Utraciłem wiarę. Pomóżcie.

Pragniemy stworzyć tu życzliwą i braterską atmosferę, chcemy wiedzieć, z kim piszemy - daj się poznać. Przedstaw się użytkownikom forum religijnego.
Piotr55

Nieprzeczytany post

Nie jestem ateistą. Nie jestem materialistą. Ale dawno już utraciłem wiarę. Mając sporo wiedzy o fizyce, geologii, teologii - jako dorosły nie otrzymuję daru wiary. A chciałbym uwierzyć, chciałbym być w kościele, jak byłem w wieku lat dziesięciu.
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Witaj Piotrze. To chyba... dobry znak. Moment porzucenia wiary z lat dziecinnych, a przejście do wiary dorosłego (niezależni od wieku, w którym to się czyni) to bardzo ważny, choć chyba zawsze bolesny moment.
Jeśli mogę coś doradzić ze swoich doświadczeń: nie rozwiązuj wszystkich problemów na raz. Raczej po kolei, po jednym, ale głęboko.

Wyraź swoją największą (albo najbardziej doskwierającą) wątpliwość - postaramy się pomóc. Choć oczywiście Ty jesteś osobą, która decyduje i od której to zalezy.
Piotr55

Nieprzeczytany post

Witam wszystkich. Szczęść Boże. Nie jestem w stanie uwierzyć np. w życie pozagrobowe, a w moim wieku to zaczyna doskwierać.
Ani w spowiedź i rozgrzeszenie. W sprawczość modlitwy. W "lepszość"
naszej religii od innych. Oczywiście nie uważam, że świat i życie powstały przypadkiem same z siebie, ale daleko stąd do wiary religijnej.
Z drugiej strony od dziecka głęboko zastanawia mnie kwestia Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego. Doskonałość żywej replikującej się komórki, budowy atomu, DNA, systemu ewolucji pozwalają mi wierzyć, że nie same się przypadkiem złożyły z niczego, ale żeby Wszechstwórca miał
interesować się moimi tu, na galaktycznych peryferiach grzechami?
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Zacznijmy od pierwszego wymienionego zagadnienia. Co budzi Twoje wątpliwości w życiu pozagrobowym?
Gość

Nieprzeczytany post

Chciałbym, żeby bylo, ale nie mogę w to uwierzyć. Oczywiscie nie wykluczam. Za mało wiemy, by cokolwiek wykluczać. Kościół skreslił dzieło Kopernika z indeksu ksiąg zakazanych dopiero w 1828 roku. Światowa nauka jeszcze w latach 20-tych XX wieku była przekonana,
że cały kosmos to nasza Droga Mleczna. 20 lat temu sądzono i błędnie nauczano, że DNA jest rozwinięciem RNA.
I dziś za mało wiemy, za mało sobie wyobrażamy (unknown unknown) , czego jeszcze nie wiemy.
Więc nieracjonalnie wykluczać. Ale by cieszyć się nadzieją na zbawienie i życie wieczne nie wykluczać to mało. Trzeba uwierzyć, jak
mówi Pismo - wzorem naiwnego dziecka. A ja nie umiem. Nie otrzymałem daru.
Wychodząc z wiary dziecięcej, nie przeszedłem do wiary dorosłej i utraciłem wszystko.
Odrzucenie betonowego materializmu, totalnego ateizmu nie kieruje mnie ku wierze, ku religii, lecz ku teorii panspermii.
A to nadal niewiele objaśnia i o nadziei mowy nie ma.
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Akurat z Kopernikiem to nie całkiem tak było (zapraszam do tekstu, który dziś spłodziłem http://analizy.biz/marek1962/heliocentryzm.pdf )
Owszem, nauka się myli - ale idzie coraz dalej. Nauka jest narzędziem poznawania Boga.
To nie jest tak, że miejsce dla Niego jest tam, gdzie nauka "czegoś jeszcze nie wie".

Wydaje mi się, że rozmawiamy naraz o dwu różnych rzeczach: o wierze w istnienie Absolutu i wierze w to, że chrześcijaństwo odsłania nam prawdziwie niewielki fragment wiedzy o tym absolucie.
Warto się chyba najpierw zająć pierwszą sprawą. Czy słuchałeś może prof.Meissnera? Na przykład to:
Piotr55

Nieprzeczytany post

Nauka się myli. Myli się i Kosciół. Nauka nie wie Kościół naucza, że wie. Dużo słucham rozgłośni katolickich. Szczerze zadziwia mnie absolutna pewność z jaką wygłaszane są racje o Bogu, o świecie, o wierze. Wg. mnie, na zdrowy rozum i zyciowe doswiadczenie - rocznik nie 55 a 46 - prócz dzieci chyba każdy miewa watpliwości, o ile myśli.
Mam też problem społeczny, międzyludzki. "Postępowi" koledzy mają mnie za idealistę (albo kpiarza) gdy sprzeciwiam się wykluczaniu absolutu. Gdy z kolei raz w roku jestem w kościele ze święconką - czuję się jak oszust i lewak pośród wierzących.
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Wiemy tyle, ile nam objawiono. A to w sumie niewiele.
A wątpliwości są dobre - pod warunkiem, że mamy do nich czynny stosunek (a nie siadamy i "biadamy, że mamy wątpliwości")
Moja osobista wiara ma za podstawę właśnie wyjaśnianie wątpliwości, jakie miałem (i miewam).

Niemniej epistemologia uczy, że każda dziedzina ma swoje "narzędzia poznania". Nie masz szans zostać przy wierze nie próbując się kontaktować z Tym, którego ona dotyczy.
Czy utrzymałoby się uczucie, gdyby małżonkowie spotykali się raz w roku na jakiejś uroczystości?
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7185
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3297
Podziękowano: 3529
Płeć:

Nieprzeczytany post

Wiesz... wielu mocno zagubionych ludzi, zdeklarowanych jako niewierzących, kiedy już być na dnie rozpaczy i ciemności, w która sami poszli - wołało do Boga: "Jeśli jesteś... to proszę wyciągnij mnie z tego bagna".
I wtedy Bóg działał, wystarczyło mu chociaż przypuszczenie człowieka, że Bóg istnieje. To był zalążek, na którym Bóg zbudował wiarę i zesłał łaskę.
takie świadectwo tu:

Chłopak opowiada o swoim doświadczeniu, jak Bóg przemienił Jego życie i wyciągnął go z bagna w jakie wpadł.
To nie jest ktoś wykształcony w gładkiej mowie, ale zawołał do Boga w prostocie serca. To wystarczyło.

Trudno jest mieć jakiekolwiek pojęcie o Kościele jako wspólnocie ludzi wierzących, jeśli się trzyma od nich z daleka... "raz w roku ze święconką", czyli od wielu lat nie widziałeś żywej wiary u ludzi? Nie widzisz ich wysiłków aby żyć zgodnie z ewangelią? Nie słyszałeś o działaniu łaski w codziennym życiu?
Dobrym porównaniem jest tu witraż:
Dziwna jest tajemnica Kościoła. Wielu katolików, którzy przedtem byli niewierzącymi, a nieraz i nieochrzczonymi – wyznaje, że w tamtym czasie, kiedy byli na zewnątrz Kościoła, Kościół wydawał im się odpychający, obcy, a nawet martwy – i dopiero kiedy łaska Boża doprowadziła ich do Jezusa obecnego w Kościele, dopiero kiedy znaleźli się wewnątrz Kościoła, zobaczyli, jak bardzo się mylą. Ktoś zauważył, że z prawdą o Kościele jest podobnie jak z witrażem. Od zewnątrz witraż wydaje się bezsensowną plątaniną szkła, ołowiu i kurzu. Trzeba dopiero wejść do środka, żeby przekonać, jaki jest on śliczny.
O. Salij OP


Dla jednych droga nauki jest drogą przekonania się o istnieniu Boga, a inni wolą posłuchać/poczytać świadectwa wiary - żywej wiary - żywej relacji człowieka z Bogiem.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Piotr55

Nieprzeczytany post

"raz w roku ze święconką", czyli od wielu lat nie widziałeś żywej wiary u ludzi? Nie widzisz ich wysiłków aby żyć zgodnie z ewangelią? Nie słyszałeś o działaniu łaski w codziennym życiu?

Każdego dnia słucham radia katolickiego, co chwilę stykam się z autentyczną żywą wiarą, słyszę o łaskach, ale to nic a nic nie przybliża mnie do dawnej dziecięcej wiary , przeciwnie, czuję się coraz bardziej wyobcowany. Nie umiem po dziecięcemu przyjąć ponownie prawd wiary, na zasadzie "Słowacki wielkim poetą był" , a najmniejsze zastanowienie nad wielkością i prawidłami świata tylko mnie od wiary oddala.
Zresztą wszelkie pojęcia w stylu "jesteśmy najdoskonalszym tworem" "na podobieństwo", "Bóg jest z nami" - po prostu uważam za wyraz nieograniczonej pychy.
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1438
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1267
Podziękowano: 1071
Płeć:

Nieprzeczytany post

@Piotr55 wiara to łaska, o którą trzeba nam prosić co jest przede wszystkim wyrazem chęci poznania Pana Boga. Dopiero wtedy otwieramy się tak naprawdę na to co niewidzialne, Duch Święty zaczyna w nas pracować i otwierać oczy na sprawy duchowe.
Najważniejsza jest relacja.. To wszystko co mówisz tutaj "wylej" przed Panem Bogiem w modlitwie- On cię słyszy i na pewno odpowie w sposób, który będzie dla ciebie najodpowiedniejszy. Zamknij więc oczy, wycisz się i proś z serca. Pan Bóg jest bliżej ciebie niż myślisz.. ty sam będąc tutaj i zadając te pytania dajesz na to właśnie świadectwo.
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
amarwer

Nieprzeczytany post

Katechizm nt. wiary: "Wiara jest osobowym przylgnięciem całego człowieka do Boga, który się objawia. Obejmuje ona przylgnięcie rozumu i woli do tego, co Bóg objawił o sobie przez swoje czyny i słowa. (KKK 176) Wiara ma wiec podwójne odniesienie: do osoby i do prawdy; akt wiary odnosi się do prawdy przez zaufanie osobie, która o niej świadczy (KKK 177)".
Wiara to akt woli. Odpowiadam: Tak. Nauka i jej zdobycze niektórym w tym wyborze/akcie pomagają, ale nie mogą, dostarczając jakiś niepodważalnych dowodów, niejako przymusić mnie do uznania prawdy o Bogu, bowiem jak czytamy w Katechizmie: "Racją wiary nie jest fakt, że prawdy objawione okazują się prawdziwe i zrozumiałe w świetle naszego rozumu naturalnego. Wierzymy z powodu "autorytetu samego objawiającego się Boga, który nie może ani sam się mylić, ani nas mylić" (KKK 156).
Przeważająca większość fizyków zajmujących się początkami wszechświata deklaruje, że wierzy w Boga. "Fizyk wierzący i niewierzący używają tych samych równań, opisują to samo zjawisko, dochodzą do tych samych wniosków, przy pomocy tej samej metodologii. Tylko jeden stwierdzi na końcu, że jest to odbicie doskonałości Boga, a drugi stwierdzi, że świat jest taki jaki jest" – profesor Krzysztof Meissner, fizyk. Bo na tym polega wiara.
Obawiam się, że nauka nie okaże się zbyt pomocna w rozstrzygnięciu, czy istnieje życie pozagrobowe. Podobnie jak panspermia nie wyjaśni, skąd to (rozprzestrzeniające się) życie wzięło, jaki jest jego początek.
Sama mam wiele wątpliwości, także takich sprawiających, że wyłania się (dla mnie niemal przerażające, mrożące) z ciemności pytanie, czy w ogóle wierzę. Ale na samym dnie tych wątpliwości i zawirowań, resztkami sił szepcząc, powtarzam: "Jezu, Ty jesteś Bogiem. Ty jesteś Bogiem. Ty jesteś Bogiem". Oddaję Mu swoją niewiarę, błagając, by nie zapomniał o mnie na wieki, by nie pozwolił mi odłączyć się od Siebie. Mam też problem z sakramentem pokuty, od jakiegoś czasu nie potrafię wzbudzić w sobie doskonałego (zgodnie z katolickim rozumieniem) żalu za grzechy. To dla mnie pokusa, by w ogóle ze spowiedzi zrezygnować. Jednak nie poddaję i zdając sobie sprawę z problemu, klękam w konfesjonale i żałuję za grzechy (jedynie) w obawie przed potępieniem wiecznym. Więcej teraz nie potrafię. Czasem z płaczem Mu o tym mówię, choć przecież On to wszystko wie...
I modlę się o wiarę.
Szukasz Boga rozumem. Już św. Anzelm mówił o "wierze szukającej zrozumienia"... Może warto sięgnąć po teksty Augustyna z Hippony lub Tomasza z Akwinu (celowo nie wskazuję, że obaj to święci). W końcu filozofia to też nauka :)
Ostatnio usłyszałam, jak ktoś dawał kobiecie zagubionej zamętem wywołanym przez nadmiar przeróżnych (czasem sprzecznych ze sobą) religijnych treści, aby zostawiła to wszystko, wzięła książeczkę do nabożeństwa i posługując się prostymi, znanymi od wieków tekstami zwracała się do Boga. Można tak. Można też wybrać się do kościoła (o ile to możliwe takiego, gdzie jest adoracja) i uklęknąć przed Panem w ciszy (niektórzy mówią, że adoracja to bardzo męska forma kontaktu z Bogiem, nie wymaga wielu słów :).
Twój niepokój i tęsknota za Bogiem to furtka, za którą On na Ciebie czeka. Nie poddawaj się.
Albertus
Posty: 430
Rejestracja: 13 mar 2021, 9:27
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 51
Podziękowano: 81
Płeć:

Nieprzeczytany post

Piotr55 pisze: 23 sty 2023, 13:18 Nie jestem ateistą. Nie jestem materialistą. Ale dawno już utraciłem wiarę. Mając sporo wiedzy o fizyce, geologii, teologii - jako dorosły nie otrzymuję daru wiary. A chciałbym uwierzyć, chciałbym być w kościele, jak byłem w wieku lat dziesięciu.
Witaj!

Masz piękne i dobre pragnienie.

Jeśli naprawdę tego pragniesz to tego szukaj bo jest obietnica którą dał nam Pan - kto szuka ten znajduje. A kto puka temu otworzą.
Mt7:7 Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. 8 Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. 9 Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? 10 Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? 11 Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą.
A więc módl się do Pana nawet jeśli zdaje ci się że w Niego nie wierzysz a On na pewno da ci odpowiedź i spełni takie pragnienie.

Jeśli pragniesz to chociaż próbuj


I jeszcze - wiara bierze się ze słuchania a tym co się słyszy jest Słowo Boże.
Rz10:17 Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa.
Może przeczytaj jeszcze raz Ewangelię bez tych wszystkich ludzkich mądrości jakie znasz na ten temat jako po prostu piękną opowieść skierowaną do ciebie.

Amen! :)
Ostatnio zmieniony 24 sty 2023, 16:37 przez Albertus, łącznie zmieniany 2 razy.
Gość

Nieprzeczytany post

"To wszystko co mówisz tutaj "wylej" przed Panem Bogiem w modlitwie- On cię słyszy i na pewno odpowie w sposób, który będzie dla ciebie najodpowiedniejszy. Zamknij więc oczy, wycisz się i proś z serca. "

"przeczytaj wyłączajac "madrość""
Cała rzecz w tym, że tak nie potrafię. Zresztą nie sądzę by było miłe Bogu, skoro to On mnie ewolucyjnie obdarzył takim, a nie innym aparatem poznawczym i myślowym. Ręczne majstrowanie we własnej świadomości jest możliwe tylko farmaceutycznie ew. poprzez popadanie w trans.
Głęboko nie zgadzam się z wezwaniem "uwierzcie naiwnie jako dzieci" bo raz, nie potrafię. Dwa, takie próby byłyby obrazą Boga. Trzy ,
niby czemu Stwórca miałby oczekiwać, że będę sztucznie modyfikował psychikę, którą to On we mnie wbudował.
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nie chodzi o "uwierzcie naiwnie". Chodzi o modlitwę "Boże, jesli jesteś".
Chrześcijaństwo to przede wszystkim relacja.
I nie zapominajmy, że nadnaturalny "aparat poznawczy" (to, co górnolotnie nazywamy mistyką) to też nasz aparat poznawczy.

A o co chodzi z tą "modyfikacją psychiki"?
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7185
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3297
Podziękowano: 3529
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nie tyle mowa w Biblii o naiwności , co o dziecięcym zaufaniu Bogu.
Twój rocznik wskazuje, że zapewne masz dzieci, może i wnuki, więc znasz te ufne oczy, zapatrzone w tatę i dziadka... prawda? Jeśli nie masz dzieci i wnuków to warto posiedzieć na ławce i zaobserwować to w parku.
Dziecko ma intuicyjną świadomość, że niewiele potrafi, za to mama/tata potrafią wszystko! Potrafią ukoić łzy i przynieść radość, potrafią nakarmić (nawet własną piersią), potrafią zanieść do lekarza, i uśmierzyć gorączkę... małemu dziecku się wydaje ze potrafią wszystko! Ufają swoim rodzicom, bo czują się kochane! Polegają na rodzicach, bo wiele razy doświadczyli opieki z ich strony.
To jest postawa która podoba się Bogu.
Abyśmy takimi dziećmi ufającymi i polegającymi na Nim się stali. Byśmy rozumieli swoje ograniczenia, słabości i grzeszność, ale polegali na Nim we wszystkim, On Orzysza nas z grzechów, On prowadzi, On przygotowuje do kolejnych zadań życiowych, On jest blisko, On kocha.... my mamy tylko Mu ufać i odwzajemnić miłość.

To nie jest naiwność, tylko zawierzenie siebie i swojego całego życia.

Dziecko wie, ze mało wie, a rodzice wiedzą więcej...
Człowiek, który stara się zdobywać wiedzę też często doświadcza takiego stanu, ze im więcej czyta, tym bardziej zdaje sobie sprawę jak wiele jeszcze musi się dowiedzieć, aby coś pojąć w pełni istoty sprawy. Doświadczyłeś tego?
Ja na studiach tak się czułam, a kończyłam teologię, od 6 lat znowu mocno teologię uprawiam i wciąż mam ochotę ją zgłębiać. Nawet w ostatnim miesiącu powiedziałam mężowi, ze jeśli miałabym iść teraz na jakieś studia podyplomowe, to znowu byłaby to teologia, bo wciąż tak mało wiem... wciąż czuję że są obszary o których nie wiem...
Tak się czuje dziecko wobec Boga... chce poznawać i dać się prowadzić, a Bóg pokazuje tyle na ile nas stać byśmy zrozumieli w danym momencie. Całe nasze życie nas do czegoś przygotowuje, do zadania które mamy wypełnić, ale rozumiemy to dopiero po czasie, gdy patrzymy wstecz.
Jedyne co do nas należy to pozwolić Bogu działać, prowadzić, otworzyć serce i pozwolić by tam wpłynęła łaska.

Tu najczęściej Bóg spotyka opór, kiedy serce mamy przed Nim zamknięte i chcemy wszystko sami , sami, sami...
Sam chce uwierzyć... ale nie potrafię... a Bóg mówi... czy chcesz uwierzyć? Jeśli chcesz... to ja się tym zajmę...
Dam Ci łaskę wiary, ale czy chcesz? czy pragniesz?

Pytasz czy można ręcznie zmieniać świadomość... tak! Można i nawet trzeba. Grzech pierworodny mocno skaził nasza naturę i dlatego łatwiej wpadamy w zło niż zdobywamy się na dobro. Cała nasza praca to właśnie zdobywać się na dobro, choć narzuca nam się zło (list do Rzymian).

Pracuję z małżeństwami w kryzysie. Pierwsze co robię to staram się zmienić ich myślenie o współmałżonku. Po czasie okazuje się, ze współmałżonek jest nadal ten sam, ale oni już na niego inaczej patrzą, inaczej o nim myślą i już życie z tym samym małżonkiem jest możliwe, choć pół roku temu nie mogli na niego patrzeć...
Tak można i trzeba pracować nad swoją świadomością. I jest to bardzo pożądane, abyśmy się rozwijali, a nie stali w miejscu.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Gość

Nieprzeczytany post

,,,"Wiara to akt woli. Odpowiadam: Tak. Nauka i jej zdobycze niektórym w tym wyborze/akcie pomagają, ale nie mogą, dostarczając jakiś niepodważalnych dowodów, niejako przymusić mnie do uznania prawdy o Bogu, bowiem jak czytamy w Katechizmie: "Racją wiary nie jest fakt, że prawdy objawione okazują się prawdziwe i zrozumiałe w świetle naszego rozumu naturalnego. Wierzymy z powodu "autorytetu samego objawiającego się Boga, który nie może ani sam się mylić, ani nas mylić" (KKK 156).
Przeważająca większość fizyków zajmujących się początkami wszechświata deklaruje, że wierzy w Boga. "Fizyk wierzący i niewierzący używają tych samych równań, opisują to samo zjawisko, dochodzą do tych samych wniosków, przy pomocy tej samej metodologii. Tylko jeden stwierdzi na końcu, że jest to odbicie doskonałości Boga, a drugi stwierdzi, że świat jest taki jaki jest" – profesor Krzysztof Meissner, fizyk. Bo na tym polega wiara."...

Nie mogę się zgodzić, że wiara to akt woli. Podobnie jak nie jest aktem woli pokochać, znienawidzić, zapomnieć, wybaczyć, przestać się lękać, szczerze żałować, nie zazdrościć. Taka jest konstrukcja naszych emocji.
Racja, nauka, wiedza pomagają uznać "konieczność" istnienia Myśli Konstrukcyjnej, przyglądając się choćby genialności pomysłu ewolucji, pomysłu genów, ba, najprostszej żywej komórki , której samorzutne "materialistyczne" powstanie z pra zupy jest po prostu matematycznie niemożliwe. By wykluczyć Boga, innymi słowy Stwórcę, Konstruktora Światów trzeba bardzo solidnych klapek na oczach, niewiedzy i wreszcie dziwnego, z wygodnictwa? z lęku? płynącego zacietrzewienia .
Ale im bardziej wnikam w genialną, kosmiczną doskonałość dzieł Bożych, tym bardziej oddalam się od wiary tu, na dole, w karkołomną konstrukcję : mam się zmienić w dziecko, uwierzyć, przez modlitwę komunikować , spowiadać ( nie żałując, nie postanawiając poprawy, jak to na ogół od wieków) , liczyć na Niebo, którego boję się, miłować Putina, policzek nadstawiać, myślą nie grzeszyć.........

Darujcie.
Wielki, w naszych tu w Pcimiu Drogi Mlecznej nieskończenie niewyobrażalny Stwórca , o którego genialności ani nam tu teraz, a pewnie i nigdy nawet pomyśleć nie przyjdzie - takie nam tu miałby stawiać zadania? Tym się tu interesować?
Stworzył system, w którym dało się nam rozwinąć w sposób doskonały, by przetrwać w środowisku, i teraz nam, robaczkom w tej konstrukcji majstrować? Na dzieci się przerabiać? Przecież to Himalaje pychy.
Gość

Nieprzeczytany post

Magnolia .Pracuję z małżeństwami w kryzysie. Pierwsze co robię to staram się zmienić ich myślenie o współmałżonku.

No i konkret. Magnolia, witam w moim świecie! Był film BBC o Naturze, systemie doskonałym, no bo Bożym. (nawiasem mówiąc inny niż doskonały nie miałby szans zaistnieć i przetrwać). Od końca pola na horyzoncie zaczęto rozwijać taśmę aż do nas tu, na widowni. Potem prowadzący zaznaczył flamastrem ostatni centymetr tu najbliżej i powiada: taśma, to nasze dzieje, ostatni centymetr, to cywilizacja, czyli państwa, życie w rodzinach - a tamta reszta, po horyzont - życie plemienne, jaskiniowe, nadrzewne....
Więc jak ma nie być problemów małżeńskich . Czy zdążyłaś zauważyć, że tylko mały odsetek związków ma szansę na trwanie bez majstrowania? Że to wielka gra z losem?
Jestem w drugim związku małżeńskim, akurat udanym, los poszczęścił , bo dopiero później wyszło, że oboje mamy podobny wskaźnik lekkiego , ale wpływającego na codzienność syndromu Aspergera - ale co z tego?? Udany zwiazek, a ja (my?) i tak na wieczne potępienie, bo związek, jak to mówi nie tylko toruńskie radio, ale i Kościół, Katechizm = NIESAKRAMENTLNY .
Chcę uwierzyć, że Bóg nie tylko stworzył, ale i pomaga, prowadzi, anioły strzegą, Maria pośredniczy. Pięknie by się żyło. Bezpiecznie.
Jak u mamy. Ale miałbym zarazem uwierzyć, że jestem na najlepszej drodze do piekła? I że może w moim wieku nie doczekam Synodu, który piekło zlikwiduje, z Katechizmu usunie?
W moim obecnym wyobrażeniu Boga, wszechinteligentnego Stwórcy życia - takie małostkowości, taka buchalteria są nie do pojęcia.
By przyjąć Dobrą Nowinę, katechizm, by uwierzyć jako dziecko - musiałbym niepomiernie pomniejszyć Boga Stwórcę w moim umyśle.
W moim sercu. X(
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Gość pisze: 25 sty 2023, 9:07 Nie mogę się zgodzić, że wiara to akt woli. Podobnie jak nie jest aktem woli pokochać, znienawidzić, zapomnieć, wybaczyć, przestać się lękać, szczerze żałować, nie zazdrościć. Taka jest konstrukcja naszych emocji.
W tym problem - piszesz o emocjach.
W ujęciu chrześcijańskim jak najbardziej wiara, miłość, wybaczenie, żal to akty woli (albo, jesli wolisz, decyzje, postawy).
Nie do końca odpowiadamy za swoje emocje. Za wybory tak.
Gdyby miłość była emocją, czy byłby sens ją dożywotnio ślubować podczas zawierania małżeństwa?
Racja, nauka, wiedza pomagają uznać "konieczność" istnienia Myśli Konstrukcyjnej, przyglądając się choćby genialności pomysłu ewolucji, pomysłu genów, ba, najprostszej żywej komórki , której samorzutne "materialistyczne" powstanie z pra zupy jest po prostu matematycznie niemożliwe. By wykluczyć Boga, innymi słowy Stwórcę, Konstruktora Światów trzeba bardzo solidnych klapek na oczach, niewiedzy i wreszcie dziwnego, z wygodnictwa? z lęku? płynącego zacietrzewienia .
Ale im bardziej wnikam w genialną, kosmiczną doskonałość dzieł Bożych, tym bardziej oddalam się od wiary tu, na dole, w karkołomną konstrukcję : mam się zmienić w dziecko, uwierzyć, przez modlitwę komunikować , spowiadać ( nie żałując, nie postanawiając poprawy, jak to na ogół od wieków) , liczyć na Niebo, którego boję się, miłować Putina, policzek nadstawiać, myślą nie grzeszyć.........
Potrafisz uzasadnić, dlaczego?

Wielki, w naszych tu w Pcimiu Drogi Mlecznej nieskończenie niewyobrażalny Stwórca , o którego genialności ani nam tu teraz, a pewnie i nigdy nawet pomyśleć nie przyjdzie - takie nam tu miałby stawiać zadania? Tym się tu interesować?
Tak.
Powiem więcej - interesuje Go prawdopodobnie TYLKO to. Tylko ta relacja z nami.
Choć masz oczywiście absolutną rację, że dysproporcja jest niewyobrażalna.
Właśnie wczoraj słuchałem (robię remont i "puszczam" sobie różne rzeczy) ks.Strzelczyka na ten temat. Zachęcam, wyborne (ponieważ jak widzę, podobnie jak ja, jesteś ścisłowcem, więc powinno Ci się spodobać):
Stworzył system, w którym dało się nam rozwinąć w sposób doskonały, by przetrwać w środowisku, i teraz nam, robaczkom w tej konstrukcji majstrować? Na dzieci się przerabiać? Przecież to Himalaje pychy.
Nie rozumiem. Możesz to rozwinąć albo powiedzieć innymi słowami?
Piotr55

Nieprzeczytany post

Robaczek : ...." Mam też problem z sakramentem pokuty, od jakiegoś czasu nie potrafię wzbudzić w sobie doskonałego (zgodnie z katolickim rozumieniem) żalu za grzechy. To dla mnie pokusa, by w ogóle ze spowiedzi zrezygnować. Jednak nie poddaję i zdając sobie sprawę z problemu, klękam w konfesjonale i żałuję za grzechy (jedynie) w obawie przed potępieniem wiecznym. Więcej teraz nie potrafię. Czasem z płaczem Mu o tym mówię, choć przecież On to wszystko wie...
I modlę się o wiarę."....

Nie tylko żal doskonały prawie nigdy w ludzkiej psychice nie występuje, ale nie zapominajmy o "mocnym postanowieniu poprawy",
o zadośćuczynieniu. Tak szczerze, między nami, obawiam się, że z tych powodów 99% spowiedzi jest nieskutecznych i 99% komunii przyjętych w grzechu. Warunki niemożliwe do spełnienia. Czy Niepojęty Absolut stawiałby warunki do spełnienia niemozliwe? Dawał wolną wolę, by się nią potem nieracjonalnie bawić?