Skrupulantyzm

Tu omawiamy problemy w rozeznawaniu grzechów, problemy ze spowiedzią, skrupulatyzm
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

Skrupulantyzm

Chciałbym nazwać po imieniu tę chorobę skrupulanctwa, która coraz więcej ludzi dręczy- jako koszmar. Istnieją wg mnie przynajmniej cztery skutki takiego stanu rzeczy.

Po pierwsze – w udrękach skrupułów zapomina się o tym, co najważniejsze: że odpuszczenie grzechów zawdzięczam Miłosiernemu Bogu. Człowiekowi zaczyna się wydawać, iż rzeczą najważniejszą jest jak najdokładniejsze wyznanie swoich grzechów, jak najdokładniejsze odprawienie pokuty itp. A przecież kiedy klękam przy konfesjonale, przychodzę wówczas do Chrystusa Zbawiciela, aby On w swoim miłosierdziu raczył mi wybaczyć moje grzechy. Wyznanie win świadczy o tym, że przychodzę w dobrej woli, i jest jedynie warunkiem rozgrzeszenia. Źródłem rozgrzeszenia jest sam Bóg, Jego miłosierdzie.

Toteż swoja uwagę powinniśmy koncentrować nie na tym, aby wyznać grzechy jak najdokładniej, ale na tym, żeby je wyznać Miłosiernemu Bogu. W Kościele od wieków naucza się, że wystarczy wyznać grzechy ciężkie oraz ich liczbę, zaś spośród okoliczności jedynie te najistotniejsze, które zmieniają rodzaj grzechu. Naucza się również głośno i wyraźnie, że tylko umyślne zatajenie czyni spowiedź nieważną (świętokradzką). Jeśli spowiadam się szczerze, Chrystus mi odpuszcza wszystkie grzechy, nawet jeśli jakiegoś grzechu zapomniałem wyznać lub nie umiałem go wyznać prawidłowo. Powtarzam jeszcze raz: w naszej postawie kiedy przystępujemy do Sakramentu Pokuty, rzeczą najważniejszą jest ufnie otworzyć się przed Chrystusem, który odpuszcza grzech i uzdalnia do poprawy. Inaczej duchowa choroba skrupulanctwa – która trawi niektórych – nie tylko odbiera im radość pojednania z Bogiem, ale prawie uniemożliwia przeżycie Sakramentu Pokuty jako spotkania z Kochającym Zbawcą.

Po drugie, złym skutkiem a po trosze przyczyną skrupułów jest wypaczenie nadziei. Zamiast swoją nadzieję na życie wieczne budować na Bogu i Jego przebaczeniu, człowiek usiłuje znaleźć ją w pewności, że się dobrze wyspowiadał. Jest to egocentryzm, który niestety bardzo skutecznie potrafi paraliżować prawdziwą miłość. Analogiczny mechanizm może niszczyć niekiedy na przykład miłość małżeńską. Człowiek zamiast po prostu kochać współmałżonka, usiłuje zyskać stuprocentową pewność, że jest kochany, zadręcza współmałżonka, aby nieustannie zapewniał o swojej miłości, dawał stuprocentowe dowody nieistnienia zdrady itp. W ten sposób można podkopać nawet najprawdziwszą miłość oraz skutecznie zatruć życie sobie i współmałżonkowi. Miłość bowiem nie lubi arytmetyki, nie szuka stuprocentowości, nie przywiązuje nadmiernej wagi do gwarancji: cieszy się tym, że kocha, chce kochać coraz prawdziwiej i o resztę jakby się nie troszczy. Dlatego spowiedź z całego życia ma sens tylko wówczas, gdy jest spowiedzią po latach błąkania się z dala od Boga, w przypadkach powrotu do Boga albo w przypadkach niewątpliwego świętokradztwa w poprzednich spowiedziach lub w bardzo istotnych momentach życia np. przed sakramentami bierzmowania, małżeństwa czy kapłaństwa. Inaczej zdecydowanie należy unikać takiej spowiedzi, gdyby krył się za tym jakiś brak zaufania w miłosierdzie Boże.

Po trzecie, zło skrupułów polega jeszcze i na tym, że dość skutecznie odwracają one zasadniczą kierunkowość Sakramentu Pokuty. Przecież po to przystępujemy do spowiedzi, żeby Pan Jezus wybaczył nam to, co w przeszłości było złe i swoją obecnością uświęcał naszą teraźniejszość i przyszłość. Sakrament Pokuty pomaga nam się odciąć od naszej złej przeszłości, rozliczyć się z nią, zwrócić główna uwagę na to, co dobrego zrobić z naszym dziś i jutro. Tym czasem w chorobie skrupulanctwa dzieje się coś dokładnie odwrotnego: człowiek właśnie główną uwagę skupia na swojej złej przeszłości, zaś myśl, aby dzień dzisiejszy czy jutrzejszy przeżyć po Bożemu, schodzi na plan dalszy.

Wreszcie po czwarte, choroba skrupułów niszczy w człowieku poczucie granicy między grzechem a zjawiskami, którym nie sposób przypisać znamion moralnej nieprawości. Zatarcie tej granicy demobilizuje moralnie, rodzi fatalistyczne postawy wobec zła. Bo jeśli ktoś będzie się dopatrywał grzechu na przykład w dziejących się poza jego wolą doznaniach sennych albo czuł niepokój sumienia z powodu złych i dokuczliwych, ale nie chcianych myśli (lub nawet natręctw), wówczas podświadomie kształtuje się w nim przeświadczenie, jakoby walka z grzechem była przedsięwzięciem kompletnie beznadziejnym.

Czy jest jakieś lekarstwo na tę chorobę? W ogóle nie ma chorób duchowych, na które by nie było lekarstwa! Trzeba w to gorąco uwierzyć! Oto kilka wskazówek. Będą one banalne, ale tak już bywa w sferze ducha, że rady najbardziej banalne są najskuteczniejsze.

Trzeba mieć dystans wobec swoich skrupułów tzn. pomyśleć co ja bym powiedział jako wierzący w miłość i miłosierdzie Boże komuś, kto by się mi zwierzył z podobnych problemów.
Trzeba zrozumieć, że źródło tych udręk jest we mnie, że obiektywnie skrupuły należy bagatelizować.
Trzeba sobie zdecydowanie zakazać grzebania się w przeszłości. Niepokoje, czy spowiedź był dobra, najlepiej przerywać taką na przykład modlitwą: ”Panie Jezu, wybacz mi, że jestem tak nieznośny, że zachowuję się tak jakbym nie ufał Tobie; przecież Ty wiesz, że poza Toba nie mam nikogo, w kim mógłbym położyć całą nadzieję!” Przy skrupulanckim usposobieniu nie grozi zatajenie jakiegoś poważnego grzechu. Dlatego podczas spowiedzi nie trzeba wracać do spowiedzi poprzednich – nawet jeśli rzeczywiści czegoś zapomniałem wyznać lub wyznałem nie tak jak trzeba. Wszelkie wątpliwości co do prawidłowości poprzednich spowiedzi trzeba zdecydowanie przecinać. Najlepiej przez powierzenie się Bożemu Miłosierdziu: „Sam widzisz Panie Jezu, jaki jestem, jak mi trudno zaufać Twojemu miłosierdziu. Ale właśnie tylko Twemu miłosierdziu chcę ufać!”
Trzeba się spowiadać krótko. Dwa rodzaje wyznań trzeba ze swoich spowiedzi usuwać: nie spowiadam się z rzeczy co do których nie mam pewności, że są grzechem; oraz koniecznie trzeba powstrzymywać się od opisywania różnych okoliczności grzechu (tylko bardzo, bardzo wyjątkowo powinno się wyznać jakąś okoliczność, jeśli istotnie zmienia ona charakter grzechu). Jest to trudne, ale trzeba się przezwyciężyć. Nawet na rachunek sumienia trzeba sobie nałożyć jakiś rygor, na przykład nie poświęcać mu więcej czasu jak 20 minut. Wszelkie zaś wewnętrzne opory trzeba przezwyciężać ucieczką do Bożego miłosierdzia.
Celem powinna być dobra służba Bogu, a nie jakiś pokój serca odczuwany fizycznie. Wewnętrznego pokoju zapewne przybędzie, ale nie należy się spodziewać jakiegoś radykalnego uzdrowienia swojej psychiki; najważniejsze, żeby duch został w człowieku uleczony. Trzeba się z tym pogodzić, że skrupulancie usposobienie będzie raz po raz boleśnie dawało znać o sobie. Tylko w takim stopniu można przekształcić je w swój krzyż, w jakim będę się starał je przezwyciężyć. Inaczej usposobienie takie staje się ciężarem niszczącym człowieka – i ducha, i ciało. Jeśli jednak człowiek weźmie swój krzyż, ogarnie go pokój Boży – głębszy niż nasze odczucia. Niekiedy będzie można namacalnie odczuć ten pokój, ale zapewne częściej będzie on poza sferą odczuć. Niesienie krzyża i wewnętrzny pokój są czymś nieodłącznym. Trzeba na siebie wziąć swój własny krzyż – to znaczy w trudzie i samozaparciu przezwyciężać swoje skrupuły i otwierać się na miłość Bożą – tylko pod tym warunkiem można zaznać pokoju, choć często nie będzie się go odczuwało.
Po spowiedzi trzeba przynajmniej przez miesiąc przystępować do Komunii (bez następnych spowiedzi w międzyczasie) – niekoniecznie codziennie, wystarczy w niedzielę, ale można także częściej. Skrupuły na pewno przyjdą: że tyle było niedobrych myśli, tyle lenistwa itp. Trzeba odrzucać takie skrupuły i do Komunii jednak odważnie przystąpić. I nie lękać się o świętokradztwo. Tylko na wypadek jakiegoś poważnego i niewątpliwego grzechu należy się powstrzymać od Komunii – ale od takiego grzechu Bóg skrupulantów strzeże. To, że czujemy się niegodni Komunii św. jest oczywiste. Bo kto z nas jest godnym? Wszak szatanowi o to chodzi, aby nas odciągnąć od spożywania Ciała Pańskiego i zniszczyć w nas pokój i radość Bożą. Nie możemy pozwolić szatanowi wprowadzać zamieszania w naszą służbę Bożą.
W walce ze skrupułami bardzo ważny jest spowiednik, czasem skrupuły pojawiają się nie ze względu na grzech ale spowiednika, i nie chodzi tu penitentowi o to jak ja spowiednikowi powiem o moim grzechu, ale jak ja TEMU spowiednikowi powiem o moim grzechu. Powodem takiej sytuacji jest ucieczka przed znanym spowiednikiem lub tajenie grzechu a w konsekwencji skrupuły. Lekarstwo – to odwaga i stanięcie w prawdzie, każdy spowiednik przed którym spowiadam się drugi czy trzeci raz jest już znanym mi spowiednikiem, a jeśli znanym to jak ja wyznam przed nim to czy inne przewinienie. Problem jest nie w spowiedniku, ale we mnie. Ciągła zmiana spowiedników, nie leczy, ale wprowadza w kolejne choroby, to tak jak ciągła zmian lekarzy. Najlepsze rozwiązanie to stały spowiednik.
Ks. Norbert Sarota
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

Mówiąc o skrupułach nie mamy do czynienia z problemem duchowym, lecz psychologicznym, to znaczy z zaburzeniem psychicznym na tle nerwicy obsesyjnej, nazywanym „skrupulanctwem” lub „obsesją grzechu”. W nerwicy obsesyjnej człowiek szuka absolutnego bezpieczeństwa we wszystkim: tak w poznawaniu, jak i w decydowaniu. Stara się za wszelką cenę wyeliminować najmniejszy choćby cień własnej prowizoryczności. Chciałby postępować bez uwzględnienia warunkowości i ograniczenia każdego aktu ludzkiego. Stara się tego nie dostrzegać, nie akceptuje tego i jest całkowicie zamknięty na tę rzeczywistość.

Skrupulat obsesyjny myśli, że zgrzeszył w każdej sytuacji czy też przez każde wyrażenie, często myli myśl z rzeczywistością, ideę grzechu z niepokojem iż zgrzeszył naprawdę, wpadając w ten sposób jeszcze bardziej w zamieszanie. Częsta praktyka spowiedzi osiąga cel sobie przeciwny, wzmacniając jego neurotyczny niepokój.

Skrupulat spowiada się, odczuwając potrzebę, która nie ma związku z Sakramentem Pojednania. Jego jedynym celem jest wyeliminowanie niepokoju, który nie ma nic wspólnego z autentycznym świadomym żalem. Niepokój, którego chce się pozbyć, polega na nieuświadomionym poczuciu winy, które stało się okrutnym nieuświadomionym moralistą, terroryzującym osobę aż do tego stopnia, że zmusza ją do ciągłych spowiedzi bez najmniejszej obiektywnej winy. Pocieszenie, które skrupulant otrzymuje od spowiednika, przynosi mu ulgę pozorną, w rzeczywistości wzmacnia ona tylko jego poczucie winy. Skrupulat posiada nie tyle „delikatne” sumienie, co skłonność poszukiwania, u siebie i u innych, przekonania o swojej grzeszności.

Potrzeba uzdrowienia w Jezusie swoich zahamowań. Duchowość chrześcijańska nie ma na celu osiągnięcia wewnętrznej doskonałości, ale spotkanie z Jezusem, życie Jego miłością, Jego spojrzeniem. Tu nie chodzi o rachunki, lecz o miłość, która się liczy z człowiekiem, a nie rozlicza z nim! Skupiaj swoją uwagę na miłości Boga, nie zaś na swojej grzeszności.

Ks. Józef Pierzchalski SAC


Czym więc jest sumienie skrupulanckie? Mówiąc najprościej to pewne przewrażliwienie, które odnosi się do możliwości popełnienia grzechu. Może ona obejmować wszystkie dziedziny życia albo szczególnie jakiś obszar, np. związany z seksualnością lub z możliwością sprofanowania Najświętszego Sakramentu.

Księże Jacku, jeśli odkryję, że jestem skrupulantem, to jak mam sobie pomóc? Jakie pierwsze kroki wykonać? Do kogo się udać? Co robić, a czego nie?

Ks. Jacek Hadryś: W takiej sytuacji konieczny jest stały spowiednik, regularne spotykanie się z nim i bezwzględne posłuszeństwo jego zaleceniom. A jak nie mam takiego stałego lub mam, ale nie potrafi mi pomóc? Trzeba szukać, popytać o kapłana, który zna się na pomaganiu skrupulantom… dopiero kiedy okaże się, że sprawy ze skrupułami poszły zbyt daleko, tak że nie potrafię okazać posłuszeństwa spowiednikowi w sprawach duchowych i moralnych, to wtedy zapewne podpowie, aby skorzystać z pomocy chrześcijańskiego psychologa…

A dlaczego tak konieczny jest stały spowiednik?

Ponieważ przeżywając koszmar skrupułów, nie jest się w stanie samemu ocenić swojego postepowania. Spowiednik wówczas „bierze na siebie” odpowiedzialność za skrupulanta. Jeśli np. powie mu, że ma przyjmować Jezusa w komunii i nie przystępować wcześniej do spowiedzi, choćby był przekonany o popełnieniu przez siebie grzechu śmiertelnego, to skrupulant powinien kapłanowi zaufać i tak zrobić.

https://misyjne.pl/jak-sobie-poradzic-z ... -eksperta/

Jak się spowiadać - instrukcje dla skrupulantów:
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TA ... ac_10.html

„INSTRUKCJA” DLA OSÓB Z SUMIENIEM
SKRUPULATNYM


Poza samymi skrupulatami pewnie nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie cierpień duchowych takich ludzi i stąd podpowiedzi, które mogą im bardzo pomóc w wyjściu z tej przypadłości.

- Osoba z chorym sumieniem powinna wybrać sobie tylko jednego spowiednika i wiernie się go trzymać przez co najmniej kilka lat, aż do wyprowadzenia z choroby. W związku z tym należy wyszukać sobie księdza z odpowiednim doświadczeniem, niezbyt młodego. Po dokonaniu tego wyboru nie wolno się zbyt szybko zniechęcać i rezygnować z pomocy danego kierownika duchowego, gdyż i ksiądz musi mieć czas, by „wejść w problem” prowadzonej osoby. Pomoże mu w tym modlitwa penitenta.

- Spowiednik ma prawo liczyć na całkowite posłuszeństwo penitenta odnośnie do podejmowanego planu pracy nad sobą. Penitent winien darzyć swojego kierownika duchowego pełnym zaufaniem, wierząc mu bardziej niż sobie i swoim odczuciom.

- Częstotliwość spowiedzi św. ustala spowiednik. Zasadniczo poleca się korzystanie z sakramentu pojednania regularnie raz w miesiącu.

- W razie wątpliwości (podstawowy problem sumień skrupulanckich):

— Gdy penitent nie potrafi ocenić, czy popełniony przez niego czyn jest grzechem ciężkim czy lekkim, ma go traktować jako grzech lekki i ów grzech wyznać przy spowiedzi św. w oznaczonym czasie.

— Gdy chory ma wątpliwość, czy może (powinien) przystąpić do Komunii św. — ma przystąpić, wierząc, że w tym sakramencie Jezus pozostawił moc uzdrawiania. Przecież gdyby Komunia św. była nagrodą, na którą ktoś z ludzi zasługuje — nikt z nas nie mógłby podejść do stołu Pańskiego! Tymczasem Pan Jezus ustanowił Eucharystię jako Pokarm, od którego zależy nasze zbawienie, a nie jako nagrodę dla najlepszych i bezgrzesznych ludzi.

- Spowiedź osoby z sumieniem skrupulatnym powinna trwać najwyżej trzy minuty. W razie potrzeby (dla spokoju sumienia, by niczego nie pominąć) penitent może korzystać z kartki, na której wypisze swoje problemy, mówiąc o nich jak najkrócej i jak najogólniej. Spowiednik zadaje pytania penitentowi, gdy uzna to za stosowne i potrzebne dla ważności sprawowanego sakramentu czy dobra duchowego spowiadanej osoby.

- Penitentowi nie wolno:

— Zmieniać spowiednika bez porozumienia ze stałym spowiednikiem.

— Chodzić do spowiedzi poza ustalonym terminem.

— Wracać do minionych spowiedzi, nawet gdy są poważne wątpliwości.

— Kwestionować ważności dawniejszych spowiedzi.

— Dokonywać spowiedzi generalnych (z całego życia).

- Wyjście ze skrupułów jest możliwe, a czas trwania tego procesu zależy od stopnia posłuszeństwa i konsekwencji w korzystaniu z łaski Bożej, udzielanej w sakramentach Eucharystii i pokuty. Wysiłek swój i spowiednika należy omodlić.

- Penitent skrupulat nie korzysta w rachunku sumienia z żadnych książeczek i wzorów (chyba że spowiednik wyraźnie wskaże i zaleci jakiś wzór). Schemat jego rachunku sumienia może być następujący:

— Wyliczenie grzechów w oparciu o Przykazania Boże i kościelne — faktów, które naprawdę zaistniały.

— Rozliczenie się z postanowienia z ostatniej spowiedzi św. (postanowienie może być tylko jedno i spowiednik musi o nim wiedzieć; nie podejmuje się go na własną rękę).

— Wada główna: grzech, z którym są największe problemy, który się najczęściej pojawia lub bywa przyczyną innych grzechów.

— Obowiązki stanu: praca, życie rodzinne, nauka, droga powołania...

- Istotą sakramentu pokuty i spowiedzi św. jest zawierzenie miłosiernemu Bogu i nieustanne nawracanie się, a nie odnoszenie wszystkiego do własnego „ja”. Bóg mnie zna i nie przestaje kochać! Zamiast koncentrować się na własnych grzechach, trzeba czynić dobro! Największym wrogiem skrupulata (choć nie tylko jego) jest egoizm i egocentryzm. Sądzeni będziemy z miłości, a nie z grzechów!

- Spowiednik mógłby odmówić prowadzenia skrupulata, gdyby ten nie chciał mu być posłuszny i gdyby mimo najdokładniejszej nawet spowiedzi nie przystępował do Komunii św.

Każdemu z nas potrzebna jest formacja sumienia, by stawało się ono naszym sojusznikiem w drodze do doskonałości — więcej: sanktuarium, w którym człowiek spotyka się z samym Bogiem.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

https://czechowice.jezuici.pl/?p=945


Sugestie pomocne w towarzyszeniu osobom z problemami skrupułów

Wspomnieliśmy, że skrupuły mogą być dopustem Boga, który tym sposobem pragnie wznieść człowieka na wyższy poziom spotkania ze sobą samym i z Nim. Tak zapewne było w przypadku św. Ignacego. Nas interesuje przeżywanie skrupułów związane z niedojrzałością emocjonalną osoby, z której to niedojrzałości mogą zrodzić się skrupuły. Wiemy, jak wiele zależy od dojrzałości emocjonalnej osoby. Łaska buduje na naturze, zakłada ją i nie pomija jej. Bóg liczy się z prawami, jakie złożył w człowieku.
W rozważaniach o sumieniu wyróżnia się sumienie moralne i emocjonalne. U skrupulantów to pierwsze zostało zawładnięte przez drugie. Sumienie emocjonalne powoduje, że osoba metrykalnie dorosła ocenia błędnie swoje czyny. Sprawdzonym sposobem wyjścia z tej niedojrzałości jest pomoc w wejściu skrupulanta w proces podejmowania własnych decyzji. Spowoduje to inne widzenie siebie i swoich czynów moralnych. Konieczne do tego jest jednak mądre towarzyszenie duchowe, a ze strony skrupulanta całkowita szczerość i otwarcie przed osobą towarzyszącą.
W tym ujęciu wychodzenie ze skrupułów jest uwalnianiem skrupulanta od ciążącego na nim sumienia emocjonalnego poprzez kształtowanie samodzielnej postawy życiowej, poprzez podejmowanie odpowiednich decyzji. By mogło się to dokonać, skrupulant musi najpierw zrozumieć swój stan. Ma on zrozumieć, że doświadczane wyrzuty sumienia są najczęściej przejawem nerwicy. Gdy skrupulat boleje nad odczuwaną niewiernością Bogu, tak naprawdę niewierności tej nie popełnił on. Człowiek bowiem nie dotyka w swych odczuciach materii grzechu, ale doświadcza niepokoju płynącego z niezrozumienia tego, czego doświadcza.
Wynika stąd, że metą, ku której ma podążać skrupulant, jest poszukiwanie dojrzałości emocjonalnej, która może być zdobywana głównie poprzezpodejmowanie samodzielnych decyzji. Ta problematyka jest dla niego najtrudniejsza. Człowiek bowiem woli użalać się nad sobą, niż kroczyć ku osobowej dojrzałości. Będzie to niemożliwe bez towarzyszenia mu tak na poziomie psychicznym, jak i duchowym. Zakłada to otwarcie i zaufanie wobec osób towarzyszących, ale także odwagę ryzyka, by iść swoją drogą, niejako wbrew odczuwanym stanom emocjonalnym. Wolność, jakiej człowiek pragnie, zakłada samodzielność w decydowaniu.
Zdolność do brania odpowiedzialności za siebie i za swoje decyzje zakłada świadomość, że osoba skrupulanta w swojej historii osobistej doświadczyła czegoś, co osłabiło czy wręcz rozbiło jej życie emocjonalne. Głównie chodzi tu o jej stosunek do figur autorytetu oraz o niedoświadczanie akceptacji i miłości, co zrodziło skoncentrowanie się na lęku. Wynika z tego między innymi widzenie Boga jako jedynie karzącego sędziego, niedopuszczającego żadnego błędu i wymagającego życia absolutnie nieskalanego. Rodzi to odejście od Boga miłości i miłosierdzia, prowadząc do życia pełnego lęku i ciągłego niepokoju.
Objawia się to na wiele sposobów, między innymi w traumatycznym poczuciu winy i przeżywaniu sakramentu pojednania. Sakrament ten odczuwany jest jako środek karania, potępiania i samokarania. Słuszne pragnienie doskonalenia się przeradza się w dobijający perfekcjonizm, który bezwiednie staje się obroną przed doświadczanym lękiem. Rodzi to coraz większe dążenie do niepozwalania sobie na najmniejszą nawet pomyłkę, co oczywiście jest niemożliwe na tej ziemi. To, że człowiek myli się, nie oznacza, że jest potępiony, godny odrzucenia i pozbawiony wartości. Więcej, człowiekowi wolno się mylić, gdyż wynika to z jego upadłej i naznaczonej grzechem natury. Ponieważ skrupulant żywi w sobie pragnienie bezgrzeszności, wręcz niezdolności do popełnienia grzechu, a codzienne życie pokazuje mu coś zupełnie przeciwnego, żyje on w stanie ustawicznej frustracji.Rodzi to nienawiść do siebie i chęć samokarania, a to z kolei prowadzi do ustawicznego zamieszania, które objawia się właśnie w skrupułach.
Dotykamy tutaj dwóch rzeczywistości: grzechu, który w skrupułach zdaje się wychodzić na pierwsze miejsce, oraz niedojrzałości emocjonalnej, której przy okazji skrupułów doświadczający ich praktycznie nie bierze pod uwagę, tymczasem tak naprawdę jest ona pierwsza. Grzech skrupulant winien przyjąć jako wynik swego stanu po upadku w grzech pierworodny, z którego wybawił nas Jezus Chrystus. Grzech rodzi brak nadziei i dlatego Chrystus może nas wyzwalać także z beznadziei. Natomiast sfera uczuć wymaga oddzielnego potraktowania. Od niej bowiem zależy wiele reakcji człowieka, które warunkują jego życie duchowe, w tym osłabienie czujności i odporności na trudne sytuacje. Sytuacje, które może wykorzystywać szatan, by wyrywać osobie nadzieję i prowadzić ja ponownie do grzechu. Ta sfera może także rodzić w człowieku niecierpliwość i nerwowość, które z kolei utrudniają wewnętrzny wzrost osoby.
Szczególnie trudną dziedziną dla skrupulantów jest sfera seksualna. Często każda myśl, skojarzenie czy odczucie tej natury uważa się za poważne przestępstwo moralne. Sama seksualność jest doświadczana jako brudna i niebezpieczna. Wymaga więc ona tak uczciwego wyjaśnienia, jak i prostego podejścia do spraw związanych z erotyką i ciałem w ogóle.
Następną dziedziną bardzo trudną dla osób skrupulanckich są relacje. Osoby te mają bowiem tendencję do izolowania się i rozżalania. Wrażliwość, jaką mają skrupulanci, zwykle łączy się z dużym kompleksem niższości, który powinien być jasno zdiagnozowany i określony, a osoby cierpiące na tę słabość winny być wspomagane w podejmowaniu drobnych, ale wytrwałych decyzji. Pewne cechy osobowe, jakie mają skrupulanci – na przykład zasypywanie innych pytaniami lub widoczny na ich twarzach smutek czy nerwowość – mają uczyć się znosić ze spokojem i odwagą, odkrywając stopniowo swoją prawdziwą wartość.
Tendencja do zamęczania innych zadawanymi pytaniami, a w wypadku spowiedzi do zbyt szczegółowego wyliczania swoich słabości, może być tylko opanowana poprzez zdecydowane odcięcie się od tego typu praktyk. Musi być przezwyciężony lęk przed wolnością, która jest rozumiana jako hołdowanie sobie czy też jako już grzeszenie. Skrupulant musi przyjąć i zrozumieć, że nie jest większym grzesznikiem niż inni, ale że po prostu dręczy go nerwica, że jego problem nie jest najpierw natury moralnej, ale emocjonalnej. Trzeba odważyć się. Przeszkodą w tym jest opór przed podejmowaniem ryzyka, jakie niesie wolność i możność samodzielnego decydowania, oraz nieprzyjmowanie realnej możliwości popełniania pomyłek. Tymczasem popełnienie pomyłki nie przekreśla mnie jako osoby.
Trzeba także wytoczyć walkę różnorakim przyzwyczajeniom, jakie skrupulant sobie wyrobił, stosując metodę hiperdramatyzacji (mechanizm wyśmiewania ich we własnych oczach) i podejmując próby zachowywania się zupełnie normalnie, choć może to się wydawać zachowaniem hołdującym swoich potrzebom czy zachciankom.
Skrupulant nie słucha wskazówek spowiednika, ale boi się, czy nie zapomniał wyznać jakiegoś „grzechu”. Chce ewentualnie przed samym rozgrzeszeniem doprecyzować swoje oskarżenia. Należy postanowić sobie, by niczego nie dodawać do tego, co zostało wyznane, choćby wydawało się to niedokładne i przed tym postanowieniem nie wolno się cofnąć.
W materii dotyczącej dziedziny seksualnej należy spowiadać się szczerze, ale bez uściśleń, dodatków czy wyjaśnień. Trzeba trzymać się tego, mimo że będzie to bardzo trudne.
Po spowiedzi nie należy kłaść akcentu na żal uczuciowy, ale na żal racjonalny, posługując się przy tym jakimiś modlitwami i kładąc akcent na decyzje prowadzące do poprawy. Ważne, by za wszelką cenę unikać gestów kompulsywnych, takich jak mycie rąk, oglądanie palców, czy nie ma na nich okruszyn po przyjęciu Komunii świętej itp. Miarą tutaj są ludzie dobrze wychowani (dziedzina higieny) i zdrowo pobożni (dziedzina sacrum). Zwycięstwo w tej materii prowadzi do wielkiego pokoju serca.
Należy także ustalić częstotliwość spowiedzi. Nie trzeba spowiadać się częściej niż raz na dwa tygodnie albo nawet rzadziej, by nie koncentrować się na sakramencie pokuty jako na środku uspokajającym, a nie na sakramencie pojednania jako takim. Trzeba także możliwie jak najbardziej upraszczać przygotowanie do spowiedzi i przeżywanie jej samej. Istotne staje się również unikanie zbyt szczegółowego wyznawania grzechów. Spowiedź to nie matematyczne wyznawanie popełnionych win.
Jeśli skrupuły są złączone z pierwszymi spowiedziami, na przykład z zatajeniem czegoś na pierwszej spowiedzi, to sakrament ten kojarzony bywa z wielkim lękiem. Spowiednik winien uważać, by lęku tego nie rozwijać przez swoje zachowanie. Natomiast spowiadający się skrupulant winien uzmysławiać sobie potrzebę doświadczania miłości jako głównego owocu spotkania z przebaczającym Bogiem.
Nie można też powracać zbyt łatwo do powtarzania grzechów z przeszłości, ponieważ niekiedy powoduje to wchodzenie w skrupuły. Uważać też trzeba na zachęty do zbyt dokładnego rachunku sumienia przygotowującego do sakramentu pojednania. Z jednej strony, jest to bardzo ważny warunek dobrej spowiedzi, z drugiej zaś – może być przeżywany jako coś, co rodzi wielki lęk i wewnętrzne zamieszanie.
Dobrze jest, jeżeli skrupulant trzyma się zasady, że gdy on uważa, że coś jest grzechem ciężkim, to jest to grzech lekki, a jeśli uważa, że coś jest grzechem lekkim, to jest to niedoskonałość. Św. Ignacy wiele razy wspomina o tej zasadzie, podając w swych listach różne wskazania cierpiącym na skrupuły[3].
Warto też pamiętać o tak zwanychprzywilejach skrupulantów. Skrupulant może być zwolniony przez spowiednika z obowiązku robienia rachunku sumienia. Jego męczenie się, aby zebrać wszystko, co zrobił, i myślenie, jak to najdokładniej wypowiedzieć, powoduje więcej rozbicia, niż pomaga w przygotowaniu do spowiedzi. Kolejny przywilej to zwolnienie z obowiązku odbycia pokuty, gdyż ta przysparza często wielkich męczarni z powodu braku pewności, czy została dokładnie spełniona. Inny przywilej to przystępowanie do Komunii świętej, nawet gdy osobie wydaje się, że popełniła grzech ciężki. Nie można jednak nakazywać takiego przystępowania, a jedynie zachęcać do tego. Winniśmy też najpierw uczyć zaufania do oceny spowiednika wartości moralnej czynu. Ze strony osoby skrupulanta wystarczy natomiast akt żalu, nie potrzeba spowiedzi.
Skrupulantowi można pozostawić tylko obowiązek spowiedzi wielkanocnej, ograniczając częstotliwość spowiedzi do możliwie jak najrzadszej, gdy skrupuły jeszcze trwają. Trzeba także wykluczyć powracanie do przeszłych grzechów, gdyby się przypominały, a były już wyznane. Nawrót do przeszłości jedynie rozbija i męczy, nie ma mocy budowania. Kierunku tego nie należy zmieniać i to przez całe życie. Wytrwałość jest tutaj bardzo istotna. Tego typu upraszczanie dotyczy życia duchowego, choć obejmuje porządkowanie sfery uczuciowej.

Jak wynika z powyższych rozważań, zjawisko skrupułów jest bardzo złożone. Może ono być wpisane w Bożą pedagogikę, poprzez którą osoby wybrane są prowadzone przez Pana ku większej zażyłości z Nim. Najczęściej jednak przeżywanie skrupułów łączy się z niedojrzałością sfery uczuciowej lub wręcz z obecnością jakiejś choroby psychicznej. Zwykle skłonność do skrupułów wyraża głęboką niepewność osobową. W rzeczy samej nerwicowe powracanie do tego samego tematu jest chęcią przeżywania spokoju i pokoju wewnętrznego. Niestety, nawroty te ze swej natury niczego pozytywnego nie wnoszą, owszem stają się przyczyną jeszcze większego zmęczenia i rozbicia.
Tym, który przemienia człowieka, jest sam Bóg. Przemiana ta jednak nie wyklucza, ale zakłada pomoc drugiego człowieka. Ze strony przeżywającego skrupuły wielkie znaczenie ma możliwie najpełniejsze zaufanie osobie towarzyszącej i odwaga, które prowadzą do autentycznego rozumienia zjawiska skrupułów i przyczyn ich powstawania. Zrozumienie to prowadzi natomiast do poprawnej oceny jakości postępowania człowieka i umożliwia wchodzenie na drogę wewnętrznej wolności i pokoju. Wyjście z tego trudnego doświadczenia wymaga najczęściej podejścia interdyscyplinarnego – to znaczy duchownych, lekarzy i psychologów. Skrupulant dzięki wieloaspektowej pomocy staje się zdolny do zrównoważonego popatrzenia na swoje postępowanie i oceny, którą św. Paweł nazywa trzeźwym myśleniem (2 Tm, 1, 7) – myśleniem pełnym równowagi, myśleniem środka.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

Trzeba sobie zdawać sprawę, że problem skrupułów rodzi się w człowieku z fałszywego obrazu Boga jaki on ma w głowie. To zwykle jest jakaś wypadkowa zasłyszanych w dzieciństwie zdań od rodziców, od katechetów, czy kapłanów, które wpływają na stworzenie obozu groźnego i surowego Boga (najczęściej jakoś nam się to tak klaruje, gdy zleje nam się obraz rodzica surowego i karzącego z Bogiem) Jesli od rodzica, który nas w dzieciństwie karał, zabraniał czegoś, narzucał swoją wolę słyszymy że kocha i robi takie rzeczy, które nas ranią... to kształtuje się w nas fałszywy obraz miłości. A potem słyszymy że Bóg jest Miłością... no i ta fałszywie postrzegana miłość jest przypisywana Bogu.

A to jest duży błąd logiczny! Bo miłość ludzka jest ułomna i słaba, często upadamy, bo mamy skłonność do gniewu, złości, interesowności itd.

Miłość Boga nas nie skrzywdzi, Bóg szanuje nasza wolność, kocha nas bezinteresownie, w piękny i wspaniały sposób, który trudno sobie wyobrazić i pojąć.

Gdy sobie uświadomimy, że Bóg mnie kocha i nie skrzywdzi, obroni przed złem, a jego przykazania to drogowskazy życia błogosławionego ogromem łask i darów, to zaczniemy nawiązywać relację z Bogiem prawdziwym, a nie z fałszywie zbudowanym obrazem.
Relacja z Bogiem a relacja z fałszywym obrazem - co wybierasz? Co da Ci szczęście i pokój w sercu?

Chciałabym pokazać CI o czym mówię/piszę na przykładzie. Każdy kogoś kocha w życiu, czy to rodziców, czy męża/żonę/ dzieci, rodzeństwo. Zastanów się chwilę nad tym jak Ty ich kochasz.... czy gdy ktoś Cie zrani wystarczy ze przyjdzie z przeprosinami? Czy oczekujesz że spędzi rok siedząc w popiole? Czy oczekujesz, że za każdą najdrobniejszą rzecz będziesz przepraszana/przepraszany? Czy drobiazgi wybaczasz w oka mgnieniu i szybko o nich zapominasz?
Czy wystarczą przeprosiny i to że zobaczysz u kogoś skruchę by w jednej chwili przebaczyć?

Jeśli tak, to naśladujesz w swojej miłości Boga, bo On taki jest... drobne winy wybacza w oka mgnieniu (np w akcie żalu, w akcie spowiedzi powszechnej podczas mszy św, w akcie pokory). Winy ciężkie trzeba wyznać ze skruchą w sakramencie pojednania, ale też możemy liczyć na ich przebaczenie w jednej chwili, bo Bóg jest miłosierny.
O tym jak wielkie jest to miłosierdzie świadczy choćby fakt, ze nie ma limitu w korzystaniu z tego sakramentu, Bóg jest gotowy zawsze przebaczyć! Takiego mamy Boga! Zawsze gotowego do Miłosierdzia i oczyszczenia nas z naszych win.
To kompletnie zaprzecza postrzeganiu Boga surowego i karzącego, liczącego każdą najmniejszą winę jak księgowy z dokładnymi tabelkami - odrzuć ten obraz!
Przyjdź do Boga miłosiernego, który czeka na Ciebie by CIe kochać, miłością bezinteresowna i piękną, dobrą, która nie krzywdzi i wszystko przebacza.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

Stawiając sobie zbyt wysokie ideały również można popaść w skrupuły, albo i nawet w rozpacz.
Jak to się dzieje?
Przypuśćmy, że mam temperament choleryka, szybko się denerwuję i wpadam w zdenerwowanie.
Jeśli podziwiam tych, co zawsze spokojnie reagują na wszystko (choć pewnie takich nie ma, ale też widzimy świat w idealnych barwach i przypisujemy pewne ideały innym), to będę wciąż niezadowolony z siebie (no bo jednak ciągle wybucham) no i będę stawiać sobie cele typu : "już nigdy nie wybuchnę".... co jest oczywiście zupełnie nie do osiągnięcia, bo jest zaprzeczeniem naszego temperamentu.
I wtedy rośnie frustracja, bo ideał mamy postawiony zbyt wysoko i nie jesteśmy w stanie go dosięgnąć. Wtedy rzeczywistość nas dołuje, a nasze ideały obracają się przeciwko nam i popadamy w jakąś chorobę, czy to depresja, czy niezadowolenie, czy skrupuły, czy inne nerwice.
Im wyżej stawiamy sobie ideał, tym większą rodzi w nas frustrację, bo nie jesteśmy w stanie go osiągnąć.

Czy Bogu zależy na ludziach idealnych? To by takich stworzył. A stworzył ludzi bardzo różnorodnych i ta różnorodność jest zaletą a nie wadą.

Co należy zrobić, aby zmienić ten stan rzeczy?

ZAAKCEPTOWAĆ rzeczywistość. To jest podstawowy krok, fundament. Zaakceptować siebie i okoliczności życia w jakich jesteśmy i jakie mamy. Przyjąć to co mamy i jacy jesteśmy.
Ten krok umożliwi nam zobaczenie prawdy o sobie ale w Bożym świetle. Tak, jestem grzeszny i słaby. Tak, mam nieidealną rodzinę. Tak, mam taką i taką pracę. Takiego mam współmałżonka. To już jest. Przyjmuje to takie jakie jest.

I dopiero kiedy akceptujemy rzeczywistość i siebie to możemy zastanowić się CO MOŻEMY ZMIENIĆ NA LEPSZE.
Ale chodzi tu o realne zmiany, możliwe do wykonania. Czyli KONFRONTACJA rzeczywistości z ideałami.
Jeśli cel: "nigdy więcej się nie zdenerwuję i nie wybuchnę" - jest nierealny, tu się zgodzimy. To zastanów się jaki cel będzie realny do spełnienia, np : "zanim wybuchnę zrobię głęboki oddech w pustym pokoju", albo "zanim coś powiem w zdenerwowaniu to najpierw zrobię herbatę i usiądziemy przy stole aby porozmawiać", albo ... tu jest miejsce na kreatywność podejścia do siebie i swoich sytuacji.
Wyjściowo nie walczymy ze sobą i tym, co jest niemożliwe do zmiany, ale podejmujemy wysiłek realny, możliwy, wykonalny.

DZIAŁANIE - dopiero teraz przechodzimy do żmudnej pracy nad sobą poprzez działanie, takie małe i drobnymi krokami, ale możliwe do udźwignięcia i zrealizowania. TRANSFORMACJA naszych zachowań małymi krokami.

Ten sposób działania da nam realne skutki w rzeczywistości i naszym samopoczuciu. Przestaniemy walczyć z samymi sobą, przestaniemy popadać w rozpacz i frustrację, bo skupimy się na tym co możliwe do zrobienia.
Szybko poczujemy satysfakcję z osiągniętych małych celów.
Bo zdecydowanie łatwiej jest "dobrze przeżyć jeden dzień", niż "od jutra będę święty"

Małe cele można często zmieniać, one będą nasza drogą do tego dużego ideału - świętości i komunii z Bogiem na wieki.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

Polecam artykuły.
Przed chwilą przeczytałam, genialny.
Napisany w ciepłym i serdecznym tonie, jak list do przyjaciela. Polecam go każdej osobie z natręctwami:
https://wdrodze.pl/article/choroba-naddokladnosci/


I może jeszcze te 2 o. Salija:
http://mateusz.pl/ksiazki/js-pww/js-pww_32.htm
http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_32.htm
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

UWAGI św Ignacego Loyola

pomocne do [właściwego] odczuwania i oceniania skrupułów i poduszczeń naszego nieprzyjaciela.

346

Uwaga 1. Pospolicie skrupułem nazywa się to, co pochodzi od naszego własnego sądu i od naszej wolności, a mianowicie kiedy ja sam w sposób wolny sądzę, że jest grzechem to, co nie jest grzechem; np. gdy ktoś nastąpiwszy przypadkiem na źdźbła słomy [ułożone] w formie krzyża sądzi własnym swym sądem, że zgrzeszył. Otóż to jest po prostu błędny sąd, a nie skrupuł w ścisłym tego słowa znaczeniu.

347

Uwaga 2. Kiedym nastąpił na taki krzyż lub kiedym pomyślał albo uczynił coś innego, przychodzi mi z zewnątrz myśl, żem zgrzeszył; a z drugiej znów strony wydaje mi się, żem nie zgrzeszył. Czuję się tym zaniepokojony, bo równocześnie i wątpię [czy był grzech] i nie wątpię. I to jest właściwy skrupuł i pokusa, którą mi podsuwa nieprzyjaciel.

348

Uwaga 3. Pierwszy rodzaj skrupułów [346] należy z gruntu odrzucić, cały bowiem jest błędem. Ale ten drugi [347] przez jakiś czas niemało pomaga do postępu duszy, która się oddaje ćwiczeniom duchownym. Bo w wielkiej mierze obmywa i oczyszcza duszę, usuwając wiele z tego wszystkiego, co ma [choćby tylko] podobieństwo do grzechu, wedle słów św. Grzegorza: "Właściwością dusz dobrych jest widzieć winę tam, gdzie żadnej winy nie ma".

349

Uwaga 4. Nieprzyjaciel bardzo bada, czy dusza jest grubego czy delikatne o sumienia. A jeśli jest subtelna, stara się ją jeszcze bardziej wysubtelnić aż do przesady, żeby ją łatwiej zaniepokoić i zamieszać; gdy np. widzi, że dusza nie zgadza się ani na grzech śmiertelny, ani na powszedni, ani na żaden pozór grzechu świadomie dobrowolnego, wtedy nieprzyjaciel, nie mogąc jej doprowadzić do upadku w coś, co byłoby podobne do grzechu, stara się sprawić, żeby sądziła, że jest grzech tam, gdzie nie ma grzechu, np. w jakimś słowie lub w jakiejś nawet najmniejszej myśli.

Jeżeli zaś dusza jest grubego sumienia, nieprzyjaciel stara się uczynić ją jeszcze bardziej gruboskórną; np. jeśli przedtem niewiele sobie robiła z grzechów lekkich, to będzie się starał, żeby nie przejmowała się i grzechami śmiertelnymi; a jeśli do tej pory trochę się tym przejmowała, to będzie się starał, żeby o wiele mniej albo i wcale się tym nie przejmowała .

350

Uwaga 5. Dusza pragnąca czynić postępy w życiu duchownym winna zawsze postępować przeciwnie niż postępuje nieprzyjaciel. A mianowicie, jeśli nieprzyjaciel chce duszę uczynić gruboskórną, to ona powinna starać się o delikatność sumienia; i podobnie, jeśli nieprzyjaciel chce duszę zbyt wysubtelnić, aby ją doprowadzić do przesady, dusza winna zabiegać o umocnienie się w słusznej mierze, aby znaleźć spokój we wszystkim.

351

Uwaga 6. Niekiedy taka dusza dobra chce w ramach wierności Kościołowi albo wedle myśli swoich przełożonych coś powiedzieć lub uczynić na chwałę Boga, Pana naszego; ale przychodzi jej z zewnątrz myśl lub pokusa, żeby tego nie mówiła lub nie czyniła, a to dla jakiejś podstępnej racji, np. że to by była próżna chwała itp. Wtedy dusza powinna wznieść swój umysł do swego Stwórcy i Pana, a jeśli widzi, że to jest w zakresie należnej służby Bożej, albo że się jej przynajmniej nie sprzeciwia, wtedy powinna postąpić wręcz przeciwnie niż chce kusiciel i odpowiedzieć mu ze św. Bernardem: "Nie ze względu na ciebie zacząłem i nie ze względu na ciebie skończę".
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno [czynię]: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie. Flp 3, 13-14

Szczególnie mocna wskazówka dla osób ze skrupułami: zapominając o tym co za mną - św Paweł był mordercą, prześladowcą chrześcijan ale poucza nas aby zapomnieć co mamy za sobą - nie mamy tego rozpamiętywać!
Mamy wytężyć siły ku przyszłości - mamy wpływ na dzień dzisiejszy i na przyszłość, każdy grzech ma w nas wzbudzić refleksję jak go w przyszłości uniknąć, i mamy przed oczami mieć nagrodę jaką jest spotkanie z Jezusem!
Tak nas poucza, jeden z wielkich grzeszników, który stał się jeszcze większym świętym!
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post





mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

czy Ktoś surowy dałby nam możliwość spowiadania się, czyli oczyszczenia ze swoich grzechów?
Czy Ktoś surowy dałby nam taką możliwość bez żadnego limitu?
nie ma ograniczeń w ilości spowiedzi, możemy się spowiadać tyle razy ile potrzebujemy - czyli ile razy zgrzeszyliśmy a ze skruchą przyjdziemy do spowiedzi i postanowimy poprawę to Bóg miłosierny udziela rozgrzeszenia.
Mocą swoją nas oczyszcza, podobnie robi to dwa razy w czasie mszy św, kiedy jest spowiedź powszechna i kiedy wypowiadamy słowa: Panie nie jestem godzien...

Czy wie, że znowu zgrzeszymy? - wie,
czy wie, że jestesmy słabi?- wie....
ale Jego miłość jest znacznie większa niż nasze grzechy i słabości!!

Nikt z nas nie jest godny, nikt nie jest dostatecznie czysty i święty, ale Bóg to wie i to Jego mocą nas oczyszcza.
cierpi gdy Go odrzucamy i wybieramy grzechy ciężkie, ale gdy przyjdziemy do konfesjonału to grzechy toną w oceanie miłosierdzia i nie ma ich już.

Choć raz idź do spowiedzi z karteczką na której zapiszesz swoje grzechy, a po spowiedzi podrzyj kartkę i spal ją- oto co się dzieje z Twoimi grzechami... znikają... spala je miłość Boża do Ciebie!

Boga nie trzeba się bać, bo nie ma w Nim ciemności, Jest Światłem!
Gdy pójdziesz do komunii św. to koniecznie przyjmij Jezusa i świadomie przyjmij Jego łaski, którymi chce CIę obdarzyć!
Przyjmujesz do serca SAMO DOBRO - nie bój się - tylko otwórz się na to Dobro!
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

Kiedy nie trwasz w grzechu ciężkim, starasz się żyć zgodnie z przykazaniami, ale ciągle żyjesz w lęku, bo Twoje sumienie nie działa prawidłowo, jest przewrażliwione.
To nie jest wrażliwość, tylko przewrażliwienie. Taki ślepy zaułek w którym bardzo się męczysz.
Sam siebie, bo Bóg nie jest księgowym, nie ogląda każdego grzechu pod lupą, jak Ty to robisz. Odrzuć lupę, przestań patrzeć na świat z perspektywy grzechu.
Zauważ, że Księga Rodzaju zaczyna się opisem świata i zwierząt i człowieka, a wszystko co Bóg stworzył było w Jego oczach dobre. I na swoje stworzenie Bóg zareagował miłością i nic tej miłości nie zmieni - nawet grzech.
Poza tym grzech pierworodny pojawił się dopiero w 3 rozdziale Księgi Rodzaju... dwa pierwsze są o tym jaki świat i stworzenie są dobre.
To wiele mówi o Bogu, On jest Dobrem i widzi dobro, skupia się na dobru. Owszem grzech jest w świecie i ludzie czynią zło.... ale sprawiedliwości stało się już zadość - Jezus złożył z siebie ofiarę i tą łaską jesteśmy odkupieni.

Nie ma podstaw do zajmowania się grzechami, jest wzór aby zajmować się dobrem, tak jak Bóg.

Męczy Cię choroba, ale nikt za Ciebie nie podejmie decyzji o odrzucaniu natrętnych myśli, nikt poza Tobą nie może ich zlekceważyć.
Ty możesz takie decyzje podjąć.
TY możesz oddać się w zaufaniu Bogu i poprosić aby strzegł CIę od grzechów ciężkich.
Ty powinieneś zaufać Jego miłości do Ciebie. Jemu bardziej zależy na Twoim zbawieniu nawet niż Tobie.

Skup się na dobru a zła unikaj!
TYLKO TYLE.

Bóg CIę kocha miłością odwieczną, od zawsze i na zawsze i nic tego nie zmieni. Jesteś już odkupiony, nie jest Twoją rolą samemu się odkupić, nie jest w twojej mocy żyć bez grzechu, grzechy będą, bo jesteśmy grzesznikami.
Zaakceptuj to, że jesteś słaby i grzeszny i Bóg kocha Cię cały czas i jest z Tobą cały czas.

Przed mszą św. odmów akt żalu i spokojnie idź do komunii św. Bo Jezus pragnie się z Tobą spotkać.
Gdy popełnisz grzech ciężki to będziesz wiedział to na pewno.Bo tylko gdy świadomie wybierzesz wielkie zło - wtedy będzie grzech ciężki.

Wydrukuj sobie to, powieś nad biurkiem.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

Szczególnie dobra konferencja dla grzeszników o tym jakie jest Boże Miłosierdzie

mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 6848
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3197
Podziękowano: 3444
Płeć:

Nieprzeczytany post

(J 3,16-21)
Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.

Bóg kocha człowieka, wysłał swojego Syna aby nas zbawił i to się stało! jesteśmy zbawieni! Nasza wieczność jest zależna od naszej wiary!

No ni jak to nie pasuje do "Sędzie Sprawiedliwy, który za dobro wynagradza, a za zło karze" - Bóg nie chce naszego potępienia, poprzez Jezusa nam to objawił!

Wczoraj odwiedził naszą parafię ks. Jacek Krzemień, kapelan Wspólnoty Chleb Życia, podkreślał na homilii, że Bóg kocha każdego człowieka i że nie chce naszego potępienia i abyśmy nie straszyli ludzi Bogiem! To była cała homilia.
Ale by to dotarło to powtarzał to kilkukrotnie.

Dlatego najlepiej byłoby zaprzestać nauczania 6 prawd wiary w tej formie, bo są szkodliwe, straszą ludzi, a zupełnie nie oddają największych prawd wiary: Że Bóg jest miłością i odkupienia poprzez Zmartwychwstanie!
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Zablokowany