Aby skupić się na duchowym aspekcie zbliżających się świąt administracja postanowiła, że od Wielkiego Piątku od godz 10:00 aż do Poniedziałku wielkanocnego do 8:00 na forum będzie wyłączona opcja pisania postów.

Problem z modlitwą.

Wszystko o modlitwie, co nam pomaga, co nam przeszkadza, jak ją rozwijać
Melisska

Nieprzeczytany post

Ponieważ od kilku miesięcy mam dość silne problemy jeśli chodzi o modlitwę (nie ważne czy chodzi o np.,cały różaniec czy jedną dziesiątkę różanca czy może jakąś litanię) czuję zniechęcenie, znużenie, a kiedy już zaczynam się modlić to rzadko kiedy potrafię się skupić. Ciąglę wynajduję sobie sto innych zajęć które nagle są ważne byle tylko nie usiąść i nie zacząć modlitwy.

A dziś na You tube wyświetlił mi się filmik ks., Krzysztofa Augustyna który bardzo mi pomógł :ymhug: :)

Ks., Augustyn mówi, że zły duch przedstawia nam modlitwę jako wielki ciężar oraz obowiązek i faktycznie ja tak to czuję! Przytoczył też świetny cytat:

" Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was." św. Jakub.

W filmie mówi jakie taktyki zły stosuje by zniechęcić nas do modlitwy. :ymapplause:


Marcin79
Posty: 1
Rejestracja: 03 mar 2023, 8:11
Wyznanie: katolicyzm
Podziękowano: 3
Płeć:

Nieprzeczytany post

Cześć.
Dużo czasu spędziłem na myśleniu o modlitwie i czy powinienem coś na niej czuć, czy to że akurat na modlitwie nagle wszystkie pomysły czy powinności przychodzą mi do głowy, czyli wszelkie rozproszenia, czy to dowodzi że coś z moją modlitwą jest nie tak.
Otóż, Eliasz otrzymał wezwanie co by iść na górę Horeb by tam spotkać się z Panem. Poszedł. Tak jak z nami. Mamy pragnienie modlitwy, to łaska od Pana, czyli tak to interpretuję, że w swojej maleńkości nie byłbym w stanie sam o spotkanie z Panem zabiegać. On mnie do modlitwy powołuje. Ale Duch Pana prowadzi Eliasza przez pustynię (40 dni i nocy). Wiemy, czym jest pustynia w znaczeniu duchowym. Chce nam się pić, jesteśmy głodni i spaleni od słońca. W nocy na pustyni jest straszliwie zimno, jesteśmy zziębnięci. Chcemy czegoś innego, nasze ziemskie ja chce czegoś zupełnie innego. Chce wygody, żeby było nam dobrze. To te rozproszenia. Ale idziemy przez tę pustynię, to znaczy wciąż podejmujemy ten wysiłek, choć słowa się nie kleją, choć rezygnacja jest tuż tuż. Nie ma innej rady jak trwać. My wiemy, że u Eliasza to trwało (umownie 40 dób), ale on nie wiedział. Nie wiedział też czy przeżyje tę wędrówkę. Ale szedł mimo wszystko. I my tak musimy. Potem, już będąc na górze, nastał wiatr rozwalający skały i trzęsienie ziemi. Wszelkie kataklizmy. To dla mnie oznacza, że będąc wytrudzonym pustynią, napotykam coś znacznie gorszego. Bo wciąż liczę, że dostąpię tego co wydaje mi się że powinienem osiągnąć wytrwałą modlitwą. A to nie nadchodzi. JA CHCĘ, JA OCZEKUJĘ. JA, kiedy jest ja, nie ma miejsca w moim sercu dla Niego. Skupiam się na własnym pragnieniu osiągnięcia tego, czego chcę. Czyli żeby On wysłuchał mojej modlitwy i dał mi to czego JA chcę. Ale kiedy kataklizmy zupełnie zrównają moje ja z ziemią, kiedy sprawią, że osiągnę stan totalnego zmęczenia w którym jest mi już wszystko jedno, kiedy nie ma już mojego JA bo ono umarło ze zmęczenia, to w delikatnej ciszy, niemalże w bezszeleście przychodzi Pan.
Nie oczekuj niczego w modliwie poza pragnieniem Jego samego, nie oczekuj jakiś spektakularnych emocji, albo koncentracji czy co tam jeszcze oczekujesz. Skup się na tym, że Stajesz przed Panem i nic więcej się nie liczy. Wydaje mi się, że to jest właściwa postawa.
Mam nadzieję że pomogłem.
Z Panem Bogiem.
Melisska

Nieprzeczytany post

Marcin79 pisze: 16 mar 2023, 9:33 Cześć.
Dużo czasu spędziłem na myśleniu o modlitwie i czy powinienem coś na niej czuć, czy to że akurat na modlitwie nagle wszystkie pomysły czy powinności przychodzą mi do głowy, czyli wszelkie rozproszenia, czy to dowodzi że coś z moją modlitwą jest nie tak.
Otóż, Eliasz otrzymał wezwanie co by iść na górę Horeb by tam spotkać się z Panem. Poszedł. Tak jak z nami. Mamy pragnienie modlitwy, to łaska od Pana, czyli tak to interpretuję, że w swojej maleńkości nie byłbym w stanie sam o spotkanie z Panem zabiegać. On mnie do modlitwy powołuje. Ale Duch Pana prowadzi Eliasza przez pustynię (40 dni i nocy). Wiemy, czym jest pustynia w znaczeniu duchowym. Chce nam się pić, jesteśmy głodni i spaleni od słońca. W nocy na pustyni jest straszliwie zimno, jesteśmy zziębnięci. Chcemy czegoś innego, nasze ziemskie ja chce czegoś zupełnie innego. Chce wygody, żeby było nam dobrze. To te rozproszenia. Ale idziemy przez tę pustynię, to znaczy wciąż podejmujemy ten wysiłek, choć słowa się nie kleją, choć rezygnacja jest tuż tuż. Nie ma innej rady jak trwać. My wiemy, że u Eliasza to trwało (umownie 40 dób), ale on nie wiedział. Nie wiedział też czy przeżyje tę wędrówkę. Ale szedł mimo wszystko. I my tak musimy. Potem, już będąc na górze, nastał wiatr rozwalający skały i trzęsienie ziemi. Wszelkie kataklizmy. To dla mnie oznacza, że będąc wytrudzonym pustynią, napotykam coś znacznie gorszego. Bo wciąż liczę, że dostąpię tego co wydaje mi się że powinienem osiągnąć wytrwałą modlitwą. A to nie nadchodzi. JA CHCĘ, JA OCZEKUJĘ. JA, kiedy jest ja, nie ma miejsca w moim sercu dla Niego. Skupiam się na własnym pragnieniu osiągnięcia tego, czego chcę. Czyli żeby On wysłuchał mojej modlitwy i dał mi to czego JA chcę. Ale kiedy kataklizmy zupełnie zrównają moje ja z ziemią, kiedy sprawią, że osiągnę stan totalnego zmęczenia w którym jest mi już wszystko jedno, kiedy nie ma już mojego JA bo ono umarło ze zmęczenia, to w delikatnej ciszy, niemalże w bezszeleście przychodzi Pan.
Nie oczekuj niczego w modliwie poza pragnieniem Jego samego, nie oczekuj jakiś spektakularnych emocji, albo koncentracji czy co tam jeszcze oczekujesz. Skup się na tym, że Stajesz przed Panem i nic więcej się nie liczy. Wydaje mi się, że to jest właściwa postawa.
Mam nadzieję że pomogłem.
Z Panem Bogiem.
Pewnie. :)
Dzięki
Pozdrawiam, :)
Zablokowany