Wtedy przypomniała mi się historyjka, którą kiedyś usłyszałam czy przeczytałam nie pamiętam z kąd ją znam. Była o tym jak pewien młodzieniec żalił się, że nie będzie chodził do kościoła z powodu tego jacy tam są ludzie. Kapłan poprosił chłopaka by wziął szklankę pełną wody i trzy razy okrążył Kościół tak by woda się nie wylała. Kiedy mu się udało kapłan zapytał się czy pilnując szklanki zwracał uwagę na ludzi, którzy byli obok niego. Oczywiście młodzieniec był skupiony tylko na tym żeby nie ulać wody. Morałem było to żeby w kościele koncentrować się na Tym, który jest najważniejszy, a wszystko obok nie będzie miało takiego znaczenia.
No i w tym momencie spojrzałam na Tabernakulum. Z lekcji religii zapamiętałam, że właśnie tam jest Pan Jezus, przez cały czas, we własnej osobie. Poczułam jakbym patrzyła prosto na Niego. Ogarnął mnie spokój, poczułam się kochana i rozumiana i dało mi to siłę by zostać na mszy do końca.
Od tamtej pory na każdej mszy wpatruję się w Niego, nic mnie nie rozprasza, nic nie odrywa.
Msza Św to niezwykły przywilej, z którego dzięku Bogu korzystam coraz częściej.
Ps. Pamiętam jak dzisiaj, jeden z piękniejszych momentów, kiedy usłyszałam podczas mszy słowa psalmu 63 W świątyni tak się wpatruję w Ciebie...
Na koniec wklejam linka do historii, którą opisałam gdyby ktoś chciał się zapoznać.

https://www.google.com/amp/s/pl.aleteia ... sciola/amp