Życie pełne zwątpień..

Tu zamieść temat, jeśli nie wiesz, gdzie pasuje.
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

Cześć.
Kilka osób już na pewno mnie kojarzy. nie było mnie tu jakiś czas, próbowałam radzić sobie sama ze swoimi wątpliwościami i skrupułami, jednak nie wychodzi to na dobre. Kilka dni temu przypomniała mi się sytuacja która totalnie zwaliła mnie z nóg. Wpadłam w jakiś wir myśli, spirale która poskutkowała ogromem łez, pretensji i żalu, zwątpienia w siebie. Myśli, ze nie widzę dla siebie już ratunku, ze to wszystko jest bez sensu.

Jakieś trzy miesiące temu spotykałam się z pewnym chłopakiem. Nocowałam u niego i zdarzył się pewien grzech. Na drugi dzień poszliśmy do spowiedzi a później mieliśmy wspólnie ze znajomymi wyjście na miasto. Mianowicie, grała tam muzyka i dużo osób do niej tańczyło. My również zaczęliśmy tańczyć i z tego co pamiętam kilka razy zdarzyło mi się odwrócić do tego chłopaka tyłem i po prostu tak z nim tańczyć że on stał a ja stałam do niego tyłem i po prostu się poruszaliśmy raz w prawo raz w lewo, byłam oparta plecami o jego klatkę, przytulona, coś takiego. Wiem że nie miałam wtedy celu ani go Kusić ani grzeszyć nie miałam takiej intencji i w momencie kiedy się zorientowałam że to może być złe odwracam się do niego. Chyba właśnie odzyskanie takiej świadomości że to może być złe zdarzyło się już po którymś takim razie bo te tańce trwały po kilka sekund kilkanaście może. Wiem że jak zorientowałam się że on jest pobudzony (a wiadomo co chodzi jak można to poznać) nie chciałam tak tańczyć bo nie chciałam go Kusić bo byliśmy po spowiedzi. Na drugi dzień miałam wątpliwości czy mogę przyjąć komunię bo nie wiedziałam czy to był grzech ciężki czy to był w ogóle grzech ale przyjęłam tę Komunię.

Ze swoimi wątpliwościami napisałam do pewnej osoby (jest ona nawet na tym forum i na pewno skojarzy) z zapytaniem czy właśnie to był grzech ciężki albo czy to zdarzenie jakoś blokuje mnie przed przyjęciem Komunii. Ona odpisała że mogę przyjąć bo to był tylko taniec więc pomyślałam że to prawda bo nic się więcej nie wydarzyło, że to mogło być tylko pokusą. Ostatnio jednak nie wiem dlaczego wróciło to do mnie i zaczęłam się zastanawiać czy w późniejszym czasie przy spowiedzi po tej sytuacji wspomniałam o tym, o tych wątpliwościach i tej komunii czy nie. Jestem osobą która raczej jest skrupulantem a naprawdę tego nie pamiętam, nie wiem co zrobiłam. Boję się że popełniłam wtedy świętokradztwo bo naprawdę już miałam nie iść do tej komunii ale pomyślałam że wymyślam, że nie było dużego zła i ją przyjęłam. Najbardziej dobija mnie ta niewiedza i to że nie pamiętam czy później poruszyłam to przy spowiedzi.

Czuje się tak jak po rozstaniu z kimś kogo kochałam całym sercem. Jestem jakoś tak pusta jakbym straciła Boga.Kocham Go i nie wyobrażam sobie życia bez niego, powrotu do przeszłości i zła, celowego i świadomego czynienia grzechów i ranienia go. Jestem załamana swoim zachowaniem i pogubieniem. Dwa lata temu zapragnęłam rozpocząć życie z Bogiem a zachowuje się jak dziecko we mgle.

Byłam wczoraj na spotkaniu z psychologiem. Powiedziała mi, ze mam skłonności do wpadania w histerie i tworzenia dramatów, ze małe rzeczy rosną u mnie do niewyobrażalnych rozmiarów. Zaleciła mi również jako zadanie skontaktowanie się z pewnym księdzem w celu rozmowy i prośby aby został moim stałym spowiednikiem. Miałam wrażenie ze nawet ona mnie czasem nie rozumie i patrzy na dziwoląga. powiedziała ze muszę zacząć żyć w rzeczywistości, tym co jest tu i teraz.

Jest mi bardzo ciężko. Myśl o takiej rozmowie i kolejnej spowiedzi mnie paralizuje. nie ufam samej sobie, nie wiem czy wszystko dobrze powiem, opisze, jak opisać ten taniec księdzu żeby nie stworzyć z tego historii na kilka minut. miałam iść wczoraj do spowiedzi ale stwierdziłam ze uleganie emocjom i taka spowiedź u księdza z przypadku nie jest dobrym pomysłem, ze najpierw muszę uspokoić swoje emocje i podejść do tego na chłodno a nie w biegu bo wtedy uniknę kolejnych pretensji pt. poszłam na szybko może złe się wypowiadałam, na pewno o czymś zapomniałam, poszłam byle jak przygotowana. chodzę średnio co 2 tyg. do spowiedzi a i tak korzystam z jakichś obszernych rachunków sumienia które są bardzo szczegółowe i powodują u mnie leki i wszelkie upadki rosna do rangi grzechów ciężkich. było w miarę dobrze ostatnio i znów mam gorszy czas, już nie mam siły :(

Dziękuję każdemu kto przeczyta ten post, odpisze cokolwiek. Dziękuję.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

Dla mnie to nie był grzech ciężki, więc i nie było świętokradztwa.

Jak coś takiego nazwać w konfesjonale? "nieskromnie tańczyłam z chłopakiem" i tyle, po co kapłanowi szczegóły?!
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1394
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1211
Podziękowano: 1019
Płeć:

Nieprzeczytany post

Hej Niezapominajka! Myślę, że stały spowiednik to jest bardzo dobry pomysł. Rozumiem Twoje zagubienie i rozumiem natłok myśli, zapędzenie się w kozi róg. Nie wiem czy to Ci pomoże, ale powiem Ci tak. Sam fakt, że troszczysz się i martwisz o te rzeczy pozwala mi zobaczyć jak bardzo zależy Ci na Panu Bogu. Jeśli ja to widzę po tak krótkiej wiadomości to pomyśl jak Pan Bóg mógłby tego nie wiedzieć? To jest najważniejsze, nasza decyzja by iść dalej, iść dalej z Panem Bogiem. Upadać będziemy wielokrotnie, ale do momentu kiedy masz Pana Boga przed oczami to wszystko jest i będzie z Tobą w porządku. Nie zadręczaj się, nie karaj się, pamiętaj że nie jesteś sama. Wierzę i mocno trzymam kciuki za to, że z biegiem czasu, Twojej osobistej drogi będziesz widzieć jaśniej, będziesz stąpać mocniej i nie dasz się nabierać na sztuczki złego. Pozdrawiam Cię cieplutko i tulę mocno :ymhug: :)

Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia.
Rz 8, 1

I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Rz 8, 38-39
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

Przed zaśnięciem wczoraj myślałam o Tobie Niezapominajko, jak Ci to wytłumaczyć po raz tysięczny już chyba...
I znowu znalazłam nowy sposób... czyli kolejne natchnienie....

Mamy być jak dzieci.
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. Mt 18, 1-4

A jak zachowują się dzieci?
rozrabiają, uciekają przed rodzicami, mają fochy, mają swoje nastroje, mają swoje bunty, płaczą, przewracają się, próbują swoich sił, z ciekawości wlezą wszędzie i wiele rzeczy chcą same i same.... Ale też bezgranicznie ufają rodzicom, szczególnie gdy dzieje się im krzywda, gdy upadną, gdy się przewrócą... lecą w ramiona rodziców się przytulić i na tych rękach taty czy mamy czują się silne i uspokajają płacz.

Poobserwuj trochę małe dzieci i taką postawę w sobie rozwiń.
Na pewno zapominają o upadkach, już kiedy kończą płakać w ramionach taty/mamy.
Nie jest istotne że wciąż upadasz, ważne że powstajesz i lecisz w ramiona Ojca.
Nie jest ważne, ze wciąż się uczysz, bo wiele jeszcze będziesz się uczyć, ważne że wiesz od KOGO chcesz się uczyć i KOMU ufasz.

Stań się jak dziecko.
A im bardziej będziesz skupiała się na uwielbianiu Boga za to że JEST, tym bardziej uwolnisz się od skupiania się na grzechu.
Bóg się nie skupia na grzechu, tylko na Miłości, na miłowaniu - naśladuj Go!
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

Witajcie.
Miałam dość rodzinny weekend, więc nie odzywałam się tutaj.
W przyszłym tygodniu planuje pójść do spowiedzi, na spokojnie. Nie wiem dlaczego bardzo się stresuje, boje się ze właśnie powiedzenie o tym tylko w słowach 'nieskromnie tańczyłam z chłopakiem' to za mało. Głównie chodzi o to, ze ja się martwię iz złe wtedy to rozeznałem i nie poruszyłam na późniejszej spowiedzi. Ze mimo tego leku przyjęłam Komunie, choć lek często mi towarzyszy i np. dziś nie przystąpiłam do Niej właśnie przez te wątpliwości. Tak naprawdę każdą Komunią martwię się, że jest świętokradzka. To okropne. Właśnie siadam do różańca. Ogólnie czuje spokój, ale jak pomyślę o spowiedzi to same czarne scenariusze i myśli malują się w głowie.

Co do dzieci @Magnolia to akurat mam z nimi stycznosc dość często. Akurat dziś na modlitwie przypomniał mi się Twój post i chwile z nimi spędzone i się popłakałam. Bo tak naprawdę jak do nich jeżdżę (są to siostrzenice) to jedyne czego oczekuje to tej miłości, bycia przy mnie, rozmowy, przytulenia. Nic więcej. Nawet jak mnie złoszczą czy ranią jakoś i przyjdą się przytulić to już mi serce się rozpływa. Czy faktycznie Bóg ma tak samo z nami? Dlaczego ja go widzę czasem jako surowego sędziego. Nie chcę tak. Czy przez to, że mój tato był surowy *moim zdaniem* - mam takie spojrzenie na Boga?

Stresuje się tym wszystkim. Czuje w głębi pokój a potem moje myśli wszystko burzą :(
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1394
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1211
Podziękowano: 1019
Płeć:

Nieprzeczytany post

Niezapominajka pisze: 21 lis 2021, 22:52 Głównie chodzi o to, ze ja się martwię iz złe wtedy to rozeznałem i nie poruszyłam na późniejszej spowiedzi. Ze mimo tego leku przyjęłam Komunie, choć lek często mi towarzyszy i np. dziś nie przystąpiłam do Niej właśnie przez te wątpliwości. Tak naprawdę każdą Komunią martwię się, że jest świętokradzka. To okropne. Właśnie siadam do różańca. Ogólnie czuje spokój, ale jak pomyślę o spowiedzi to same czarne scenariusze i myśli malują się w głowie.
Tez tak miałam dosyć długi czas, tzn odnośnie przyjmowania Komunii ze względu właśnie na lęki czy dobrze rozeznałam itp. Moje wątpliwości rozwiał stały spowiednik. Powiedział mi, że jest taka zasada, że dopóki nie czuję pewności (nie rozeznam), że mam grzech ciężki to mam przyjmować. Myślę, że ważne jest żeby pamiętać, że Komunia Św to nie jest "nagroda" za dobre sprawowanie, tylko lekarstwo, pokarm dla duszy by być wogole w stanie podążać dalej swoją drogą.

Czy faktycznie Bóg ma tak samo z nami?
Ja mocno wierzę, że właśnie tak jest :)
Sam powiedział:

Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego
Mt 18, 3

Dlaczego ja go widzę czasem jako surowego sędziego. Nie chcę tak. Czy przez to, że mój tato był surowy *moim zdaniem* - mam takie spojrzenie na Boga?
Możliwe, że przez to, możliwe tez że przez inne rzeczy. Ja np. często słyszałam " Zobaczysz, Bóg Cię pokarze" itp
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

Niezapominajka pisze: 21 lis 2021, 22:52 Głównie chodzi o to, ze ja się martwię iz złe wtedy to rozeznałem i nie poruszyłam na późniejszej spowiedzi. Ze mimo tego leku przyjęłam Komunie, choć lek często mi towarzyszy i np. dziś nie przystąpiłam do Niej właśnie przez te wątpliwości. Tak naprawdę każdą Komunią martwię się, że jest świętokradzka. To okropne. Właśnie siadam do różańca. Ogólnie czuje spokój, ale jak pomyślę o spowiedzi to same czarne scenariusze i myśli malują się w głowie.
Niezapominajko, przecież Bóg widzi Twoje serce, przenika je. Wie czy chcesz uczynić świętokradztwo czy nie chcesz.
Żeby był jakiś ciężki grzech to musi być uczyniony świadomie i dobrowolnie, musiałabyś mieć intencję uczynienia czegoś złego przeciwko Bogu.
A przecież nie masz.
Traktowanie Ciała pańskiego jako lekarstwa to dobre podejście. Dodałabym jeszcze modlitwę, aby Jezus wraz ze swoim przyjściem uczynił porządki w Twojej duszy, przemieniał każdy lęk w miłość i uczynił Twoje serce na wzór swojego serca" - to pragnienie Bogu jest miłe, więc i modlitwę wysłucha i powoli będzie Cię leczył.
Czy faktycznie Bóg ma tak samo z nami?
Tak. Tak jak u Ciebie, serce Mu się rozpływa z miłości na Twój widok. Wystarczy w to uwierzyć, przyjąć do serca tą Prawdę o Bogu - Miłości.

Dlaczego ja go widzę czasem jako surowego sędziego. Nie chcę tak. Czy przez to, że mój tato był surowy *moim zdaniem* - mam takie spojrzenie na Boga?
Tak, myślę ze to jest powód. Jako dziecku te dwa obrazy, surowego ojca ziemskiego i Ojca Niebieskiego, mogły Ci się zlepić w jeden. Ale teraz jesteś już dorosła i świadomie musisz rozdzielić te obrazy. Twój ojciec ziemski nie jest doskonały, wręcz jest słaby. Ale Ojciec Niebieski jest Mocny, Kochający i Wierny, Miłosierny - i warto się Go mocno trzymać, ufać, bo On nie skrzywdzi Cię, nie potrafi nawet, bo tak kocha.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 22 lis 2021, 7:31
Niezapominajko, przecież Bóg widzi Twoje serce, przenika je. Wie czy chcesz uczynić świętokradztwo czy nie chcesz.
Żeby był jakiś ciężki grzech to musi być uczyniony świadomie i dobrowolnie, musiałabyś mieć intencję uczynienia czegoś złego przeciwko Bogu.
A przecież nie masz.
Traktowanie Ciała pańskiego jako lekarstwa to dobre podejście. Dodałabym jeszcze modlitwę, aby Jezus wraz ze swoim przyjściem uczynił porządki w Twojej duszy, przemieniał każdy lęk w miłość i uczynił Twoje serce na wzór swojego serca" - to pragnienie Bogu jest miłe, więc i modlitwę wysłucha i powoli będzie Cię leczył.
No tak, ja to wiem. Ale ja mam problem z rozeznaniem, np. czy ten taniec był naprawdę zły? trwał kilka sekund może, nie miałam intencji "a pogrzeszę sobie/pokuszę kogoś/rozbudzę pożądanie tego chłopaka" po prostu zaczęliśmy tak tańczyć i ja w pewnym momencie pomyślałam ze to może być złe, że nie jest ok. Nie wiem czy po tym moim zreflektowaniu się ten taniec się powtórzył, nie pamietam. Nie wiem tez czy ja czasem nie zreflektowałam się już po tych tanecznych zabawach gdy siedzielismy. Wiem natomiast ze miałam wątpliwość na kolejny dzień. Ale pomyslałam ze może przesadzam, ze przecież nie poprowadziło to do żadnego czynu nieczystego, ze nie miałam intencji odrywać się od Boga i ranić go bo dopiero byłam do spowiedzi (!). Że co prawda zdarzyło się ale to nie było coś bardzo złego, nie miało ciężkiej wagi.

No nie wiem, nie chce się jakoś tłumaczyć czy usprawiedliwiać. Sama nie wiem jak porozmawiać o tym z kapłanem. Chciałabym dziś pojechać na spowiedź ale nie wiem jak się przygotować. Byłam dwa tyg. temu a martwię się ze jak zrobię rachunek z głowy, sama to będzie on zły. Za to gdy korzystam z gotowych rachunków są one zbyt szczegółowe jak na tak częste spowiedzi i moje wątpliwości się mnożą.

Wiem ze kocham Boga i chce przy Nim trwać. Pytanie czy Kocham Boga prawdziwego czy może moją "iluzję". Już sama się w tym wszystkim gubię. Jest mi okropnie przykro, nie umiem jakoś sobie poradzić.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

W takich chwilach gdy wątpliwości się mnożą i zamęczają można i trzeba wręcz je odciąć, odsunąć - "Boże ja się spowiadam z nieskromnego tańca - Ty wiesz, ty widziałeś, sam to oceń, ja Cię proszę o przebaczenie"

Najkrócej i załatwione.
Naprawdę Bóg zajął się grzechami wszystkich ludzi tylko raz - na krzyżu - potem skupia się na miłości.
Wątpliwości Ci się mnożą bo bierzesz się za sądzenie i oceny, które cię przerastają. Zostaw to Bogu!
Naprawdę oceny zostawmy Bogu, a My tylko ofiarujmy nasze słabe serca Bogu na służbę, mimo że są słabe to na pewno je przygarnie.

Byłam kiedyś w takiej sytuacji jak opisujesz samo zadręczenia i byłam bliska obłędu... stwierdziłam że jestem za mała aby umieć to wszystko zrozumieć, więc ja wyznaje tylko tyle ile rozumiem na tą chwilę ze swojej grzeszności, resztą niech zajmie się Bóg, bo przecież nie chce mojego obłędu... I naprawdę zaczęłam od tamtej chwili zdrowieć, przestałam wszystko analizować, a rachunek sumienia robiłam raz na miesiąc 15 minut przed spowiedzią, pomiędzy spowiedziami starałam się żyć najlepiej jak umiałam. Tyle i aż tyle. I to jest możliwe.
Więc podejmij mądrą decyzję i zacznij olewać te dręczące myśli.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

Co do rachunku - właśnie ja mam takie błędne myślenie - jeśli nie zrobię czegoś z pomocą wzoru/pomocy to zrobię to źle.
Może dlatego, ze w moim domu co się zrobiło samemu nigdy nie było wystarczające/dobre/w porządku. zawsze było jakieś "ale".

Sens w tym, że ja po każdym "grzechu" - choć nie wiadomo czy nawet to grzechy - jakaś drobna sprzeczka czy kłótnia pod wpływem emocji, bez wyzwisk, odpuszecznie jakiegoś domowego obowiązku np. prasowanie, uleganie zmęczeniu, czasem narzekanie na kogoś - odnoszę wrażenie, że już nie żyje w lasce, że już Bóg na mnie patrzy z potępieniem - wiem, to nie jest podejście chrześcijańskie - ale u mnie w domu kładzie się nacisk na domowe obowiązki i od zawsze słyszę ze nic nie robię (bo nie robię tego w dniu kiedy rodzice by chcieli albo w sposób w jaki rodzice by chcieli bo maja swój utarty), dla nich nie można mieć dnia z książka, żeby odwiedzić bliskich, spędzić z kimś czas - dla nich jest to marnotrawienie liczy się sprzątanie, prasowanie, prace porządkowe. A odwiedziny babci/koleżanki/siostry nie maja dla nich wagi dobrze przeżytego dnia, pomocy dla kogoś. Ich zdaniem dobrze przeżyty dzień to dzień pełen jakichś fizycznych obowiązków.

Przez ostatnie kilka miesięcy tym się kierowałam - własnym sumieniem, które wyrzucało mi moje upadki, sprzeczności, zaniedbania. I nagle jakieś chore myśli, że to złe, że powinnam korzystać z "gotowca". Tylko jak do niego sięgnęłam to do każdego przykazania po 10/15 pytań bądź stwierdzeń wpędziło mnie we wspomniany przez Ciebie chaos i rozterki.

I tkwie w przygnębieniu od kilku dobrych dni. Modlę się codziennie, bo wiem, ze to moja jedyna nadzieja - chwila ciszy z Jezusem i oddanie mu swych trosk. Staram się jeszcze codziennie odmawiać różaniec bo wiem, że Mama chce być blisko i mi pomagać abym nie uległa tym stanom.

napisałam e-mail z prośbą o kontakt do pewnego księdza ale jeśli nie dostanę dziś odpowiedzi do jutro pojadę do Parafii gdzie maja zamykane konfesjonały i przed msza wieczorna postaram się wyspowiadać.
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

Kochani,
mam pytanie.
Czy dziś należy zachować post, czy jest udzielona dyspensa?
Chodzi o to, że dziś pracuję. Poszłam szybko na obiad w mojej pracy (stołówkę) i był dziś kotlet drobiowy. Biorąc go na talerz, zapytałam czy jest dziś dyspensa i dwie Panie odpowiedziały, że tak. Zjadłam go ale mam jakieś wyrzuty sumienia, mimo, iż faktycznie ksiądz zapowiadał podobno u nas w kościele, że jest udzielona dyspensa w dniu dzisiejszym. Jednak źle się z tym czuję :( czy faktycznie można dziś zjeść mięso?
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

Dyspensę udziela biskup w danej diecezji. To można sprawdzić na stronie kurii. U nas jest dyspensa.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

"W piątek, 31 grudnia w diecezji tarnowskiej będą mogli jeść potrawy mięsne i uczestniczyć w zabawach sylwestrowych bez wyrzutów sumienia o naruszenie pokutnego charakteru tego dnia. Biskup tarnowski Andrzej Jeż udzielił na ten dzień stosownej dyspensy. Zachęca, by w zamian odmówić modlitwę w intencjach papieża oraz podjąć jakieś zadośćuczynienie. "
Znalazłam taką informację. Również obiło mi się o uszy w kościele na ogłoszeniach, że dyspensa jest udzielona.
Pytanie czy to nie jest tak troszkę na siłę? Nie podważam oczywiście decyzji biskupów, ale jakoś mam dziwne wątpliwości
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

Cześć wszystkim.
Mam do Was pytanie.

Jak radzicie sobie w ciężkich chwilach dot. wiary?
Kiedy nie macie siły na modlitwę, albo uważacie że nie potraficie tego robić bądź robicie to źle.

Mnie co jakiś czas, średnio raz w miesiącu dopada gorszy czas. Ciężko mi ze wszystkim i nie potrafię sobie z tym poradzić.
Czuję się jak największy i najgorszy grzesznik, którego Bóg nie kocha, wszędzie widzę swoje zaniedbania, wady, niedoskonałości czy błędy..
Ostatnio mam wrażenie opuszczenia, jakby strapienia, nie czuję Boga i boję się, że błądzę mimo, iż codziennie proszę o prowadzenie. Boję się że nie spełniam woli Bożej a każda decyzja którą podejmuję jest błędna. Ostatnio często się spowiadam z powodu wątpliwości swoich zachowań (co tydzień/kilka dni) i również martwię się, że może te spowiedzi nie są szczerze albo ważne, że nie żałuję tak jak powinnam, że nie idę za Bogiem i non stop popadam w te same grzechy. Że może w ogóle nie wierzę bądź robię to źle..

Zauważyłam, że takie odczucia/stany towarzyszą mi często przed menstruacją. Czy ktoś z Was, drogie Panie na tym forum ma podobnie? Czy to nie wiąże się z pewnymi zaburzeniami które chyba mam (tzw. PMS) bo przecież to wszystko dzieje się w mojej psychice. naprawdę to jest ciężki stan, mam obniżone samopoczucie, brak chęci do czegokolwiek, jestem niecierpliwa, często płaczę i wszystko biorę do siebie. Współczuję ludziom którzy ze mną mają do czynienia w tym czasie.. a potem się oskarżam o to że jestem mało produktywna, że jestem leniwa, niestała w wierze.. bardzo chciałabym wierzyć i cieszyć się ciągle wiarą ale przychodzi taki czas, że zamiast się modlić to ja na modlitwie płacze. I o to również się oskarżam.

Będę wdzięczna za każde słowo, zapraszam do dzielenia się swoimi doświadczeniami.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

WItaj Niezapominajko.
Z dużym niepokojem czytam twoje słowa, niepokojem o Ciebie.
Stale postępujesz w ten sam sposób, a oczekujesz spokoju ducha... Poddając się emocjom, poddając się oskarżaniem siebie o wszystko, o każdy drobiazg chcesz dążyć do pokoju serca?

Ktoś ma za ciebie podjąć decyzję, żeby się nie oskarżać o wszystko?
Ktoś ma za CIebie zmienić nawyki, które CI nie przynoszą spokoju? (choćby poleganie na zdaniu innych osób, choćby pytanie o to samo wielu osób)
To TY w sumieniu osądzasz czyn w świetle przykazań, albo oceniasz go jako grzech i się spowiadasz z niego, albo oceniasz ze to nie był grzech i ucinasz rozmyślanie nad tym.

Jeśli nie nauczysz się ucinania rozmyślania i analizowania wszystkiego to dalej się będziesz męczyć. To jest naprawdę masochizm.
Ale miej świadomość, że sama to sobie robisz i sama możesz przestać.

Czy nadal chodzisz na terapię? Nie pomaga Ci?
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

Niezapominajka pisze: 05 lut 2022, 14:10 Cześć wszystkim.
Mam do Was pytanie.

Jak radzicie sobie w ciężkich chwilach dot. wiary?
Kiedy nie macie siły na modlitwę, albo uważacie że nie potraficie tego robić bądź robicie to źle.

Mnie co jakiś czas, średnio raz w miesiącu dopada gorszy czas. Ciężko mi ze wszystkim i nie potrafię sobie z tym poradzić.
Czuję się jak największy i najgorszy grzesznik, którego Bóg nie kocha, wszędzie widzę swoje zaniedbania, wady, niedoskonałości czy błędy..
Ostatnio mam wrażenie opuszczenia, jakby strapienia, nie czuję Boga i boję się, że błądzę mimo, iż codziennie proszę o prowadzenie. Boję się że nie spełniam woli Bożej a każda decyzja którą podejmuję jest błędna. Ostatnio często się spowiadam z powodu wątpliwości swoich zachowań (co tydzień/kilka dni) i również martwię się, że może te spowiedzi nie są szczerze albo ważne, że nie żałuję tak jak powinnam, że nie idę za Bogiem i non stop popadam w te same grzechy. Że może w ogóle nie wierzę bądź robię to źle..

Zauważyłam, że takie odczucia/stany towarzyszą mi często przed menstruacją. Czy ktoś z Was, drogie Panie na tym forum ma podobnie? Czy to nie wiąże się z pewnymi zaburzeniami które chyba mam (tzw. PMS) bo przecież to wszystko dzieje się w mojej psychice. naprawdę to jest ciężki stan, mam obniżone samopoczucie, brak chęci do czegokolwiek, jestem niecierpliwa, często płaczę i wszystko biorę do siebie. Współczuję ludziom którzy ze mną mają do czynienia w tym czasie.. a potem się oskarżam o to że jestem mało produktywna, że jestem leniwa, niestała w wierze.. bardzo chciałabym wierzyć i cieszyć się ciągle wiarą ale przychodzi taki czas, że zamiast się modlić to ja na modlitwie płacze. I o to również się oskarżam.

Będę wdzięczna za każde słowo, zapraszam do dzielenia się swoimi doświadczeniami.
Myślę że najlepszym wrogiem użalania się nad sobą, rozczulania nad swoimi stanami jest duża ilość pracy, zajęć, wtedy poprostu nie mamy czasu myśleć o sobie. Przynajmniej u mnie to działa.
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 05 lut 2022, 15:54 WItaj Niezapominajko.
Z dużym niepokojem czytam twoje słowa, niepokojem o Ciebie.
Stale postępujesz w ten sam sposób, a oczekujesz spokoju ducha... Poddając się emocjom, poddając się oskarżaniem siebie o wszystko, o każdy drobiazg chcesz dążyć do pokoju serca?

Ktoś ma za ciebie podjąć decyzję, żeby się nie oskarżać o wszystko?
Ktoś ma za CIebie zmienić nawyki, które CI nie przynoszą spokoju? (choćby poleganie na zdaniu innych osób, choćby pytanie o to samo wielu osób)
To TY w sumieniu osądzasz czyn w świetle przykazań, albo oceniasz go jako grzech i się spowiadasz z niego, albo oceniasz ze to nie był grzech i ucinasz rozmyślanie nad tym.

Jeśli nie nauczysz się ucinania rozmyślania i analizowania wszystkiego to dalej się będziesz męczyć. To jest naprawdę masochizm.
Ale miej świadomość, że sama to sobie robisz i sama możesz przestać.

Czy nadal chodzisz na terapię? Nie pomaga Ci?

Terapię musiałam przerwać, gdyż wyprowadziłam się z rodzinnego domu.
Przez przeprowadzkę i zmianę pracy, otoczenia również mam dużo stresów. To nie jest wszystko takie proste, przynajmniej dla mnie i mojej psychiki.

Gdyby to było tak banalne jak piszesz, @Magnolia. Ja szukam rady/wsparcia a nie podejmowania za mnie decyzji. Aż jestem trochę zdziwiona, bo w Twojej wiadomości nie czuję słowa wsparcia tylko ocenę bądź krytykę moich zachowań.

Od jakiegoś już czasu nie pytam o rady, staram się podejmować decyzję sama. Szkoda, że ktoś kto miał kiedyś podobne problemy nie potrafi zrozumieć drugiego, uwierzcie, sama chciałabym już wyzdrowieć. To nie ja się oskarżam a coś w mojej głowie. Mówię sobie "to nie grzech, ucięłaś tę myśl/uniosłaś się emocjami i przeprosiłaś/bez zastanowienia coś palnęłaś. `i chcę uciąć. Ale w głowie mam pytania "czy Ty się nie usprawiedliwiasz? pobłażasz sobie? czy chrześcijanin tak postępuje?" i wiele innych.

Dziękuję za odpowiedzi
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

Rezygnacja z terapii, gdy masz takie problemy to chyba nie był dobry pomysł. Przecież tu chodzi o Twoje zdrowie i jakość Twojego życia. Tu miałaś realne i potrzebne ci wsparcie.

Niezapominajko, te myśli, które wymieniasz, które Ci się pojawiają w głowie mają wprowadzać niepokój... czyli wiele razy już rozmawiałyśmy ze nie pochodzą od Boga, należy je odrzucić.

Cokolwiek nie robimy grzesznego, nie ma to żadnego wpływu na miłość Boga do człowieka, każdego z osobna.
Grzech zrywa nasza relację z Bogiem, ale w Nim się nic nie zmienia, nadal kocha miłością odwieczną.
Tego nic nie zmieni, bo Bóg jest Niezmienny.

Ewangelia wg św. Jana 3,16-18.
Jezus powiedział do Nikodema: «Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony".


Wierzysz w Jezusa, więc nie zostaniesz potępiona! Bóg Cię kocha cały czas, nie siedzi i nie wylicza CI grzechów, nie prowadzi ksiąg rachunkowych twoich przewinień, On skupia się na kochaniu Ciebie.
Więc ty także pokochaj siebie, przestań prowadzić księgi oskarżeń i przewinień i ciesz się życiem i relacją z Bogiem.

Jest w Kościele tyle różnych duchowości, jedni się modlą godzinami, jedni powtarzają tylko imię Jezus - jak to ocenić? jak to porównać?
Każda nasza modlitwa dociera do Boga.
A od Niego dostaniemy to, co nam będzie służyło na drodze do świętości.

Może właśnie tego Bóg cię chce nauczyć, żebyś uwierzyła w Jego niezmienną Miłość do siebie. Powtarzaj sobie "Bóg mnie kocha cały czas" niech to będzie dla Ciebie oręż w walce z tymi myślami, tego się po prostu chwyć - tej Miłości.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Niezapominajka
Posty: 212
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:01
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 19
Podziękowano: 58
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 05 lut 2022, 21:00 Rezygnacja z terapii, gdy masz takie problemy to chyba nie był dobry pomysł. Przecież tu chodzi o Twoje zdrowie i jakość Twojego życia. Tu miałaś realne i potrzebne ci wsparcie.

Niezapominajko, te myśli, które wymieniasz, które Ci się pojawiają w głowie mają wprowadzać niepokój... czyli wiele razy już rozmawiałyśmy ze nie pochodzą od Boga, należy je odrzucić.

Cokolwiek nie robimy grzesznego, nie ma to żadnego wpływu na miłość Boga do człowieka, każdego z osobna.
Grzech zrywa nasza relację z Bogiem, ale w Nim się nic nie zmienia, nadal kocha miłością odwieczną.
Tego nic nie zmieni, bo Bóg jest Niezmienny.

Ewangelia wg św. Jana 3,16-18.
Jezus powiedział do Nikodema: «Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony".


Wierzysz w Jezusa, więc nie zostaniesz potępiona! Bóg Cię kocha cały czas, nie siedzi i nie wylicza CI grzechów, nie prowadzi ksiąg rachunkowych twoich przewinień, On skupia się na kochaniu Ciebie.
Więc ty także pokochaj siebie, przestań prowadzić księgi oskarżeń i przewinień i ciesz się życiem i relacją z Bogiem.

Jest w Kościele tyle różnych duchowości, jedni się modlą godzinami, jedni powtarzają tylko imię Jezus - jak to ocenić? jak to porównać?
Każda nasza modlitwa dociera do Boga.
A od Niego dostaniemy to, co nam będzie służyło na drodze do świętości.

Może właśnie tego Bóg cię chce nauczyć, żebyś uwierzyła w Jego niezmienną Miłość do siebie. Powtarzaj sobie "Bóg mnie kocha cały czas" niech to będzie dla Ciebie oręż w walce z tymi myślami, tego się po prostu chwyć - tej Miłości.

Dziękuję za wiadomość. Ostatnio właśnie doszłam do wniosków, że jakim prawem nie wierzę w Boga, Jego Miłosierdzie i Miłość a wierzę non stop w oskarżający głos zlego? Że brak mi zaufania i tej prawdziwej wiary w Boga.. a wierzę we wszystko co złe i wszędzie sie tego doszukuję..

W ramach wyjaśnienia - mówisz, że grzech niszczy naszą relację z Bogiem - ale przecież nie każdy. Masz tu na myśli grzech ciężki? Grzechy lekkie nie zrywają naszej relacji z Bogiem.

Dobiłam się jeszcze czytając, iż niespełnienie 5 warunków dobrej spowiedzi może uczynić spowiedź świętokradcza bądź niegodną.

Jeśli idę z (najprawdopodnie) grzechami lekkimi do spowiedzi, a idę do niej bo żałuje tego co się stało i chcę przeprosić za to Boga, robię rachunek bez pomocy bo spowiedź jest częsta (max 2/3 tyg) i znam swoje słabości, to nawet jeśli znów upadnę zaraz po spowiedzi np. krzycząc na kogoś czy coś albo znów napadną mnie nieczyste myśli jednak będę się starać z nimi walczyć to jest to słabe postanowienie poprawy? a raczej jego brak? co jeśli mieszkam z kimś z rodziny i czasem się kłócimy, to mam się wyprowadzić i najlepiej nie utrzymywać z nikim kontaktu? (było napisane że postanowienie poprawy to np. zerwanie ze złym/toksycznym towarzystwem)

czy to nie jest tak, że spowiedź jest przede wszystkim Sakramentem, w którym wyznajemy grzechy ciężkie, więc to głównie ich dotyczy się ta kwestia? no bo jak nagle wyzbyć się wszystkich słabości? czyli po każdym grzechu lekkim mimo że nie chcę go popełniać mam pójść do spowiedzi bo nie wypełniłam warunku Sakramentu Spowiedzi?

Czy dla Boga nie liczy się postawa mojego serca, pragnienie uniżenia i przeproszenia go, żal (nawet jeśli odczuwany bez emocji).. tylko jakieś warunki?
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

Niezapominajka pisze: 06 lut 2022, 11:32 (...) nawet jeśli znów upadnę zaraz po spowiedzi np. krzycząc na kogoś czy coś albo znów napadną mnie nieczyste myśli jednak będę się starać z nimi walczyć to jest to słabe postanowienie poprawy? a raczej jego brak?
Trwanie w postanowieniu poprawy nie można traktować ... do pierwszego upadku i dramat...
Postanawiamy sobie bardziej panować nad wybuchami gniewu... ale mamy charakter choleryka... wiadomo że nasze dynamizmy nagła się nie zmienią, pojawią się prędzej czy później wybuchy emocji.... ale po każdym wybuchu gniewu przepraszamy Boga, przepraszamy osobę na którą krzyczeliśmy i wracamy do naszego postanowienia, czyli ograniczamy wybuchy, pracujemy nad tym by wziąć oddech zanim zareagujemy, by wyjść do innego pokoju, albo na spacer zanim zareagujemy na coś/kogoś.
Innymi słowy upadki i postanowienie poprawy się nie wyklucza, to jest po prostu ciągły proces pracy nad sobą.
Brak postanowienia poprawy oznacza, ze nic , kompletnie nic nie staramy się zmienić, a nie ze nigdy nie upadamy choć staramy się nad tym pracować.
Kłótnia z kimś, ale zakończona dojściem do porozumienia i przeprosin na pewno nie jest grzechem ciężkim. Więc nie po każdej kłótni trzeba iść do spowiedzi. Wystarczy akt żalu.

Niezapominajka pisze: 06 lut 2022, 11:32 co jeśli mieszkam z kimś z rodziny i czasem się kłócimy, to mam się wyprowadzić i najlepiej nie utrzymywać z nikim kontaktu? (było napisane że postanowienie poprawy to np. zerwanie ze złym/toksycznym towarzystwem)
Najbardziej toksyczna jesteś sama dla siebie, jak się chcesz od siebie wyprowadzić? ;)
Gdybyśmy mieli żyć każdy na bezludnej wyspie żeby ze sobą się nie kłócić to tak by Bóg urządził świat. Nie sądzisz? Nie można od wszystkiego uciekać, trzeba się niejako pogodzić, ze mamy z kimś trudne relacje, nawet zaakceptować ze sami jesteśmy trudni dla siebie, ale to nas nie zwalnia z pracy nad sobą. Praca nad sobą wynika najpierw z poznania siebie/kogoś, zaakceptowania go/siebie i dopiero wyznaczenie sobie celu realnego do spełnienia, małego celu.
Takimi małymi krokami idziemy do przodu. Nawet jeśli czasem na chwilę cofamy się do tyłu to po to by zrobić dwa kroki do przodu. Istotne jest by nie dramatyzować z upadków, ale powstawać i znowu podejmować się dążenia do celu.
Niezapominajka pisze: 06 lut 2022, 11:32 czy to nie jest tak, że spowiedź jest przede wszystkim Sakramentem, w którym wyznajemy grzechy ciężkie, więc to głównie ich dotyczy się ta kwestia? no bo jak nagle wyzbyć się wszystkich słabości? czyli po każdym grzechu lekkim mimo że nie chcę go popełniać mam pójść do spowiedzi bo nie wypełniłam warunku Sakramentu Spowiedzi?
Grzechy lekkie usuwa akt żalu na początku mszy św - spowiedź powszechna, więc z powodu grzechów lekkich nie trzeba iść do spowiedzi, tylko za nie żałować.
Niezapominajka pisze: 06 lut 2022, 11:32 Czy dla Boga nie liczy się postawa mojego serca, pragnienie uniżenia i przeproszenia go, żal (nawet jeśli odczuwany bez emocji).. tylko jakieś warunki?
Oczywiście że dla Boga ważna jest postawa serca. Warunki są po to by tą postawę serca w nas kształtować. jedno nie stoi w przeciwieństwie do drugiego. Warunki nam pomagają osiągnąć to czego oczekuje od nas Bóg w sercu.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
ODPOWIEDZ