Jeśli potrzebujesz pomocy duchowej napisz email: [email protected]

Witam !

Pragniemy stworzyć tu życzliwą i braterską atmosferę, chcemy wiedzieć, z kim piszemy - daj się poznać. Przedstaw się użytkownikom forum religijnego.
Nawrocona9995

Nieprzeczytany post

Witajcie. : D Jakiś czas temu przyszłam na to forum i oznajmiłam, że wierzę w Boga ale nie jestem już katoliczką. Postanowiłam jednak założyć nowe konto, bo to czego doświadczyłam jest dla mnie wprost niewytłumaczalne.


6 dni temu zakończyła się moja relacja z pewną dziewczyną którą znam lata. Dziewczynę tą uważałam za moją przyjaciółkę, choć dziś wiem, że nigdy nią nie była. Mało tego, jej postępowanie można uznać za bardzo złe w wielu sytuacjach życia. Teraz wiem, że tkwiłam w toksycznej i wręcz zgubnej (także duchowo, jest ateistką i mówiąc krótko, potrafi "jechać" po Kościele) dla mnie relacji... Mieszkam obecnie za granicą i zawsze kiedy przyjeżdżałam do PL to chciałam się z nią widzieć jednak wszystko inne było dla niej ważniejsze. Zawsze. Nawet nie miałam wstępu do jej domu co dla mnie jest absurdalne po prostu. Miała zawsze innych z którymi trzymała, a kiedy znalazła chłopaka w ostatnim czasie to po jakichś 3 miesiącach oznajmiła mi w zeszłym tygodniu że (tak zwyczajnie) się więcej nie zobaczymy bo ona się wyprowadza. Mieszkałyśmy 5 min od siebie i ona nie znajdywała dla mnie czasu a tu proszę, nie dość, że inni jej "przyjaciele" (bo przyjaciółmi ich nie nazwę bo to bardzo nieodpowiednie towarzystwo) mogli do niej przychodzić, jeździła wszędzie i spędzała czas to mimo, że nie wyprowadziła się daleko bo kilkadziesiąt km ode mnie to... Klamka zapadła. Powiedziałam dość. Na początku łzy, rozpacz. I w tym momencie pomyślałam o mojej prawdziwej przyjaciółce, która mieszka na stałe w Stanach... Z powodu tej "przyjaciółki, którą opisałam powyżej miałyśmy także pomiędzy sobą tarcia. I 2 lata temu (niestety nie pierwszy raz bo ta relacja miała swoje upadki) przestała się odzywać. Wiem jedno - nigdy, przenigdy nie przestałam kochać jej jak siostry. Zawsze była przy mnie, miałyśmy wspaniały kontakt, raz się widziałyśmy... No i się zaczęło... Teraz wiem, że był to boży plan aby "przywołać" mnie do porządku i wyrwać mnie ze zła w postaci tej relacji.

W tym momencie usłyszałam w sercu - "UDERZAJ DO ŚW RITY, TERAZ !" Pomyślałam, "To nie wyjdzie, ja wierzę w Boga a nie w jakichś świętych i ogólnie religię, nie potrafię i kropka". Ale... pogrążona wielkim w smutku ZACZĘŁAM PO 4 LATACH SIĘ MODLIĆ O UZDROWIENIE NASZEJ PRZYJAŹNI I TO WŁAŚNIE DO NIEJ, JAKO DO TEJ, KTÓRA JEST ŚWIĘTĄ OD SPRAW BEZNADZIEJNYCH! Potem znów zwątpienie ale tak się rozmodliłam, że jestem właśnie po 3 dniu Nowenny. : D Ponadto, dzieją się bardzo dziwne rzeczy - moja babcia już po 1-wszym dniu Nowenny powiedziała mi że my się z moją przyjaciółką zejdziemy, będziemy razem i ta przyjaźń będzie trwała choć nie od razu i będę musiała cierpliwie zaczekać to wszystko się poukłada. Zgłupiałam po prostu bo skąd moja babcia to wie! Wczoraj, (mam od urodzenia wadę serca i jestem pod stałą kontrolą) dowiaduję się, że 22 października idę do szpitala na przyjęcie bo mam przed sobą bardzo ważne badanie, które powie bardzo dużo o mojej operacji. Przecież 22 dnia każdego miesiąca wspomina się św. Ritę. Zgłupiałam po raz kolejny! Podjęłam też decyzję (będę na przyszły tydz na krótko w Polsce), że jadę do Nowego Sącza do Sanktuarium św Rity. Zamierzam położyć się twarzą do ziemi przed Jej obrazem. Dla mnie to są oczywiste znaki ! Że nie jestem sama, że Ona jest ze mną ! Wybaczcie ale dla mnie to jest niesamowite ! Dzisiaj miałam sen, że właśnie przybyłam przed Jej obraz, upadłam na twarz i żarliwie się modliłam właśnie w tym Sanktuarium. Po czym śniło mi się spotkanie z moją przyjaciółką. : )

W sercu nie opuszcza mnie przekonanie, że ta relacja zostanie uzdrowiona. Odezwałam się do niej w zeszłym tygodniu, na razie jest cisza ale wiem, że dla Boga NIE MA NIEMOŻLIWEGO! Codziennie w modlitwie upadam przed Nim na twarz i zostawiam Mu absolutnie wszystko! I oczywiście uderzam do św Rity bo ja prawdziwie czuję, że Ona jest obok mnie !

Do tego... Czuję że chyba chcę iść do spowiedzi. ; ) Sama nie wierzę w to co piszę. : D Nie byłam 4 lata w kościele nawet na mszy... Ja to czuję w sercu na całego ! Borykałam się długi czas z niesamowitymi skrupułami ale wszystko jest inne! Wszystko jest lżejsze!

BOŻE BĄDŹ NA WIEKI UWIELBIONY !

A ja zostaję tu z Wami ! : )
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 9481
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3822
Podziękowano: 3978
Płeć:

Nieprzeczytany post

Szczęść Boże @Nawrocona9995 ciesze się że do nas trafiłaś i że zostajesz. No i bardzo się cieszę że czujesz przynaglenie do spowiedzi św.
Niech Cię Duch św dobrze do tego sakramentu przygotuje.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Nawrocona9995

Nieprzeczytany post

Dziękuję Magnolio! :)

Ogólnie czuję ogólne wielkie przynaglenie do Boga i odnalezienie Go. Nie ukrywam, że ciężko mi bardzo, jest zwątpienie momentami bardzo silne, czy ta sytuacja się poukłada... Dopadają myśli, że "nie ma sensu się modlić bo to i tak nic nie da!" ale wołam wtedy do Boga jeszcze głośniej. W przyszłym tygodniu jadę do Sanktuarium św. Rity. Jest podobno niezawodna. I czuję że ze mną prawdziwie jest w tej sytuacji.
ODPOWIEDZ