Utraciłem wiarę. Pomóżcie.

Pragniemy stworzyć tu życzliwą i braterską atmosferę, chcemy wiedzieć, z kim piszemy - daj się poznać. Przedstaw się użytkownikom forum religijnego.
Piotr55

Nieprzeczytany post

Marek Piotrowski ....."Gdyby miłość była emocją, czy byłby sens ją dożywotnio ślubować podczas zawierania małżeństwa?"
Oczywiście, że nie ma sensu. Stąd tyle grzechów. Nie szukajmy sensu, gdzie go być nie może, choć jego istnienie bardzo by zycie nam ułatwiło. Miłość, o stanie zakochania, w którym sporo małżeństw powstaje nic już nie mówiąc - jest zbiorem emocji, wniosków z przemyśleń, układów życiowo socjalnych, w sporym stopniu doboru naturalnego i ogólnie mówiąc - feromonów, które są, lub ich nie ma, choćby krzesła łamać. Jak możemy pod przysięgą obiecywać coś, nad czym nie panujemy. Czy racjonalnie, ba, UCZCIWIE jest przysięgać " zawsze będę młody" ?? "Nigdy nie zgrzeszę myślą?" "Nie będę miewał zdrożnych snów" ?
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7137
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3287
Podziękowano: 3512
Płeć:

Nieprzeczytany post

Piotrze, ale wydaje mi się, ze to czego Ty nie umiesz, przeciągasz od razu na wszystkich ludzi i wnioskujesz, ze warunki są niemożliwe do spełnienia dla człowieka... brak podstaw logicznych aby wysuwać takie wnioski.

Jako ktoś kto regularnie korzysta z sakramentu mogę zaświadczyć o rozwoju duchowym po spowiedzi, o pozbywaniu się raz z skutecznie nałogów, o uwolnieniu od zwykłych przyzwyczajeń, od zranień, od przywiązań, które ograniczają moją wolność. I to na zasadzie opowieści o teściowej Apostoła Piotra, którą trawiła gorączka, ale gdy Jezus ją uzdrowił to wstała, gorączka ją opuściła, a teściową w pełni sił usługiwała Apostołom i Jezusowi przy uczcie.
Zwykle po chorobie, gorączce, czujemy się osłabieni i potrzebujemy kilku dni by dojść do siebie, a spotkanie Jezusa stawia nas na nogi od razu, w pełni sił.
Ja mam takie doświadczenia. Więc nie mów mi że żal doskonały jest niemożliwy, a warunki spowiedzi są nierealne. Owszem wymagają pewnego wysiłku, ale są realne do spełnienia dla człowieka.
Nawet zadośćuczynienie po wielkiej krzywdzie.
I rozumieją to nawet zwykli ludzie, nie muszą być wierzący.

Od razu uprzedzę, nawet gdy ktoś potrąci kogoś autem (np w nocy, bo pieszy nie był widoczny) i tamten zginie, to można zadośćuczynić jego rodzinie, oddając jej cześć swoich dochodów, aby pozostawiona rodzina nie popadła w nędzę i biedę, z powodu utraty żywiciela rodziny. Życia nie przywrócisz, ale trzeba wziąć odpowiedzialność za uczynek, nawet nieumyślny.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Piotr55 pisze: 25 sty 2023, 10:01 Marek Piotrowski ....."Gdyby miłość była emocją, czy byłby sens ją dożywotnio ślubować podczas zawierania małżeństwa?"
Oczywiście, że nie ma sensu. Stąd tyle grzechów. Nie szukajmy sensu, gdzie go być nie może, choć jego istnienie bardzo by zycie nam ułatwiło. Miłość, o stanie zakochania, w którym sporo małżeństw powstaje nic już nie mówiąc - jest zbiorem emocji, wniosków z przemyśleń, układów życiowo socjalnych, w sporym stopniu doboru naturalnego i ogólnie mówiąc - feromonów, które są, lub ich nie ma, choćby krzesła łamać. Jak możemy pod przysięgą obiecywać coś, nad czym nie panujemy. Czy racjonalnie, ba, UCZCIWIE jest przysięgać " zawsze będę młody" ?? "Nigdy nie zgrzeszę myślą?" "Nie będę miewał zdrożnych snów" ?
Zaraz, Piotrze.
Robisz założenia sprzeczne z nauką, którą rozważasz i wyciągasz wnioski z tych założeń (a nie z tej nauki).
Na przykład powyżej: założyłeś sobie - w sposób sprzeczny z tym, co rozważasz - że miłość jest emocją.
I teraz usiłujesz ocenić naukę która wychodzi z innej definicji miłości, niż sobie założyłeś, przez pryzmat tej definicji, którą Ty przyjąłeś (a nie to nauczanie, które miałeś rozważać).
Ponieważ obydwaj jesteśmy ścisłowcami i cenimy naukę, więc muszę Ci zwrócić uwagę, że jest to procedura niezgodna z metodą naukową (a dokładniej z teorią poznania).

Poprosiłeś o pomoc. Szacun.
Jednak nikt nie będzie CI w stanie pomóc, jeśli nie będziesz słuchał. Staraj się zrozumieć, a nie "ping-pongować". Inaczej tylko sobie pogadamy bez żadnego pożytku.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7137
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3287
Podziękowano: 3512
Płeć:

Nieprzeczytany post

Piotr55 pisze: 25 sty 2023, 10:01 Czy racjonalnie, ba, UCZCIWIE jest przysięgać " zawsze będę młody" ?? "Nigdy nie zgrzeszę myślą?" "Nie będę miewał zdrożnych snów" ?
Nie, tych rzeczy nie można przysięgać... ale postawę już można przysiąc.

Piotrze. Cała Twoja "niewiara" nie tyle jest związana z Bogiem, co wypływa z Twoich wyborów życiowych... które uznałeś za jedynie słuszne. W ten sposób szybko "ustaliłeś" że to z Bogiem i religią jest coś nie tak...
No bo przecież Ty żyjesz tak jak to było jedynie możliwe....
Tu widać pychę, w postawie, że to Ty dla siebie ustanawiasz co jest słuszne i właściwe. Teraz jesteś w związku który jest ok, więc to z Bożymi przykazaniami jest coś nie tak....

Pokora przejawia się w postawie człowieka - to Bóg - Stwórca dobrze wie, jakiego człowieka stworzył, jakie pragnienia wlał mu w serce, jak osiągnie szczęście i zbawienie - człowiek tylko ma zaufać Bogu i dać się poprowadzić.

Ty nie chcesz takiej postawy przyjąć... dlatego że to Ty chcesz decydować co jest dobre dla Ciebie.... ot cały problem twojej niewiary. Ty jesteś na pierwszym miejscy w swoim myśleniu , a my mówimy coś odwrotnego: gdy Bóg jest na pierwszym miejscu wszytko inne jest na odpowiednim miejscu.

Nie umiesz żałować za rozpad pierwszego małżeństwa... więc to z przykazaniem i żalem za grzechy jest coś nie tak...
pokrętna i fałszywa logika cię prowadzi do takich wniosków.

Człowiek ma brać odpowiedzialność przed Bogiem za swoje decyzje, tego wymaga uczciwość i odpowiedzialność.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Piotr

Nieprzeczytany post

Marek Piotrowski ....."Powiem więcej - interesuje Go prawdopodobnie TYLKO to. Tylko ta relacja z nami.
Choć masz oczywiście absolutną rację, że dysproporcja jest niewyobrażalna."

No i trafiasz w sedno. W tym cały mój Bóg, czy inaczej mówiąc, Jego konstrukcji ewolucja dała nam ręce zgarniające ku sobie, agresję, zazdrość, mściwość, plemienność, potrzebę wroga (raj dla populistów), my vs oni, zdolność manipulacji, mistyfikacji, klamstwa, mimikry, mus biologiczny pożądania żon cudzych i osłów itd...itd... bo po prostu bez tego nawet nosa byśmy nie wyściubili z czwartorzędu, zjedzeni przez inne, konkurencyjne, tą samą Wolą Bożą wyewoluowane stwory - a teraz trzeba to wszystko w sobie zwalczać, pod groźbą piekła tlumić i jeszcze nieszczerze
poprawę obiecywać? Ja w taką zabawę nie umiem uwierzyć. Chcę po prostu zachować miarę.

Normy społeczne, przykazania , sakramenty, śluby przy organach, sądy, policje, paragrafy - wszystko słusznie, dla porządku społecznego. Ale to po prostu z naszego własnego rozumu i strachu przed anarchią. Po co Boga takim oczywistym trudzić?
brak wiary. Chwilę się zastanówmy. Niewyobrażalna Doskonalość, Absolut, Stwórca wszystkiego
miałby wnikać w tak trywialne relacje? Jeszcze diabła tworzyć, by zwodził? Himalaje , ba, galaktyki pychy.
A czym my tu niby jesteśmy? Rozwinięciem jednokomórkowców, no bo chyba Darwina nie odrzucamy, a arkę i potop zostawiamy dzieciom i katechetom, z których to nas tutaj, w Pcimiu, czy innym Pacanowie , o ile przez Boga stworzeni hitlerki, uny, putinkowie i trumpki nas nie wyniszczą nuklearnie - za milion lat rozwiną się jeszcze bardziej myślące i wiedzące organizmy?
Co my wiemy? Teologia wie tyle mało, co wie nauka. Pychą jest i nieracjonalnością sądzić inaczej. Nie obrażajmy inteligencji.
A juz zwłaszcza Stwórcy.
Piotr55

Nieprzeczytany post

Magnolia ....Nie umiesz żałować za rozpad pierwszego małżeństwa... więc to z przykazaniem i żalem za grzechy jest coś nie tak...
pokrętna i fałszywa logika cię prowadzi do takich wniosków.....

Mylisz się mocno. Czy tak bardzo nie znasz ludzi i świata, czy po prostu nie przemyślałaś przed napisaniem.
Otóż bardzo mi żal pierwszego związku. Jego rozpad nie był jednak przypadkowy. Dużo było walki wewnętrznej, choć nie wynikającej z przekonań religijnych. W sumie nie mogło stać sie inaczej, choć gdyby się to działo dziś, walka wewnętrzna byłaby większa.
Jasne, że niektórym małżeństwom mozna efektywnie pomóc. Są na świecie niepijący alkoholicy. Sama atmosfera spowiedzi, rozgrzeszenia, pokuty działa w jakimś tam procencie. Pamiętam z dzieciństwa. Ale dopuszczamy normę luźną "mniej więcej" "czasami"
"żal niedoskonały" albo traktujemy katechizm serio na 100%. No i wtedy, znajac nawet podstawy psychologii, a ja np. znam sporo więcej,
musimy pogodzić się z faktem, że 99% spowiedzi jest wybrakowanych. Slowem wszyscy adwokaci, politycy, publicyści itd idą do piekła.
A z nas, zwyklej ludności 98%. Nie ma lekko. Wiem, czasem, a może i często wygodnie, od podręcznika psychologii człowieka trzymać się z daleka.
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Piotr pisze: 25 sty 2023, 10:34 Marek Piotrowski ....."Powiem więcej - interesuje Go prawdopodobnie TYLKO to. Tylko ta relacja z nami.
Choć masz oczywiście absolutną rację, że dysproporcja jest niewyobrażalna."

No i trafiasz w sedno. W tym cały mój Bóg, czy inaczej mówiąc, Jego konstrukcji ewolucja dała nam ręce zgarniające ku sobie, agresję, zazdrość, mściwość, plemienność, potrzebę wroga (raj dla populistów), my vs oni, zdolność manipulacji, mistyfikacji, klamstwa, mimikry, mus biologiczny pożądania żon cudzych i osłów itd...itd... bo po prostu bez tego nawet nosa byśmy nie wyściubili z czwartorzędu, zjedzeni przez inne, konkurencyjne, tą samą Wolą Bożą wyewoluowane stwory - a teraz trzeba to wszystko w sobie zwalczać, pod groźbą piekła tlumić i jeszcze nieszczerze
poprawę obiecywać? Ja w taką zabawę nie umiem uwierzyć. Chcę po prostu zachować miarę.
To znaczy w co?
Że powinniśmy pracować nad sobą? Mamy zabijać, bo to nam pomagało w czwartorzędzie?
Normy społeczne, przykazania , sakramenty, śluby przy organach, sądy, policje, paragrafy - wszystko słusznie, dla porządku społecznego. Ale to po prostu z naszego własnego rozumu i strachu przed anarchią. Po co Boga takim oczywistym trudzić?
Kolejny raz robisz błąd metodologiczny. Usiłujesz wstawić udowadnianą tezę jako przesłankę do dowodu.
Niewyobrażalna Doskonalość, Absolut, Stwórca wszystkiego
miałby wnikać w tak trywialne relacje?
Pytałem już: a czemu nie? Skoro uznał, że chce nas stworzyć?
Jeszcze diabła tworzyć, by zwodził?
Diabeł nie został stworzony, by nas zwodzić.

Piotrze, jest taki stary suchar, pewnie go znasz:
Pewien stróż, bywając z konieczności niekiedy na salonach u państwa, widział jak jedzą pączki i się nimi delektują.
Uprosił więc kucharkę o przepis i przyniósł go żonie.
Żona czyta: "mąka pszenna".
Zmartwiła się: Kurcze, nie mam. Dam żytniej.
Czyta dalej: "cukier" - też nie mam. Dam sacharyny.
„mleko” - hmmmm, dam maślanki.
„masło” - trudno, mam łój.
„konfitury” - mam tylko marmoladę. Musi wystarczyć…
Upiekła mu te "pączki". Podała na stół obrzydliwe, śmierdzące gnioty.
Stróż spróbował, splunął i powiedział: Nie wiem co państwo w tym świństwie widzą.


Przytaczam tę historyjkę, bo mam nieodparte wrażenie, że nie odrzucasz nauki chrześcijańskiej, lecz to, co za nią masz (a co zapewne sam bym odrzucił). Dokonujesz bardzo słusznej i oczywistej negatywnej oceny czegoś, co biorzesz za katolicką wiarę. Jedyną wadą tego sądu jest fakt, że oceniasz coś, co jest raczej karykaturą niż treścią nauki Kościoła.
Nie przeczę, że w ów błąd poznawczy bywa winą przez katolików (niekiedy księży) którzy albo sami nie znają swojej wiary, albo stracili zapał do jej dokładnego wyjaśniania. Nie zmienia to jednak faktu, że smakujesz obrzydliwy gniot zamiast pysznych (choć może nieco kalorycznych) pączków.
A czym my tu niby jesteśmy?
Miłość Boga do nas (i w konsekwencji Jego "zainteresowanie" nami) nie wynika z tego czym ani jacy jesteśmy. Wynika z tego, Kim i jaki jest On.
Rozwinięciem jednokomórkowców, no bo chyba Darwina nie odrzucamy, a arkę i potop zostawiamy dzieciom i katechetom
Nie, Darwina (no, może raczej "ewolucję" ,nie Darwina dosłownie - współczesna teoria ewolucji to jednak coś mocno innego niż koncepcje Darwina) nie odrzucamy, ale wcale "arki i potopu" nie "zostawiamy dzieciom". Nawet przeciwnie: to są opowieści mądrościowe, żeby zrozumieć ich sens, zwykle nie wystarczy umysłowość dziecka.
Teologia wie tyle mało, co wie nauka
Niestety, nie rozumiem tego zdania.
amarwer

Nieprzeczytany post

Kiedy (przyznaję rzadko) oglądam jakieś filmy nt. wszechświata dociera do mnie ta prawda, że przecież Ziemia to właściwie jakiś okruch, odprysk pyłu, że w tym genialnym mechanizmie to właściwie nic: setki miliardów galaktyk, w jednej z nich pośród 100 miliardów planet... Ziemia! To faktycznie brzmi absurdalnie :) I po chwili szoku dociera do mnie, że to wszystko Bóg stworzył właśnie dla tego pyłu, a konkretnie dla człowieka, który ten okruch zamieszkuje! Nieprawdopodobne. Setki miliardów galaktyk, w każdej miliardy planet i to wszystko dla człowieka, dla mnie! W niemym zachwycie uznaję, że Bóg ma rozmach. Dla mnie kosmos to przejaw Bożej mocy. Jakby puszczał oko, mówiąc: "to moje dzieło, powiedziałem i się stało. Jestem Bogiem". Skoro dzieło jest tak niewyobrażalnie wspaniałe, to jaki musi być Autor! Przecież nie ogarniamy nawet tego, co stworzył!
Uświadomienie sobie, że człowiek to korona stworzenia ma nie wbijać nas w pychę, ale stanowi zaproszenie do nieustannego zachwytu Tym, który to wszystko stworzył. Owszem, człowieku, jesteś wyjątkowy, ale znaj proporcje. Ja cię stworzyłem, Stworzyłem też te miliardy miliardów planet...
I tak interesuje Go człowiek. Właściwie to więcej, "interesuje" to za mało :) Przecież to BÓG. On człowieka kocha! Nie człowieka "ogólnie". ON mnie kocha i kocha Ciebie! I kocha do szaleństwa. Niektórzy mówią o skandalu Bożej miłości, Bożego miłosierdzia. Oddał Własnego Syna dla naszego zbawienia! Bóg-Człowiek umarł za nas na krzyżu. Z miłości!
Dziś liturgiczne wspomnienie nawrócenia św. Pawła. Spadł z konia, oślepł, by ostatecznie ujrzeć blask Prawdy, by uwierzyć...
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nie mamy wiedzy, czy człowiek jest jedynym bytem osobowym w materialnym Wszechświecie (o ile coś takiego istnieje - współczesna fizyka zaczyna w to wątpić...). Osobiście myślę, że tak, ale prawdę mówiąc, nie wiemy.
Piotr55

Nieprzeczytany post

Marek Piotrowski
>>"teraz usiłujesz ocenić naukę która wychodzi z innej definicji miłości,"

Więc jaka jest definicja miłosci?
Zgodna z nauką o psychologii, fizjologii, antropologii. Bo chyba nie chcemy pingpongować, że te nauki się mylą.
Sama powstaje, sama trwa, sama się kończy. Nasz wpływ aktem woli jest tak ograniczony, że przysięgać nie jest
ani wiarygodne, ani uczciwe. Stan zakochania to efekt zrzutu hormonów, miłość to rozbudowany stan psychiki,
ale też wymykający się autosugestii.


..."Że powinniśmy pracować nad sobą? Mamy zabijać, bo to nam pomagało w czwartorzędzie?..."
Oczywiście, że (ludzi) nie. Ale jak władza nakaże, będzie rozgrzeszenie. (głośny ostatnio komendant).
Ale co innego prawo, system społeczny, a co innego nakazywać/oczekiwać by ludzie szczerze chcieli się wyzbyć darów ewolucji.
Bo gdyby to nagle potraktować serio , żyć by się nie dało. Szwejk powiadał : gdyby każdy był mądry, wszyscy byśmy powariowali.


...."Uświadomienie sobie, że człowiek to korona stworzenia ma nie wbijać nas w pychę, ale stanowi zaproszenie do nieustannego zachwytu Tym, który to wszystko stworzył. Owszem, człowieku, jesteś wyjątkowy, ale znaj proporcje. Ja cię stworzyłem, Stworzyłem też te miliardy miliardów planet..."

Blisko, coraz bliżej. JAK mogę nie tylko sobie uświadomić, czy nawet przez moment dopuścić myśl, że człowiek koroną stworzenia??
Skąd niby nam wiedzieć jakie znacznie bliższe korony stworzenia powstały we wszechświecie?
Jest film SF, w którym wysłańcy wyższej cywilizacji zjawiają się na Ziemi, by nawiązać kontakt z gatunkiem rokującym wyskoki dalszy rozwój. Ludzie zadufani dziwią się, gdy okazuje się, że chodzi o delfiny.

..." I po chwili szoku dociera do mnie, że to wszystko Bóg stworzył właśnie dla tego pyłu, a konkretnie dla człowieka, który ten okruch zamieszkuje! Nieprawdopodobne. Setki miliardów galaktyk, w każdej miliardy planet i to wszystko dla człowieka, dla mnie! W niemym zachwycie uznaję, że Bóg ma rozmach. Dla mnie kosmos to przejaw Bożej mocy. ..."

Tak. Też mam zachwyt dla mocy i rozmachu. W dodatku znamy zaledwie 15% materii i praw tego kosmosu, a skąd nam wiedzieć, czy to kosmos jedyny, pierwszy i ostatni.

Ale żeby dla człowieka? Dla mnie? TYLKO? A niby na jakiej podstawie miałbym tak się łudzić? Że Pismo? To mnie nic a nic nie przekonuje. U Lema (w znakomitej "Powtórce " - gorąco polecam ) mysz w spiżarni też jest przekonana, że to dla niej wszystko zbudowane. A że pułapka się może trafić ? Cóż, toż to diabeł. Niezbędny jak wentyl bezpieczeństwa.
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Piotr55 pisze: 25 sty 2023, 13:58 Marek Piotrowski
>>"teraz usiłujesz ocenić naukę która wychodzi z innej definicji miłości,"

Więc jaka jest definicja miłosci?
Zgodna z nauką o psychologii, fizjologii, antropologii. Bo chyba nie chcemy pingpongować, że te nauki się mylą.
Sama powstaje, sama trwa, sama się kończy.
Serio? Któraś z tych nauk podaje - popartą badaniami naukowymi - taką definicję? ;)
Nasz wpływ aktem woli jest tak ograniczony, że przysięgać nie jest
ani wiarygodne, ani uczciwe. Stan zakochania to efekt zrzutu hormonów, miłość to rozbudowany stan psychiki,
ale też wymykający się autosugestii.
Poza tym to, co opisujesz, to nie miłość. To zaledwie zakochanie.

Jeśli chcesz rozmawiać o miłości chrześcijańskiej, musisz przyjąć definicję języka chrześcijańskiego. Inaczej jest tak, jakbyś opisywał zamek w Malborku jako coś, co służy do zamykania drzwi kluczem.

Piotrze, przyznam, że zaczynam dochodzić do wniosku, że Twoja prośba o pomoc nie była prawdziwa.
Mam wrażenie, że chcesz się "poprzerzucać" stwierdzeniami, chyba też coś wyrzucić z siebie, ale nie próbujesz słuchać i rozumieć.
A bez tego nikt nie jest Ci w stanie pomóc.
Ostatnio zmieniony 25 sty 2023, 14:11 przez Marek Piotrowski, łącznie zmieniany 1 raz.
amarwer

Nieprzeczytany post

Czasem zgadzam się z Markiem Piotrowskim i głośno to wyznaję :) Tak jest właśnie tym razem. Na każdy podany tu argument możesz podać kontrargument, możesz przytaczać kolejne bardziej lub mniej naukowe twierdzenia lub hipotezy. I można zatrzymać się na tym etapie. Dryfować w oceanie egzystencjalnego bólu istnienia w-nie-wiadomo-jakim-celu (celowo tak banalnie), Zadawać pytania i odrzucać kolejne odpowiedzi. A można też aktem woli w oparciu o rozum zatrzymać się i powiedzieć TAK. Jesteś, Boże. Otwieram się na prawdę o Tobie, chcę Cię poznać i kochać. To jest wiara. Wiara to odpowiedź. On JEST. Czeka na nas. Faktycznie jest Początkiem (zaproszeniem do Miłości) i Końcem (kresem, spełnieniem wszelkich poszukiwań). Można mnożyć pytania, czasem to właśnie jest (niełatwa) droga, po której On nas do Siebie prowadzi. Ale ostatecznie wszystkie te dylematy oraz uzyskane odpowiedzi sprowadzają się do tego jednego, fundamentalnego wyboru. Do tego TAK, na które czeka Bóg.
A, i ten passus o miłości. Przecież żadna nauka szczegółowa nie może wyjaśnić istoty miłości :) Jeśli pragniesz uzyskać odpowiedź na fundamentalne pytanie, czy coś jest oraz czym to coś jest, to zwracasz się ku filozofii. Pamiętam, jak wiele lat temu przeczytałam "Psychologię miłości' Wojciszke. Po ponad dwudziestu latach małżeństwa i dzięki wielu parom, które poznałam doskonale wiem, że teoria sprawiedliwości to za mało, by wyjaśnić, dlaczego małżonkowie trwają przy sobie, przezwyciężają kryzysy, rozwijają się, zbliżają się razem do Boga. Miłość to coś o wiele większego niż mieszanka intymności, namiętności i zaangażowania :)
Piotr55

Nieprzeczytany post

amarwer ...." Przecież żadna nauka szczegółowa nie może wyjaśnić istoty miłości :)"

No weź. Myslalem, ze tu serio. Chemia ludzkiego umyslu zbadana i opisana dawno. Nie żartujmy w ten sposób. Jesteśmy dorośli.
Umiemy czytać, a jak kto woli -klikać.


..."A można też aktem woli w oparciu o rozum zatrzymać się i powiedzieć TAK. Jesteś, Boże. Otwieram się na prawdę o Tobie, chcę Cię poznać i kochać. To jest wiara. Wiara to odpowiedź...."

"Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego " (Mt 18,3)

Jasne. Znam to od dawna. Od dzieciństwa. I co - i nic. Nie umiem, choć bym nie wiem jak chciał.

Dlatego przyszedłem tutaj do was.
amarwer

Nieprzeczytany post

No weź, naprawdę sprowadzasz miłość do koktajlu serotoniny, dopaminy, wazopresyny i oksytocyny?
Piotr55

Nieprzeczytany post

A jak niby z fizjologią wojować? Powiedzmy, że zwierzęta duszy nie mają. Ale mają uczucia, altruizm , emocje. Bez fizjologii?
Piotr55

Nieprzeczytany post

a co mam myśleć o tym : http://neuropsychologia.org/boski-gen
amarwer

Nieprzeczytany post

No to znalazłeś również (neuroprzekaźnikowe) wyjaśnienie istoty wiary! Została jeszcze nadzieja :) I teraz wreszcie wiem, dlaczego mam dwójkę dzieci, wszystko jasne.
Na serio - można tak całe życie, tylko po co, zwłaszcza że nie przynosi to (jak wiesz) ukojenia podstawowej tęsknoty (za Bogiem), jaką każdy człowiek nosi w sobie.
Albertus
Posty: 430
Rejestracja: 13 mar 2021, 9:27
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 51
Podziękowano: 81
Płeć:

Nieprzeczytany post

Utraciłem wiarę. Pomóżcie
Jak ta pomoc miałaby wyglądać? Czego oczekujesz?
Ostatnio zmieniony 25 sty 2023, 20:42 przez Albertus, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Znów Piotrze to samo: odnosisz się do uczucia zakochania, a nie chrześcijańskiej miłości. My o zamku w Malborku, Ty o zamku w drzwiach.
Tak prowadzona rozmowa nigdzie nas nie zaprowadzi.

I druga sprawa: skoro wszystko jest grą fizjologii i jest deterministyczne (swoją drogą, jesteś passe - ten pogląd stracił podstawy naukowe w połowie XX wieku) to po co rozmawiamy? Przecież przy takim założeniu i tak to nie ma znaczenia, wszystko zależy od chemii...

Nie odpowiedziałeś na moje pytania o podstawy Twych twierdzeń (jak dotąd tylko powtórzyłeś tezy).

Albertus pisze: 25 sty 2023, 20:41
Utraciłem wiarę. Pomóżcie
Jak ta pomoc miałaby wyglądać? Czego oczekujesz?
To kluczowe pytanie.
Piotr55

Nieprzeczytany post

Będę szczery. Niejedno forum religijne oglądałem. Żenada. Gorzej, dziecinnada.
A tu widzę, ludzie inteligentnie piszą. Pomyślałem - spróbuję.
Po prostu założyłem - ludzie myślący, inteligentni z pewnością MUSIEli miewać podobne przemyślenia, podobną wiedzę,
podobne wątpliwości - a mimo to zachowali wiarę. Więc widać brakuje mi pewnych myśli, argumentów , wiedzy , bo jakoś
nie udało mi się uwierzyć jako dorosły. Nie w Boga, w Boga jako Stwórcę, Wielkiego Inżyniera wierzę, bo skoro mam umysl
i wiem to co wiem - nie da się inaczej. Twój Ytube ks. Strzelczyk - znakomita sprawa. Dzięki. Od zawsze tak właśnie myślę,
ale to dookreślenie Boga poza czasem, poza przestrzenią, poza fizyką, poza naszym pojęciem - niestety oddala mnie od
katechizmowej wiary. Zastrzelcie mnie, ale tak idą moje myśli. Czy jednak mylę się ja, czy coś gubię po drodze , czy po waszej
stronie nie wszystko jest "domyślane" i jesteście "jako dzieci" ?
To co mam zrobić ja, skoro widzę, że inni wierzą, mają paliwo duchowe, nadzieję, cel istnienia - a ja nie potrafię, ba, wiem, że
to psychologicznie, aktem woli - niemozliwe - stoję z boku i nie wiem co począć.