Dekalog - IX i X przykazanie

Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6837
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3193
Podziękowano: 3441
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nie pożądaj żony bliźniego swego.
Ani żadnej rzeczy, która jego jest.


***
Ks. Piotr Lempart
Kazanie http://www.nmp-gdynia.pl/archiwum-11599 ... anie-11611

Chcemy zakończyć, nasze zamyślenia nad Dekalogiem. Dzisiaj pochylamy się nad dziewiątym i dziesiątym przykazaniem. W Księdze Powtórzonego Prawa znajdujemy słowa wyrażające to przykazanie:

Nie będziesz pożądał żony swojego bliźniego. Nie będziesz pragnął domu swojego bliźniego ani jego pola, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twojego bliźniego.” (Pwt 5,21)

Co ciekawe kiedy natomiast zajrzymy do Księgi Wyjścia (Wj 20,17) znajdujemy tam odwrotną kolejność: najpierw jest mowa o tym, by nie pożądać żadnej rzeczy, a potem jest mowa o żonie. To pokazuje, iż dziewiąte i dziesiąte przykazania - to tak naprawdę jedno przykazanie, tyle, że z rozwinięciem. I, co też ciekawe, w Starym Testamencie rozwinięcie posiadały przykazania, nakazy, z którymi ludzie mieli największy problem. Tak więc pożądliwość, chciwość, zazdrość - bo o tych grzechach mowa - to słabości, z którymi Izraelici mieli największe problemy. Warto by było postawić sobie pytanie: «co się zmieniło od momentu powstania tego słowa. Czy te grzechy to i nie nasze największe słabości?»

Stara perska bajka opowiada o człowieku, którego jedynym pragnieniem było: posiadać złoto, całe możliwe do zdobycia złoto.
Ta obsesja zżerała mu umysł i serce.
Nie potrafił myśleć o czymkolwiek innym ani pragnąć czegoś, co nie było złotem.
Przechadzając się ulicami miasta, dostrzegał jedynie wystawy złotników, nie widząc wielu innych wspaniałych rzeczy.
Nie zauważał ludzi, nie spoglądał na błękitne niebo ani nie czuł cudownego zapachu kwiatów.
Pewnego dnia nie wytrzymał: wpadł do sklepu jubilerskiego i zaczął napełniać kieszenie złotymi pierścionkami, naszyjnikami i bransoletami.
Oczywiście, gdy wychodził ze sklepu, został aresztowany.
A zdumieni jego czynem policjanci zapytali:
- Jak mógł pan sądzić, że to się panu uda?
W sklepie było mnóstwo ludzi.
- Naprawdę? - odparł zaskoczony - Nie zauważyłem. Widziałem tylko złoto.

To pewnie tylko bajka, ale z mądrym morałem. Jest coś na rzeczy w tym, że często dajemy się porwać grzechowi chciwości, zazdrości - który sprawia, że przestajemy widzieć człowieka, a dostrzegamy jedynie rzeczy. To wyjątkowy grzech współczesnej cywilizacji, która daje się zwodzić błędnym teoriom, mówiącym o tym, że jakość życia zależy od tego ile posiadamy, od rzeczy, które się posiada - zapominając całkowicie o człowieku, o miłości, o tym wszystkim za czym najbardziej tęskni ludzkie serce. Matka Teresa z Kalkuty zwykła mówić: «Na Zachodzie spotykamy się z samotnością, którą nazywamy trądem Zachodu. Jest ona z wielu względów gorsza niż nasza bieda w Kalkucie.» Ta samotność to wynik nie czego innego jak chciwości. Nie chodzi oczywiście o to by zaniedbać codzienne obowiązki, pracę, ale trzeba sobie postawić pytanie bardzo dzisiaj potrzebne: czy potrzebujemy tego wszystkiego za czym gonimy? Czy potrzeba nam aż tyle? I najważniejsze pytanie: czy nie mamy czasu dla siebie bo rzeczywiście jest tyle obowiązków i zabiegania? Czy wolimy raczej wybierać obowiązki i zabieganie, aby więcej mieć, kosztem czasu dla siebie?

Często się spotykamy i narzekamy na to, że czas dzisiaj za szybko biegnie. Wspominamy lata minione, mówimy, że kiedyś ludzie więcej się spotykali, byli bliżej siebie, bardziej o siebie troszczyli - a dzisiaj każdy żyje swoim życiem, domy najczęściej przypominają noclegownie, z których wychodzi się o świcie a wraca w nocy. Ale zauważmy moi drodzy jedną rzecz. Kiedyś ludzie, kiedyś my, mniej posiadaliśmy i mieliśmy więcej czasu dla siebie. Dzisiaj posiadamy więcej, ale straciliśmy w jakiś sposób siebie. Dwa ostatnie przykazania - to przykazania, z którymi ludzkość dzisiaj ma poważny problem. Cierpimy nie dlatego, że ziemia przyspieszyła, że czas szybciej biegnie, ale dlatego, że to my bardzo często dajemy się zwariować. Często można spotkać ludzi - są to często nasi rodzice, dziadkowie - którzy mówią: kiedyś żyło się biednie, w domu się nie przelewało, często ledwo wiązało się koniec z końcem, ale byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się. A dzisiaj?

Nie możemy zapominać o tym, że mamy jedno serce, a ono jest niepodzielne. Tym sercem albo się kocha człowieka i używa rzeczy by tę miłość wyrażać, albo się kocha rzeczy i używa człowieka - również i siebie samego - by ich coraz więcej mieć. Dzisiaj ludzie coraz częściej, niestety, jako cel swojego życia obierają nie miłość - ale chęć posiadania: rzeczy, przyjemności - i są w stanie nawet siebie używać tak, jak używa się różnego rodzaju przedmiotów, by ten cel osiągnąć. I dlatego tak cierpią. Jan Paweł II mówił: «Pożądanie "rzeczy" opanowuje tak serce ludzkie, że nie ma w nim już niejako miejsca na dobra wyższe, duchowe. Człowiek staje się poniekąd niewolnikiem posiadania i używania, nie bacząc nawet na własną godność, nie bacząc na bliźniego, na dobro społeczeństwa, na samego Boga. Jest to pożądanie zwodnicze. Chrystus mówi: "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?"» (Mt 16,26).

Przywołując znowu Matkę Teresę z Kalkuty, trzeba pamiętać o tym, że jest głód zwykłego chleba - ale i głód miłości, dobroci i troskliwości. Trzeba umieć troszczyć się o jedno i drugie, bo głodu chleba nie zastąpimy samą tylko miłością - ale i głodu miłości nie zastąpimy samym tylko chlebem.

Ostatnie dwa przykazania - tak jak cały Dekalog - to więc nic innego jak słowo troski Ojca, który kocha swoje dzieci. Słowo, które tak jak każde inne, można przyjąć lub odrzucić. Wybór należy do nas. Obyśmy mieli siłę i odwagę dokonywać tego właściwego wyboru.


***
Nie będziesz pożądał żony swojego bliźniego. Nie będziesz pragnął domu swojego bliźniego ani jego pola, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twojego bliźniego” (Pwt 5, 21).

Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28).

1. Grzechy wewnętrzne

Oba te przykazania odnoszą się do aktów wewnętrznych odpowiadających grzechom przeciwko szóstemu i siódmemu przykazaniu, które moralna tradycja klasyfikuje w ramach tak zwanych grzechów wewnętrznych. Przykazanie dziewiąte i dziesiąte nakazują w pozytywnym sensie przeżywać czystość (dziewiąte) i wyrzeczenie się dóbr materialnych (dziesiąte) w myślach i pragnieniach, zgodnie ze słowami Pana: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” i „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3.8).

Pierwsza kwestia, na którą należałoby odpowiedzieć, polega na tym, czy ma sens mówienie o grzechach wewnętrznych albo, mówiąc inaczej, dlaczego ocenia się negatywnie działanie rozumu i woli, które nie konkretyzuje się w zewnętrznym nagannym czynie?

SAM JEZUS TŁUMACZY, ZE TO Z SERCA CZŁOWIEKA POCHODZĄ „ZŁE MYŚLI, ZABÓJSTWA, CUDZOŁÓSTWA, CZYNY NIERZĄDNE, KRADZIEŻE, FAŁSZYWE ŚWIADECTWA, PRZEKLEŃSTWA”.
Pytanie nie jest oczywiste, ponieważ na listach grzechów, jakie ofiaruje nam Nowy Testament, pojawiają się przede wszystkim akty zewnętrzne (cudzołóstwo, nierząd, zabójstwa, bałwochwalstwo, czary, spory, gniew, i tak dalej). Niemniej jednak, w tym samym wykazie widzimy cytowane również jako grzechy pewne akty wewnętrzne (zazdrość, zła pożądliwość, chciwość)[1].

Sam Jezus tłumaczy, ze to z serca człowieka pochodzą „złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa” (Mt 15, 19). Natomiast w szczególnej dziedzinie czystości naucza, że „każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28). Z tych tekstów pochodzi istotna uwaga dotycząca moralności, ponieważ pozwalają one zrozumieć, jak źródło ludzkich uczynków, a w związku z tym dobra lub zła osoby ludzkiej, znajduje się w pragnieniach serca, w tym, czego człowiek „chce”, i w tym, co wybiera. Zło zabójstwa, cudzołóstwa, kradzieży nie leży głównie w fizyczności działania ani w jego konsekwencjach (które odgrywają istotną rolę), ale w woli (w sercu) zabójcy, cudzołożnika, złodzieja, który wybierając ten określony uczynek, chce go. W ten sposób określa się, wybierając kierunek przeciwny miłości bliźniego, a w związku z tym również miłości do Boga.

Wola zwraca się zawsze ku dobru, ale niekiedy chodzi o dobro pozorne, o coś, co tutaj i teraz, nie jest racjonalnie podporządkowane dobru osoby ludzkiej jako całości. Złodziej chce czegoś, co uważa za dobro, ale fakt, że ten przedmiot należy do kogoś innego, czyni niemożliwym, żeby postanowienie zabrania tej rzeczy dla siebie, można było uznać za jego dobro jako osoby, albo – co jest tym samym – za cel jego życia. W związku z tym nie jest konieczny zewnętrzny akt, żeby określić wolę w pozytywnym lub negatywnym znaczeniu. Ten, kto postanawia ukraść jakiś przedmiot, choćby później nie mógł tego zrobić z jakiegoś nieprzewidzianego powodu, postąpił źle. Dokonał dobrowolnego wewnętrznego aktu przeciwko cnocie sprawiedliwości.

Dobro i zło osoby ludzkiej występuje w woli, a w związku z tym, ściśle mówiąc, należałoby używać tych kategorii, żeby odnosić się do pragnień (chcianych, akceptowanych) a nie do myśli. Mówiąc o rozumie, używamy innych kategorii, jak „prawdziwy” i „fałszywy”. Kiedy dziewiąte przykazanie zakazuje „nieczystych myśli”, nie odnosi się do obrazów ani do myślenia samego w sobie, tylko do poruszenia woli, która akceptuje nieuporządkowane upodobanie, wywoływane przez pewien obraz (wewnętrzny lub zewnętrzny)[2].

Grzechy wewnętrzne można podzielić na:

– „złe myśli” (zdrożne myśli): to wyobrażeniowe przedstawienie grzesznego czynu bez zamiaru dokonania go. Jest grzechem śmiertelnym, jeżeli chodzi o poważną materię i poszukuje się go albo przyzwala się na rozkoszowanie nim;

złe pragnienie (desiderium): wewnętrzne i ogólne pragnienie grzesznego uczynku, w którym człowiek znajduje upodobanie. Nie jest ono zbieżne z zamiarem dokonania go (co oznacza zawsze skuteczną chęć), chociaż w niemałej liczbie przypadków uczynek ten zostałby popełniony, gdyby nie istniały pewne powody hamujące człowieka (jak skutki czynu, trudność dokonania go, i tak dalej);

grzeszna radość: to rozmyślne zadowolenie ze złego uczynku już dokonanego przez samego siebie albo przez innych. Odnawia grzech w duszy.


Grzechy wewnętrzne same w sobie zwykle mają mniejszą wagę niż odpowiadające im grzechy zewnętrzne, ponieważ akt zewnętrzny na ogół objawia bardziej intensywną wolę. Niemniej jednak, istotnie są bardzo niebezpieczne, przede wszystkim dla osób poszukujących obcowania i przyjaźni z Bogiem, ponieważ:

– popełnia się je z większą łatwością, dlatego że wystarcza przyzwolenie woli, a pokusy mogą być częstsze;

– zwraca się na nie mniejszą uwagę, ponieważ czasami z niewiedzy, a czasami z powodu pewnego współudziału namiętności, nie chce się ich uznać za grzechy, przynajmniej powszednie, jeżeli przyzwolenie było niedoskonałe.

Grzechy wewnętrzne mogą zniekształcać sumienie, na przykład, kiedy akceptuje się powszedni grzech wewnętrzny w sposób habitualny albo z pewną częstotliwością, choćby chciało się unikać grzechu śmiertelnego. To zniekształcenie może powodować przejawy drażliwości, braki miłości, ducha krytyki, pogodzenie się z częstymi pokusami bez uporczywej walki z nimi, i tak dalej[3]. W niektórych przypadkach może nawet powodować, że ktoś nie chce uznawać grzechów wewnętrznych za grzechy, tłumacząc je bezrozumnymi rozumowaniami, które na koniec coraz bardziej wprowadzają sumienie w błąd. W konsekwencji, z łatwością rośnie miłość własna, rodzą się niepokoje, coraz kosztowniejsza staje się pokora i szczera skrucha i może zakończyć się to stanem letniości. W walce z grzechami wewnętrznymi bardzo istotne jest niepozostawianie miejsca na skrupuły[4].

W walce z grzechami wewnętrznymi pomagają nam:

– częste przystępowanie do sakramentów, które dają nam łaskę albo pomnażają ją w nas i uzdrawiają nas z naszych codziennych nędz;

– modlitwa, umartwienie i praca – w szczerym poszukiwaniu Boga;

– pokora – która pozwala nam uznać nasze nędze, bez ulegania rozpaczy z powodu naszych błędów – oraz zaufanie do Boga, kiedy się wie, że jest On gotów zawsze nam przebaczyć;

– ćwiczenie się w szczerości wobec Boga, wobec nas samych i wobec kierownictwa duchowego, w starannej dbałości o rachunek sumienia.

2. Oczyszczenie serca

Dziewiąte i dziesiąte przykazanie rozważają głębokie mechanizmy, które leżą u podstaw grzechów przeciwko czystości i sprawiedliwości, a w szerokim sensie u podstaw każdego grzechu[5]. W pozytywnym sensie przykazania te zachęcają do działania z prawą intencją, z czystym sercem. Dlatego mają wielkie znaczenie, ponieważ nie zatrzymują się na zewnętrznym rozważaniu uczynków, tylko rozważają źródło, z którego pochodzą wspomniane uczynki.

DZIEWIĄTE I DZIESIĄTE PRZYKAZANIE MAJĄ WIELKIE ZNACZENIE, PONIEWAŻ ROZWAŻAJĄ ŹRÓDŁO, Z KTÓREGO POCHODZĄ WSPOMNIANE UCZYNKI.
Ta wewnętrzna dynamika jest fundamentalna dla moralnego życia chrześcijańskiego, gdzie dary Ducha Świętego i cnoty wlane są kształtowane przez usposobienie człowieka. W związku z tym szczególne znaczenie mają cnoty moralne, które są właśnie usposobieniem woli i pozostałych pragnień, aby dobrze postępować. Jeżeli ma się na uwadze te elementy, możliwe jest oddalenie pewnej karykatury życia moralnego jako walki o unikanie grzechów poprzez odkrycie ogromnej pozytywnej panoramy starania o wzrastanie w cnocie (o oczyszczenie serca), które pojawia się w ludzkiej egzystencji, a w szczególności w egzystencji chrześcijanina.

Te przykazania odnoszą się szczególnie do grzechów wewnętrznych przeciwko cnotom czystości i sprawiedliwości, dobrze odzwierciedlonym w tekście Pisma Świętego, które wymienia „trzy rodzaje pożądania, czyli pożądliwości: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia (por. 1 J 2, 16)” (Katechizm, 2514). Dziewiąte przykazanie mówi o panowaniu nad pożądliwością ciała, natomiast dziesiąte nad pożądliwością cudzych dóbr. To znaczy, że przykazania te zabraniają przyzwolenia na świadome i dobrowolne pójście za tymi rodzajami pożądliwości.

Te nieuporządkowane skłonności albo pożądliwość polegają na „buncie «ciała» wobec «ducha». Pożądanie jest konsekwencją nieposłuszeństwa grzechu pierworodnego” (Katechizm, 2515). Po grzechu pierworodnym nikt nie jest wolny od pożądliwości, z wyjątkiem Naszego Pana Jezusa Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny.


Chociaż pożądliwość sama w sobie nie jest grzechem, skłania do grzechu i rodzi go, kiedy nie poddaje się rozumowi oświeconemu przez wiarę, z pomocą łaski. Jeżeli zapomina się, że istnieje pożądliwość, łatwo pomyśleć, że wszystkie skłonności, których się doświadcza, „są naturalne” i że nie ma nic złego, jeżeli ktoś da się im ponieść. Wiele osób zdaje sobie sprawę, że takie podejście jest fałszywe, kiedy rozważa się impuls popychający do przemocy. Osoby te przyznają, że nie można dawać się ponieść temu impulsowi, tylko trzeba go opanować, dlatego że nie jest naturalny. Niemniej jednak, kiedy chodzi o czystość, nie chcą już uznać tego samego i mówią, że nie ma nic złego, jeśli ktoś daje się ponieść „naturalnemu” bodźcowi. Dziewiąte przykazanie pomaga nam zrozumieć, że tak nie jest, dlatego że pożądliwość skrzywiła naturę i to, czego się doświadcza jako czegoś naturalnego, często jest konsekwencją grzechu i należy to opanować. To samo można by powiedzieć o nieumiarkowanym staraniu o bogactwa albo o chciwości, do których odnosi się dziesiąte przykazanie.

Istotne jest, aby poznać to nieuporządkowanie spowodowane w nas przez grzech pierworodny i przez nasze grzechy uczynkowe, zważywszy że taka wiedza:

– daje nam impuls do modlitwy: tylko Bóg odpuszcza nam grzech pierworodny, który dał początek pożądliwości i tak samo tylko z Jego pomocą zdołamy przezwyciężyć tę nieuporządkowaną skłonność; łaska Boga uzdrawia naszą naturę z ran grzechu (poza wyniesieniem jej do porządku nadprzyrodzonego);

– uczy nas miłować całe stworzenie, ponieważ wyszło dobre z rąk Boga; to nasze nieuporządkowane pragnienia sprawiają, że można czynić zły użytek ze stworzonych dóbr.

3. Walka o czystość

Czystość serca oznacza posiadanie świętego sposobu odczuwania. Z pomocą Bożą i dzięki osobistemu wysiłkowi dochodzi się do bycia coraz bardziej człowiekiem „czystego serca” – czystości „myśli” i pragnień.

Co się tyczy dziewiątego przykazania, chrześcijanin osiąga tę czystość z pomocą łaski Boga oraz poprzez cnotę i dar osobistej cnotliwości, czystości intencji, czystości spojrzenia i modlitwy[6].

Czystość spojrzenia nie poprzestaje na odrzuceniu oglądania wyraźnie nieodpowiednich obrazów, ale wymaga oczyszczenia używania naszych zmysłów zewnętrznych, które zawiedzie nas do oglądania świata i innych ludzi wzrokiem nadprzyrodzonym. Chodzi o pozytywną walkę, która pozwala człowiekowi odkrywać prawdziwe piękno całego stworzenia, a zwłaszcza piękno tych, którzy zostali uformowani na obraz i podobieństwo Boga[7].

Czystość domaga się wstydliwości. Jest ona integralną częścią umiarkowania. Wstydliwość chroni intymność osoby. Polega ona na odmowie odsłaniania tego, co powinno pozostać zakryte. Wstydliwość jest związana z czystością, świadczy o jej delikatności. Kieruje ona spojrzeniami i gestami, które odpowiadają godności osób i godności ich zjednoczenia” (Katechizm, 2521).

4. Ubóstwo serca

„Pragnienie prawdziwego szczęścia wyzwala człowieka od nadmiernego przywiązania do dóbr tego świata i znajduje swoje spełnienie w widzeniu i szczęściu Boga” (Katechizm, 2548). „Obietnica widzenia Boga przekracza wszelkie szczęście. W języku Pisma świętego widzieć znaczy tyle samo, co posiadać... Kto zatem widzi Boga, przez to samo, że widzi Boga, otrzymał wszystkie dobra, jakie można sobie wyobrazić”[8].

Dobra materialne są dobre jako środki, ale nie jako cele. Nie mogą napełniać serca człowieka, które jest uczynione dla Boga i nie nasyca się dobrobytem materialnym.

„Dziesiąte przykazanie zakazuje chciwości i pragnienia przywłaszczania sobie bez umiaru dóbr ziemskich; zabrania nieumiarkowanej zachłanności, zrodzonej z pozbawionej miary żądzy bogactw i ich potęgi. Zakazuje także pragnienia popełniania niesprawiedliwości, jaka mogłaby przynieść szkodę bliźniemu w jego dobrach doczesnych” (Katechizm, 2536).

Grzech to odrzucenie Boga i zwrócenie się ku stworzeniom. Przylgnięcie do dóbr materialnych podsyca zasadniczo tę postawę i prowadzi do ślepoty umysłu oraz zatwardzenia serca: „Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga?” (1 J 3, 17). Nieuporządkowane staranie o dobra materialne jest sprzeczne z życiem chrześcijańskim – nie można służyć Bogu i Mamonie (por. Mt 6, 24; Łk 16, 13).

Przesadne znaczenie, jakie przyznaje się dzisiaj dobrobytowi materialnemu ponad wieloma innymi wartościami, nie jest oznaką postępu ludzkiego. Oznacza pomniejszenie i poniżenie człowieka, którego godność opiera się na byciu stworzeniem duchowym powołanym do życia wiecznego w charakterze dziecka Bożego (por. Łk 12, 19-20).

„Dziesiąte przykazanie żąda usunięcia zazdrości z serca ludzkiego” (Katechizm, 2538). Zazdrość jest grzechem głównym. „Oznacza ona smutek doznawany z powodu dobra drugiego człowieka” (Katechizm, 2539). Z zazdrości może pochodzić wiele innych grzechów: nienawiść, obmowa, oszczerstwo, nieposłuszeństwo, i tak dalej.


Zazdrość oznacza odrzucenie miłości. Aby z nią walczyć, powinniśmy przeżywać cnotę życzliwości, która prowadzi nas do tego, żeby pragnąć dobra dla innych jako wyrazu miłości, którą do nich odczuwamy. W tej walce pomaga nam również cnota pokory, ponieważ nie można zapominać, że zazdrość często bierze się z pychy (por. Katechizm, 2540).

Więcej tu: https://opusdei.org/pl-pl/article/temat ... -dekalogu/
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
ODPOWIEDZ