Aby skupić się na duchowym aspekcie zbliżających się świąt administracja postanowiła, że od Wielkiego Piątku od godz 10:00 aż do Poniedziałku wielkanocnego do 8:00 na forum będzie wyłączona opcja pisania postów.

CZŁOWIEK PRZYSZŁOŚCI, dramat, sci-fi

Polecajmy sobie dobre filmy, takie fabularne, dokumentalne, albo religijne.
Awatar użytkownika
Dominik
Posty: 1971
Rejestracja: 29 sty 2021, 10:48
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 582
Podziękowano: 1548
Płeć:

Nieprzeczytany post

https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja ... %9Bci-6042

Robin Williams to aktor charakterystyczny. Kojarzymy go raczej jako zwariowanego gadułę z "Pani Doubtfire" czy "Flubbera" niż choćby z bardzo dobrej dramatycznej roli w "Fisher Kingu" z 1991 roku. Myślę, że "Człowiek przyszłości", adaptacja słynnego opowiadania Isaaca Asimova pt.: "Pozytronowy człowiek", miał sprawić, byśmy spojrzeli na Williamsa jak na pełnowartościowego aktora choć raz jeszcze, lecz tym razem jako... robota! Jako robot Andrew, Williams zaczyna swoje życie w roku 2005 w San Francisco jako seryjnie produkowany android, który posiada jedną mała wadę produkcyjną. A mianowicie, odczuwa ludzkie emocje i jest niezwykle twórczy. Towarzyszymy mu podczas jego dwustuletniej egzystencji, by wspólnie (dla nas na nowo) odkryć naturę człowieczeństwa, spojrzeć z nowego punktu widzenia na początku na sztukę, potem na miłość, wolność i wreszcie moralność. Mamy tu do czynienia z Robinem Williamsem jakiego znamy z "Morka i Mindy". Można śmiało powiedzieć, że "Człowiek przyszłości" to film dobry. Podczas spędzonych przed telewizorem dwóch i pół godziny nie nudzimy się, ale obserwujemy jak ciekawa historia powoli rozwija swoje gałęzie. Widzów, którzy oczekują wygłupów muszę skierować pod inny adres. Pocieszeniem może być to, że jako robot, Williams "niezamierzenie" przeinacza usłyszane gdzieś dowcipy i zmienia je w świntuchowate odzywki, co sprawia, że śmiejemy się naprawdę serdecznie. "Człowiek przyszłości" to z pewnością przemyślany dramat z doskonałą scenografią, lecz zgrzyty pojawiają się tu i ówdzie. Najbardziej rzucającą się w oczy niedogodnością jest utopijna wizja przyszłości, którą znamy z wielu innych filmów. Nie brak tu latających samochodów, malowniczo połyskujących drapaczy chmur i wprost olśniewająco białych eklektycznych sal szpitalnych. San Francisco, jedno z najbardziej zatłoczonych miast w Stanach, wywiera na nas wrażenie oazy, gdzie wszyscy opływają w luksusy. Chciałabym, żeby tak było! Nie oczekuję jednak, że w 2205 roku głównym problemem ludzkości będzie paląca kwestia tego, czy roboty można uznać za ludzi. Kolejną przypadłością filmu jest niestety to, że główny bohater NIE jest robotem, lecz po prostu Robinem Williamsem. Jim Carrey pozwolił mi zapomnieć o sobie i stworzył wspaniałe kreacje w "Truman Show" czy w "Człowieku z księżyca". Tutaj oglądając film ma się troszkę wrażenie, że patrzy się na nieco łagodniejszą wersję Williamsa, jaką znamy ze "Stowarzyszenia Umarłych Poetów". Pomimo tych rys, "Człowieka przyszłości" "się ogląda". I to z niemałym zaciekawieniem. Nie należy zwyczajnie oczekiwać, że obraz ten wpłynie na nas w jakiś znaczący sposób. Tutaj należałoby raczej sięgnąć po książkę...

Dodano po 29 minutach 3 sekundach:
Teraz coś od siebie.

Film opowiada historię androida, który na wskutek jakiejś wady fabrycznej odczuwa emocje, potrafi tworzyć.
Do tego jeszcze w roli androida gra Robin Williams. Polecam.
Nie bój się, robaczku Jakubie,
nieboraku Izraelu!

Izajasza 41, 14

Przekaż mi 1% podatkuKLIK
ODPOWIEDZ