Forum religijne o prawdach wiary, wierze i życiu katolickim. Rozmawiamy o narzeczeństwie i małżeństwie, Kościele i religii. Eucharystia jest centrum naszej wiary, a liturgią jesteśmy żywo zainteresowani.
Aby skupić się na duchowym aspekcie zbliżających się świąt administracja postanowiła, że od Wielkiego Piątku od godz 10:00 aż do Poniedziałku wielkanocnego do 8:00 na forum będzie wyłączona opcja pisania postów.
Magnolia pisze: ↑02 lut 2023, 20:23
A mamy prawo modlić się o czyjąś śmierć?! @Aloes Tak uważasz? Będziesz Bogu mówił kiedy ma kogoś zabrać? Przecież to On jest Panem życia i śmierci!
Od kiedy modlitwa o coś to mówienie Panu Bogu co ma robić.
Tak mozemy sie modlic o smierc dla kogoś jako skrócenie cierpień.
Przejdz się do hospicjum a potem przemyśl sobie swoje emocje, bo jest ich tu bardzo dużo i jednotorowego myślenia.
@Aloes a czy ta modlitwa o czyjąś śmierć to jest u ciebie od jakiegoś stopnia cierpienia czy tak po prostu "lecisz" z różańcem w ręku za każdą osobę, która cierpi? A jeśli od jakiegoś stopnia to od którego i według jakich kryteriów? Czy można modlić się np. o śmierci matki, która straciła swoje dzieci i jej cierpienie jest tak wielkie, że nie chce żyć a wręcz "umiera" z bólu? Czy jej cierpienie jest mniejsze np. od osoby cierpiącej na raka w hospicjum?
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
A ja rozumiem @Aloes . Sam czasami mam takie braki w empatii, że aż wszystkim naokoło przykro. Każdy z nas ma różny charakter - wystarczy to zrozumieć i się nie przejmować (po prostu tolerować - bardzo chciałbym być jedynie tolerowany, bez spiny, kiedy tak mam).
Moja wylosowana na ten rok święta (św. Rita) sama modliła się o śmierć własnego męża. Wolała jego śmierć od możliwości popełnienia ciężkiego grzechu przez niego. Nie wydaje mi się to mniej czy bardziej poważnym powodem od powodów Aloesa. Może tu właśnie "podziała się" ta empatia
Sam swojej często szukam, a czasami wraca jej tyle, że boję się z domu wychodzić
"Zadziwiające, jak wielu ludzi wstydzi się swojego ciała,
a jak niewielu swojego umysłu"
Pewnie że odroznia @abi ,wczoraj musiałem przed snem dokładnie wyjaśnić pewne Ciebie tyczace ważne sprawy i to precyzyjnie i dokladnie.
Nie pisze że dla mnie to był problem, przeciwnie , ciesze się z jej dobrej kondycji umyslowej.
Ostatnio zmieniony 03 lut 2023, 7:26 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie uważam, by trzeba było potępiać kogoś kto modli się o śmierć bliskiej osoby. Wszystko zależy od konkretnych okoliczności. W toku jakiegoś rozważania możemy uznać, że taka prośba do Boga jest najlepszym rozwiązaniem. Przypuśćmy, że starszy rodzic opiekuje się swoim niepełnosprawnym, leżącym dzieckiem, Rodzic nie daje już rady, wie że jak go braknie to jego dorosłe dziecko trafi do jakiegoś zakładu, gdzie nikt się nie będzie nim zajmował, dostanie odleżyn, itd, dziecko umrze w bólu psychicznym i fizycznym.
Tu nie musi chodzić o wygodę rodzica, a o zaoszczędzenie bólu dziecku, by umarło ono godnie. Bóg natomiast zrobi to co On będzie uważał za dobre.
Tylko czy możliwa jest modlitwa o śmierć drugiej osoby bez powolnego, celowego pogarszania jej stanu zdrowia? Czy można pogarszać jej stan zdrowia w takiej sytuacji?
Na pewno jednak nie należy proponować takiej modlitwy komuś.
Nie bój się, robaczku Jakubie,
nieboraku Izraelu!
Izajasza 41, 14
Na pewno jednak nie należy proponować takiej modlitwy komuś.
Zwłaszcza jak ktoś cieszy się, jego zdaniem, w miarę dobrym stanem chorej podopiecznej.
Był ksiądz, mimo moich obaw Komunia przyjęta i Sakrament chorych również.
W nagrodę za dobre modlitwy ksiądz dostał promienny uśmiech od mamy i potok gadulstwa ode mnie.
Babcia już odpoczywa w domu od dzisiaj. Lekarze stwierdzili, że wymioty mogą być spowodowane znieczuleniem i stresem i, że bardzo możliwe, że powrót do spokoju domowego wspomoże i przyspieszy rekonwalescencje babci. Oby tak było. W niedzielę jadę ją odwiedzić.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i modlitwę.
Ps. Oby Krzyśku mamie zdrowie i siły jak najdłużej dopisywały.
Już dawno nie pisałem nic na forum jak miewa się babcia to teraz nadrobię.
Dziękować Bogu u babci się powolutku poprawia. Od dwóch dni wstaje i z pomocą chodzika dociera do pobliskiej kuchni obok pokoju gdzie ma łóżko i zjada śniadanie siedząc na krześle. Powoli udaje się nam ją motywować i przekonywać, że może powrócić do tryby życia sprzed operacji, ale bez bóle biodra w dodatku tak dokuczliwego. Mam nadzieję, że zobaczymy babcia jeszcze kiedyś na działce jak Beti skacze po drzewach i pędzi przed podwórko niczym gepard.