Zdrowa i niezdrowa religijność

O tym wszystkim co dotyczy katolika w codziennym życiu
Kasia

Nieprzeczytany post

Ciężki temat, ale może najpierw zacznę od opisu mojej sytuacji, chociaż ona stanowi zaledwie punkt wyjścia do dyskusji, więc nie chciałabym, abyśmy się na niej skupiali.

Kiedy wróciłam do Boga, wydawało mi się, że wszystko już teraz mam pod kontrolą. Wiedziałam, że to Pan Bóg obdarza łaskami, ale wydawało mi się, że będę bardziej święta, gdy wykonam konkretne praktyki religijne. Na początku było normalnie: codziennie jedna modlitwa, druga, ciągle te same intencje. Wydawało mi się, że jestem bardzo pobożna, bo modlę się za innych, odmawiam takie i takie modlitwy... Kiedy czułam, że mnie to męczy, tłumaczyłam sobie, że doświadczam walki duchowej i dlatego muszę modlić się jeszcze więcej! Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale rosło we mnie napięcie i stres. Bo muszę odmówić taką modlitwę, a jeśli jej nie odmówię, to mam grzech, nawet ciężki! Tak myślałam...

Po jakimś czasie takiego życia zmęczenie dawało o sobie znać. Po prostu uciekałam od modlitwy, ale miałam o to do siebie pretensje. Po spowiedzi obiecywałam sobie: teraz mi się uda! I udawało... przez tydzień, najwyżej dwa. Potem znowu uciekałam. Byłam zmęczona, ale wydawało mi się, że zmęczenie to objaw lenistwa, z którym muszę walczyć.

Moje modlitwy nie były spotkaniem z Bogiem. Nie wiem, czym były. Musiałam „zaliczyć” modlitwę. Nie miałam sił na zwykłą rozmowę z Panem Bogiem, bo miałam tyle intencji i modlitw, że zmęczenie nie pozwalało mi na więcej. Ale tak naprawdę modlitwy wcale nie zajmowały mi wiele czasu; nie spędzałam na nich wiele godzin. Po prostu modlitwa kojarzyła mi się ze zmęczeniem, bo nie zawierała tego, co jest jej istotą: dialogu z Bogiem. Męczyła mnie też powtarzalność i monotonia.

Muszę tu podkreślić, że sama sobie się dziwię, że to zmęczenie mnie niepokoiło. Jestem pewna, że to Matka Boża czuwa nade mną i pokazuje mi moją sytuację. Bo okazało się, że jest sporo osób, które znajdują się w gorszym stanie ducha, niż znalazłam się ja. Czasami dostrzegam takie osoby w internecie, trochę też o nich słyszę. To ci, którzy wiedzą więcej na temat zagrożeń duchowych niż dróg prowadzących do Boga. To ci, którzy z zamiłowaniem słuchają o działaniach złego ducha i strategii walki z nim, ale nie interesuje ich, jak zbliżyć się do Boga. To ci, którym wydaje się, że jeśli odmówią codziennie cały Różaniec, wszystkie części, to będą bardziej święci i dostaną to, czego pragną (jeśli ktoś z radością odmawia cały Różaniec, bo chce być blisko Maryi i pełnić wolę Bożą, niech odmawia!). To ci, którzy mówią: „Jezu, Ty się tym zajmij” jak mantrę spełniającą każde życzenie. To ci, którzy więcej wiedzą o masońskich spiskach niż życiu świętych. To ci, którzy czytają wszystkie objawienia i proroctwa, znając je lepiej niż Słowo Boże i nie patrząc na to, czy są zatwierdzone przez Kościół. To też często ci, którzy popadają w chorobliwe skrupuły, bojąc się nawet najsłabszej, najbardziej niechcianej myśli i odbierając ją jako grzech ciężki.

Skąd to wszystko wiem? Trochę z obserwacji, trochę z doświadczenia. Bo kiedyś odkryłam, że nie umiem przeskoczyć pewnego pułapu. Kiedy zaczynałam moją drogę z Panem Bogiem, słuchanie o zagrożeniach duchowych i strategiach działania złego ducha było mi potrzebne, bo otworzyło mi oczy na to, czego nie widziałam i nie chciałam widzieć. I warto czasem do tych tematów wrócić, by wiedzieć, że zły duch rzeczywiście może nam zaszkodzić. Ale warto uczciwie odpowiedzieć sobie na kilka pytań.

Jeśli wciąż koncentrujesz się na złym duchu i nie chcesz czytać czy słuchać o niczym więcej – to zastanów się, kto jest dla ciebie ważniejszy: Bóg czy diabeł?

Jeśli z wypiekami na twarzy czytasz najnowsze proroctwa i objawienia, nie bacząc na to, że być może zostały uznane za fałszywe albo są niezatwierdzone przez Kościół, jeśli wypatrujesz kolejnych znaków nadchodzącego końca świata – pomyśl, co tobą kieruje. Może jest to niezdrowa ciekawość i potrzeba szukania sensacji, które wypełniłyby duchową pustkę?

Jeśli słowa świętego, wizjonera czy znanego i lubianego księdza stawiasz ponad opinią Kościoła – to czym jest dla ciebie Kościół?

Jeśli o masonach czy innych podejrzanych grupach czytasz wszystko, co wpadnie ci w ręce, i znasz wszystkie masońskie symbole – to ile czasu na robienie dobrych uczynków, modlitwę czy dobry rozwój intelektualny marnujesz? (Chyba, że jesteś historykiem, kulturoznawcą, antropologiem czy kimś w tym rodzaju i to dziedzina twojej pracy lub twoich studiów).

Jeśli wydaje ci się, że konkretne modlitwy zbliżą cię bardziej do Boga – to jak rozumiesz łaskę Bożą?

Jeśli liczysz na spełnienie wszystkich twoich życzeń przez modlitwę – to czy interesuję cię jeszcze, co Bóg ma ci do powiedzenia?

Jeśli dręczą cię skrupuły i wszędzie widzisz grzech – to czy pomyślałeś o Bożym miłosierdziu (a praktycznie: o poszukaniu stałego spowiednika)?

No, dobrze, przyjmijmy zatem, że człowiek odpowie sobie na te wszystkie pytania i wie, że jego religijność jest niezdrowa. Jakie są środki, by ją naprawić? Albo lepiej: jak pozwolić Bogu, by nas uzdrowił?

Moja sytuacja nie była tak skrajna, jak w opisanych wyżej przykładach. Matka Boża uchroniła mnie od tego. Ciekawa jestem jednak, jak rozumiecie niezdrową, a jak zdrową religijność. Czy istnieją jeszcze jakieś niepokojące symptomy, których tu nie wymieniłam?

A może znacie ciekawe książki czy konferencje na ten temat?
Ostatnio zmieniony 12 lut 2021, 13:21 przez Kasia, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Znalazłam artykuł ks. Mirosława Nowosielskiego
gdzie jest rozróżnienie zdrowej i niezdrowej religijności:
W zdrowej, czyli normalnej religijności, rzecz ma się zupełnie inaczej. Na pierwszym miejscu jest Jezus, a wiara prowadzi do życia w dynamice paschalnej. Centralną rzeczywistością staje się życie dla Boga i tracenie siebie dla Niego, a nie własne przeżycia czy szukanie ukojenia lub realizowanie własnych ambicji, choćby bardzo szlachetnie nazwanych. Zdrową religijność charakteryzuje cnota pokory. Nie jest ona jednak cnotą, którą sami możemy osiągnąć, ale wynika z doświadczenia Boga i rozumienia istoty własnej osobowości. (...)
Innym przejawem zdrowej religijności jest posłuszeństwo Kościołowi. (...)
Kolejnym przejawem zdrowej religijności jest modlitwa charakteryzująca się uwielbieniem i dziękczynieniem. (...)
Wiara przeżywana jako dar uzdalnia nas do pokonywania trudności życiowych i nie prowadzi do załamań duchowych, ale pozwala z większym dystansem te trudności pokonywać i przez nie przechodzić. Dzieje się tak dlatego, że jesteśmy skoncentrowani nie na sobie, ale na Panu Jezusie. (...)

Po więcej zapraszam do artykułu:
https://m.katolik.pl/zdrowa-i-chora-rel ... 16,cz.html
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Adriana_Claudia

Nieprzeczytany post

U mnie to nerwica natrectw podobno taki przymus żeby się pomodlic bo jak się nie Pomodle to myśli że jestem zła. Biorę leki ale narazie nie pomagają. Póki co nie jestem w stanie iść do Kościoła. Nie modlę się. Czuję się z dnia na dzień gorzej ale
Nie chce się tu żalic tylko chodziło o to że to chyba zła religijność.
Ostatnio zmieniony 21 lut 2021, 9:07 przez Adriana_Claudia, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Adriana_Claudia pisze: 21 lut 2021, 8:34 U mnie to nerwica natrectw podobno taki przymus żeby się pomodlic bo jak się nie Pomodle to myśli że jestem zła. Biorę leki ale narazie nie pomagają. Póki co nie jestem w stanie iść do Kościoła. Nie modlę się. Czuję się z dnia na dzień gorzej ale
Nie chce się tu żalic tylko chodziło o to że to chyba zła religijność.
W tym sensie zła, że wynikająca z choroby, a nie ze szczerej miłości do Jezusa. Szczere oddanie się Bogu w miłości jest decyzją naszej woli, a nie przymusu. Miłość do Boga jest oparta na wolności. Zreszta uczy nas tego sam Bóg, Jemu nie zależy na niewolnikach, tylko na dzieciach, przyjaciołach. Mamy zaufać Bogu jak najlepszemu rodzicowi. Takiemu który nigdy nie skrzywdzi bo tak bardzo kocha.
Żeby wyjść z nerwicy trzeba mocno pracować nad obrazem Boga jaki nosimy w sobie.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1397
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1211
Podziękowano: 1019
Płeć:

Nieprzeczytany post

Adriana_Claudia pisze: 21 lut 2021, 8:34 U mnie to nerwica natrectw podobno taki przymus żeby się pomodlic bo jak się nie Pomodle to myśli że jestem zła. Biorę leki ale narazie nie pomagają. Póki co nie jestem w stanie iść do Kościoła. Nie modlę się. Czuję się z dnia na dzień gorzej ale
Nie chce się tu żalic tylko chodziło o to że to chyba zła religijność.
Hej, może spróbuj się o to pożalić do Pana Boga... Moje doświadczenie jest takie, że Pan Jezus jest niezwykle delikatny i można mu powiedzieć o wszystkim! On wie z czym się mierzysz i myślę że na pewno czeka na Ciebie cierpliwie z całą swoją miłością. :ymhug:
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Adriana_Claudia

Nieprzeczytany post

Wiecie wiele razy się żaliłam Panu Bogu :) prawie każdego wieczora klecze, i proszę ze łzami w oczach by zabrał to odemnie. To nie jest tak że ja w tym kierunku nic nie robię. Ze tylko siedzę w internecie i wylewam swoje żale :) :) nie, nie kochani, a dziś pierwszy dzień nowenny do sługi Bożego ojca Wenantego. ❤️❤️❤️❤️❤️
Ostatnio zmieniony 21 lut 2021, 16:28 przez Adriana_Claudia, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Bardzo dobry artykuł o tym skąd się biorą niezdrowe przejawy religijności i jak z tym pracować:
https://www.gosc.pl/doc/6757403.Przycho ... Aed6TfZXAc
Ostatnio zmieniony 04 mar 2021, 8:52 przez Magnolia, łącznie zmieniany 1 raz.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Mój znajomy przez lata związany z Kościołem w pewnym momencie bardzo się pogubił i poszedł „w długą”. Wyrok „w zawiasach”, życie w konkubinacie, brnięcie w grzech. Opowiadał mi, że gdy chciał wrócić i wejść do kościoła, napotykał stojący przed nim billboard „Konkubinat to grzech”. Jego pierwsza myśl? „Nie chcą mnie tu”. Czy hasło reklamowe było prawdziwe? Tak. Czy dobre? Nie. Brakowało dopowiedzenia, dalszego ciągu, snopu ewangelicznego światła. „Konkubinat to grzech: zapraszamy przyjdź do spowiedzi! Jezus czeka”.

Sama moralność podana w suchej, zdawkowej formie nie działa. Nie ma mocy przemiany serc.

„Dla wielu ludzi celem religijności jest moralność, a nawet więcej: religijność zostaje zredukowana do moralności” – czytam w pachnącej drukiem książce „Kiedy wiara oddala od Boga. Rozmowy o niedojrzałej religijności”. Ileż razy słyszałem w czasie homilii głoszenie prawa i moralności, a nie kerygmatu!

‒ W katechizacji, nauczaniu, kazaniach przez wiele lat zbyt mocno akcentowano moralność – wyjaśnia o. dr Wit Chlondowski, franciszkanin ‒ Była centrum nauczania Kościoła. Tłumaczono nam, jak trzeba żyć, by być «dobrym człowiekiem». Tymczasem, gdy patrzymy na apostołów, szczególnie na św. Pawła widzimy, że nigdy nie zaczyna swoich listów od wyliczanki, co trzeba zrobić, by zostać dobrym człowiekiem. Najpierw głosi Jezusa. To człowiek świadomy tego, że jest grzesznikiem, ale – uwaga! – grzesznikiem, który czuje się usprawiedliwiony. To ogromna różnica! To nie grzesznik, który samego siebie usprawiedliwia pełniąc dobre uczynki, ale człowiek usprawiedliwiony przez Boga.

‒ Myślę, że problem pojawił się w XIX wieku, który przestawił akcent z tego, że „Bóg do nas mówi”, na to, jaka jest nasza odpowiedź. Ze Słowa, które pochodzi od Boga, na ludzkie zachowanie, zasady, moralność. Na katedrach zamiast teologii mistycznej zaczęto chętniej wykładać teologię moralną. A przecież nic nie zastąpi spotkania z żywym Bogiem, misterium tajemnicy, zachwytu Jego słowem, obcowania z Nim… ‒ dopowiada Daniel Wojda, odpowiedzialny za popularny portal i aplikację „Pogłębiarka”.

„Przepowiadania nie można zaczynać od moralności, od recytowania dziesięciu przykazań – podsumowuje abp Grzegorz Ryś – To stawianie wozu przed koniem. Nie dziwimy się, że nie jedzie… Nie wolno głosić etyki (nawet w tak istotnych kwestiach jak małżeństwo) jeśli najpierw nie pokaże się człowiekowi Jezusa Chrystusa. Jeśli nie doświadczy tej relacji, to każde przykazanie będzie ciężarem nie do uniesienia. Nawrócenie to spotkanie z Jezusem, w którym doświadczam tego, że jestem przez Niego kochany. Kerygmat jest zawsze pierwszy: absolutnie wszystko w Kościele musimy zaczynać od niego. Najważniejszym tekstem chrześcijaństwa nie jest dziesięć przykazań, ale «Ojcze nasz». Trzeba, podpowiada papież Franciszek, człowiekowi przekazać Modlitwę Pańską po to, by wiedział kim jest. I dopiero potem można mu ogłosić Dekalog”.

Spotykałem setki ludzi, którzy po doświadczeniu Bożej miłości decydowali się na zerwanie z grzechem (np. wychodzili ze związków opartych na konkubinacie). Poruszeni przesłaniem Dobrej Nowiny zaczynali akceptować naukę Kościoła. To był ruch właśnie w tę stronę!

MARCIN JAKIMOWICZ
https://www.gosc.pl/doc/7441286.Stawian ... 4GsmsBW6LM
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

ks. Piotr Spyra
3 kwietnia FB
"Idź i od tej chwili już nie grzesz" - łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Czy jednak rzeczywiście tak trudno? Co jest istotą tego, by więcej nie grzeszyć?
WIEDZIEĆ?
Ile razy byłeś zły na siebie samego za to, że pomimo że wiesz, że coś jest grzechem, to i tak w to wchodzisz? Sama wiedza o tym, co jest dobre, a co złe nie wystarczy, by podejmować dobre decyzje. Sama wiedza może wręcz wbić w pychę, dając złudne przeświadczenie, że skoro przeczytałem kilka książek religijnych więcej od innych, wiem więcej i dlatego mam prawo do osądzania kogoś.
Papież Franciszek pisze o takich ludziach, że popełniają oni błąd gnostycyzmu: są pyszni, zarozumiali i powierzchowni; jest dużo ruchu na powierzchni umysłu, podczas, gdy prawdy wiary nie dotykają serca.
Ci, którzy świętość upatrują w wiedzy religijnej, zachowują się jak faryzeusze z dzisiejszej Ewangelii. Z pogardą patrzą na innych, nawet na samego Boga, próbując Go wplątać w problem nie do rozwiązania. Tacy ludzie nie rozumieją, że pierwsze, co Bóg w nas widzi, to nie nasz rozum, nawet nie grzech, tylko swoje biedne wystraszone dziecko, poranione przez złe decyzje i grzech.
CHCIEĆ?
A może receptą na życie bez grzechu jest po prostu wysiłek woli? Może wystarczy po prostu nie chcieć grzechu w swoim życiu, "spiąć się" i już świętość murowana?
Taki pogląd Ojciec Święty Franciszek nazywa współczesnym pelagianizmem. O ile we wcześniejszej wizji świętości wywyższony był rozum (wiedzieć więcej = być świętym), to tu mamy problem z naszą wolą.
Warto dziś zmierzyć się z pytaniem, czy i ja nie mam czasem takiej wizji świętości. Można to poznać po tym, że choć mówię w przesłodzonych słowach, że wszystko zawdzięczam łasce Bożej, to tak naprawdę mówię to tylko dlatego, że tak wypada, a tak naprawdę uważam, że cały sukces doskonałości moralnej zawdzięczam sobie. Jestem z siebie zadowolony, że przestrzegam pewne normy, które sobie narzuciłem i cieszę się z grzeszności innych, niezdolnych tak jak ja do świętego życia. Jakże blisko mi wtedy do ukamienowania tych, którzy są słabsi i widać po nich grzech...
BYĆ PRZEMIENIONYM PRZEZ ŁASKĘ!
To nie nasze wysiłki ani nasza wiedza czyni nas świętymi. Czyni to łaska. A wszystko zaczyna się od spotkania mnie - grzesznego i zasługującego na potępienie, z Jezusem i Jego przebaczającą miłością.
Ten, kto przeżył doświadczenie bycia kochanym za darmo pomimo moich grzechów, czuje się niegodny tak wielkiej miłości i zastanawia się - jak Ty Boże możesz mnie kochać, gdy ja sam nie widzę w sobie dobra, ani wartości.. Znam siebie, znam swoje grzechy... Co Ci się we mnie podoba, że tak na mnie patrzysz?
Od tego doświadczenia, a więc uznania swojej grzeszności i miłosierdzia Boga, już tylko krok do przyjęcia Jego łaski i zmiany życia. Mówisz wtedy: Panie, widzisz, jaki jestem, ale nie chcę taki być. Zabierz moje grzeszne serce serce i daj mi swoje serce. Jeśli Ty nie dokonasz cudu przemiany, to już nikt tego nie dokona, tym bardziej ja sam. Dlatego codziennie będę wyciągał ręce po Twoją łaskę i wiem, że przyjdzie taki dzień, gdy moje grzeszne i chore serce przemienisz w Twoje.


Jeśli więc ciągle wpadasz w te same grzechy, może zbyt mocno liczysz na siebie, a zbyt mało wyciągasz ręce po łaskę?
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

ks. Piotr Spyra
6.04.22 FB
Gdy słyszymy, że mamy poznać prawdę, a ona nas wyzwoli, nasze pierwsze skojarzenia prowadzą nas do smutku i do lęku, że będziemy musieli zmierzyć się z trudną prawdą o nas - o tym, co chcielibyśmy przed wszystkimi ukryć. A to zupełnie nie o to chodzi...
LĘK? TYLKO "PRZED" POZNANIEM BOGA
Święty Jan Paweł II zapytany o najważniejszy dla niego fragment Pisma Świętego wskazał właśnie ten, który dziś rozważamy w Ewangelii: "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Gdy połączymy to z jego najbardziej rozpoznawalnymi słowami "Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi!", powinno nam to dać do myślenia.
Z poznania prawdy o Bogu i o nas samych rodzi się nie lęk, lecz przeciwieństwo lęku - wielki pokój serca i radość. Jedyny lęk związany z Bogiem, to taki, który jest w nas PRZED poznaniem Boga. PO poznaniu wszystko się zmienia. Dlatego największe bitwy, jakie toczymy, to walki ze sobą samym, aby przełamać lęk i zbliżyć się do Boga.
Komuś chyba bardzo zależy na tym, abyśmy przegrali nasze bitwy na "przedpolach", a więc zanim jeszcze spotkamy się z Bogiem. Poznanie prawdy, o którym mówi dziś Jezus, to w pierwszej kolejności poznanie Miłości, Dobroci i Miłosierdzia Boga. Dopiero w tym kontekście poznajemy prawdę o naszej grzeszności i o tym, co Bóg chce z nią zrobić. A co my najczęściej widzimy z tych trzech składowych prawdy? Tylko tę środkową - nasz grzech - to, czego się wstydzimy, co chcielibyśmy ukryć, zakopać i pozbyć się.
W MIŁOŚCI NIE MA LĘKU
Jeśli boisz się zbliżyć do Boga lub odsłonić przed Nim jakąś wstydliwą część twojego życia, przyjmij dziś za prawdę to, że Bóg chce ci najpierw opowiedzieć o swojej wielkiej miłości i o tym, jak chce przebaczyć twój grzech, zapomnieć go oraz naprawić jego skutki. A jeśli lęk wciąż jest zbyt wielki, trzeba wtedy sięgać do Słowa Bożego przekazanego w Biblii oraz do Dzienniczka Siostry Faustyny, gdzie Jezus niemal w każdym zdaniu chce przekonać nasze serca o Jego prawdziwych zamiarach. Weźmy dla przykładu kilka z nich:
"Niechaj się nie lęka do Mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia Mojego" (Dz 1059); "Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając do swego miłosiernego Serca" (Dz 1588); Duszo w ciemnościach pogrążona, nie rozpaczaj, nie wszystko jeszcze stracone, wejdź w rozmowę z Bogiem swoim, który jest miłością i miłosierdziem samym" (Dz 1486). "Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i chocby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni" (Dz 1448).
WCIĄŻ SIĘ BOJĘ... CO ROBIĆ?
Wiemy już co znaczy "Prawda", którą mamy poznać. Lecz co to właściwie znaczy "poznać"? Otóż w Biblii jest to nie tylko poznanie intelektualne, ale całościowe, będące synonimem tak intymnej więzi, jaką mają ze sobą małżonkowie. Jeśli wciąż boisz się Boga, może to oznaczać, że masz "gorący" rozum - samą wiedzę o Bogu, ale jednocześnie "zimne" serce, czyli brak osobistej relacji z Bogiem.
Tę więź, relację, przyjaźń buduje się na przestrzeni czasu. Nasze serce jest jakoś dużo bardziej uparte, skamieniałe, "odporne" na Słowo Boże niż rozum. To Słowo musi nieraz przebijać się całymi miesiącami, aby dotknąć, poruszyć i uzdrowić głębię naszego serca. Jeśli więc wciąż boisz się Boga, to po prostu daj Mu czas, trwaj w Jego nauce - tak jak uczy dziś Jezus.
"Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście moimi uczniami - i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" - oto właściwa kolejność poznawania serca Boga: trwać w Jego nauce, czyli Jego słowach, zostać Jego uczniem i być Mu wiernym każdego dnia, pomimo naszych odczuć, lęków. Oto przepis na poznanie Prawdy, która wyzwala. Ty trwaj w Jego Słowie, a Jego Słowo zrobi całą resztę.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Jan0
Posty: 478
Rejestracja: 28 lut 2021, 6:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 184
Podziękowano: 39
Płeć:

Nieprzeczytany post

Zauważyłem, że wielu a nawet większość katolików żyje w ciągłym strachu przed Piekłem. Ich życie ciągle się skupia na tym, aby tylko nie zrobić niczego złego. Przecież tak żyjąc idzie zwariować.

Problemem staje się myślenie. Kiedy nie myślisz, problemu nie ma. On nie istnieje. Strach też jest tylko myślą. Aby się go pozbyć, należy po prostu się czymś zająć. Czymś przyziemnym. U świadków Jehowy to nie działa. Mam wrażenie, że oni nie potrafią rozmawiać o niczym innym, tylko o religii. I jeszcze bronią takiej postawy tłumacząc, że przecież wszystko inne nie ma żadnego znaczenia. Ciągłe zamartwianie się prowadzi do nerwicy, stresu, depresji, chorób układu krążenia i wielu innych. Ludzie - zajmijcie się trochę zwykłymi sprawami. Idźcie na spacer, pograć w piłkę, popływać, spotkać się z ludźmi, wypić piwo. No po prostu normalne życie. Ciągłe myślenie o tym, czy aby na pewno przed chwilą nie popełniłem grzechu jest chore. Tak się nie da żyć.
A jeżeli problem nie ma rozwiązania to oznacza, że nie ma problemu. Trudno nie zrozumieć tego systemu.

Proszę jak pozytywnie:


A i porozmawiać można z Bogiem na luzie:
Ostatnio zmieniony 21 cze 2022, 23:43 przez Jan0, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 607

Nieprzeczytany post

Większość ludzi nie myśli o grzechu, ja tak nie mam. To co piszesz raczej dotyczy skrupulantow
Jan0
Posty: 478
Rejestracja: 28 lut 2021, 6:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 184
Podziękowano: 39
Płeć:

Nieprzeczytany post

Aloes pisze: 22 cze 2022, 0:12 Większość ludzi nie myśli o grzechu, ja tak nie mam. To co piszesz raczej dotyczy skrupulantow
Ludzie drobiazgowi czyli skrupulantni rzadko popełniają świadomie grzech. Z jednej strony to dobrze, bo w przeciwnym razie wychodziłoby na to, że czasem taki człowiek celowo popełnia grzech, wie że robi źle, ale dalej to robi.
Z drugiej strony pilnowanie siebie tak kurczowo jest nienormalne. Taki człowiek jest zniewolony.
Awatar użytkownika
Krzysiek
Posty: 593
Rejestracja: 02 lut 2021, 16:04
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 530
Podziękowano: 378
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nerwica natręctw, potrzebna pomoc by to uporządkować. Bo to jedna czy kilka mądrych rad nie wystarczy. Czy to zniewolenie ? Po prostu choroba. Nie taka też prosta jest, na pewno męcząca jak permanentny kaszel, a może bardziej
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

@QVX ale te filmiki, które podlinkowałem trudno brać poważnie, a już tym bardziej nie można tego potraktować jako przykład zdrowej religijności.
Szczególnie drugi to bardziej kabaret religijny niż religijność. Jest w nim dużo błędów teologicznych i twórca sam pokazuje że nie zna Objawienia. taki zlepek błędnych przekonań na temat Boga...
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post



Dobra rozmowa o zdrowej duchowości
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6843
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3195
Podziękowano: 3442
Płeć:

Nieprzeczytany post

Dorzucam jeszcze dwie rozmowy:



mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Apolonia
Posty: 26
Rejestracja: 11 lut 2024, 20:09
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 16
Podziękowano: 12
Płeć:

Nieprzeczytany post

Dziękuję, dziękuję, dziękuję za ten wartościowy temat i tyle mądrych treści!!!

Ja kiedy mam takie chwile skrupulanctwa itd. to oddaję to Bogu. Lubię też akty strzeliste: Jezu, Ty się tym zajmij i Jezu, ufam Tobie! I do tego cytat z Ewangelii, gdy Pan Jezus mówi "Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o tak wiele, a potrzeba mało lub tylko jednego" (wybaczcie, to nie jest dokładny cytat tylko z głowy, dlatego go wpisuję w zwykły sposób), co pokazuje, że nie tylko nasze niezliczone wysiłki, krzątaniny, modlitwy takie i inne, praktyki są ważne, ale równie ważne jest spokojne wsłuchiwanie się z zaufaniem w Słowo Boże... :)
Ostatnio zmieniony 28 lut 2024, 16:50 przez Apolonia, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ