Wszystko, co napisała 1 osoba jest dla mnie czymś, co drażni mnie do kości. Nie chcę podejmować tego tematu, ale to zarzucanie,że wszystko źle robię, zaprzeczanie moim potrzebom chociażby w sferze seksualnej, wmawianie, że zle cos robilam w przeszlosci -jest gorsze od obmowy. Ja zyje tu i teraz, ciężko mi wytrzymać samotnie, nie mogę nic zrobić z samotnością i jeszcze dowalają mi, chociaż dawno temu przepracowałam trudne dziecinstwo. Nie dostałam nawet miłości rodziców, teraz potrafię kochać, jestem uczciwa, zaradna, a taki katolik się znajdzie, co tylko osadza i wmawia brak miłości, wiary itd. Koszmar po prostu! Ucho więdnie od czytania czegoś, z czym nie mogę się zgodzić, bo nawet ksiądz powiedział, że większość to herezje. Ja piszę w konkretnym temacie - jak radzić sobie z popędem, bo to nie jest łatwe. Ja mam potrzebę kochania i bycia kochana i dopóki tu na ziemi zyje,to chce mieć taką osobę. A nie tylko Boga, którego nie można dotknąć. Nie warto modlić się o męża, to już wiem. Nigdy Bóg nie pomógł mi w tej kwestii. Z forum randkowych wyszła klapa, nie mam już siły. I proszę o czytanie ze zrozumieniem - na co modlitwy, skoro ludzie niewierzący się schodzą, biorą śluby kościelne, dostają dzieci, domy, zdrowie, pieniądze... Są szczęśliwi. Kościół ucieka od tego pytania, od razu jest "na pewno tam nie ma milosci". Wiecie... gdyby tak miałby wyglądać "brak milosci", gdzie jest szacunek, nie ma samotności, dwie osoby są szczęśliwe i są przykładnymi rodzicami, to też wolę być ateistka. A nie wierzącą osobą, co nic nie dostała w życiu oprócz cierpienia. Jak wierzysz, to się pomódl, niech mój ex partner się nawróci, odezwie albo niech Bóg postaci mi kogoś już teraz. Ja nie mam.15 lat,że mogę czekać. Jestem zła na Boga za Jego pomysły, które tylko mnie ranią i za choroby, ktore zniszczyły mi moje życie.Zbyszek pisze: ↑24 cze 2022, 19:29 @123qwe - podałaś straszne przekłady totalnej znieczulicy, by nie rzec głupoty wyrażonej w takich wypowiedziach jakichś osób, które tylko Cię zdołowały i do niewiary prowadzą... Bardzo to przykre, że Cię to spotkało; współczuję (choć na pewno nie jest to w pełni do zrozumienia).
Jest taki portal dla chrześcijan: CHRZEŚCIJAŃSKA RANDKA się zwie - zajrzyj, może kogoś ciekawego tam zapoznasz?... Daj Boże - o to się modlę dla Ciebie.
Nie daj się myślom, które Cię potępiają i też takim poglądom, niby kościelnym, co nie są prawdziwe, choć "pobożnie" brzmią...
Pozdrawiam i zachęcam do nieschodzenia z drogi wiary w Boga, który jest dobry, tylko ludzie potrafią Go w jakimś złym świetle przedstawiać.
Dodano po 14 minutach 47 sekundach:
Dominik pisze: ↑24 cze 2022, 21:28 @123qwe, mam podobny problem jak Ty. Niechętnie zajrzałem do tego wątku, gdyż zazwyczaj na podobne problemy widuję płytkie odpowiedzi, które tylko wywołuj u mnie frustrację. Tuta jednak padła dobra odpowiedz.
Bóg Cię na nic nie skazuje, to nie tak działa. W sporej ilości sytuacji to my sami się skazujemy, to my musimy coś zrobić z własnym życiem, a nie czekać aż ktoś zrobi to za nas. Z własnego doświadczenia wiem, że prosto jest o tym pisać, mam wile problemów.
Seks nie jest najważniejszy w związku. Wierzę w to, że z odpowiednim partnerem i modlitwą da się to osiągnąć.
a tak po za tym
Gdzie Kościół nakazuje rodzić dzieci gdy są przeciwskazania zdrowotne?
Nawet moralność katolicka dopuszcza aborcję jeśli ciąża zagraża życiu matki.
1 odpowiedź właśnie jest przykładem, jak zdołować człowieka i siać herezję.
No właśnie o to chodzi,że mam popęd i chęć bycia kochana,kochać. Dbać o kogoś, przejść przez życie razem. Nie w głowie mi jakieś przelotne romanse. Sam.Bog mowil,żeby wchodzić w związek,żeby nie szaleć na boki i co? I nie mam możliwości. Skoro nikt mnie nie chce, to co ja mam.robic? Nie jestem brzydką ani niezaradna. A inni nie żyją w czystości i mają takie osoby i dostają dzieci w błogosławieństwie. Dołuje to człowieka,bo człowiek.sie starał i żył zasadami Boga, a inni w tym czasie wybudowali domy i wzięli śluby bawiac sie na prawo i lewo przez 10 lat. A ja na tych zasadach zajechałam do starości sama. Zaluje czasami, że nie skakałam na boki.
Jak zapytałam na forum tutaj (jak widzisz powyzej) albo pytam tych wielce zagorzałych katolików, co potrafią oceniać wszytsko systemem 0-1, to wyszło, że nie mam męża i dzieci, bo dzieci nie chce, a też nie potrafię kochać. I to przeszkoda dla Boga. No i nie jestem.gotowa,zle myślę, tylko grzech mi w głowie itd. Jak się nie załamać? Właśnie wmawiają mi wszyscy na każdym kroku, że jestem zła osobą, bo uznaje antykoncepcję w malzenstwie. A jak nie?? Na 1 dzień nie mogę odstawić leków, serce padnie, to dlatego jestem gorsza? Dlatego Bóg nie da mi.meza, bo mąż musi.miec dziecko? Musi płodzić?? Albo nie dam "szansy" na zajście w ciążę, będę żyć w ciężkim grzechu, bo zadbam o zdrowie...? Bezsens! Nie życzę nikomu takiej choroby a też wściekła jestem na Boga, że nie chce mi dać rodziny, bo chora jestem. Tylko błogosławi innym, a takie jak ja są jego uschlymi badylami na zielonej roślinie. Po co stwarzać takie kobiety jak.ja? I tak, nie chce dziecka po tych przejściach. To zagrożenie życia.
Dodano po 12 minutach 4 sekundach:
Kiedyś źle trafiałam, bo miałam trudne dziecinstwo. Potem zachorowałam. Dawałam.sie wykorzystywać jako młoda,ladna dziewczyna z dobrym sercem. Glupia byłam zwyczajnie i było w moim życiu dużo przemocy. Potem przerobiłam dziecinstwo, wiele lat wychodziłam na prostą, pracuje do dzisiaj nad sobą I swoim zasobami i po prostu czuję niesprawiedliwość,że od 29 r.z. Nie mogę nikogo poznać. Do 29 chorowałam mocno. Potem znalazłam zla osobę, która mnie oszukała. Więc gadanie,że źle coś robilam jest krzywdzące na max, bo łatwo poznać kogoś w wieku 20-27, a wtedy leżałam w lozku albo ciężko pracowałam po wyjściu w dorosłość. Rodzice nie dali.mi nic w życiu,nawet miłości. Tematy przerobiłam i po 30 wszyscy już mają rodziny. Portale randkowe przerażają mnie, za każdym razem się zawiodłam,bo jakiś natret,niewyzyty, klamca albo pijak. Przyczepiają się jedynie żonaci. Nie godziłam.sie nigdy na choroby i samotnosc. Ciężko pracuje na utrzymanie i czuję niesprawiedliwość, bo człowiek uczciwością daleko nie zajedzie. Śmieją się z mojej wiary ludzie, tyle wam powiem. Widząc siostrę z rozwodnikiem, który szaleje za nią - dostaję białej gorączki. Dostali dziecko i sobie żyją w luksusach. Myślę czasem o Bogu i pytam o co w tym chodzi i że jest podły, skoro pomaga siostrze i żyją w rozpustach, a mi nie dal nic. Tyram jak wół, zdrowia nie mam, bliskości żadnej i tyle z modlitw. Naprawdę straciłam wiarę przez widok par beż ślubu.Marek Piotrowski pisze: ↑24 cze 2022, 21:43 A
Nie bardzo rozumiem: jesteś schorowana i chcesz ryzykować antykoncepcję?
Mało jest tak dewastujących rzeczy dla zdrowia, jak właśnie ona. A już szczególnie, gdy chorujesz na serce, krwotoki itd. Środki antykoncepcyjne to w połączeniu z tym schorzeniami to wręcz skrajne zagrożenie!
Z tym, że nie za bardzo w ogóle rozumiem pojawienia się zagadnienia: skoro nie jesteś w małżeństwie, to jaki sens mają rozważania o antykoncepcji?
B
Nie wiem co Ci ktoś mówił i w jakich okolicznościach, jednak nie ma opcji, żeby to było na zasadzie "nie masz męża, bo zgrzeszyłaś" - to jakiś zabobon, po prostu unikaj takich toksycznych ludzi.
C
Niezależnie od poprzedniego punktu, zaniepokoiło mnie to, co napisałaś. Tak jakbyś winiła innych, że nie masz męża.
Być może Ci, którzy zwracali Ci uwagę, że coś źle robisz (nie ci z punktu 1), mówili z dobrego serca i mieli rację. Tak jak @Magnolia - pewnie Jej słowa nie brzmią w Twych uszach przyjemnie, ale nie ten jest przyjacielem, kto mówi to, co nam miło usłyszeć. Ona mówi to, co może Ci pomóc - a nie to, co chciałabyś usłyszeć.
Obawiam się, ze podobnie jest z wieloma osobami, na które tu się skarżysz - odrzucasz je, bo mówią Ci pożyteczne rzeczy, ale nie to, co chciałabyś usłyszeć.
A - wybacz - mam wrażenie, że szukasz przytaknięcia, żeby zrobić to, na co masz ochotę.
D
Jeśli od 20 lat próbujesz i nie działa, to może jednak warto poszukać przyczyny w tym, co i jak robisz w tym kierunku, jakie masz podejście do poznawanych osób itd. Obawiam się, że przekonanie, że "nie mogę sobie nic zarzucić, że coś zle robię" może właśnie być fundamentem Twoich niepowodzeń.
Nie zmienisz sytuacji, winiąc innych, Boga itd. Możesz ją zmienić tylko w jeden sposób - zmieniając siebie.
Na to masz wpływ. Tyle, że to wiąże się z wyjściem ze swojej "strefy komfortu"...
Dodano po 2 minutach 44 sekundach:Wiem, co chciałeś napisać, ale to nie do końca jest ścisłe.
Nie ma w żadnych okolicznościach zgody na aborcję jako taką.
Natomiast jest zgoda na procedury medyczne (w przypadku zagrożenia życia matki), których "ubocznym" skutkiem jest śmierć dziecka (tzw. zasada podwójnego skutku).
To jednak spora różnica.
Dodano po 8 minutach 4 sekundach:
Rozumiesz ,że ja jestem kobietą i mam.inne potrzeby od Twoich? Dajesz radę ok. A ja nie. Ludzie są różni. Ja tak nie chce żyć i nie chcę być sama. Zyje pełnią życia i chce partnera. Chce seksu w związku małżeńskim. Nie ślubowałam czystości do zakonu, a nie mam.20 lat,zeby mówić,że sobie wstrzymam. Żeby nie grzeszyć wchodźcie w związki małżeńskie- tak mówił sam Bog, a jeśli mamy problem, jak.ja że znalezieniem meza- to przyjdzie do mnie. Przychodzę po wielu latach z tymi 2 problemami i rozwiązania nie ma. Ulgi żadnej. Więc skoro Bóg mnie olewa w tak ważnych sprawach, to nie potrafię myslec o Nim dobrze. Za duzo wycierpiałam, żeby jeszcze samotnosc mi dowalał. Sam siedzi na tronie pod palmami, a mi każe żyć jak niewolnik, marnować potencjał kobiecy i zostawił śmieciem. Nie dal miłości rodziców (mógł Inn dac), to niech da odczuć miłość partnera, swoją. Nic. Zero. Współczuję wszystkim.samotnym, bo tylko oni wiedzą, co to bol. A nie prawienie morałów zdorwych osób, żyjących po 30 lat w małżeństwach. Tacy ludzie powinni mieć zakaz komentowania i doradzania innym.Skaza pisze: ↑24 cze 2022, 23:35 @123qwe
Moim zdaniem grubo przesadzasz. Można się obyć bez tych spraw damsko męskich i nie jest to wcale jakoś wybitnie trudne.
Piszę to jako 31 letni facet którego szanse fizyczne przez stan zdrowia na związek kiedykolwiek wynoszą może z 5-10 % max.
Trzeba myśleć o innych sprawach by zająć głowę, za bardzo się nakręcasz na to moim zdaniem. Ja miałem podobne jazdy w temacie gdy byłem nastolatkiem, ale teraz już się pogodziłem z samotnością i przestałem się szarpać wewnętrznie. Pogódź się z tym jaka Jesteś i żyj pełnią (niemal) życia. Da się ... trzeba tylko chcieć. Dorosłe życie to nie szkoła nie liczy się opinia innych o Tobie, ale to co sama myślisz i uważasz za słuszne. Wyluzuj i popatrz w chmury na słońce na zieleń traw a nie w kółko dołujesz się tym czego nie masz. Olać braki doceniać życiowe "momenciaki" i do przodu
Ps. Napisałem krytycznie zapewne, ale pytałaś o zdanie nas tutaj a ja jeden z tutejszych trochę mikry, ale jednak to się wypowiedziałem
Dodano po 4 minutach 27 sekundach:
Też tak myślę. Całe życie cierpię za wszystko i niesłusznie. Ile pomyj,kłamstw na mnie poszło... A też zawsze pojawiam się i komuś pomagam (przypadkiem), a mi się dostaje po glowie. Mam gdzieś taki interes! Niech Bog sobie sam chodzi po świecie i naprawia idiotow, których sam stworzył. Od dawna pytam, co jeśli ja nie godzę się na Jego wolę? Gdzie w tym moja wola i zapewnienie,że człowiek może wolne wybory podejmować?? Mam gdzieś taki plan Boga, że mi ubliżają ludzie beż powodu albo mam siedzieć sama w pokoju co noc. Nikt mi nigdy kwiatów nie daje, nie mam z kim na spacer pójść. Wszystko sama robię. Koszmar. Co to za Bóg, skoro 1 prośby mojej nie może spełnić.
Dodano po 5 minutach 41 sekundach:
Nie jest niemiłe. Relacje mam. I komuś potrafię coś wymodlić tylko sobie nie. Herezja następna.Marek Piotrowski pisze: ↑25 cze 2022, 20:38Owszem, tak zwykle jest i mam podobne podejście do tych osób.
Jednak... z tego, co pisze Autorka, wygląda że odrzuca każdą radę (o którą wczesniej prosiła, ale jej się nie spodobała). A to, co i w jaki sposób Jej mówiono, znamy tylko z Jej (nieco... hmmm... nieżyczliwej) relacji. Nie jestem pewien, czy w tym wypadku wina leży po stronie tych opisywanych osób, czy samej Autorki. Sądząc po reakcji na słowa Magnolii, raczej to drugie.
Wiem, ze to niezbyt miłe, co piszę, ale miłe uspokajanie nie rozwiązuje problemów.
Stawiam granice i radzę nauczyć się tego. Nie dawać sobie wmawiać, że wszystko jest zle. Też mi Hiob chodzi po głowie. Nie mogę po prostu sluchac, że seks nie jest najważniejszy i że można żyć samotnie itd albo że coś źle robię, że NA PEWNO ZLE, zle wybory podjęłam, nie staralam.sie... pytania były postawione w kontekście faktów - co jeśli robię dobrze (jak np. HIOB) , a efektów brak(?) Więc to zmienia znaczenie, nie chce pustych wywodów, krytyki, której mam dużo w sobie, skoro nawet księża mówili,żeby takich ludzi nie sluchac. Złote rady żon w stażu lat 50.. no sorry!
Dodano po 9 minutach 41 sekundach:
Gor pisze: ↑26 cze 2022, 13:59 NIe będę się kłócił z twoim odczuciem skazywania przez Boga - ale osobiście myślę, że to raczej kwestia naszych odczuć, a nie działanie przeciwko nam / tobie / mi.
mam taką refleksję, nie wiem czy ją dobrze przekażę, ale liczę na odbiorców
Dziś przejeżdżałem ok 11:00 przed kościołem, zauważyłam, że niektórzy stoją na zewnątrz, a inni chętnie wchodzą do środka.
- pomyślałem przecież to nasz wybór.
Bóg dał słońce, a z nim cień
Ten sam kościół, jeden w cieniu słucha , modli się, a drugi stoi na słońcu przeciera czoło szyję kark - ale nie zmienia miejsca, dalej stoi w pełnym słońcu, patrząc na świat z rozgrzaną głową, mrużąc oczy od blasku.
Myślę, że to nasze wybory, determinują jak postrzegamy Boga,
Ci co w cieniu - mówią człowiekowi (na słońcu) co ma robić, jak postępować, oceniają jego wybór - czy to dobrze?
może porostu zaprosić człowieka do środka zamiast oceniać.
Z drugiej strony trzeba umieć docenić to zaproszenie.
Nasza droga, nasze powołanie, nasze wybory
- może nie ma sensu ciągle walczyć - bo ja chcę, bo ja tak uważam, bo ja mam popęd, bo ja nie mam popędu, bo mi się należy, bo ja powinienem dostać - a modlitwa to dialog - nie zaklęcie.
Warto rozmawiać - nie oceniając - zaprosić do cienia
- Choć zejdź ze słońca, bo tam ciągle walczysz z upałem i blaskiem, nie zadręczaj się pytaniami dlaczego ten żar z nieba świeci tylko na ciebie, usiądź w cieniu i posłuchaj.
A kiedy przyjdzie czas wyjdziesz na słońce.
ale najważniejsze - człowiek robi plany a Bóg .......
A Bóg wszystko niszczy i się cieszy.
A może niektórym ciepło? Drugim zimno?
Nie podoba mi się to porównanie. Tylko ja nie mam odp na żadne pytania i od Boga, próbowałam już wiele rzeczy robić.w życiu i wszędzie coś nie tak. Wyprowadzki zle, prace zle, partnera brak... Ja już u egzorcysty byłam nawet! Nie może być tak,że jak już lepiej jest i widzę światło, to zawsze to jest pociąg. Rozwala mi Bóg każdy plan. Każde pieniądze nagle tracę przez chorobę albo coś innego. Tracę prace nie że swojej winy. Ileż można tak żyć? Chxe się wyprowadzić, nagle beż powodu sąsiadka mnie oczernia. Żebym jeszcze coś zrobiła, krzywdę komus- no mowie wam,że nie! Jeszcze wyzwala mnie, że widać, że ladna, nie ma dzieci, to głupia na pewno i pusta. I takiej Bóg 3 dzieciaków dal i pozwala nabijać się ze mnie. Rodzina się śmieje,że męża nie mam. No bo przecież moja wina! W pracy nie mogę być przez chorobę na pełen etat, to dokuczają mi nawet rodzice,że za mało zarabiam. A ja daje 300proc z siebie. Rozwijam się, próbowałam talent szlifować- bez rezultatu. Chciałam pomoc ludziom - odmówili pomocy. Wyciągnęłam dłoń do ludzi - trafilam na zbokow i to 2 x. Byłam mila dla brata toksa, to wyzwał mnie bez powodu. Zachorowałam- ludzie się odcięli, śmiali w twarz,że nie chodzę. 10 lat cierpiałam, w mękach leżałam w lozku i nigdy Bóg ulgi nie dawal. Jestem zła, że po tym co przeszłam, po biedzie, patologii nie mogę mimo ciężkiej pracy mad sobą i modlitw nic osiągnąć. Czuję się powoli jak śmieć i odrzut. Nie lubię Boga. Powoli jestem.dlatego, że wiem,że jest diabeł. Ale Bog wcale nie jest dobry. Mam dosyc takiego życia.