Witajcie. : D Jakiś czas temu przyszłam na to forum i oznajmiłam, że wierzę w Boga ale nie jestem już katoliczką. Postanowiłam jednak założyć nowe konto, bo to czego doświadczyłam jest dla mnie wprost niewytłumaczalne.
6 dni temu zakończyła się moja relacja z pewną dziewczyną którą znam lata. Dziewczynę tą uważałam za moją przyjaciółkę, choć dziś wiem, że nigdy nią nie była. Mało tego, jej postępowanie można uznać za bardzo złe w wielu sytuacjach życia. Teraz wiem, że tkwiłam w toksycznej i wręcz zgubnej (także duchowo, jest ateistką i mówiąc krótko, potrafi "jechać" po Kościele) dla mnie relacji... Mieszkam obecnie za granicą i zawsze kiedy przyjeżdżałam do PL to chciałam się z nią widzieć jednak wszystko inne było dla niej ważniejsze. Zawsze. Nawet nie miałam wstępu do jej domu co dla mnie jest absurdalne po prostu. Miała zawsze innych z którymi trzymała, a kiedy znalazła chłopaka w ostatnim czasie to po jakichś 3 miesiącach oznajmiła mi w zeszłym tygodniu że (tak zwyczajnie) się więcej nie zobaczymy bo ona się wyprowadza. Mieszkałyśmy 5 min od siebie i ona nie znajdywała dla mnie czasu a tu proszę, nie dość, że inni jej "przyjaciele" (bo przyjaciółmi ich nie nazwę bo to bardzo nieodpowiednie towarzystwo) mogli do niej przychodzić, jeździła wszędzie i spędzała czas to mimo, że nie wyprowadziła się daleko bo kilkadziesiąt km ode mnie to... Klamka zapadła. Powiedziałam dość. Na początku łzy, rozpacz. I w tym momencie pomyślałam o mojej prawdziwej przyjaciółce, która mieszka na stałe w Stanach... Z powodu tej "przyjaciółki, którą opisałam powyżej miałyśmy także pomiędzy sobą tarcia. I 2 lata temu (niestety nie pierwszy raz bo ta relacja miała swoje upadki) przestała się odzywać. Wiem jedno - nigdy, przenigdy nie przestałam kochać jej jak siostry. Zawsze była przy mnie, miałyśmy wspaniały kontakt, raz się widziałyśmy... No i się zaczęło... Teraz wiem, że był to boży plan aby "przywołać" mnie do porządku i wyrwać mnie ze zła w postaci tej relacji.
W tym momencie usłyszałam w sercu - "UDERZAJ DO ŚW RITY, TERAZ !" Pomyślałam, "To nie wyjdzie, ja wierzę w Boga a nie w jakichś świętych i ogólnie religię, nie potrafię i kropka". Ale... pogrążona wielkim w smutku ZACZĘŁAM PO 4 LATACH SIĘ MODLIĆ O UZDROWIENIE NASZEJ PRZYJAŹNI I TO WŁAŚNIE DO NIEJ, JAKO DO TEJ, KTÓRA JEST ŚWIĘTĄ OD SPRAW BEZNADZIEJNYCH! Potem znów zwątpienie ale tak się rozmodliłam, że jestem właśnie po 3 dniu Nowenny. : D Ponadto, dzieją się bardzo dziwne rzeczy - moja babcia już po 1-wszym dniu Nowenny powiedziała mi że my się z moją przyjaciółką zejdziemy, będziemy razem i ta przyjaźń będzie trwała choć nie od razu i będę musiała cierpliwie zaczekać to wszystko się poukłada. Zgłupiałam po prostu bo skąd moja babcia to wie! Wczoraj, (mam od urodzenia wadę serca i jestem pod stałą kontrolą) dowiaduję się, że 22 października idę do szpitala na przyjęcie bo mam przed sobą bardzo ważne badanie, które powie bardzo dużo o mojej operacji. Przecież 22 dnia każdego miesiąca wspomina się św. Ritę. Zgłupiałam po raz kolejny! Podjęłam też decyzję (będę na przyszły tydz na krótko w Polsce), że jadę do Nowego Sącza do Sanktuarium św Rity. Zamierzam położyć się twarzą do ziemi przed Jej obrazem. Dla mnie to są oczywiste znaki ! Że nie jestem sama, że Ona jest ze mną ! Wybaczcie ale dla mnie to jest niesamowite ! Dzisiaj miałam sen, że właśnie przybyłam przed Jej obraz, upadłam na twarz i żarliwie się modliłam właśnie w tym Sanktuarium. Po czym śniło mi się spotkanie z moją przyjaciółką. : )
W sercu nie opuszcza mnie przekonanie, że ta relacja zostanie uzdrowiona. Odezwałam się do niej w zeszłym tygodniu, na razie jest cisza ale wiem, że dla Boga NIE MA NIEMOŻLIWEGO! Codziennie w modlitwie upadam przed Nim na twarz i zostawiam Mu absolutnie wszystko! I oczywiście uderzam do św Rity bo ja prawdziwie czuję, że Ona jest obok mnie !
Do tego... Czuję że chyba chcę iść do spowiedzi. ; ) Sama nie wierzę w to co piszę. : D Nie byłam 4 lata w kościele nawet na mszy... Ja to czuję w sercu na całego ! Borykałam się długi czas z niesamowitymi skrupułami ale wszystko jest inne! Wszystko jest lżejsze!
BOŻE BĄDŹ NA WIEKI UWIELBIONY !
A ja zostaję tu z Wami ! : )
Jeśli potrzebujesz pomocy duchowej napisz email: [email protected]
Witam !
- Magnolia
- Posty: 9481
- Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
- Wyznanie: katolicyzm
- Podziękował/a: 3822
- Podziękowano: 3978
- Płeć:
Szczęść Boże @Nawrocona9995 ciesze się że do nas trafiłaś i że zostajesz. No i bardzo się cieszę że czujesz przynaglenie do spowiedzi św.
Niech Cię Duch św dobrze do tego sakramentu przygotuje.
Niech Cię Duch św dobrze do tego sakramentu przygotuje.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
-
Nawrocona9995
Dziękuję Magnolio!
Ogólnie czuję ogólne wielkie przynaglenie do Boga i odnalezienie Go. Nie ukrywam, że ciężko mi bardzo, jest zwątpienie momentami bardzo silne, czy ta sytuacja się poukłada... Dopadają myśli, że "nie ma sensu się modlić bo to i tak nic nie da!" ale wołam wtedy do Boga jeszcze głośniej. W przyszłym tygodniu jadę do Sanktuarium św. Rity. Jest podobno niezawodna. I czuję że ze mną prawdziwie jest w tej sytuacji.
Ogólnie czuję ogólne wielkie przynaglenie do Boga i odnalezienie Go. Nie ukrywam, że ciężko mi bardzo, jest zwątpienie momentami bardzo silne, czy ta sytuacja się poukłada... Dopadają myśli, że "nie ma sensu się modlić bo to i tak nic nie da!" ale wołam wtedy do Boga jeszcze głośniej. W przyszłym tygodniu jadę do Sanktuarium św. Rity. Jest podobno niezawodna. I czuję że ze mną prawdziwie jest w tej sytuacji.
.png)