Czy to był grzech ciężki?

Tu omawiamy problemy w rozeznawaniu grzechów, problemy ze spowiedzią, skrupulatyzm
Shiftt
Posty: 35
Rejestracja: 20 lut 2024, 23:50
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 10
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Jechałem dziś samochodem. Na uchwycie miałem telefon, z którego puszczałem muzykę. Włączyłem piosenkę, której słuchałem już od dość dawna. Gdy stanąłem w korku przyjrzałem się grafice, która była dołączona do tej piosenki. Przedstawiała dziewczynę leżącą na brzuchu i tak jakby podpierającą się rękami. Obraz rysunkowy, jak z kreskówki, w dodatku czarno-biały. Pierwszy raz zwróciłem uwagę na jeden szczegół - kadr jest ucięty w taki sposób, że widać koszulkę postaci i poniżej nie wiadomo właściwie co jest (to rysunek + tylko czerń i biel). Zastanawiałem się czy ona ma coś ubrane czy patrzę właśnie na pośladki tej postaci. Spojrzałem na nią 2 razy i odwróciłem wzrok. Po dosłownie 3 sekundach pomyślałem, że się przyjrzę i dowiem się czy powinienem patrzeć na ten obrazek czy jednak nie. Miałem w głowie, że być może nie powinienem tego robić, ale pomyślałem, że nie wiem jeszcze co jest na tym obrazku więc muszę się jakoś tego dowiedzieć. Popatrzyłem i w sumie niczego się nie dowiedziałem, nadal nie wiem czy ona jest naga czy nie, to tylko kilka narysowanych kresek i trudno to określić... Wydaje mi się jednak, że gdy patrzyłem ten trzeci raz to mogłem odczuwać pewną przyjemność. Raczej nie seksualną (nie było podniecenia, przynajmniej go nie pamiętam) tylko taką zwykłą, ale nie wiem czy ona wynikała z patrzenia na potencjalny nagi tyłek czy po prostu z faktu, że wreszcie nie miałem potrzeby odwracania wzroku. Możliwe są obie opcje. Była to jednak całkiem słaba przyjemność. To tak strasznie boli, że przez kilka/kilkanaście sekund mogę zepsuć sobie najbliższe kilka dni i skazać się na tak duży dla mnie stres w spowiedzi.
Miałem się już poddać i iść po 1 tygodniu od ostatniej do spowiedzi, ale postanowiłem napisać tu co o tym sądzicie.
Czy popełniłem grzech ciężki?
Piotr55
Posty: 830
Rejestracja: 28 sty 2023, 15:31
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękował/a: 83
Podziękowano: 57
Płeć:

Nieprzeczytany post

Ale przecież z lekkich też się spowiadamy?
Shiftt
Posty: 35
Rejestracja: 20 lut 2024, 23:50
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 10
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Piotr55 pisze: 07 mar 2024, 22:08 Ale przecież z lekkich też się spowiadamy?
No ale nie trzeba się spowiadać jeśli nie ma się ciężkich na sumieniu
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7100
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3276
Podziękowano: 3497
Płeć:

Nieprzeczytany post

@Shiftt posłuchaj, jeśli wątpliwości męczą cię codziennie i analizujesz każdą sytuacje pod względem czy była grzechem ciężkim to masz poważny problem. I nie jest on duchowy czy moralny tylko psychiczny - nazywa się nerwicą natręctw - potrzebujesz fachowej diagnozy u psychiatry i terapii poznawczo behawioralnej.

Nie służy ci zadawanie takich pytań na forach, powielanie ich na kilku forach, bo każda odpowiedź innego człowieka będzie wprowadzała jedyne zamieszanie.

Jesteś odpowiedzialny za swoje zdrowie i jak każdy masz tylko jedno - dlatego mamy obowiązek moralny leczyć się gdy mamy zdrowotny problem.

Poczytaj tu konkretne wskazówki i koniecznie się zastosuj; jeśli nie potrafisz sam się zastosować - będziesz miał jasność że trzeba skorzystać z fachowej pomocy.
viewtopic.php?f=8&t=13

Skoro jeździsz autem to masz świadomość, że jeśli w aucie coś się psuje to oddajesz go do mechanika a nie jeździsz zepsutym, prawda? Więc potraktuj siebie tak jak szanujesz auto - oddaj się w ręce lekarza i terapeuty.

Im dłużej zwlekasz tym bardziej utrwalasz chore mechanizmy ! Podejmij leczenie!

Nie będziemy udzielać odpowiedzi na pytania czy coś było grzechem.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Piotr55
Posty: 830
Rejestracja: 28 sty 2023, 15:31
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękował/a: 83
Podziękowano: 57
Płeć:

Nieprzeczytany post

Shiftt pisze: 07 mar 2024, 22:39
Piotr55 pisze: 07 mar 2024, 22:08 Ale przecież z lekkich też się spowiadamy?
No ale nie trzeba się spowiadać jeśli nie ma się ciężkich na sumieniu
A widzisz, znów coś pozmieniali. Pierwsze słyszę. Jako dziecko ZAWSZE spowiadałem się przed Wielkanocą. Niezależnie od grzechów.
A tobie co szkodzi wyspowiadać się z samych grzechów lekkich? A może spowiednik dopyta o jakiś ciężki?
Rozumiem to tak : po niepełnej spowiedzi nie wolno przyjąć Komunii. Zgoda. Ale nawet , jeśli wyspowiadasz się ze wszystkiego , co należy, otrzymasz rozgrzeszenie - jesteś pewny, że twój żal był doskonały? - że postanowienie poprawy było mocne, prawdziwe, realne?
Bo gdyby nie, jak mnie uczono, spowiedź w sumie też chyba się nie liczy? Z tym chyba trudniejsza sprawa.
Shiftt
Posty: 35
Rejestracja: 20 lut 2024, 23:50
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 10
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 08 mar 2024, 7:17 @Shiftt posłuchaj, jeśli wątpliwości męczą cię codziennie i analizujesz każdą sytuacje pod względem czy była grzechem ciężkim to masz poważny problem. I nie jest on duchowy czy moralny tylko psychiczny - nazywa się nerwicą natręctw - potrzebujesz fachowej diagnozy u psychiatry i terapii poznawczo behawioralnej.

Nie służy ci zadawanie takich pytań na forach, powielanie ich na kilku forach, bo każda odpowiedź innego człowieka będzie wprowadzała jedyne zamieszanie.

Jesteś odpowiedzialny za swoje zdrowie i jak każdy masz tylko jedno - dlatego mamy obowiązek moralny leczyć się gdy mamy zdrowotny problem.

Poczytaj tu konkretne wskazówki i koniecznie się zastosuj; jeśli nie potrafisz sam się zastosować - będziesz miał jasność że trzeba skorzystać z fachowej pomocy.
viewtopic.php?f=8&t=13

Skoro jeździsz autem to masz świadomość, że jeśli w aucie coś się psuje to oddajesz go do mechanika a nie jeździsz zepsutym, prawda? Więc potraktuj siebie tak jak szanujesz auto - oddaj się w ręce lekarza i terapeuty.

Im dłużej zwlekasz tym bardziej utrwalasz chore mechanizmy ! Podejmij leczenie!

Nie będziemy udzielać odpowiedzi na pytania czy coś było grzechem.
Wiem i już od jakiegoś czasu wiedziałem, że zadawanie pytań jest po prostu bez sensu. Z kilku powodów, nie będę ich tu wymieniać. Wiem, że mam problem psychiczny, w ciągu ostatnich kilku dni nawet czułem się kilka razy jakbym zwariował, nie potrafię tego dokładnie nazwać. Ostatnio zacząłem myśleć o terapii, ale zniechęca mnie do niej jedna rzecz. Jestem jeszcze na utrzymaniu rodziców dlatego to oni musieliby mi zapłacić. Samemu mnie nie stać, nigdzie nie pracuję, bo chodzę do szkoły. Po pierwsze mają oni teraz dużo wydatków, myślę że mimo tego mogłoby ich na to stać, ale nie chce ich dodatkowo obciążać. Drugi problem, być może, wbrew pozorom nawet większy - po prostu się tego wstydzę. Boję się też, że rodzice zbagatelizują mój problem. Często są zabiegani i nawet dość ciężko byłoby znaleźć chwilę czasu, żeby dłużej porozmawiać. Myślę, że tylko znerwicowany skrupulant wie jak to jest z tym żyć.
Mimo wszystko spróbuję komuś o tym powiedzieć

Dodano po 6 minutach :
Piotr55 pisze: 08 mar 2024, 12:12
Shiftt pisze: 07 mar 2024, 22:39
Piotr55 pisze: 07 mar 2024, 22:08 Ale przecież z lekkich też się spowiadamy?
No ale nie trzeba się spowiadać jeśli nie ma się ciężkich na sumieniu
A widzisz, znów coś pozmieniali. Pierwsze słyszę. Jako dziecko ZAWSZE spowiadałem się przed Wielkanocą. Niezależnie od grzechów.
A tobie co szkodzi wyspowiadać się z samych grzechów lekkich? A może spowiednik dopyta o jakiś ciężki?
Rozumiem to tak : po niepełnej spowiedzi nie wolno przyjąć Komunii. Zgoda. Ale nawet , jeśli wyspowiadasz się ze wszystkiego , co należy, otrzymasz rozgrzeszenie - jesteś pewny, że twój żal był doskonały? - że postanowienie poprawy było mocne, prawdziwe, realne?
Bo gdyby nie, jak mnie uczono, spowiedź w sumie też chyba się nie liczy? Z tym chyba trudniejsza sprawa.
Spowiadać się z samych grzechów lekkich zawsze można, ale nie trzeba. Nie chciałem się spowiadać z samych lekkich, bo nie chce codziennie biegać do konfesjonału (podobne wątpliwości mam niemal codziennie). Żal doskonały nie jest potrzebny do ważnej spowiedzi. Wystarczy niedoskonały czyli w praktyce coś w rodzaju strachu przed piekłem. Żałujesz, bo chcesz aby odpuszczenie ci grzechów sprawiło że nie trafisz do piekła. Żal doskonały to rodzaj żalu polegającego na tym, że tak bardzo kochasz Boga, że bardziej zależy mi na przeproszeniu Go niż nawet na uniknięciu wiecznego potępienia. Żal doskonały w przypadku śmierci sprawia, że wszystkie grzechy, w tym ciężkie zostają zgładzone. Innymi słowy żal doskonały w momencie śmierci chyba gwarantuje trafienie do nieba, a na pewno uniemożliwia dostanie się do piekła. Przynajmniej tyle wiem, nie wiem czy czegoś nie przekręciłem
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7100
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3276
Podziękowano: 3497
Płeć:

Nieprzeczytany post

@Shiftt moi znajomi, którzy mają czwórkę dzieci, także mają syna na to chorego. Bardzo poważnie potraktowali go, gdy wyznał im swój problem. I pieniądze się znalazły na terapię.
Nie myśl za swoich rodziców.
Nie musisz mówisz im wszystkich szczegółów, ale warto powiedzieć, że masz problem który cię przerasta i potrzebujesz fachowej pomocy. Zdrowie to ważna sprawa.
Zwykle reagujemy na problemy zdrowotne "za późno", czyli gdy np mechanizmy się utrwalają, albo objawy nie dają nam żyć - po co tak zwlekać?... po co czuć się jakbyś za chwilę miał dostać obłędu (znam takie uczucie) ?
Można znacznie lepiej funkcjonować, zdrowo, można się cieszyć życiem.

Jeśli znasz uczucie zbliżającego się obłędu to rozumiesz, ze jesteś w jakiejś pułapce, zniewoleniu - a Bóg dał człowiekowi życie i wolność, pragnie nas widzieć uśmiechniętych i wielbiących Jego.

Poczytaj ten wątek, cały.
viewtopic.php?f=8&t=13
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Piotr55
Posty: 830
Rejestracja: 28 sty 2023, 15:31
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękował/a: 83
Podziękowano: 57
Płeć:

Nieprzeczytany post

Chyba masz rację wg jakiejś nowszej wersji KKK, z uaktualnieniem. Mnie tak wolnościowo i postepowo nie nauczano. Zaciekawilem się i sprawdzę.
W końcu zal niedoskonały łatwo tworzy grzeszników zatwardzialych, a doskonały, nawet nie w sensie miłości do Boga, a zresztą prawdziwie Go kochający nie grzeszny, tylko zwyczajnie "źle zrobiłem, żenua, zgerypała - glupio mi co tylko o tym pomyśle - wstyd.pl sam przed sobą - jest szansa, ze grzech nie powtórzy się.
No bo chyba mocnego postanowienia poprawy nie skreślono.
No i jeszcze zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu.
Ostatnio zmieniony 08 mar 2024, 18:26 przez Piotr55, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7100
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3276
Podziękowano: 3497
Płeć:

Nieprzeczytany post

Ga 5, 1 Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!

Nie po to zostaliśmy odkupieni z niewoli grzechu, aby wpadać w inne niewole (grzechu, nałogów, przywiązań)
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Shiftt
Posty: 35
Rejestracja: 20 lut 2024, 23:50
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 10
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 08 mar 2024, 18:22 Ga 5, 1 Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!

Nie po to zostaliśmy odkupieni z niewoli grzechu, aby wpadać w inne niewole (grzechu, nałogów, przywiązań)
Wytrzymałem niespełna 4 dni...
Byłem w sobotę w spowiedzi (tydzień po poprzedniej), wyznałem swoje grzechy i poinformowałem księdza o tym, że mam problem ze skrupułami. Chciał mi on pomóc. Powiedział, że długo trwa wychodzenie z tego, ale jest to możliwe. Powiedział też, że w wychodzeniu ze skrupułów powinno być nałożenie limitu 2 tygodni między spowiedziami. Jednak chyba wprost mi tego nie nakazał. Powiedział też chyba, że jak się zdarzy grzech ciężki to wiadomo, że trzeba przyjść szybciej (coś takiego przynajmniej pamiętam). Tylko właśnie na tym polega istota problemu, że nie potrafi się ocenić wagi grzechu więc w sumie rada trochę bezużyteczna. Powiedział, żebym bardziej zwracał uwagę na bycie wdzięcznym za to co już mam (dokładnie już nie pamiętam). Grzechy które wyznałem według księdza nie były ciężkie i powinienem uwierzyć, że Bóg naprawdę gładzi grzechy lekkie podczas Komunii Św. Tylko ja w to wierzę, problem polega na tym że małe występki często traktuję jak poważne zło. Generalnie po spowiedzi było mi bardzo przyjemnie, czułem że zrobiłem coś w kierunku poprawy mojego stanu. Niestety już po niedługim czasie pojawiły się wątpliwości, które mniej więcej potrafiłem rozwiązywać. Często z trudem, ale jednak. Dzisiaj zrobiłem znowu coś złego i już się męczę. Jak nic mnie nie trapi to jestem szczęśliwym człowiekiem. Gdy tylko zrobię coś głupiego, co trwa chwilkę jestem skazany na cierpienie. To jest koszmar, muszę się jeszcze zająć obowiązkami, a w takim stanie średnio mam nawet ochotę na przyjemności.
Ostatnio zmieniony 12 mar 2024, 17:56 przez Shiftt, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7100
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3276
Podziękowano: 3497
Płeć:

Nieprzeczytany post

Gratulacje. Naprawdę miałeś dobre 4 dni. Wspaniałe!!

A teraz posłuchaj. Nie da się zrobić grzechu ciężkiego przypadkiem albo pod wpływem emocji albo nieświadomie.
To jest bardzo świadomy wybór czegoś bardzo złego przy pełnej dobrowolności.

Czyli można to sobie wyobrazić że siedzi prze tobą kolega, rozmawiacie, nie zrobił ci nic złego. A ty masz pokusę aby zrobić mu coś złego i nie odrzucasz tej pokusy ale podejmujesz decyzje że złamiesz mu rękę. Bo chcesz aby cierpiał i aby go bolało. I robisz to choć wiesz że to jest złe.
Dopiero o takim czynię można powiedzieć że to był świadomy i dobrowolny wybór zła w dużej materii.

Więc gdy masz wątpliwości czy popełniłeś coś ciężkiego to je możesz odrzucić śmiało.
Bo grzech ciężki to grzech popełniony z premedytacją.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Shiftt
Posty: 35
Rejestracja: 20 lut 2024, 23:50
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 10
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 12 mar 2024, 18:05 Gratulacje. Naprawdę miałeś dobre 4 dni. Wspaniałe!!

A teraz posłuchaj. Nie da się zrobić grzechu ciężkiego przypadkiem albo pod wpływem emocji albo nieświadomie.
To jest bardzo świadomy wybór czegoś bardzo złego przy pełnej dobrowolności.

Czyli można to sobie wyobrazić że siedzi prze tobą kolega, rozmawiacie, nie zrobił ci nic złego. A ty masz pokusę aby zrobić mu coś złego i nie odrzucasz tej pokusy ale podejmujesz decyzje że złamiesz mu rękę. Bo chcesz aby cierpiał i aby go bolało. I robisz to choć wiesz że to jest złe.
Dopiero o takim czynię można powiedzieć że to był świadomy i dobrowolny wybór zła w dużej materii.

Więc gdy masz wątpliwości czy popełniłeś coś ciężkiego to je możesz odrzucić śmiało.
Bo grzech ciężki to grzech popełniony z premedytacją.
Słyszałem kiedyś słowa, że grzech ciężki tak naprawdę trudno popełnić, jeśli jest się osobą prawdziwe wierzącą i praktykującą. Patrząc na to "na trzeźwo" trudno się z tym nie zgodzić, jednak jako skrulupant w praktyce często to tak nie wygląda. Mam problem z oceną świadomości, czy na prawdę była pełna, czy to przemyślałem w pełni przed popełnieniem czynu. Problem stanowi też ocena materii.
Często u mnie występuje coś w rodzaju zrobienia czegoś tak po prostu bez głębszego przemyślenia. Wiem, że to coś niezbyt dobrego, że to zło, nie czuję się jednak przed popełnieniem jakbym robił naprawdę jakieś poważne zło. Właściwie to trudno to opisać, ale takie uczucie i taką sytuację trudno przyrównać np. do świadomego, nie przypadkowego wpisania w wyszukiwarce strony z pornografią i jej włączenie. Pokazałem dziś po prostu koledze w szkole wulgarnego mema. Wulgarność nie była też głównym jego tematem, po prostu były tam wykorzystane takie słowa + nazwanie w sposób wulgarny bliżej nie określonej osoby (wykorzystanie "słowa na K" w znaczeniu prostytutki). Boję się, że zgorszyłem kolegę, bo słyszałem jak później raz powtórzył na głos ten tekst z mema, również w formie żartu. Właściwie to gdy mu go zacząłem pokazywać to miałem w głowie, że nie powinienem tego robić, ale po prostu dziwnie jest tak jakby nagle przestać komuś pokazywać coś co jeszcze sekundę temu chciało się pokazać.
Nie opisałem tego aby otrzymać odpowiedź na pytanie "ciężki czy lekki?" Chcę tylko pokazać jak funkcjonuję jako skrupulant. Wydaje mi się, że jakoś bardzo nikogo nie skrzywdziłem. Kolega używał już takich słów, jest zresztą niewierzący. Poza tym już pewnie nawet o tym zapomniał i o tym nie myśli.
Ocena materii jest więc trudna - niby zło, ale nie potrafię wskazać czy konsekwencje naprawdę są poważne. W przytoczonym przez ciebie przykładzie nie ma miejsca nawet na takie rozterki - celowe, nie przymuszone złamanie ręki jest poważnym złem.
Świadomość też trudno ocenić. Myślę że jakbym zatrzymał się w ciszy na 1 min albo nawet krócej i przemyślałbym czy to zrobić czy nie to zapewne bym zrezygnował z pokazania obrazka. Z drugiej strony nie zrobiłem tego odruchowo, sam włączyłem to i mu po prostu pokazałem wiedząc, że nie jest to przykładne zachowanie.
Jakim cudem "zdrowi" ludzie nie mają takich przemyśleń?? W jaki sposób potrafią oni żyć bez takiej analizy? Przyjmują intuicyjne co im się wydaje, czy są po prostu mistrzami tej analizy?
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7100
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3276
Podziękowano: 3497
Płeć:

Nieprzeczytany post

Ja skupiam się na czynieniu dobra.
To zmienia perspektywę skupienia myśli.
Czyli np gdybym chciała coś komuś pokazać to starałabym się wywołać u niego prawdziwą radość. A nie głupkowaty śmiech z wulgarnego żartu.
Czyli powiedziałabym jej coś miłego albo dobrego. Pochwaliła za coś.
Po prostu moim celem codziennie jest skupiać się na dobru, na pomaganiu innym, na wspieraniu innych.

Wtedy zło schodzi zupełnie na daleki plan. Albo jest wyparte przez dobro albo po prostu mnie nie interesuje.

Np gdybym codziennie oglądała strony plotkarskie to pewnie miałabym ochotę o tych przeczytanych plotkach rozmawiać z koleżanką. A potem musiałabym się zastanowić czy to grzech. Ale ja wybieram nie oglądanie i nie czytanie plotek. Więc o nich nie rozmawiam. I nie zastanawiam się nad grzechami.
Zastanawiam się jak pomóc córce, jaki dobry obiad ugotować? Czy pójść specjalnie po owoce dla męża aby mu sprawić radość i pokazać że o nim myślę. Inne rzeczy te dobre wypierają myśli negatywne.
Dlatego kapłan dobrze ci radził abyś dziękował Bogu za to co dobrego masz. Bo to wymaga skupienia się na dobru i wdzięczności Bogu. Każde dobro od Niego pochodzi.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Shiftt
Posty: 35
Rejestracja: 20 lut 2024, 23:50
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 10
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 12 mar 2024, 19:50 Ja skupiam się na czynieniu dobra.
To zmienia perspektywę skupienia myśli.
Czyli np gdybym chciała coś komuś pokazać to starałabym się wywołać u niego prawdziwą radość. A nie głupkowaty śmiech z wulgarnego żartu.
Czyli powiedziałabym jej coś miłego albo dobrego. Pochwaliła za coś.
Po prostu moim celem codziennie jest skupiać się na dobru, na pomaganiu innym, na wspieraniu innych.

Wtedy zło schodzi zupełnie na daleki plan. Albo jest wyparte przez dobro albo po prostu mnie nie interesuje.

Np gdybym codziennie oglądała strony plotkarskie to pewnie miałabym ochotę o tych przeczytanych plotkach rozmawiać z koleżanką. A potem musiałabym się zastanowić czy to grzech. Ale ja wybieram nie oglądanie i nie czytanie plotek. Więc o nich nie rozmawiam. I nie zastanawiam się nad grzechami.
Zastanawiam się jak pomóc córce, jaki dobry obiad ugotować? Czy pójść specjalnie po owoce dla męża aby mu sprawić radość i pokazać że o nim myślę. Inne rzeczy te dobre wypierają myśli negatywne.
Dlatego kapłan dobrze ci radził abyś dziękował Bogu za to co dobrego masz. Bo to wymaga skupienia się na dobru i wdzięczności Bogu. Każde dobro od Niego pochodzi.
Masz rację, jednak całkowite odcięcie się od zła jest niemożliwe. Szczególnie kiedy ma się na co dzień do czynienia z młodzieżą, która wiadomo, że współcześnie nie jest zbyt wierząca. Przeglądając treści w internecie też często można się natknąć na takie moralnie niepoprawne. Znaczą większość z nich pomijam, ale jeśli np. żart nie dotyczy konkretnie czegoś brzydkiego, ale ma w sobie wulgaryzm oderwany od znaczenia żartu to niekoniecznie od razu go skreślam. Czasami właśnie rezygnuję z pokazywania go innym, bo ja podejdę do niego z odpowiednim podejściem i dystansem, ale ktoś może podejść inaczej. Tym razem jednak tak nie było... Smutno mi, że tak łatwo jest popełnić grzech, nie wiem czy ciężki, ale jednak grzech.
Staram się pomagać i chwalić ludzi. Na prawdę chce być dla nich miły i dobry. Często, ale niestety nie zawsze wychodzi.
Nie chcę czynić zła, często bronię się i trzymam za wszelką cenę od niego. Można wręcz powiedzieć że panicznie boję się je popełnić w obawie o późniejsze wątpliwości i konsekwencje. Niestety jednak jakimś cudem je popełniam. Wątpliwości nie pozwalają żyć. Idę po tygodniu do spowiedzi, później kilka dni względnego spokoju i znowu coś poważniejszego się zdarzy, później znowu spowiedź i cykl zatacza koło. Tak się nie da żyć. Pocieszające jest to, że to nie będzie trwać wiecznie. Nawet jeśli z tego nie wyjdę to kiedyś życie się skończy i trzeba liczyć na to, że wytrwam przy Bogu i trafię do nieba. Wolałbym jednak z tego wyjść. Niezbyt zachęcająco wygląda wizja przeżycia w taki sposób kilkudziesięciu lat
Ostatnio zmieniony 12 mar 2024, 20:30 przez Shiftt, łącznie zmieniany 1 raz.
Piotr55
Posty: 830
Rejestracja: 28 sty 2023, 15:31
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękował/a: 83
Podziękowano: 57
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nie wiem, czy to będzie dla ciebie pomocne, ale podobnie ma w życiu ogromna większość wierzących. A i np. ja, niewierzący mam bardzo podobnie, nie nazywam tego grzechami, ale ciągle się o coś obwiniam, żałuję postępków, albo zaniechań, postanawiam poprawę i tak ciągle.
Gorzej mam, bo nie mogę sobie ulżyć spowiedzią.
A mimo to, uważam się w sumie za szczęśliwego.
Wierzący zaś ma dodatkowe wspomaganie : nie wolno być nieszczęśliwym, nie wolno tracić nadziei, bo to grzech wobec Ducha Świętego.
Ostatnio zmieniony 12 mar 2024, 21:53 przez Piotr55, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1862
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 433
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

Piotr55 pisze: 12 mar 2024, 21:52 Gorzej mam, bo nie mogę sobie ulżyć spowiedzią.
Nie nie możesz, a nie chcesz. Jesteś dorosły. To Twój dojrzały wybór.
Piotr55 pisze: 12 mar 2024, 21:52 Wierzący zaś ma dodatkowe wspomaganie : nie wolno być nieszczęśliwym, nie wolno tracić nadziei, bo to grzech wobec Ducha Świętego.
To brednie. Chrześcijanin jest wolny. "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść." 1 Kor 6,12
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
Piotr55
Posty: 830
Rejestracja: 28 sty 2023, 15:31
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękował/a: 83
Podziękowano: 57
Płeć:

Nieprzeczytany post

Przepraszam, mój błąd. Wszystko wolno, róbta co chceta, z tym, że to i owo = grzech

Dodano po 10 minutach 46 sekundach:
Niedorzeczne. Pewnie, że mogę pójść do spowiedzi. Nawet ateista może, a nawet luteranin.
Lecz by odczuć chwilową chociaż ulgę sumienia, trzeba wierzyć w rozgrzeszenie
Shiftt
Posty: 35
Rejestracja: 20 lut 2024, 23:50
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 10
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 12 mar 2024, 19:50 Ja skupiam się na czynieniu dobra.
To zmienia perspektywę skupienia myśli.
Czyli np gdybym chciała coś komuś pokazać to starałabym się wywołać u niego prawdziwą radość. A nie głupkowaty śmiech z wulgarnego żartu.
Czyli powiedziałabym jej coś miłego albo dobrego. Pochwaliła za coś.
Po prostu moim celem codziennie jest skupiać się na dobru, na pomaganiu innym, na wspieraniu innych.

Wtedy zło schodzi zupełnie na daleki plan. Albo jest wyparte przez dobro albo po prostu mnie nie interesuje.

Np gdybym codziennie oglądała strony plotkarskie to pewnie miałabym ochotę o tych przeczytanych plotkach rozmawiać z koleżanką. A potem musiałabym się zastanowić czy to grzech. Ale ja wybieram nie oglądanie i nie czytanie plotek. Więc o nich nie rozmawiam. I nie zastanawiam się nad grzechami.
Zastanawiam się jak pomóc córce, jaki dobry obiad ugotować? Czy pójść specjalnie po owoce dla męża aby mu sprawić radość i pokazać że o nim myślę. Inne rzeczy te dobre wypierają myśli negatywne.
Dlatego kapłan dobrze ci radził abyś dziękował Bogu za to co dobrego masz. Bo to wymaga skupienia się na dobru i wdzięczności Bogu. Każde dobro od Niego pochodzi.
Zauważyłem, że moje "skrupuły" tak naprawdę mogą skrupułami nie być. Wielu skrupulantów ma bardziej absurdalne wątpliwości, które też mnie dotykają ale w większości potrafię je rozwiewać. Moje wątpliwości są raczej zasadne. Staram się skorzystać z rozumu ale skoro on nawet nie potrafi rozeznać i pokazać, że to nie grzechy ciężkie to chyba świadczy tylko o jednym. Jestem bardzo specyficznym grzesznikiem. Staram się unikać grzechu jak ognia a mimo to co kilka dni popełniam grzechy ciężkie. Co prawda nie aż tak ciężkie jak niektóre inne, ale nadal ciężkie i po prostu chyba powinienem chodzić co chwilę do spowiedzi. W takim obliczu nie wiem nawet czy mam ochotę żyć. Albo inaczej, nie wiem czy mam na to siłę. Spokojnie, nic sobie nie zrobię, ale po prostu ten stres ze spowiedzią, do której pewnie w ciągu kilku dni pójdę; te przemyślenia, które dziś trwają już dobre kilka godzin i to wewnętrzne poczucie lęku, właściwie nie wiem przed czym (potępieniem, spowiedzią?) nie dają żyć. Wiem, że Bóg nie chce żebym się zadręczał, ale to nie do końca jest mój wolny wybór. Nie zadręczam się, bo chcę ale dlatego że sytuacja mnie do tego poniekąd przymusza.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7100
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3276
Podziękowano: 3497
Płeć:

Nieprzeczytany post

Koniecznie poczytaj ten wątek:
viewtopic.php?f=8&t=13

Jest tam wiele wskazówek, wiele moich postów, które pisałam do skrupulantów, na pewno coś dla siebie znajdziesz, co wyjaśni Twój stan.

Skoro już wiesz, ze Bóg nie chce abyś się zadręczał, to podejmij DECYZJĘ, że nie poświęcasz temu dłużej niż kwadrans dziennie. Stawiaj sobie granice.
Ja pamietam moment w którym podjęłam taka decyzję w swoim życiu, kiedy już byłam zamęczona analizami, szłam do kościoła do spowiedzi i miałam poczucie że jestem bliska obłędu.
Stanęłam na przeciwko drzwi kościoła i mówię sobie w duchu: "DOŚĆ, Bogu na pewno nie zależy żebym zwariowała od tego analizowania! Koniec z tym. Ja nie umiem Boże sobie z tym poradzić! czuję się zupełnie bezradna, a przecież nie o to Tobie chodzi, nie o to. Więc ja postanawiam że będę żyła najlepiej jak umiem na ten moment, a Ty zajmij się resztą. Ja Tobie zaufam, że Ty wiesz o mnie wszystko. "
Wyspowiadałam się z tego co uważałam za grzech i po spowiedzi skończyły się natręctwa.
Nadal mam wrażliwe sumienie, ale nie przewrażliwione. Co potwierdza mój kierownik duchowy, który mnie zna od lat.

Zaufaj Bogu. przecież On nie chce Cię potępić, pokazał nam w Ewangelii że wziął na siebie nasze grzechy i je odkupił! Masz zbawienie zapewnione! Wybieraj dobro, zła unikaj! I przestań się dręczyć.
Na tym etapie jesteś taki, ale przecież będziesz się rozwijał i współpracował z łaską, będziesz się uświęcał.
Zaakceptuj, ze jesteś młody i bywasz słaby, głupi... ale to jest taki etap w życiu...
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Shiftt
Posty: 35
Rejestracja: 20 lut 2024, 23:50
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 10
Podziękowano: 4
Płeć:

Nieprzeczytany post

Magnolia pisze: 13 mar 2024, 7:59 Koniecznie poczytaj ten wątek:
viewtopic.php?f=8&t=13

Jest tam wiele wskazówek, wiele moich postów, które pisałam do skrupulantów, na pewno coś dla siebie znajdziesz, co wyjaśni Twój stan.

Skoro już wiesz, ze Bóg nie chce abyś się zadręczał, to podejmij DECYZJĘ, że nie poświęcasz temu dłużej niż kwadrans dziennie. Stawiaj sobie granice.
Ja pamietam moment w którym podjęłam taka decyzję w swoim życiu, kiedy już byłam zamęczona analizami, szłam do kościoła do spowiedzi i miałam poczucie że jestem bliska obłędu.
Stanęłam na przeciwko drzwi kościoła i mówię sobie w duchu: "DOŚĆ, Bogu na pewno nie zależy żebym zwariowała od tego analizowania! Koniec z tym. Ja nie umiem Boże sobie z tym poradzić! czuję się zupełnie bezradna, a przecież nie o to Tobie chodzi, nie o to. Więc ja postanawiam że będę żyła najlepiej jak umiem na ten moment, a Ty zajmij się resztą. Ja Tobie zaufam, że Ty wiesz o mnie wszystko. "
Wyspowiadałam się z tego co uważałam za grzech i po spowiedzi skończyły się natręctwa.
Nadal mam wrażliwe sumienie, ale nie przewrażliwione. Co potwierdza mój kierownik duchowy, który mnie zna od lat.

Zaufaj Bogu. przecież On nie chce Cię potępić, pokazał nam w Ewangelii że wziął na siebie nasze grzechy i je odkupił! Masz zbawienie zapewnione! Wybieraj dobro, zła unikaj! I przestań się dręczyć.
Na tym etapie jesteś taki, ale przecież będziesz się rozwijał i współpracował z łaską, będziesz się uświęcał.
Zaakceptuj, ze jesteś młody i bywasz słaby, głupi... ale to jest taki etap w życiu...
Przeczytałem na razie pierwszy fragment tego wątku, na pewno przeczytam cały. Bardzo ładnie on brzmi i może pomagać, ale dręczy mnie jedna myśl. Czytam tam o skrupulanctwie, ale boje się, że wcale mogę go nie mieć. Podawane przykłady zachowania skrupulantów wydają się bardziej błahe niż niektóre moje wątpliwości. Co prawda pojawiają się podobne, ale potrafię je w większości przypadków rozstrzygać. Coś na pewno jest ze mną nie tak. Chwilami jestem na granicy obłędu, jak to trafnie nazwałaś, ale jednak moje wątpliwości są chyba zasadne. Co do przytoczonej wcześniej sytuacji z kolegą - to może być grzech ciężki. I stwierdzam to korzystając z mojego rozumu. Ratował by mnie ewentualnie fakt, że nie przemyślałem tego wystarczająco głęboko i nie wiem też czy koniecznie jest to materia ciężka. Z jednej strony wulgaryzmy nie są grzechem ciężkim, ale użycie słowa na "k" jako nazwa jakiejś nieokreślonej, ale jednak osoby wydaje się być już swego rodzaju wyzwiskiem.
Ten mój występek na pewno jest cięższy niż opisane w wątku natrętne myśli czy marzenia senne. Jest jednak na pewno lżejsze od złamania ręki. Popełniłem na pewno zło, nie wiem czy ciężkie, ale byłbym się iść teraz do Komunii Świętej.

Zacząłem już planować kolejną spowiedź, ale teraz już nie wiem czy muszę czy nie muszę iść.
ODPOWIEDZ