Mam 24 lata i nie jestem dumny z mojego życia religijnego. Praktycznie ono nie istnieje, a ja sam jestem przepełniony złem, z którego bije poczucie fałszywej dumy. Pomimo miłości Boga jestem pro-aborcjonistą, wierzę w eugenikę i eutanazję i pozytywne skutki tych zagadnień. Te poglądy nie są wyznawane przeze mnie od miesiąca czy dwóch. Pojawiły się w wieku nastoletnim i tak jakoś zostały ze mną aż do teraz. Nie szanuję starszych ludzi (znaczy starych) pomimo że z nimi pracuje na codzień przez co pojawiają mi się zgrzyty w ścieżce mojej "kariery" zawodowej. Co do moich poglądów to chciałbym doświadczyć miłości Bożej, a dokładniej to miłość odwzajemnić. Nie jestem bierzmowany, gdyż odrzuciłem szansę na ten sakrament. Będąc szczerym to nie zgadzałem się z kościołem i nie chciałoo mi się zbierać pieczątek. Poza tym tak jak wcześniej wspomniałem to miałem radykalne poglądy i nie widziałem możliwości pogodzenia ich z moim wewnętrznym ja. Wciąż nie wiem czy jest możliwe odnalezienie w sobie tej miłości Bożej, żeby przezwyciężyć co to złe i otworzyć się na miłość nie tylko Bożą, ale też miłość do bliźniego, której brakuje w moim życiu. Chciałbym być przykładnym chrześcijaninem, a z drugiej strony pozostać przy swoim myśleniu, a to się kłóci ze sobą. Jestem w kropce...
W wolnych chwilach gram w gry komputerowe lub PBFy, inaczej też mówiąc role play na jakimś doscordzie, najlepiej w klimatach fantasy. Moją ulubioną serią gier jest ME szczególnie druga i trzecia część. Uwielbiam koty i jestem szczęśliwym posiadaczem trójki tychże zwierząt. Nie mam przyjaciół ani znajomych. Utraciłem z nimi kontakt po skończeniu szkoły, a i w szkole nie mogłem liczyć na więcej niż pogadanki na przerwach. Poza szkołą moje znajomości nie istniały. Przyszedłem na te forum podzielić się swoją drogą do zbawienia, którą zamierzam wkrótce podążyć.
