(Nie)wytłumaczalne zjawiska w chwili śmierci naszych bliskich

Tu zamieść temat, jeśli nie wiesz, gdzie pasuje.
Awatar użytkownika
Dominik
Posty: 2004
Rejestracja: 29 sty 2021, 10:48
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 587
Podziękowano: 1563
Płeć:

Nieprzeczytany post

Co myślicie o takich zdarzeniach jak np. umiera nam babcia i jej wnuczce w tym samym czasie na drugim końcu Polski gaśnie świeczka lub pęka szyba w oknie?

Ja jestem sceptycznie nastawiony do takich historii. Na co dzień nie przypisujemy żadnego znaczenia do takich zdarzeń. Po prostu zawiał wiatr, przeciąg się zrobił bo ktoś odtworzył drzwi, naprężania w ramie okna, może kamyk odurzył w szybę. Jak ktoś umiera to tracimy rozsądek i doszukujmy się wpływu dusz na naszą materie.

Naszło mnie na taki temat, po tym co usłyszałem na wyjeździe.
Nie bój się, robaczku Jakubie,
nieboraku Izraelu!

Izajasza 41, 14

Przekaż mi 1% podatkuKLIK
Awatar użytkownika
Zebra
Posty: 353
Rejestracja: 21 maja 2021, 10:35
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 129
Podziękowano: 176
Płeć:

Nieprzeczytany post

Wiesz, że akurat ostatnio nasunęło mi się takie samo pytanie?
Tak się zastanawiałam, w Bibli chyba nie ma jasno napisane co się dzieje z duszą; w sensie wiemy, że jest niebo, piekło albo czyściec. Ale czy dusza może coś jeszcze robić tu na ziemi?
U mnie w domu kiedyś mówiono (ale chyba nadal to pokutuje), że dusza krąży po ziemi zanim się nie odbędzie pogrzeb...
A co do dziwnych sytuacji to u mnie w domu kiedyś babcia mówiła, że ktoś zapukał w okno... A nikt nie pukał tak generalnie... A potem się okazało, że właśnie ktoś zmarł

Nie wiem też co z snami. Mi kiedyś po pogrzebie mijej prababci śniła się właśnie ona. Miałam w tedy wrażenie, że jest szczęśliwa. Mój sen był taki, że jechała na rowerze na takim dywanie z kwiatów z dzieckiem z tyłu. Moja babcia (czyli córka mojej prababci) mówiła, że może prababcia w niebie spotkała swoją córkę, która umarła jak była malutkim dzieckiem i, że jeżdżą sobie na rowerze....
A za to mojej mamie w pewnym momencie często śnili się zmarli z rodziny..
Kto zebrę wolno wypuszcza?
Kto osła dzikiego rozwiąże?
Za dom mu dałem pustkowie,
legowiskiem zaś jego słona ziemia.
Śmieje się z miejskiego zgiełku,
słów poganiacza nie słyszy,
w górach szuka pokarmu,
goni za wszelką zielenią.

Hi 39, 5-8
Awatar użytkownika
abi
Posty: 1104
Rejestracja: 02 lut 2021, 15:48
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 254
Podziękowano: 579

Nieprzeczytany post

w 2018 roku w pazdzierniku, nagle przyszla mi do glowy moja bliska kolezanka. trzymalysmy sie razem od paru lat, dzwonilysmy, odwiedzalam ja
wowczas (w 2018) relacja ulegla zawezeniu do smsow, bo chorowala na nowotwor, byly przerzuty,
czula sie slaba, twierdzila ze mnie zaprosi gdy nabierze sil
i pisalam do niej pare slow co jakis czas a ona zdawkowo dosc odpisywala
4 pazdziernika poczulam nagle tak naglaca potrzebe ze zadzwonilam, ale nikt nie odebral
odczuwalam niepokoj, i dziwnie mocno jej obecnosc
nazajutrz zadzwonila jej bratanica ze ineczka zmarla w nocy
nie spodziewajcie sie po mnie ani wiedzy, ani mądrości
Awatar użytkownika
Krzysiek
Posty: 594
Rejestracja: 02 lut 2021, 16:04
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 532
Podziękowano: 380
Płeć:

Nieprzeczytany post

Mama podupadała na zdrowiu juz od 2010 coraz bardziej. Nie mógł z tym sie ojciec bardzo pogodzić, bo pierwsza żonę pochował po przeszło roku małżeństwa, miała 22 lata. To była moja mama.
Dlatego nawet chodząc do zaprzyjaźnionego kardiologa mówił ze nie wyobraża sobie by musiał drugi raz pogrzeb zony przeżyć.
Pisze to, bo może to miało jakieś znaczenie w chwili Jego śmierci, oczywiście w kontekście tematu wątku.
Tato w październiku 2013 r trafił do szpitala ponownie. Skierował go ów kardiolog.
Dość szybko okazało się ze został przy dość prostym zabiegu zainfekowany gronkowcem i rozwijała się sepsa.
Mama była już leżąca, ale jeszcze mogła "samodzielnie" jeść.
Dlatego mogliśmy poprosić koleżankę zony, pracującą jako opiekunka w Niemczech, by kiedy nas nie ma zajęła sie te kilka godzin mama. Przy każdych odwiedzinach, czyli codziennie tato pytał się zawsze zaniepokojony o mamę.
Chodziłem wtedy spać wcześniej niż teraz, bo nie było potrzeby czuwania. W nocy z 5 stycznia na 6-tego coś mnie obudziło o 3-ciej. Przestraszony poszedłem oczywiście do mamy, wszystko bylo w porządku. Nie zasnąłem już rano normalne zajęcia pielęgnacyjne przy mamie.
Na 13 do szpitala, nawet przygotowywałem takie zupki dla taty, by mogli mieć więcej niż ten szpitalny wikt.
Wszedłem na sale i zobaczyłem ze juz łóżko taty jest zajęte, to wiedziałem co sie stało.
Pielęgniarka która pierwsza zaczepiłem potwierdziła ze tato o trzeciej zmarł i lekarz będący na dyżurze nie był w stanie sie dodzwonić, ten który przejął rano również.
Dziwnym trafem kilka razy była przerwa na łączach, wtedy odbieraliśmy to w ten sposób jakby tato nie chciał burzyć nam dobowego rytmu. Budzić w nocy i potem w jakiś sposób przeszkadzać w opiece nad mama.
Nie potrafię bardzo przekazać naszych odczuć wtedy i długo po śmierci, ale były bardzo zwłaszcza dla mnie wyraźne, mocne.
Ostatnio zmieniony 14 lip 2021, 2:27 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Krzysiek
Posty: 594
Rejestracja: 02 lut 2021, 16:04
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 532
Podziękowano: 380
Płeć:

Nieprzeczytany post

Co myślicie o takich zdarzeniach jak np. umiera nam babcia i jej wnuczce w tym samym czasie na drugim końcu Polski gaśnie świeczka lub pęka szyba w oknie?
Bardzo realistyczny sen. Gdzie z kolegą wspinaliśmy sie dość łatwą skalną ścianką, tylko na żywca.
W momencie gdy osiągnęliśmy już wierzchołek, puścił skale i obserwowałem jego swobodny lot do podnóża.
W momencie upadku zbudziłem sie wystraszony i lęk towarzyszył mi do godziny kiedy dowiedziałem sie oficjalnie ze zginął pod kolami lokomotywy, czas zdarzenia podobny do mojej dramatycznej pobudki
W nocy z 22 na 23 grudnia, tuż przed świętami.
Dawno to było, ale sen realistycznie pamiętam do dziś.
I ogromny lęk, nieokreślony, przed oficjalna wiadomością o śmierci.
Ostatnio zmieniony 14 lip 2021, 4:11 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 3 razy.
ODPOWIEDZ