Jakie dbanie o wygląd jest ok a jakie nie jest ok?
Ojj Aloesie Aloesie
Tak dla generalnego wyjaśnienia tej kwestii podsumuję ... należy dbać o higienę, ubierać się schludnie i czysto, ćwiczenia fizyczne też są ok o ile nie liczy się każdej kalorii i np. nie biega w krótkich gatkach i koszulce przy kilkustopniowym mrozie czyli ogólnie rozumiany umiar i rozsądek. Solarium, kosmetyczka i bardzo częste wizyty u fryzjera by poprawić przy uchu są dla mnie przegięciem i to nie dla mnie. Nie oceniam jednak nikogo nigdy po jego wyglądzie bo to bardzo mylące bywa może to dziwactwo, ale tak już mam.
Wspomnę jeszcze a właściwie przytoczę jeden przykład z życia wzięty. Ładnych kilka lat temu chodził po mojej Gdańskiej dzielnicy Stogach taki jeden człowiek. Był osobą bezdomną i miał tylko ze sobą zawsze taki wózek stary i siatki. Ludzie się od niego odsuwali zazwyczaj nieco gdy szedł chodnikiem bo był w podniszczonych ciuchach, długiej brodzie a na jednej stopie miał zawiązany worek taką zwykłą foliową siatkę zamiast buta. Kuśtykał nikomu nie zawadzał ani nie zaczepiał. Widywałem go czasami gdzieś w oddali aż pewnego razu przechodziłem blisko sklepu a on akurat z kimś rozmawiał pod nim. Mimo obfitej brody uśmiechał się do rozmówcy a już po tym krótkim urywku dialogu mogło się poznać, że był to człowiek dobrze wykształcony i kulturalny. Pamiętam zdziwiony byłem bardzo i zaskoczony bo tak na oka nigdy bym nie przypuszczał. Jakoś nieco później, słyszałem rozmowę mojej siostry w kuchni o kimś i powiedziała, że ktoś wspominał tego człowieka w bibliotece dzielnicowej. Znają go z przeszłości i ponoć to bardzo mądry facet, po studiach i oczytany niesamowicie co nawet po dziś dzień kontynuuje pomimo swojej sytuacji. Siostra nie znała szczegółów zbytnio, ale ponoć wydarzyło się coś w jego życiu niefajnego i teraz żyje w ten sposób. Chodzi mi o to, że czasami pod płaszczem jakiegoś zaniedbania lub innych podobnych odchyleń od ogólnych społecznych norm kryje się ktoś kto bardzo w czymś cierpi i, że lepiej nie wydawać opinii o kimkolwiek nim człowiek jakoś nie pozna trochę bardziej tej osoby.
Tak dla generalnego wyjaśnienia tej kwestii podsumuję ... należy dbać o higienę, ubierać się schludnie i czysto, ćwiczenia fizyczne też są ok o ile nie liczy się każdej kalorii i np. nie biega w krótkich gatkach i koszulce przy kilkustopniowym mrozie czyli ogólnie rozumiany umiar i rozsądek. Solarium, kosmetyczka i bardzo częste wizyty u fryzjera by poprawić przy uchu są dla mnie przegięciem i to nie dla mnie. Nie oceniam jednak nikogo nigdy po jego wyglądzie bo to bardzo mylące bywa może to dziwactwo, ale tak już mam.
Wspomnę jeszcze a właściwie przytoczę jeden przykład z życia wzięty. Ładnych kilka lat temu chodził po mojej Gdańskiej dzielnicy Stogach taki jeden człowiek. Był osobą bezdomną i miał tylko ze sobą zawsze taki wózek stary i siatki. Ludzie się od niego odsuwali zazwyczaj nieco gdy szedł chodnikiem bo był w podniszczonych ciuchach, długiej brodzie a na jednej stopie miał zawiązany worek taką zwykłą foliową siatkę zamiast buta. Kuśtykał nikomu nie zawadzał ani nie zaczepiał. Widywałem go czasami gdzieś w oddali aż pewnego razu przechodziłem blisko sklepu a on akurat z kimś rozmawiał pod nim. Mimo obfitej brody uśmiechał się do rozmówcy a już po tym krótkim urywku dialogu mogło się poznać, że był to człowiek dobrze wykształcony i kulturalny. Pamiętam zdziwiony byłem bardzo i zaskoczony bo tak na oka nigdy bym nie przypuszczał. Jakoś nieco później, słyszałem rozmowę mojej siostry w kuchni o kimś i powiedziała, że ktoś wspominał tego człowieka w bibliotece dzielnicowej. Znają go z przeszłości i ponoć to bardzo mądry facet, po studiach i oczytany niesamowicie co nawet po dziś dzień kontynuuje pomimo swojej sytuacji. Siostra nie znała szczegółów zbytnio, ale ponoć wydarzyło się coś w jego życiu niefajnego i teraz żyje w ten sposób. Chodzi mi o to, że czasami pod płaszczem jakiegoś zaniedbania lub innych podobnych odchyleń od ogólnych społecznych norm kryje się ktoś kto bardzo w czymś cierpi i, że lepiej nie wydawać opinii o kimkolwiek nim człowiek jakoś nie pozna trochę bardziej tej osoby.
- Aloes
- Posty: 2390
- Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
- Wyznanie: katolicyzm
- Podziękował/a: 185
- Podziękowano: 607
Oj Skazo Skazo.
Przykład bezsensu. Polska to nie USA gdzie faktycznie za podwinięcie się nogi ładuje się na bruku i z długami.eden przykład z życia wzięty. Ładnych kilka lat temu chodził po mojej Gdańskiej dzielnicy Stogach taki jeden człowiek. Był osobą bezdomną i miał tylko ze sobą zawsze taki wózek stary i siatki. Ludzie się od niego odsuwali zazwyczaj nieco gdy szedł chodnikiem bo był w podniszczonych ciuchach, długiej brodzie a na jednej stopie miał zawiązany worek taką zwykłą foliową siatkę zamiast buta. Kuśtykał nikomu nie zawadzał ani nie zaczepiał. Widywałem go czasami gdzieś w oddali aż pewnego razu przechodziłem blisko sklepu a on akurat z kimś rozmawiał pod nim. Mimo obfitej brody uśmiechał się do rozmówcy a już po tym krótkim urywku dialogu mogło się poznać, że był to człowiek dobrze wykształcony i kulturalny. Pamiętam zdziwiony byłem bardzo i zaskoczony bo tak na oka nigdy bym nie przypuszczał. Jakoś nieco później, słyszałem rozmowę mojej siostry w kuchni o kimś i powiedziała, że ktoś wspominał tego człowieka w bibliotece dzielnicowej. Znają go z przeszłości i ponoć to bardzo mądry facet, po studiach i oczytany niesamowicie co nawet po dziś dzień kontynuuje pomimo swojej sytuacji. Siostra nie znała szczegółów zbytnio, ale ponoć wydarzyło się coś w jego życiu niefajnego i teraz żyje w ten sposób.
W Polsce żeby być bezdomnym często kryje się loprostu uzależnień od alkoholu bo wiadomo że ktoś uzależniony nie znajdzie stałej pracy.
Takim osoba należy raczej pomagać wyjsc z bezdomności a nie gadać żeby nie oceniać po wyglądzie.
Ale bez ich własnej chęci wyjścia z nałogu raczej nie da się pomóc.
Ostatnio zmieniony 10 kwie 2022, 14:38 przez Aloes, łącznie zmieniany 2 razy.
No nie przekonam Cię jak widzę zgadzamy się w jednym i objawia się to w słowie klucz którego użyłeś " często " co już wyklucza niebezpieczną większość lub ogół Nie wiem co męczyło tamtego Pana, ale co by to nie było pierwsza opinia bywa złudna i warto dawać innym szanse.
- s. Małgorzata
- Posty: 15
- Rejestracja: 17 lut 2022, 9:16
- Wyznanie: katolicyzm
- Podziękował/a: 22
- Podziękowano: 43
- Płeć:
@Zagubiona
Dopiero dziś mnie tu przywiało na chwilę...
Zdaje mi się, że to jednak coś więcej, niż otwarta osobowość budząca sympatię - to, zgadzam się z Tobą, jest rzecz zupełnie naturalna, związana z temperamentem, otwartością, optymizmem, poczuciem humoru, tzw. inteligencją emocjonalną itp.
To jest głębiej.
To jest jakby taki dar, który Bóg złożył w kobiecie - żeby ożywiała dobro i piękno człowieka, z którym się spotka. Bóg obdarzył kobiecość tą siłą i im jest bliżej Boga, tym ma większy, pozytywny i głęboki wpływ na ludzi, z którymi się spotyka.
Ten sam dar może być zaprzedany i wypaczony - wtedy staje się np. uwodzicielką, femme fatale, która mężczyzn doprowadza do niewierności, a kobiety do zazdrości.
To też nie chodzi o bycie miłym misiem. Można być chodzącą cholerą, (cholerykiem - sprawa temperamentu sama taki mam), ale mieć to "coś" - pociągające w nas to, co dobre i niepokojące to, co złe.
Ciężko to jakoś pokazać... To rozróżnienie przychodzi z latami, doświadczeniem, uczeniem się ludzi i samego siebie...
Dopiero dziś mnie tu przywiało na chwilę...
Zdaje mi się, że to jednak coś więcej, niż otwarta osobowość budząca sympatię - to, zgadzam się z Tobą, jest rzecz zupełnie naturalna, związana z temperamentem, otwartością, optymizmem, poczuciem humoru, tzw. inteligencją emocjonalną itp.
To jest głębiej.
To jest jakby taki dar, który Bóg złożył w kobiecie - żeby ożywiała dobro i piękno człowieka, z którym się spotka. Bóg obdarzył kobiecość tą siłą i im jest bliżej Boga, tym ma większy, pozytywny i głęboki wpływ na ludzi, z którymi się spotyka.
Ten sam dar może być zaprzedany i wypaczony - wtedy staje się np. uwodzicielką, femme fatale, która mężczyzn doprowadza do niewierności, a kobiety do zazdrości.
To też nie chodzi o bycie miłym misiem. Można być chodzącą cholerą, (cholerykiem - sprawa temperamentu sama taki mam), ale mieć to "coś" - pociągające w nas to, co dobre i niepokojące to, co złe.
Ciężko to jakoś pokazać... To rozróżnienie przychodzi z latami, doświadczeniem, uczeniem się ludzi i samego siebie...
s. Małgorzata FMM
https://bazgroly-gosi.blogspot.com/
https://bazgroly-gosi.blogspot.com/
- Magnolia
- Posty: 6848
- Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
- Wyznanie: katolicyzm
- Podziękował/a: 3197
- Podziękowano: 3444
- Płeć:
Pięknie to siostra ujęła.s. Małgorzata pisze: ↑25 kwie 2022, 22:00
To jest jakby taki dar, który Bóg złożył w kobiecie - żeby ożywiała dobro i piękno człowieka, z którym się spotka. Bóg obdarzył kobiecość tą siłą i im jest bliżej Boga, tym ma większy, pozytywny i głęboki wpływ na ludzi, z którymi się spotyka.
Czytam obecnie książkę, gdzie główna bohaterka ma ten dar w pełnej okazałości.
(Francine Rivers, Głos w wietrze)
Bo chyba współczesne kobiety mało kiedy zdają sobie sprawę z tego daru i umiejętności...
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
-
- Posty: 319
- Rejestracja: 11 mar 2022, 13:27
- Wyznanie: katolicyzm
- Podziękował/a: 3
- Podziękowano: 51
- Płeć:
Bohaterki książek może to mają, ale współczesne kobiety naprwno nie:)Magnolia pisze: ↑26 kwie 2022, 8:08Pięknie to siostra ujęła.s. Małgorzata pisze: ↑25 kwie 2022, 22:00
To jest jakby taki dar, który Bóg złożył w kobiecie - żeby ożywiała dobro i piękno człowieka, z którym się spotka. Bóg obdarzył kobiecość tą siłą i im jest bliżej Boga, tym ma większy, pozytywny i głęboki wpływ na ludzi, z którymi się spotyka.
Czytam obecnie książkę, gdzie główna bohaterka ma ten dar w pełnej okazałości.
(Francine Rivers, Głos w wietrze)
Bo chyba współczesne kobiety mało kiedy zdają sobie sprawę z tego daru i umiejętności...
- Magnolia
- Posty: 6848
- Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
- Wyznanie: katolicyzm
- Podziękował/a: 3197
- Podziękowano: 3444
- Płeć:
Wypowiedź s. Małgorzaty przeczy Twojej opinii, każdy siostry wpis na naszym forum wnosi wiele dobrego.
Odnoszę wrażenie, że na forum mamy jeszcze conajmniej dwie takie kobiety...
Żeby nikogo nie skrzywdzić to nie wymieniam nicków.
Ale tak jak Siostra pisze, trzeba najpierw być blisko Boga, aby ten dar odkryć i nim się dzielić z innymi.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
-
- Posty: 319
- Rejestracja: 11 mar 2022, 13:27
- Wyznanie: katolicyzm
- Podziękował/a: 3
- Podziękowano: 51
- Płeć:
Dziś jesteśmy blisko Boga jutro możemy nie być, nic nadzwyczajnego że współczesne kobiety nawet nie starają się dochować czystości do ślubu a co dopiero mówić o jakis wyimaginowanych darach.Magnolia pisze: ↑26 kwie 2022, 12:43Wypowiedź s. Małgorzaty przeczy Twojej opinii, każdy siostry wpis na naszym forum wnosi wiele dobrego.
Odnoszę wrażenie, że na forum mamy jeszcze conajmniej dwie takie kobiety...
Żeby nikogo nie skrzywdzić to nie wymieniam nicków.
Ale tak jak Siostra pisze, trzeba najpierw być blisko Boga, aby ten dar odkryć i nim się dzielić z innymi.
- s. Małgorzata
- Posty: 15
- Rejestracja: 17 lut 2022, 9:16
- Wyznanie: katolicyzm
- Podziękował/a: 22
- Podziękowano: 43
- Płeć:
@Zagubiona
Zależy, w jakim środowisku się obracasz. Zdaje mi się, że jesteś jeszcze dość młoda (może się mylę...), więc Twoja znajomość kobiet ogranicza się tylko do środowiska szkoły, znajomych, znajomych znajomych. Z czasem będzie szansa poznać kobiety z różnych środowisk. I wtedy potkasz jedną, drugą taką. Od razu będziesz wiedziała, o czym mówię.
Są takie kobiety, naprawdę, choć pewnie wśród młodszych i nastolatek zdarzają się naprawdę bardzo rzadko - tu się zgodzę z Tobą, że trzeba mieć minimalną hierarchię wartości (w tym swojej wartości) i jakieś nieco głębsze życie wewnętrzne i pragnienia, żeby móc się oprzeć seksualizacji życia. A dzisiejsze dziewczyny i kobiety w większości żyją płytko. Często mówią o nich "pustaki" i niestety, coś w tym jest...
No i prawdą jest, że jeśli ktoś na tym (seksualno-emocjonalnym, bez głębszego odniesienia) poziomie przeżywa życie i relacje, to jakiekolwiek coś więcej będzie się wydawało "wyimaginowane".
Tymczasem jest to jak najbardziej realne.
Może tak to spróbuję Ci wytłumaczyć:
Załóżmy, że jest sobie dziecko, które od małego słucha w domu tylko Zenka M., techno lub ciężkiego rocka. Może słyszała coś o muzyce klasycznej, ale ani jej nie słuchała ani jej nie rozumie i po prostu nią gardzi, bo twierdzi, że nie jest ona dla normalnych ludzi. Kiedy jest nastolatką, nie jest w stanie odkryć jej piękna, bogactwa i różnorodności, jakie się w niej kryje. Nie wyobraża sobie, że są utwory, które potrafią przynieść ukojenie, doskonale wyrazić żal, gniew, radość, nieść ze sobą potężne emocje...
Całe ogromne bogactwo muzyki jest jakby poza jej możliwością pojmowania, bo jej słuch został przytępiony do tych kilku akordów disco-polo, możliwość wyrażania emocji mieści się w basowych decybelach, a wpływ na duszę wedle jej doświadczenia to fizjologiczna możliwość wprowadzenia się w trans na techno party.
Musiałaby przejść swoisty detoks albo jakieś katharsis, żeby zacząć odkrywać wielki, a wg niej nieistniejący świat muzyki
Mam nadzieję, że to porównanie nie jest zbyt trudne, żeby przełożyć sobie je na realność naprawdę głębokich i pięknych osobowości i relacji Kto żyje płytko, nie wyobraża sobie, że realnie może istnieć głębia, bo płycizna jest dla niego tożsama z rzeczywistością.
Wiem z doświadczenia, że kiedy się ma kilkanaście, kilkadzieścia lat, to znajomość ludzi, życia, itp wyniesioną z domu, szkoły, kręgu znajomych generalizuje się na wszystkich i wszystko. Tak, jakby coś, czego nie doświadczyłam, nie spotkałam, nie miało prawa istnieć.
Na szczęście to wszystko, co niewyobrażalne istnieje i z czasem będzie na wyciągnięcie ręki - o ile zechce się nam ją wyciągnąć z tego co już "wiem o życiu". Wtedy następuje rozwój osobowości. I może się okazać, że IX Symfonia Beethovena ma siłę 100 razy większą, niż koncert Nirvany (dajmy na to ).
Zależy, w jakim środowisku się obracasz. Zdaje mi się, że jesteś jeszcze dość młoda (może się mylę...), więc Twoja znajomość kobiet ogranicza się tylko do środowiska szkoły, znajomych, znajomych znajomych. Z czasem będzie szansa poznać kobiety z różnych środowisk. I wtedy potkasz jedną, drugą taką. Od razu będziesz wiedziała, o czym mówię.
Są takie kobiety, naprawdę, choć pewnie wśród młodszych i nastolatek zdarzają się naprawdę bardzo rzadko - tu się zgodzę z Tobą, że trzeba mieć minimalną hierarchię wartości (w tym swojej wartości) i jakieś nieco głębsze życie wewnętrzne i pragnienia, żeby móc się oprzeć seksualizacji życia. A dzisiejsze dziewczyny i kobiety w większości żyją płytko. Często mówią o nich "pustaki" i niestety, coś w tym jest...
No i prawdą jest, że jeśli ktoś na tym (seksualno-emocjonalnym, bez głębszego odniesienia) poziomie przeżywa życie i relacje, to jakiekolwiek coś więcej będzie się wydawało "wyimaginowane".
Tymczasem jest to jak najbardziej realne.
Może tak to spróbuję Ci wytłumaczyć:
Załóżmy, że jest sobie dziecko, które od małego słucha w domu tylko Zenka M., techno lub ciężkiego rocka. Może słyszała coś o muzyce klasycznej, ale ani jej nie słuchała ani jej nie rozumie i po prostu nią gardzi, bo twierdzi, że nie jest ona dla normalnych ludzi. Kiedy jest nastolatką, nie jest w stanie odkryć jej piękna, bogactwa i różnorodności, jakie się w niej kryje. Nie wyobraża sobie, że są utwory, które potrafią przynieść ukojenie, doskonale wyrazić żal, gniew, radość, nieść ze sobą potężne emocje...
Całe ogromne bogactwo muzyki jest jakby poza jej możliwością pojmowania, bo jej słuch został przytępiony do tych kilku akordów disco-polo, możliwość wyrażania emocji mieści się w basowych decybelach, a wpływ na duszę wedle jej doświadczenia to fizjologiczna możliwość wprowadzenia się w trans na techno party.
Musiałaby przejść swoisty detoks albo jakieś katharsis, żeby zacząć odkrywać wielki, a wg niej nieistniejący świat muzyki
Mam nadzieję, że to porównanie nie jest zbyt trudne, żeby przełożyć sobie je na realność naprawdę głębokich i pięknych osobowości i relacji Kto żyje płytko, nie wyobraża sobie, że realnie może istnieć głębia, bo płycizna jest dla niego tożsama z rzeczywistością.
Wiem z doświadczenia, że kiedy się ma kilkanaście, kilkadzieścia lat, to znajomość ludzi, życia, itp wyniesioną z domu, szkoły, kręgu znajomych generalizuje się na wszystkich i wszystko. Tak, jakby coś, czego nie doświadczyłam, nie spotkałam, nie miało prawa istnieć.
Na szczęście to wszystko, co niewyobrażalne istnieje i z czasem będzie na wyciągnięcie ręki - o ile zechce się nam ją wyciągnąć z tego co już "wiem o życiu". Wtedy następuje rozwój osobowości. I może się okazać, że IX Symfonia Beethovena ma siłę 100 razy większą, niż koncert Nirvany (dajmy na to ).
s. Małgorzata FMM
https://bazgroly-gosi.blogspot.com/
https://bazgroly-gosi.blogspot.com/