarzy póki jestem z Panem Bogiem to będzie dobrze i będzie miało sens. Na czym polega Twoje zaufanie Panu Bogu skoro piszesz, że to magia ?
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2022, 19:42 przez esperanza, łącznie zmieniany 1 raz.
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

esperanza pisze: 22 kwie 2022, 19:41
Na przykład, nie możemy mieć dzieci.. czy to się wpisuje w Twoje "czasami dobrze poprostu nie jest"?
Nie ,to jest ani dobre ani złe samo w sobie.

Chodzi mi raczej o to że ktoś wybierając osobę do małżeństwa z uzależnieniem, czy jakimkolwiek innymi destukcyjnymi cechami zasłaniając się zaufaniem do Boga wierzy w magię poprostu, wtedy nie będzie dobrze.
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2022, 19:50 przez Aloes, łącznie zmieniany 2 razy.
Megi

Nieprzeczytany post

Karolina pisze: 22 kwie 2022, 12:12 Dzień dobry, chciałabym się podzielić z kimś swoimi ostatnimi doświadczeniami.
Mój narzeczony jest uzależniony od narkotyków, poszedł na terapię, wrócil około miesiąc temu. Miałam nadzieję, że wyjdziemy z tego. Jednak teraz sięga po alkohol, tak jakby jeden nałóg zamienił w drugi. Dodam że jest pracoholikiem.
Za pierwszym razem jak sie napił to był dla mnie szok drugim zalamanie, trzecim chyba przywyczajenie do ciągłego załamywania się.
Stracilam zarówno wiarę jak i nadzieję na to, że będzie dobrze.
Zrozumialam że nie jestem go w ogóle pewna i nie powinnam brać z nim ślubu. Nie wiem czy chce być z osobą uzależnioną, nawet jeśli będzie chwilowo dobrze. W tej chorobie nie ma się nigdy pewności i nie wiem czy nawrót nie nastapi za 10 lat. Nie wiem czy można z taką osobą zakładać rodzinę.
Jednak z drugiej strony kocham go i nie umiem zapomnieć od tak 9 lat bycia razem.
Nie rozumiem dlaczego tak mnie rani i ciągle dokłada i chyba nigdy tego nie zrozumiem..
Witaj @Karolina ja musiałam zostawić kogoś mi bardzo bliskiego kto też brał narkotyki ale nie mieszkaliśmy jeszcze razem i ciągke mnie okłamywał a po zachowaniu poznawałam, że jest "na haju". Nie jestem z nim od września ale zdarzają mi się wieczory że z tęsknoty za nim płaczę jednak wiem, ze dobrze zrobiłam. Przytulam :(
ODPOWIEDZ