Kiedy i jak mówić złu NIE ?

O tym wszystkim co dotyczy katolika w codziennym życiu
Skaza

Nieprzeczytany post

Zastanawia mnie taka sprawa często spotykana niestety w codzienności zapewne każdego z pośród nas. Jak reagować, jak zachowywać się na dłuższą metę względem osób nam bliskich czy to w rodzinie czy pośród choćby znajomych np. w pracy którzy się pogubili i żyją niezgodnie z naszą wiarą tj. są w związkach niesakramentalnych, mieszkają ze sobą od wielu lat, mają dzieci nieślubne itp.
Niby wiadomo to osobista prywatna sprawa każdego dorosłego człowieka, ale z drugiej strony nie upominając i przymykając oko na takie postępowanie innych czy nie grzeszymy zaniechaniem braku starań o ich nawrócenie czy nie upewniamy ich w tym złym kierunku życiowym ? czy zostawiać takie sytuacje wyłącznie Panu Bogu i gościć się z nimi przy jednym stole podczas uroczystości rodzinnych, nie wyrażać swojej opinii, że jest to złe naganne moralnie i duchowo czy może ograniczyć kontakty z kimś takim by dać mu do zrozumienia, że czyni niewłaściwie. Jak się zachować by postępować jednocześnie w zgodzie ze swoją wiarą z dbałością o duszę ku wieczności tych osób a równocześnie "nie kamieniować ich"w codzienności.

Czy bylibyście w stanie zerwać z kimś kontakt np. ze swoim dzieckiem, rodzeństwem, kuzynostwem, znajomym by coś mu uświadomić by dać mu szansę zauważyć, że robi coś bardzo bardzo złego samemu sobie ? ja ze swoją porywczością myślę, że byłbym wstanie to uczynić, ale czy to właściwy kierunek ratowania kogoś ? jak myślicie ?
Ostatnio zmieniony 31 lip 2023, 21:34 przez Skaza, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7099
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3276
Podziękowano: 3496
Płeć:

Nieprzeczytany post

Odwróć perspektywę by szukać odpowiedzi na takie pytania.
Czyli : jakie ja bym przyjął upomnienie od kogoś z rodziny, przy stole na urodzinach, że żyję niemoralnie?

A druga perspektywa: co robi Bóg aby upominać grzeszników?
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Jestem w podobnej sytuacji. Nie zrywam kontaktów, to nie byłoby w porządku (zresztą nie chcę, ta osoba jest mi bliska).
Nie męczę jej też na okrągło upomnieniami. Wie, co myślę na ten temat, że to mi się nie podoba, powiedziałem o tym.
Ale ani myślę zrywać kontaktu, nawet mi to do głowy nie przyszło.
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1419
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1247
Podziękowano: 1063
Płeć:

Nieprzeczytany post

@Skaza to bardzo dobre pytania i tak się składa, że sama jestem ostatnio w centrum takiej sytuacji.
Zrywanie kontaktów nie jest dobre, niczemu nie posłuży i tak robią Świadkowie Jehowy.
Natomiast osobiście się przekonałam, że nasza wiara może sprawić że takie osoby same będą się od odsuwać.
Nie narzucam, ale też nie ukrywam swojej wiary i kiedy wychodzą jakieś rozmowy przy stole mówię swoje zdanie i staram się tłumaczyć jak najlepiej potrafię. Najbliższa rodzina już się przyzwyczaiła i starają się albo zrozumieć albo patrzą na mnie z politowaniem.

Mam taką jedną sytuację, którą przeżywałam bardzo dosłownie w zeszłym tygodniu. Otóż gościłam często ciotkę- przyjaciółkę, z którą zawsze miałam dobre relacje, a którą w ostatnich latach swojego życia bardzo się pogubiła. Na ten moment wymusza na mnie akceptajcję jej nowego związku (facet jest żonaty, ma dzieci, żona o niczym nie wie) i przyjeżdżając do mnie w odwiedziny wręcz domaga się abym ich przenocowywała wspólnie.
Postawiłam granicę, raz nie zrozumiała i próbowała ponownie. Potem miałyśmy bardzo długą rozmowę gdzie tłumaczyłam jej wszystko. W zeszłym tygodniu przyjechała ze swoimi dziećmi, jej nastawienie do mnie się zmieniło, zaczęła się gorzej zachowywać i wbijać mi szpilki na każdym kroku. Jej partner przyjechał przedostatniego dnia i poszli spać do mojej siostry zostawiając mi pod opieką dzieci w ostatniej chwili nie pytając mnie o zdanie. Przeżywałam to do późnych godzin starając się rozeznać co powinnam właściwie z tym wszystkim zrobić. Łatwo nie było bo ludzie wokół mnie uważają że to mi odbiło i że przesadzam, że facet fajny, że się kochają i że nie wspieram ciotki szczęścia.
I wtedy przyszło do mnie Słowo

Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.
Łk 12, 49-53

Dodano po 33 minutach 42 sekundach:
zostawiam link w temacie do homilii ś.p ks. Pawlukiewicza:

"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Kaja
Posty: 81
Rejestracja: 10 mar 2022, 11:55
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 35
Podziękowano: 21

Nieprzeczytany post

Szczerze mówiąc sama mam z tym ogromny dylemat. Mój kuzyn jest gejem i ma chłopaka. Mojej babci bardzo trudno było przyjąć to że jej wnuk tak żyje. Ale ksiądz z którym ma dobry kontakt powiedział jej żeby go akceptowała i nie zmieniała na siłę. Ja osobiście zgadzam się z tym połowicznie bo jednak chce aby oni byli w niebie i nie wiem w sumie jaki mieć do tego wszystkiego stosunek. W tym roku byli oboje u nas na wigilii, bo ten chłopak nie mógł za bardzo spędzić tego czasu z rodziną. Wydawało mi sie że nie przyjęcie go na te wigilię byłoby większym grzechem niż przyjęcie ich obojga. Ale generalnie u nas w rodzinie jest to raczej przemilczany temat i staramy się na to nie zwracać uwagi, ale nie wiem czy to jest dobre
Awatar użytkownika
Aloes
Posty: 2390
Rejestracja: 27 gru 2021, 14:47
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 185
Podziękowano: 608

Nieprzeczytany post

Przede wszystkim zając się sobą, swoją wiarą jej pogłębianiem i rozważaniem czy sami właściwie przezywamy życie.
Zdecydowanie łatwiej widzieć czyjeś grzechy a u siebie nic nie zmieniać.
Pozatym jeśli ktoś jest niewierzący lub odszedł od Boga to co mu da nasz upomnienie?
Czy Ty przyjąłbyś upomnienie od.Muzłumanina?
Brak wiary jest tu kluczem.
Pozatym mam znajomego, który co parę miesięcy się nawraca pod wpływem jakiś emocjonalnych wydarzeń, ślubu, urodzenia dziecka itd, ale wiele lat życia w grzechu nie pozwala o sobie zapomnieć.
Życie wg wskazań morlanych Koscioła jest niezwykle trudne dla owej osoby która po odrzuceniu grzechu znów dość szybko stwierdza że przecież NPR i okresy długiej wstrzemięźliwości są niemożliwe do zniesienia dla zwykłego człowieka, więc stwierdzając że się tak nie da wraca do dawnego życia.
Ale nie same normy morlane są tu przecież kluczem, tylko brak solidnych podstaw wiary które by na tyle motywowały osobę aby do grzechu już wrócić nie chciała.
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1860
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 432
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

Wydaje mi się, że każdy doświadcza podobnych sytuacji. Ja zawsze byłem tą czarną owcą w rodzinie jeżeli chodzi o wiarę. Odkąd, chyba 3 lata temu prawie "rozwaliłem" rodzinną wigilię, bo nie mogłem znieść narzekania, polityki, rozmów o pieniądzach, o tym co jest, a co nie jest normalne postanowiłem stonować, bo to nie ma sensu. Dziś rodzina twierdzi, że z jednej skrajności wpadłem w drugą.

Mój brat, po rozwodzie, żyje obecnie z drugą żoną z którą ma syna. Jest niewierzący i skrajnie antykościelny.
Młodsza siostra. Dość uduchowiona dziewczyna. Żyje w związku sakramentalnym. Ma syna 6 letniego syna. Na obecnym etapie nie planuje posłać go do I-szej komunii świętej.

Reszta (dwie siostry) jakoś tam ślizgają się po wierze.

Z bratem nie ma co poruszać tematu, bo jest ogień.
Z siostrą można. Choć ze spotkania na spotkanie (co 6 miesięcy) wydaje mi się, że oddala się od Boga.

Co robić? Być. Kochać bez względu na wszystko. To dorosłe osoby.
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1419
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1247
Podziękowano: 1063
Płeć:

Nieprzeczytany post

daniel pisze: 01 sie 2023, 11:39 Co robić? Być. Kochać bez względu na wszystko. To dorosłe osoby.
To jest bardzo ważne o ile nie sprawia, że stajemy się współwinni grzechu. Pytanie gdzie jest ta granica.. 🤔

@Aloes tak, myślę że masz dużo racji, ale upomnienie braterskie powinno być częścią życia wierzącej osoby, to jakby nie było uczynek miłosierdzia. Inna sprawa, że często nie potrafimy upominać we właściwy sposób.
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Kaja
Posty: 81
Rejestracja: 10 mar 2022, 11:55
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 35
Podziękowano: 21

Nieprzeczytany post

@esperanza wiadomo, że upomnienie jest ważne, ale mam wrażenie, że na osoby, które nie są wierzące to nie zadziała. Braterskie upomnienie zadziała gdy ktoś też jest wierzący
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1419
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1247
Podziękowano: 1063
Płeć:

Nieprzeczytany post

@Kaja tak, jest w tym prawda tylko my nie wiemy czy ktoś jest wierzący, serce, stan człowieka zna tylko Pan Bóg. Dodatkowo przecież żyjemy w kraju, w którym większość z nas jest ochrzczonych i znamy prawo Boże, więc może upomnienie takich osób polegałoby by choćby po prostu na ich delikatnym przypomnieniu?
Tak się zastanawiam czy takie upomnienia na mnie działały przed moim nawróceniem i jak sięgnę pamięcią to myślę że i tak i nie. Nie - bo moje sumienie je wtedy automatycznie odrzucało ( nie chodzi tylko o upomnienia innych ale o wszystko co wywoływało wspomnienie o Bogu i powodowało ten nieprzyjemny wewnętrznu ścisk), tak - bo z perspektywy czasu widzę, że to były małe ziarna które mimo wszystko nie pozwalały mi zapomnieć o Panu Bogu I ostatecznie zakiełkowały nawróceniem.
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1860
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 432
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

esperanza pisze: 01 sie 2023, 12:00 To jest bardzo ważne o ile nie sprawia, że stajemy się współwinni grzechu. Pytanie gdzie jest ta granica.. 🤔
Zgadza się. To trudne. Wydaje mi się, że granica jest w naszym sumieniu. Wszakże "współwina" dotyczy mnie.
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
Skaza

Nieprzeczytany post

@Magnolia

Różne głupie rzeczy się w życiu robiło, ale zawsze czyniłem je tak by nikt z bliskich zwłaszcza mama się o tym nie dowiedzieli.
Nigdy bym się nie skusił na życie na przysłowiową kocią łapę bo raz, że uważam je sam za kompletne nieporozumienie i stratę czasu a dwa, że potencjalne spojrzenie zawiedzionej mną mamy po takiej akcji byłoby dla mnie nie do zniesienia. Gdybym kiedyś w tej materii "odpukać" upadł to mniemam, że sam powiedziałbym o tym rodzinie a potem się prędko od nich odsunął wiedząc będąc świadomym, że zaprzedałem duszę złu w imię "namiętności". Ciesze się, że nie wpadłem przez lata w tą pułapkę a teraz jestem już zbyt leniwy na jakiekolwiek romanse i za dużo widziałem ile takie sytuacje syfu stwarzają ludziom w życiorysie.

Co do drugiej sprawy to myślę, że Pan Bóg dał nam sumienie i to dzięki niemu możemy dostrzegać sami, że czynimy źle. Gorzej jednak gdy ktoś jest wychowywany w domu w którym nie ma odpowiednio ustalonych zasad wartości wtedy jego sumienie bywa uśpione niemal całkowicie i jest ... ciężko zapewne wiele spraw dostrzec pojąć. Ufam jednak, że bez względu na przeszłość i warunki w których dorastamy kiedyś w końcu pojawi się taki moment w życiu każdego z nas, że mamy okazję poznać i tą drugą stronę medalu.

Dodano po 17 minutach 43 sekundach:
Dokładnie ... macie rację, że gdy ktoś jest kompletnie innej wiary lub nie miał do czynienia z Bogiem nigdy w swoim życiu to upominanie go jest trochę bezsensowne. Jednak tak jak pisze Esperanza w naszym kraju ogromna większość jeszcze do niedawna była chrzczona i kontakt od urodzenia z wiarą jakiś tam choćby mały miała, więc uważam, że upominać należy i jeśli ktoś chce ze mną siedzieć przy przysłowiowym " jednym stole" to musi wiedzieć, że swoją postawą w życiu rani moje uczucia i wprawia w dyskomfort. Bardziej zastanawia mnie fakt jak to czynić właściwie w sensie upominać kogoś no bo jak człowiek trochę "tępy" teologicznie i niewiele o swojej wierze wie to wdawanie się w dyskusje z kimś np. przemądrzałym i "zdeprawowanym moralnie" to jak porywanie się z pięścią na karabin maszynowy. Szanse powodzenia jak jeden do dziesięciu i to o ile kogoś zaskoczyć się uda podjęciem takiej rozmowy i nie zacznie nam "odszczekiwać" ...

Dodano po 7 minutach 6 sekundach:
@daniel no właśnie tak mnie to męczy w myślach czasami bo coraz częściej słyszę taki jakby głos z tył głowy mówiący mi odezwij się w końcu i powiedz co myślisz otwarcie o takich sytuacjach a nie zmieniasz temat albo przemilczasz. Ostatnio czuję , że trochę spokorniałem w kontaktach z ludźmi a im bardziej przemilczam tym bardziej głos słyszę dopominający się mojej uwagi.
Ten głos to oczywiście przenośnia a nie, że tam mi ktoś zalatuje tekstami jak z radyjka ;) żeby nie było.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7099
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3276
Podziękowano: 3496
Płeć:

Nieprzeczytany post

Jak to zrobić dobrze? Ogłosić kerygmat. Czyli zacząć rozmowę o miłości Bożej właśnie do tego konkretnego człowieka, jeśli ktoś nie czuje miłości Bożej, nie przyjął jej do serca, to samo mówienie o grzechu do niego nie przemówi, a jedynie zniechęci i odrzuci od ludzi wierzących.

mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1860
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 432
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 01 sie 2023, 16:26 Jak to zrobić dobrze? Ogłosić kerygmat. Czyli zacząć rozmowę o miłości Bożej właśnie do tego konkretnego człowieka, jeśli ktoś nie czuje miłości Bożej, nie przyjął jej do serca, to samo mówienie o grzechu do niego nie przemówi, a jedynie zniechęci i odrzuci od ludzi wierzących.
Zgadzam się w 100%.
Jeżeli nie doświadczyliśmy Bożej Miłości cóż możemy powiedzieć.
Jeżeli natomiast jej doświadczyliśmy, wciąż się nią karmimy, to Ona promienieje i w zasadzie możemy milczeć.

Wydaje mi się, że nie zawsze wolą Boga jest bym upominał, z pewnością zawsze Jego wolą jest bym miłował.

Dodano po 44 minutach 51 sekundach:
Skaza pisze: 01 sie 2023, 15:43 @daniel no właśnie tak mnie to męczy w myślach czasami bo coraz częściej słyszę taki jakby głos z tył głowy mówiący mi odezwij się w końcu i powiedz co myślisz otwarcie o takich sytuacjach a nie zmieniasz temat albo przemilczasz. Ostatnio czuję , że trochę spokorniałem w kontaktach z ludźmi a im bardziej przemilczam tym bardziej głos słyszę dopominający się mojej uwagi.
Ten głos to oczywiście przenośnia a nie, że tam mi ktoś zalatuje tekstami jak z radyjka ;) żeby nie było.
To, jak mniemam, sumienie. Też je mam :)
Jakkolwiek byśmy nie postępowali, jak bardzo święci nie byli ono zawsze będzie nam podpowiadać.
Niestety: "Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch" (Ga 5,17).
Nie wiem czy tak jest czy nie, ale ja osobiście postrzegam człowieka jako poniekąd ciągłą dysonująca relację ducha będącego substancją duszy nadającej kształt ciału.

To skomplikowane, ale najprościej, w duszy odbywa się "przepychanka" pomiędzy jej substancją, a formą, którą daje ciału.
Taka wojna "Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię." (Rz 7,15).

Tu jednak subtelniejsza. Jednakże gdy Bóg wyrywa z nas grzechy czy pod nimi nie kryją się kolejne.

Wszystko to kwestia rozeznania i decyzji. Czy Bóg tego akurat tutaj ode mnie oczekuje, czy taka jest Jego wola, czy Jezus tak właśnie by postąpił... dalej decyzja i gotowość poniesienia konsekwencji.

Dojrzały człowiek to nie ten, który nie popełnia błędów, a ten, który bierze za nie odpowiedzialność i ponosi ich konsekwencje.

(... sam nie wiem czy w ogóle piszę o w temacie tego nad czym się zastanawiasz; jeśli nie to wybacz)
Ostatnio zmieniony 01 sie 2023, 21:19 przez daniel, łącznie zmieniany 1 raz.
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
ODPOWIEDZ