Wyrodna córka i kiepski zięć

Przygotowanie do małżeństwa, małżeństwo - blaski i cienie, rodzina - wartość i problemy. Znajdź wsparcie na naszym forum religijnym.
Katarzynka
Posty: 3
Rejestracja: 05 gru 2023, 17:28
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 6
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Witajcie,
pojawiłam się na tym forum, ponieważ potrzebuję, by ktoś chłodnym okiem spojrzał na moją sytuację i albo mnie "naprostował", albo wspomógł dobrą radą, bo codziennie proszę Pana Boga, by jakoś wyprostował moje drogi.

Mam 30 lat i od roku jestem w związku z cudownym chłopakiem. Pojawił się w moim życiu, gdy myślałam już,że miłość do mnie nie zawita. Kochamy się, jest nam razem bardzo dobrze, wspieramy się, mamy podobne zainteresowania, myślimy o wspólnej przyszłości. Wcześniej długie lata byłam sama, bo spotykałam niewłaściwe osoby i relacje szybko się kończyły. Przy nim czuję miłość, ciepło i spokój.

Mniej więcej od pół roku pojawiły się zgrzyty, ale nie między nami, ale mną i moimi rodzicami, w kontekście przyszłego zięcia.
Pochodzę z religijnej rodziny, rodzice wiele poświęcili dla mnie i mojej siostry. W domu była miłość, porządek i zawsze ciepły obiad.
Ciężką pracą rodzice rozkręcili rodzinny biznes, wybudowali duży dom. Dzięki ich wsparciu finansowemu, obie z siostrą zrobiłyśmy prawo jazdy, ukończyłyśmy studia itd. Teraz każda z nas ma dobrą pracę, ale w domu rodzinnym zostałam tylko ja, ponieważ siostra mieszka w innym mieście.
Natomiast mój chłopak, pochodzi z mniej zaradnej życiowo rodziny, która w przeszłości była dotknięta problemem alkoholowym. Mieszka w rodzinnym domu (ale ma wydzieloną swoją osobną "kawalerkę"). Razem z nim mieszkają babcia, mama (była alkoholiczka) i lekko upośledzony brat(jest bardzo naiwny, niczym dziecko, ale jest w stanie sam egzystować). Mój D. przejął obowiązki "pana domu" i ogarnia wszystko- od płatności rachunków, koszenie trawy, aż po remonty.
Moi rodzice znają z widzenia rodzinę D. i nie mają o niej dobrego zdania, czemu ciężko się dziwić. Podczas jednej z kłótni mama rzuciła do mnie "już gorszego zięcia nie mogłaś znaleźć?" Strasznie mnie to zabolało... Generalnie rodzice uważają go za leniwą osobę (bo nie ma tak zadbanego domu i ogródka jak u nas, bo nie pracuje w soboty, bo czasem po pracy idzie się zdrzemnąć). Rodzice nie widzą jaka jestem z nim szczęśliwa,tylko wyszukują takie "wady", które wadami dla mnie nie są. Dla moich rodziców najważniejszą cechą charakteru jest pracowitość, a D. pracuje, ale po pracy chce mieć czas wolny, żeby móc rozwijać swoje pasje i spotkać się ze mną. Tata uważa, że z takim podejściem będziemy klepać biedę i niczego w życiu nie osiągniemy. Jeszcze się nie zaręczyliśmy, a moja mama snuje plany, jak przebudować dom, żebyśmy zamieszkali razem z nimi. Nikt nas nie pyta o nasze plany, ponieważ moi rodzice uważają, że niedługo przejdą na emeryturę i chętnie przekazali by rozkręcony biznes nam, byle interes został w rodzinie. Jestem przedszkolanką i lubię swoją pracę, a mój D. pracuje na produkcji i woli być na etacie niż denerwować się prowadzeniem firmy. Dodatkowo nie uważam, by praca z rodziną była dobrym pomysłem...

Od dwóch tygodni w moim domu są potężne kłótnie, ponieważ powiedziałam, że na razie nie wiem gdzie będziemy po ślubie mieszkać, bo jest za wcześnie na podejmowanie takich decyzji (przypominam, że nie jesteśmy jeszcze nawet zaręczeni). Mama jest załamana, tata zły, bo "wolisz mieszkać z tą pijaczką, niż z nami ?". Jasne, że wolałabym mieszkać w rodzinnym domu, ale też rozumiem D, czemu nie chce swojego domu zostawiać- chce mieć ich wszystkich "na oku". Trwa teraz przeciąganie liny, mama skarży się siostrze, że nie myślała, że jestem taką egoistką, że na starość rodziców zostawię samych, że chyba już czas szukać domu starców, skoro nikt jej szklanki wody nie poda...

Czuję się w tym wszystkim fatalnie, obiecuje rodzicom, że nawet gdybym nie mieszkała z nimi, to nadal będę się nimi opiekować,a oni mi wypominają, że tyle poświęcili, a ja chcę ich zostawić. Jestem rozdarta, bo wiem, że jeżeli zamieszkamy w moim domu, to D. nie wytrzyma z moją mamą, która kocha porządek- codziennie sprząta, w sobotę zaczyna porządki od 7 rano; jeżeli gdzieś wychodzę, to muszę się "odmeldować" gdzie idę, jak wracam w nocy, to muszę się "zameldować". Moja mama nie pozwoli nam decydować samym o sobie, bo zrobi to lepiej za nas, a na to D. nigdy się nie zgodzi.

Kocham D. , chcę z nim być, ale jak mam rozmawiać z rodzicami, by pozwolili nam decydować o naszej przyszłości i nie czuli się odrzuceni przeze mnie ? Mam okropne wyrzuty sumienia, że sprawiam im taki zawód moimi wyborami....
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1867
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 434
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

Witaj na forum w duchu i miłości :ymhug:
Jestem mężem psychoterapeutki więc z marszu zasugeruję psychoterapię ;)
Skoro jednak tu jesteś to pewnie nie masz na to ochoty.

Przed Tobą ostatnie z etapów separacji od rodziców. To ważne i trudne, by nie spartolić relacji.
Niestety nie poradzę Ci. Moim zdaniem ważne byś robiła to co podpowiada Ci intuicja czy serce pod kontrolą decyzyjną rozumu.
Masz jeszcze trochę czasu. Gdy zaczniesz podejmować decyzje fajnie byłoby mieć kogoś "z zewnątrz" go będzie mógł spojrzeć ze stosunkowo obiektywnego punktu widzenia. Tu myślałem o psychoterapeucie.

Wybacz, że tylko tyle.
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony 06 gru 2023, 9:14 przez daniel, łącznie zmieniany 1 raz.
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1424
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1249
Podziękowano: 1064
Płeć:

Nieprzeczytany post

hej @Katarzynka :-h
Zachowanie twoich rodziców jest niestety toksyczne, niezdrowe. Masz pełne prawo ułożyć sobie życie według własnych decyzji.
Co ja tu będę dużo pisać.. polecam obejrzeć ten film:



Najpierw obejrzyj sama czy z chłopakiem, a potem jeśli stwierdzisz, że miałoby to sens to najlepiej z rodzicami. Może to byłby dobry pretekst do wejścia w rozmowę.

I jeszcze ten:
"Nie jest twoją odpowiedzialnością dać im szczęscie, nie jest twoją odpowiedzielalnością dać im jakiekolwiek poczucie sensu, bezpieczeństwa. To nie jest Twoje zadanie. Nie jesteś rodzicem swoich rodziców "

"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
ma_ga
Posty: 54
Rejestracja: 12 maja 2022, 11:05
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 37
Podziękowano: 49
Płeć:

Nieprzeczytany post

Przede wszystkim poszłabym za radą Daniela i pomyślała o psychoterapii. Mając 30 lat rodzicom nic nie jesteś winna oprócz szacunku. Już nie musisz być posłuszna. Sama mam obecnie 30 lat, ale też męża i kilkoro dzieci. Moi rodzice czasem próbowali na mnie wpływać, ale ja szybko postawiłam granicę min w wieku 18 lat wyprowadzając się z domu.
Jako mężatka powiem Ci, że najzdrowiej jest nie mieszkać z żadnym z rodziców, i najlepiej tak minimum 10 min drogi od rodziców. Jednych i drugich ;)

Ale też jako matka nie dziwię się twoim rodzicom, że się o ciebie martwią. Sama zastanowiłabym się czy twój chłopak umie zbudować zdrowa, nową rodzinę, skoro nie miał dobrych wzorców i ma potrzebę opiekowania się swoją rodziną. Bo pytanie czy będzie umiał ich zostawić, a przynajmniej odstawić na dalszy plan gdy założy własną rodzinę i pojawią się dzieci. Czy nie będzie w nim rozdwojenia między pomocą tobie, a opieka nad rodziną?
Warto się przyjrzeć czy oboje nie jesteście w jakiś sposób mentalnie uzależnieni od rodziców?
Wg Kościoła w małżeństwie powinna być taka hierarchia
1. Bóg
2. Współmałżonek
3. Dzieci
4. Rodzina pochodzenia

W każdym razie - poleciłabym psychoterapię. Najlepiej chrześcijańską, ale to ty zobaczysz co ci będzie odpowiadać. Jeśli się zdecydujesz oczywiście :)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7102
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3277
Podziękowano: 3500
Płeć:

Nieprzeczytany post

Witaj na Dolinie,
Zgodzę się z przedmówcami, potrzebna terapia Wam obojgu osobno.
Twój chłopak jest DDA, więc ma masę nieprzepracowanych mechanizmów, które będą wychodzić w przyszłości w relacji z Tobą, jeśli nie przejdzie terapii, to wpadniesz z deszczu pod rynnę...

Twoi rodzice pragną dla ciebie dobrze, ale na pierwszy plan w ich komunikacji wysuwają się lęki z którymi sami sobie nie radzą i te lęki przeradzają się w szantaż emocjonalny. Jedna kwestią to uspokoić ich lęki, ale drugą sprawą to samemu decydować o swoim życiu, bo masz tylko jedno i sama powinnaś o nim decydować i ponosić za swoje decyzje konsekwencje.

Nie jesteś wyrodną córką. Jesteś samodzielnie myślącą córką, która pragnie wyjść za mąż z miłości.

Zdecydowanie mieszkanie osobno zalecam, bo obie rodziny są toksyczne i nie dadzą wam żyć szczęśliwie.
Pozdrawiam
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Katarzynka
Posty: 3
Rejestracja: 05 gru 2023, 17:28
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 6
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

@daniel ,@esperanza ,@ma_ga oraz @Magnolia -bardzo Wam dziękuję za każde słowo, to wiele dla mnie znaczy, że przeczytaliście mój post i odpowiedzieliście na niego.
@daniel i @Magnolia kiedyś faktycznie brałam pod uwagę psychoterapię, ponieważ kłótnie z rodzicami, były tak mocne, że chciałam położyć temu kres. Moja mama pochodzi z rodziny gdzie był problem z alkoholem, odcisnęło to na niej piętno i rozumiem, że się martwi o mnie. Kłóciłyśmy się mocno o to, że mimo moich +25 lat, mama oczekiwała, że będę w domu przed 22, w tygodniu po mojej pracy będę pomagać jej w papierkowej robocie- a ja też chciałam mieć czas dla siebie i prosiłam, żeby z wyprzedzeniem mówiła mi co mam zrobić, to chętnie to zrobię, ale nie codziennie tylko np. 2 /3 razy w tygodniu. Dlatego zaproponowałam jej, żebyśmy razem wybrały się do psychologa- niestety usłyszałam, że obcym ludziom nie powinno się mówić o takich sprawach, że sama powinnam się zgłosić na leczenie, bo ona nie daje sobie ze mną rady. Teraz gdy jestem z D. obiecaliśmy sobie, że przed rozmową z moimi rodzicami o naszych małżeńskich planach, zgłosimy się do psychologa, by wskazał nam jak mamy rozmawiać z moimi rodzicami, by nie czuli się odrzuceni przez nas, ale żeby i oni nasze decyzje zrozumieli. Oczywiście nie będziemy mówić, że byliśmy u psychologa, bo dla rodziców, było by to oburzające.
@esperanza - bardzo Ci dziękuję za podesłane linki, na pewno obejrzę filmy :) I dziękuję za te cytaty, wniosło to troszkę spokoju do mojego serca :)
@ma_ga też uważam, że mieszkanie bez rodziców było by najlepszym wyjściem.
Marzy mi się, by mieszkać osobno, ale wiem, że to też będzie spora walka z moimi rodzicami, ponieważ na razie są oni zdrowi i samodzielni, ale martwię się co będzie za kilka lat (mama ma problemy z sercem ,tata ze stawami- to pokłosie ciężkiej pracy). Gdy tylko padnie słowo, że moglibyśmy zamieszkać w miasteczku obok, słyszę teksty w stylu "żyły sobie wypruwaliśmy całe życie, żeby dom wybudować,a ty sobie tak pójdziesz i zostawisz starych rodziców?" Pęka mi serce wtedy, bo myślę, że faktycznie oni tyle poświęcili, a ja na starość chcę ich opuścić. Z drugiej strony myślę też o moim przyszłym mężu- jak on tu będzie się czuł, gdy moja mama ciągle będzie mu udowadniać, że za mało pracuje, ma zbyt mało ambitną pracę, że ona go "przygarnęła"?
Reasumując- biorąc pod uwagę wasze wskazówki, to samą modlitwą mojego problemu nie rozwiążę, potrzebuję też "ziemskiej" pomocy i będę szukać dobrego terapeuty :)
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

esperanza pisze: 05 gru 2023, 20:55 hej @Katarzynka :-h
Zachowanie twoich rodziców jest niestety toksyczne, niezdrowe.
Ostrożnie! Znamy tę sprawę tylko z relacji jednej strony. Nie twierdzę, że @Katarzynka koloryzuje czy tym bardziej nie podejrzewam Ją o kłamstwo, ale jest jedną ze stron i widzi to subiektywnie.
Masz pełne prawo ułożyć sobie życie według własnych decyzji.
Zdecydowanie tak! Jednak warto, przed podjęciem poważnych kroków, rozważyć także zastrzeżenia ludzi, który Cię kochają a - wybacz Katarzynko - mają spojrzenie nie wydealizowane przez uczucie do chłopaka (jak Ty). Nie, nie sądzę, by mieli rację - jednak warto przemyśleć, czy czasem jednak nie jest możliwe, że mają... przepraszam, że to piszę.
Katarzynka pisze: 06 gru 2023, 17:03 @ma_ga też uważam, że mieszkanie bez rodziców było by najlepszym wyjściem.
To jest w ogóle najlepsze wyjście, nawet gdy nie ma problemów, jakie opisałaś. W końcu nie przypadkowo pierwsza definicja małżeństwa w Piśmie Świętym (Księga Rodzaju) brzmi:
"(...) opuści mężczyzna swego ojca i swoją matkę, a złączy się ze swoją żoną, tak że staną się jednym ciałem"/Rdz 2,24/
Owo "opuszczenie" (oderwanie się od wpływu Rodziców) jest bardzo ważnym elementem, szczególnie ważnym w pierwszych latach małżeństwa, aby mogło ono ukonstytuować się jako niezależne.
Marzy mi się, by mieszkać osobno, ale wiem, że to też będzie spora walka z moimi rodzicami, ponieważ na razie są oni zdrowi i samodzielni, ale martwię się co będzie za kilka lat (mama ma problemy z sercem ,tata ze stawami- to pokłosie ciężkiej pracy).
Być może za ileś lat będzie to konieczne - ale na początku małżeństwa starajcie się nie mieszkać razem z Rodzicami.
Poza tym, by się opiekować, nie trzeba mieszkać razem.
Gdy tylko padnie słowo, że moglibyśmy zamieszkać w miasteczku obok, słyszę teksty w stylu "żyły sobie wypruwaliśmy całe życie, żeby dom wybudować,a ty sobie tak pójdziesz i zostawisz starych rodziców?"
To jest szantaż emocjonalny, nie wolno Ci mu ulec.
Pęka mi serce wtedy, bo myślę, że faktycznie oni tyle poświęcili, a ja na starość chcę ich opuścić. Z drugiej strony myślę też o moim przyszłym mężu- jak on tu będzie się czuł, gdy moja mama ciągle będzie mu udowadniać, że za mało pracuje, ma zbyt mało ambitną pracę, że ona go "przygarnęła"?
No właśnie. Mamy obowiązek opiekować się starymi Rodzicami, ale nie mieszkać z Nimi, a tym bardziej ulegać tego rodzaju szantażom.

Z tym, że chyba to wszystko jest za wczesne (łącznie z obawami). Jak piszesz, do małżeństwa Wam daleko, macie kupę czasu by się poznać.
Rodzice pewnie trochę panikują, bo Cię kochają, ale też dlatego, że to w ogóle dla wielu rodziców ciężki moment, kiedy dziecko wychodzi spod ich opieki - niemniej chyba za wcześniej na takie zmartwienia. Zdecydowanie nie jest to moment na wybór miejsca zamieszkania po ślubie ani na dyskusje na ten temat :)

Jeśli to nie zaogni tematu, sugerowałbym "oswajanie" Rodziców z chłopakiem: nawet w formie zadeklarowania zrobienia przez Ciebie niedzielnego obiadu na które "zaprosisz" Rodziców i chłopaka. Ale czy to dobry pomysł, to musisz sama wyczuć.
Ostatnio zmieniony 07 gru 2023, 9:01 przez Marek Piotrowski, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1424
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1249
Podziękowano: 1064
Płeć:

Nieprzeczytany post

Marek Piotrowski pisze: 07 gru 2023, 8:58
esperanza pisze: 05 gru 2023, 20:55 hej @Katarzynka :-h
Zachowanie twoich rodziców jest niestety toksyczne, niezdrowe.
Ostrożnie! Znamy tę sprawę tylko z relacji jednej strony. Nie twierdzę, że @Katarzynka koloryzuje czy tym bardziej nie podejrzewam Ją o kłamstwo, ale jest jedną ze stron i widzi to subiektywnie.
Odnoszę się do tego co napisała. Jeśli zachowania jej rodziców są takie jak przedstawiła to jest to toksyczne, manipulatywne, niezdrowe. Tyle.
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Katarzynka
Posty: 3
Rejestracja: 05 gru 2023, 17:28
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 6
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

@Marek Piotrowski Bardzo dziękuję, za podzielenie się Twoimi spostrzeżeniami :)
Zgadzam się z Tobą, że rozmowy na temat ślubu i mieszkania są zbyt wczesne. Nie wiem jak bronić się przed poruszaniem tego tematu, ponieważ tłumaczę rodzicom, że nie jesteśmy jeszcze nawet zaręczeni, chcemy się lepiej poznawać, cieszyć się tym czasem, a oni bardzo konkretnie podchodzą do tematu, mówiąc, że domu nie przebudują w dwa tygodnie i dlatego chcą ruszyć z remontem jak najwcześniej. Natomiast ja nie chcę, by oni nam fundowali "gniazdko" albo wesele, ponieważ oboje z chłopakiem, wolimy zrobić skromny obiad niż wystawne wesele itd., ponieważ później będziemy od nich zależni.
Druga sprawa- oswajanie rodziców z chłopakiem, to zaczęłam praktykować właściwie od samego początku naszej znajomości. W praktycznie każdą niedzielę staramy się spędzić z nimi trochę czasu pijąc kawę, albo przygotowując kolację dla całej rodziny :)
Repart
Posty: 6
Rejestracja: 16 sty 2023, 11:26
Wyznanie: katolicyzm
Podziękowano: 5
Płeć:

Nieprzeczytany post

Najważniejsze teraz, to być ostrożnym i nie podejmować drastycznych decyzji. Nie jesteście chyba gotowi na takie kroki: Ty na totalne odcięcie się od rodziców oraz Twój chłopak, który obawia się nie wytrzymania w zamieszkaniu pod jednym dachem z Twoimi rodzicami.

Obawy rodziców są uzasadnione. Chcą dla swojej córki jak najlepiej. Są ludźmi pracy, a poświęcili jej większość swojego życia, aby dzieciom było lżej. Poza tym chcą zachować interes w rodzinie. Być może zbyt brutalnie oceniają Twojego chłopaka przez pryzmat tego, z jakiego domu pochodzi i czym się zajmuje. Nie każdy musi być taki pracowity jak Twoi rodzice. Nawet Ty nie musisz być taka.

Dobrze, że staracie się spędzać czas razem dając okazję do wspólnych rozmów i poznania siebie. Ja bym robił tak dalej i obserwował w jakim kierunku to zmierza. Teraz jesteście w sobie zakochani i może nie widzicie jeszcze wszystkiego. Dajcie sobie więcej czasu. Nie ma co się spieszyć i ulegać presji.
ODPOWIEDZ