Papież na zakończenie Synodu: Kościół musi adorować i służyć

Życie Kościoła, dokumenty, encykliki, wydarzenia
Paweł
Posty: 76
Rejestracja: 22 paź 2023, 21:48
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 36
Podziękowano: 46
Płeć:

Nieprzeczytany post

Obrazek
Vatican News
W swoim kazaniu Ojciec Święty zachęcał do refleksji nad dwoma wymiarami miłości, jakie Kościół powinien w sobie rozwijać: adorowaniem i służeniem. Ten pierwszy stanowi fundament naszej radości, motyw naszej nadziei oraz gwaranta naszej wolności – podkreślił Papież. ,,Tak, adorując Go, odkrywamy na nowo, że jesteśmy wolni. Właśnie dlatego miłość do Pana w Piśmie świętym często jest związana z walką z wszelkim bałwochwalstwem. Ci, którzy czczą Boga odrzucają bożków, ponieważ podczas gdy Bóg wyzwala, to bożki zniewalają (…)” – podkreślił.
Franciszek wskazał na potrzebę walki z bałwochwalstwami. ,,Tymi światowymi, które często wynikają z osobistej próżności, takimi jak żądza sukcesu, autoafirmacja za wszelką cenę, żądza pieniędzy (diabeł wchodzi przez kieszeń, nie zapominajmy) i zafascynowanie robieniem kariery. Ale także z tymi bałwochwalstwami pod przykrywką duchowości: moje wyobrażenia religijne, moja sprawność duszpasterska... Bądźmy czujni, abyśmy nie postawili w centrum samych siebie zamiast Niego” – dodał.
Papież wezwał do powrotu do adoracji, która powinna być centralnym punktem dla duszpasterzy. ,,Każdego dnia poświęcajmy czas na zażyłość z Jezusem Dobrym Pasterzem przed tabernakulum. Niech Kościół będzie adorujący: w każdej diecezji, w każdej parafii, w każdej wspólnocie niech Pan będzie adorowany! Ponieważ tylko w ten sposób zwrócimy się do Jezusa, a nie do samych siebie; ponieważ tylko poprzez adorujące milczenie Słowo Boże zamieszka w naszych słowach; ponieważ tylko przed Nim zostaniemy oczyszczeni, przemienieni i odnowieni ogniem Jego Ducha. Bracia i siostry, adorujmy Pana Jezusa!” – mówił.
Zwrócił również uwagę na wymiar służby, stanowiący podstawę w życiu Kościoła, które ma być przeniknięte miłością, zwłaszcza nakierowanej na najsłabszych w czasach, kiedy tak wielu ludzi cierpi. „Bracia i siostry, myślę o tych, którzy są ofiarami okrucieństw wojny; o cierpieniach migrantów, o ukrytym bólu tych, którzy są samotni i w ubóstwie; o tych, którzy są przygnieceni ciężarami życia; o tych, którzy nie mają już łez, o tych, którzy nie mają głosu. I myślę o tym, jak wiele razy za pięknymi słowami i przekonującymi obietnicami zachęca się do form wyzysku lub nic się nie robi, aby im zapobiec” – zaznaczył Ojciec Święty.
Franciszek podkreślił, że wykorzystywanie najsłabszych jest ciężkim grzechem, który podkopuje braterstwo i pustoszy społeczeństwo. ,,My, uczniowie Jezusa, chcemy przynieść światu inny zaczyn, zaczyn Ewangelii: Bóg na pierwszym miejscu, a wraz z Nim ci, których On szczególnie miłuje. Jesteśmy wezwani do marzenia o takim Kościele: Kościele będącym sługą wszystkich, sługą najmniejszych. O Kościele, który nigdy nie domaga się „dobrego sprawowania”, ale przyjmuje, służy, miłuje, przebacza. O Kościele otwartych drzwi, który jest portem miłosierdzia” – powiedział Papież.
https://www.vaticannews.va/pl/papiez/ne ... w5AHvqRmWY

Dodano po 39 minutach 28 sekundach:
ZAKOŃCZENIE ZWYCZAJNEGO ZGROMADZENIA OGÓLNEGO SYNODU BISKUPÓW

MSZA ŚW., XXX NIEDZIELA ZWYKŁA

HOMILIA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA

Bazylika Świętego Piotra, 29 października 2023 r.


Pewien uczony w Prawie przychodzi do Jezusa pod jakimś pretekstem, jedynie po to, żeby wystawić Go na próbę. Tym niemniej jego pytanie jest jednak ważne i zawsze aktualne. Niekiedy dociera ono do naszych serc i życia Kościoła: „Które przykazanie jest największe?” (Mt 22, 36). Również my, zanurzeni w żywej rzece Tradycji zadajemy sobie pytanie: co jest najważniejsze? Co jest siłą sprawczą? Co się liczy najbardziej, tak bardzo, że jest zasadą przewodnią wszystkiego? Odpowiedź Jezusa jest jasna: „«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem». To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego»” (Mt 22, 37-39).


Bracia kardynałowie, współbracia biskupi i kapłani, zakonnice i zakonnicy, siostry i bracia, na końcu tego odcinka drogi, który przebyliśmy, ważne jest, żeby spojrzeć na „zasadę i fundament”, od którego wszystko się zaczyna i zaczyna na nowo: miłować Boga całym swoim życiem i miłować bliźniego jak siebie samego. Nie nasze strategie, nie ludzkie kalkulacje, nie mody tego świata, ale miłować Boga i bliźniego: to jest serce wszystkiego. Ale jak przetłumaczyć ten poryw miłości? Proponuję dwa czasowniki, dwa poruszenia serca, nad którymi chciałbym się zastanowić: adorować i służyć.


Pierwszy czasownik, adorować. Miłować to adorować. Adoracja jest pierwszą odpowiedzią, jaką możemy dać na bezinteresowną i zadziwiającą miłość Boga. To właśnie, pokornie stojąc przed Nim, uznajemy Go za Pana, stawiamy Go na pierwszym miejscu i na nowo odczuwamy zachwyt, że jesteśmy miłowani przez Niego. Zachwyt przeżywany na adoracji ma w Kościele istotne znaczenie. Adorowanie oznacza rzeczywiście uznanie w wierze, że tylko Bóg jest Panem i że od czułości Jego miłości zależy nasze życie, droga Kościoła, bieg dziejów. On jest sensem życia: fundamentem naszej radości, motywem naszej nadziei, gwarantem naszej wolności.


Tak, adorując Go odkrywamy na nowo, że jesteśmy wolni. Właśnie dlatego miłość do Pana w Piśmie świętym często jest związana z walką z wszelkim bałwochwalstwem. Ci, którzy czczą Boga odrzucają bożków, ponieważ podczas gdy Bóg wyzwala, to bożki zniewalają. Oszukują nas i nigdy nie spełniają tego, co obiecują, ponieważ są „dziełem rąk ludzkich. Mają usta, ale nie mówią, mają oczy, ale nie widzą” (Ps 115, 4-5). Jak stwierdził kardynał Martini, Pismo święte jest surowe wobec bałwochwalstwa, ponieważ bożki są dziełem człowieka i są przez niego manipulowane, podczas gdy Bóg jest zawsze Żyjącym, „który nie jest uczyniony tak, jak ja o Nim myślę, który nie zależy od tego, czego od Niego oczekuję, który może zatem zaburzyć moje oczekiwania, właśnie dlatego, że jest żywy. Dowodem na to, że nie zawsze mamy właściwe wyobrażenie Boga, jest to, że czasami jesteśmy rozczarowani: spodziewałem się tego, wyobrażałem sobie, że Bóg zachowa się w ten sposób, a tymczasem byłem w błędzie. W ten sposób podążamy ścieżką bałwochwalstwa, pragnąc, aby Pan działał zgodnie z naszym o Nim wyobrażeniu” (I grandi della Bibbia. Esercizi spirituali con l’Antico Testamento, Firenze 2022, 826-827). Jest to niebezpieczeństwo, które grozi nam zawsze: myśląc, że „kontrolujemy Boga", zamykając Jego miłość w naszych schematach. Natomiast Jego działanie jest zawsze nieprzewidywalne i dlatego wymaga zadziwienia i adoracji.


Zawsze musimy walczyć z bałwochwalstwami. Tymi światowymi, które często wynikają z osobistej próżności, takimi jak żądza sukcesu, autoafirmacja za wszelką cenę, żądza pieniędzy, zafascynowanie robieniem kariery. Ale także z tymi bałwochwalstwami pod przykrywką duchowości: moje wyobrażenia religijne, moja sprawność duszpasterska... Bądźmy czujni, abyśmy nie postawili w centrum samych siebie zamiast Niego. I powróćmy do adoracji. Niech będzie ona centralnym punktem dla nas, duszpasterzy: każdego dnia poświęcajmy czas na zażyłość z Jezusem Dobrym Pasterzem przed tabernakulum. Niech Kościół będzie adorujący: w każdej diecezji, w każdej parafii, w każdej wspólnocie niech Pan będzie adorowany! Ponieważ tylko w ten sposób zwrócimy się do Jezusa, a nie do samych siebie; ponieważ tylko poprzez adorujące milczenie słowo Boże zamieszka w naszych słowach; ponieważ tylko przed Nim zostaniemy oczyszczeni, przemienieni i odnowieni ogniem Jego Ducha. Bracia i siostry, adorujmy Pana Jezusa!


Drugim czasownikiem jest służyć. Miłować to znaczy służyć. W wielkim przykazaniu Chrystus łączy Boga i bliźniego, aby ich nigdy nie rozdzielać. Nie ma autentycznego doświadczenia religijnego, które byłoby głuche na wołanie świata. Nie ma miłości Boga bez zaangażowania w troskę o bliźniego, w przeciwnym razie grozi nam faryzeizm. Carlo Carretto, świadek naszych czasów, powiedział, że zagrożeniem dla nas wierzących jest popadnięcie „w faryzeuszowską obłudę, która doprowadza do tego, [...] że zaślepieni jesteśmy w swym egoizmie, ale umysł mamy pełen pięknych idei dotyczących reformowania Kościoła” (Listy z pustyni, Warszawa 1989, s. 40-41). Być może mamy naprawdę wiele pięknych pomysłów na reformę Kościoła, ale pamiętajmy: adorowanie Boga i miłowanie braci Jego miłością, to wielka i odwieczna reforma. Bycie Kościołem adorującym i Kościołem, który służy, który obmywa stopy zranionej ludzkości, towarzyszy drodze kruchych, słabych i odrzuconych, z czułością wychodzi na spotkanie najuboższych. Bóg nakazał nam to w pierwszym czytaniu prosząc, abyśmy pamiętali o najmniejszych: o przybyszu, wdowie i sierocie (por. Wj 22, 20-23). Miłość, z jaką wyzwolił On Izraelitów z niewoli, gdzie byli obcymi, jest tą samą miłością, której żąda od nas, byśmy nią obdarzali obcych każdego czasu i miejsca, tych, którzy są uciskani i wykorzystywani.


Bracia i siostry, myślę o tych, którzy są ofiarami okrucieństw wojny; o cierpieniach migrantów, o ukrytym bólu tych, którzy są samotni i w ubóstwie; o tych, którzy są przygnieceni ciężarami życia; o tych, którzy nie mają już łez, o tych, którzy nie mają głosu. I myślę o tym, jak wiele razy, za pięknymi słowami i przekonującymi obietnicami zachęca się do form wyzysku lub nic się nie robi, aby im zapobiec. To ciężki grzech wykorzystywać najsłabszych, ciężki grzech, który podkopuje braterstwo i pustoszy społeczeństwo. My, uczniowie Jezusa, chcemy przynieść światu inny zaczyn, zaczyn Ewangelii: Bóg na pierwszym miejscu, a wraz z Nim ci, których On szczególnie miłuje, ubodzy i słabi.


Jesteśmy wezwani do marzenia o takim Kościele: Kościele będącym sługą wszystkich, sługą najmniejszych. O Kościele, który nigdy nie domaga się „dobrego sprawowania”, ale przyjmuje, służy, miłuje. O Kościele otwartych drzwi, który jest portem miłosierdzia. Jak powiedział św. Jan Chryzostom: „Miłosierny człowiek jest portem dla potrzebujących: port przyjmuje i uwalnia od niebezpieczeństwa wszystkich rozbitków; bez względu na to, czy są to źli ludzie, czy dobrzy, czy jacykolwiek inni, [...] port chroni ich w swojej zatoce. Dlatego też wy również, kiedy zobaczycie człowieka na ziemi, który znajduje się w ubóstwie jak rozbitek na morzu, nie osądzajcie, nie proście o rachunek z jego postępowania, ale uwolnijcie go od nieszczęścia” (Mowa o ubogim Łazarzu, II, 5).


Drodzy przyjaciele, Zgromadzenie Synodalne dobiega końca. W tej „rozmowie Ducha” mogliśmy doświadczyć czułej obecności Pana i odkryć piękno braterstwa. Słuchaliśmy siebie nawzajem, a przede wszystkim, w różnorodności naszych historii i wrażliwości, słuchaliśmy Ducha Świętego. Dziś nie widzimy jeszcze pełnych owoców tego procesu, ale z dalekowzrocznością możemy spojrzeć na horyzont, który otwiera się przed nami: Pan będzie nas prowadził i pomagał nam być Kościołem bardziej synodalnym i misyjnym, który wielbi Boga i służy kobietom i mężczyznom naszych czasów, wychodząc, aby nieść wszystkim pocieszającą radość Ewangelii.


Bracia kardynałowie, współbracia biskupi i kapłani, zakonnice i zakonnicy: za to wszystko wam dziękuję! Dziękuję za wspólną drogę, za słuchanie i za dialog. Dziękując wam, pragnę wyrazić życzenie dla nas wszystkich: abyśmy wzrastali w adoracji Boga i w służbie bliźniemu. Niech Pan nam towarzyszy. I dalej, z radością!
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7101
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3277
Podziękowano: 3500
Płeć:

Nieprzeczytany post

@Paweł śledziłeś cały synod? Może nam przybliżysz po co papież zwołał synod i czemu miał służyć?Jaka jest idea synodalności?
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Paweł
Posty: 76
Rejestracja: 22 paź 2023, 21:48
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 36
Podziękowano: 46
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nie śledziłem skrupulatnie. Dochodziły raczej do mnie informacje zaniepokojonych obserwatorów, którzy twierdzili, że chodzi o przeforsowanie na nim jakiejś globalistycznej agendy, na wzór rewolucji francuskiej (liberté, égalité, fraternité), która zburzyła monarchię i zaprowadziła republikę.
Moje wpisy tutaj są na zasadzie agere contra. Próbuję pokazać, że celem Synodu nie jest doprowadzenie do ruiny Kościoła, ale Jego wiosna. Mam nadzieję i wierzę, że nie stawiam się w roli "advocatusa diaboli". :-?
W październiku codziennie modlę się w papieskiej intencji: tj. za Synod.
"Módlmy się za Kościół, aby przyjął słuchanie i dialog jako styl życia na każdym szczeblu, pozwalając się prowadzić Duchowi Świętemu ku peryferiom świata"
Wierzę, że prowadzenie ku peryferiom świata, nie oznacza wyprowadzenia na manowce ;)
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Zazdroszczę Ci Pawle tej wiary
Paweł
Posty: 76
Rejestracja: 22 paź 2023, 21:48
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 36
Podziękowano: 46
Płeć:

Nieprzeczytany post

Nie będzie rewolucji w Kościele, bo Franciszek jest bardziej konserwatywny niż nam się wydaje
https://deon.pl/wiara/nie-bedzie-rewolu ... je,2632184
Bramy piekielne Kościoła nie przemogą.
Nawet jakby się wszystkim, czy prawie wszystkim, wydawało, że piekło pochłonęło Kościół, to piekło nie zdoła Go w tym uścisku utrzymać. Puszczą zawiasy i nastanie Wiosna.
Jeśli masoneria kościelna myśli, że tryumfuje, to się grubo przeliczy. Jest na straconej pozycji :)
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7101
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3277
Podziękowano: 3500
Płeć:

Nieprzeczytany post

Paweł pisze: 30 paź 2023, 18:48
Bramy piekielne Kościoła nie przemogą.
Mnie także to uspokaja i pociesza.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
Marek Piotrowski
Posty: 1903
Rejestracja: 30 sty 2021, 22:00
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 293
Podziękowano: 993
Płeć:

Nieprzeczytany post

Przedstawiam swoje subiektywne refleksje po lekturze dokumentu synodalnego.
Bez wstępów, do rzeczy:
Dokument jest „grzeczny” - trudno się oprzeć wrażeniu, że autorzy nie mogą się zdecydować, jakie zadanie ma spełniać dokument – czy ma być manifestem, przemówieniem, katechizmem, górą banałów czy czymś odkrywczym. Prawdę mówiąc, bardzo przypomina rozwlekły, pełny truizmów i oczywistości (z nielicznymi kontrowersyjnymi wtrętami) – tekst „Amoris laetitia”.
Ma się (przynajmniej ja mam) wrażenie, że czytam (bardzo ogólnikowy) program partii politycznej, napisany tak, by zadowolił wszystkich.
I nie podejmują tak naprawdę konkretów w sprawach najważniejszych, kluczowych. W sprawie bolączek trapiących Kościół sprawiają wrażenie bezradności i braku wizji i pomysłu. Chcą „odświeżać” to co jest jeszcze w miarę żywe (świeckich) i niewiele mówią o reanimacji duchowieństwa, które jest w zastraszającym stanie.
Nie ma także mowy o tendencjach odśrodkowych, a także heretyckich, o bałamutnych naukach kwestionujących moralność, które są realnym zagrożeniem dla tożsamości i misji Kościoła. Tam, gdzie konieczne byłyby twarde słowa, mamy ugrzecznianie, łagodzenie itd.
Zaniepokoiło mnie też (nie cytuję, to uwaga ogólna) iż dokument wypowiada się o Eucharystii bardzo „płasko” – w zasadzie tylko w aspekcie wspólnotowym.
Dziwi brak zwrócenia uwagi na konieczność ograniczenia w kształtowaniu doktryny przez gremia lokalne (Niemcy!), a przecież stoimy w obliczu praktycznej schizmy. Czytając dokument, ma się wrażenie, że Kościół ma całkowicie zrezygnować ze strzeżenia Depozytu Wiary i powinien się raczej we wszystko „wsłuchiwać”.
Kiedy mowa o złych tendencjach w świecie, mowa o wojnach, biedzie, stosunkach społecznych – brakuje odniesienia do wszystkich tych idei, jakie niesie „cywilizacja śmierci”.

Ważność tekstu poznaję po objętości notatek, jakie z niego robię odniesionej do długości tekstu (np. robiąc merytoryczne notatki z encyklik Benedykta XVI praktycznie miałem ochotę przepisać je całe :) )
Tu tak nie jest – ale wybrałem dla was coś w rodzaju subiektywnego przeglądu tego, co wzbudziło mój sprzeciw – ale także mój poklask (jak zobaczycie, są kwestie, które budzą mój zachwyt).
Zachęcam do lektury raportu w całości.
Synod pisze:(…) perspektywa synodalna, czerpiąc z bogatego dziedzictwa duchowego Tradycji, przyczynia się do odnowienia jej form: modlitwy otwartej na uczestnictwo, rozeznawania przeżywanego wspólnie, energii misyjnej zrodzonej z dzielenia się i promieniującej jako służba.
Bardzo dobre spostrzeżenie – to nie ironia.
Tyle, że „synodalność” ma się do powyższego nijak. W ogóle cały dokument sprawia wrażenie, jakby wszystko usiłowano sprowadzić do „synodalności” – jakby to ona, a nie Kościół był celem.
Poza tym… jakie jest przełożenie tego, co robiliśmy w grupach synodalnych w parafiach na Synod? Wygląda na to, że praktycznie żadne. Nie mieliśmy nawet wpływu na wybór osób do synodu diecezjalnego… W sytuacji, gdy autorytatywnie dobiera się uczestników synodu, trudno mówić o prawdziwej synodalności. Wymienianie co chwila – niczym zaklęcia – słowa „synodalność” nie wystarczy, a tekst sprawia wrażenie, jakby znienacka „synodalność” stała się panaceum na wszystko.

Tylko… jak się ma owo nawoływanie do synodalności do lekceważących i niepełnych odpowiedzi na „dubia” biskupów i zaniepokojenie wielu wiernych? Jak się synodalność do próby zamknięcia ust biskupom broniącym nauki Kościoła w sprawie małżeństwa i Eucharystii pod pozorem „nauczania zwyczajnego”?
Wreszcie – wiecie, jak gorącym przeciwnikiem „tradycjonalistów” jestem, ale fakt pozostaje faktem – jak się ma owo otwarcie na wszystko i wsłuchiwanie we wszystko, do praktycznego wyeliminowania możliwości uczestniczenia w Mszy Świętej w rycie przedsoborowym?
Trudno nie przyznać racji ks. prof. Dariuszowi Kowalczykowi, gdy pisze:
„Niestety, w ostatnich czasach tak się składa, że wierni katolicy, którzy uczestniczą w życiu liturgicznym, modlą się na różańcu, starają się układać swe życie rodzinne oraz podejmować społeczne wybory według Katolicyzmu Kościoła Katolickiego, czują niekiedy, że wielkie słowa o duszpasterskim otwarciu na każdego, o poszanowaniu różnych wrażliwości, nie dotyczą ich, ale ateistów, aborcjonistów, działaczy LGBTQ+ itd. I tych, których wybierają do parlamentu”/za https://pch24.pl/ks-prof-dariusz-kowalc ... FLIaLTf_2I /
Synod pisze:Dzięki namaszczeniu Duchem Świętym, który „uczy wszystkiego” (1 J 2, 27), wszyscy wierzący posiadają wyczucie prawdy Ewangelii, zwane sensus fidei. Polega on na pewnym zespoleniu z rzeczywistościami Bożymi i zdolności do intuicyjnego uchwycenia tego, co jest zgodne z prawdą wiary. Procesy synodalne wzmacniają ten dar i pozwalają zweryfikować istnienie konsensusu wiernych (consensus fidelium), który stanowi kryterium pewne dla określenia, czy dana doktryna lub praktyka należy do wiary apostolskiej.
Jestem gorącym zwolennikiem pojęcia sensus fidei, jednak przedstawiono go fałszywie: ani nie jest tak, że „wszyscy wierzący posiadają wyczucie prawdy Ewangelii” ani sam konsensus nie jest jeszcze decydującym kryterium. Decydującym kryterium jest Słowo Boże; pewne prawdy są niepodważalne, choćby nie tylko większość wierzących, ale nawet biskupów miało inne zdanie (warto przywołać to casus arianizmu, gdy w pewnym momencie ponad połowa biskupów była ariańska).
Synod pisze:W tym celu podstawowe znaczenie ma wspieranie koncepcji antropologicznych i duchowych zdolnych do scalania, a nie przeciwstawiania sobie intelektualnego i emocjonalnego wymiaru doświadczenia wiary, przezwyciężając wszelki redukcjonizm i dualizm między rozumem a uczuciem.
Jak się domyślam, jest to ukłon w stronę charyzmatyzmu. Dodam, że przeciwny całemu doświadczeniu Kościoła, który już dawno rozeznał, że uczucia są tą władzą poznawczą, która jest najbardziej narażona na zwiedzenie.
Synod pisze:Z punktu widzenia teologii pastoralnej ważne jest prowadzenie dalszych badań nad sposobem, w jaki logika katechumenalna może oświetlać inne ścieżki duszpasterskie, takie jak przygotowanie do małżeństwa, towarzyszenie w wyborze zaangażowania zawodowego i społecznego lub sama formacja do posługi święceń, w którą musi być zaangażowana cała wspólnota kościelna.
Bardzo się cieszę, ze to napisano: nareszcie ktoś to zauważył. Brawo, synod!
Synod pisze:Ta Boża preferencja ma konsekwencje w życiu wszystkich chrześcijan, którzy są powołani do pielęgnowania „tych samych uczuć, co Chrystus Jezus” (Flp 2, 5).
Straszliwe spłycenie – i, rzekłbym, nawet lekkie przekręcenie – tego cytatu, w którym nie ma słowa o uczuciach:
"To dążenie niech was ożywia; ono też [było] w Chrystusie Jezusie." /Flp 2,5/ (w oryginale mamy słowo φρονεισθω czyli „usposobienie”.
Synod pisze:W szczególności, należy zadbać o to, aby wykorzystanie funduszy publicznych lub prywatnych przez struktury kościelne nie ograniczało swobody wypowiadania się w imię wymagań Ewangelii
Bardzo istotna kwestia, brawo!
Synod pisze:Kościół musi być uczciwy w badaniu, w jaki sposób respektuje wymagania sprawiedliwości wobec osób pracujących instytucjach z nim związanych, aby dawać świadectwo swojej spójności i integralności.
Bardzo, bardzo ważna sprawa, ponownie brawo za poruszenie.
Synod pisze:Biblijne i teologiczne podstawy ekologii integralnej powinny być wyraźniej i staranniej zespolone z nauczaniem, liturgią i praktykami Kościoła.
Nowomowa – co ma wspólnego ekologia z liturgiką? W ogóle, odniesienia do „ekologii integralnej” (niestety, kojarzące mi się – może niesłusznie - z „ekologią głęboką” i podobnymi wynalazkami np. „wołanie Ziemi” w Laudato SI) i wyraźna (moim zdaniem) sympatia do modnej pseudoekologii kontrastuje mi bardzo z tym, iż niewiele w dokumencie widać troski o zachowanie niezmienionego przesłania Ewangelii.
Niebezpieczny jest także następny fragment:
Synod pisze:Zaangażowanie Kościoła musi dotrzeć do przyczyn ubóstwa i wykluczenia. Obejmuje to działania mające na celu ochronę praw ubogich oraz wykluczonych i może wymagać publicznego potępienia niesprawiedliwości, czy to popełnianych przez jednostki, rządy, firmy, czy struktury społeczne.
Stąd tak istotne jest wsłuchiwanie się w ich postulaty i punkt widzenia, aby dać im głos, używając
ich słów
Niby słuszne. Ale… przejawia tęsknotę do „budowania Nieba na Ziemi”, co nie jest zadaniem i misją Kościoła – przed takim podejściem przestrzegali poprzedni papieża (także św. Jan Paweł II, potępiając „Teologię wyzwolenia”, pisał Benedykt XXVI w Spe Salvi). Owszem, naturalne jest, iż Kościół angażuje się w charytatywę, a także wypowiada się w kwestiach moralnych (także społecznych). Ale mocno niebezpieczne jest wysuwanie tej działalności na pierwszy plan.
"Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd." /J 18:36/
Trudno odmówić Jezusowi empatii dla ubogich: a jednak wiedział, że ma ważniejszą (również dla tych ubogich) rolę: nie usiłował „zmienić stosunków społecznych” (nawet nie wypowiedział się za zniesieniem niewolnictwa!).
Aż się nasuwa konstatacja z Katechizmu „Nieuwzględnianie tego, że człowiek ma naturę zranioną, skłonną do zła, jest powodem wielkich błędów w dziedzinie wychowania, polityki, działalności społecznej i obyczajów.” /407/
Kościół ma znacznie ważniejsze zadania niż walka o sprawiedliwe stosunki społeczne, ekologię itd. Owszem, chrześcijanie i ich wspólnoty czują się powołane do takich starań (by być "znakami obecności Bożej w świecie"/KKK 854/), do ulżenia doli biednych i skrzywdzonych, ale to nie jest zadanie Kościoła jako takiego – więcej, perły jakie Kościół na do rozdania są znacznie więcej warte.
Choć prawdą jest też, że „choć należy starannie odróżniać postęp ziemski od wzrostu Królestwa Chrystusowego, to przecież dla Królestwa Bożego nie jest obojętne, jak dalece postęp ten może przyczynić się do lepszego urządzenia społeczności ludzkiej"/KKK 1049/

„Pokusa budowania Królestwa Bożego na ziemi jest tak stara jak stary jest właściwie człowiek. Nie jest to bowiem przypadłość jedynie uczniów Chrystusa. Zdaje się, że w każdej religii – objawionej czy też nie – jest ukryte pragnienie ostatecznego ustanowienia boskiego porządku tutaj – na ziemi. Chrześcijanie nie są z tej pokusy wyłączeni(…)
A co z „królestwem” realizowanym z Bogiem? Co z „królestwem Bożym”, które chciałoby się zaimplantować w ten świat w sposób całościowy, strukturalny, teokratyczny – tzn. oddając wszelką władzę Bogu, czy też ludziom działającym w Jego imię? Benedykt przestrzega także przed taką religijną utopią. „[…] nigdy na tym świecie nie zostanie definitywnie ugruntowane królestwo dobra”. Dlaczego? Z powodu ludzkiej wolności. „Kto obiecuje lepszy świat, który miałby nieodwołalnie istnieć na zawsze, daje obietnicę fałszywą; pomija ludzką wolność. Wolność musi wciąż być zdobywana dla dobra. Wolne przylgnięcie do dobra nigdy nie istnieje po prostu samo z siebie. Jeśli istniałyby struktury, które nieodwołalnie ustanowiłyby jakiś określony – dobry – stan świata, zostałaby zanegowana wolność człowieka, a z tego powodu ostatecznie struktury takie nie byłyby wcale dobre” (n. 24). Nie ma podstaw, by nie myśleć, że ta przestroga dotyczyć może także Kościoła i ludzi Kościoła, którzy – owszem, w imię Boże – chcieliby ustanawiać tutaj na ziemi „lepszy świat”, „Królestwo Boże” w swej ziemskiej emanacji. Obyśmy nie pomylili „biblijnej nadziei Królestwa Bożego” z „nadzieją na królestwo ludzkie, nadzieją na lepszy świat, który będzie prawdziwym »królestwem Bożym«”.”
/ks.Andrzej Draguła„O naturze królestwa Bożego (na ziemi)” za https://wiez.pl/2014/11/23/o-naturze-kr ... na-ziemi//

„Krytyka nieba przemienia się w krytykę ziemi, krytyka teologii w krytykę polityki. Postęp ku temu, co lepsze, ku światu definitywnie dobremu, nie rodzi się już po prostu z nauki, ale z polityki – z polityki pomyślanej naukowo(…)
[Marks] Zapomniał, że wolność pozostaje zawsze wolnością, nawet, gdy wybiera zło. Wierzył, że gdy zostanie uporządkowana ekonomia, wszystko będzie uporządkowane. Jego prawdziwy błąd to materializm: człowiek nie jest bowiem tylko produktem warunków ekonomicznych i nie jest możliwe jego uzdrowienie wyłącznie od zewnątrz, przez stworzenie korzystnych warunków ekonomicznych”
/Benedykt XVI, Spe Salvi/

Wybaczcie, ale muszę spuentować moim ulubionym wierszem (to w końcu subiektywna analiza, a wiersz jest naprawdę świetny). Autorem jest emigracyjny poeta, Stanisław Baliński:
Królestwo moje nie jest z tego świata.
Gdzieś ponad nami inny świat szeleści
I strąca czasem, jak zapowiedź lata,
Liście oliwne na wydmy boleści.

Ludzie chwytają rękami drżącymi
Liliowe płatki i szepcą pacierze,
i wierzą znowu w spełnienie na ziemi
Królestwa swego. I ja z nimi wierzę.

Wierzę w świat lepszy i wierzę w świat nowy
I w burzę serca, co wolnością dyszy,
I w świt, co znajdzie sekret wspólnej mowy,
I w noc, co straci sekret wiecznej ciszy.

Wierzę, że przyjdzie, wierzę, że jest blisko,
I razem z tymi, których ufność splata,
Powtarzam: - wierzę... A pomimo wszystko
Królestwo moje nie jest z tego świata.


Synod pisze:Konieczne jest odnowienie uważności na kwestię języka, jakiego używamy, aby przemawiać do umysłów i serc ludzi w wielu różnych kontekstach, w sposób przystępny i piękny.
Bardzo słusznie, choć nie jestem pewien czy dokument mówi o tym samym, czemu przyklaskuję ;)
Synod pisze:Aby można było wypróbować różne formy decentralizacji, należy określić wspólne ramy zarządzania i ewaluacji, określając wszystkie związane z nimi podmioty i ich role. Ze względu na spójność procesy rozeznania w kwestii decentralizacji muszą odbywać się w stylu synodalnym, przewidując udział i wkład wszystkich zaangażowanych podmiotów na różnych poziomach.
To niestety pachnie dużym niebezpieczeństwem – może się okazać, że np. to, co w Polsce jeszcze będzie grzechem, w Niemczech już nie – bo taka będzie „zdecentralizowana” i „powzięta w stylu synodalnym” decyzja lokalnego grona.
Synod pisze:Dostrzega się potrzebę większej kreatywności w ustanawianiu posług zgodnie z potrzebami Kościołów lokalnych, ze szczególnym zaangażowaniem ludzi młodych. Można pomyśleć o dalszym rozszerzeniu zadań ustanowionej posługi lektora, które już dziś nie ograniczają się do roli pełnionej podczas liturgii. W ten sposób można by stworzyć prawdziwą posługę Słowa Bożego, która w odpowiednich kontekstach mogłaby obejmować także głoszenie kazań. Należy również zbadać możliwość ustanowienia posługi, która byłaby udzielana małżeństwom zaangażowanym we
wspieranie życia rodzinnego i towarzyszenie osobom przygotowującym się do sakramentu małżeństwa
Bardzo słuszny kierunek, trudno nie przyklasnąć.
Synod pisze:Wiele kobiet wyraziło głęboką wdzięczność za pracę księży i biskupów, ale mówiło też o Kościele, który rani. Klerykalizm, maskulinizm i niewłaściwe wykorzystywanie autorytetu nadal szpecą oblicze Kościoła i niszczą komunię. Głębokie duchowe nawrócenie jest potrzebne jako podstawa wszelkich zmian strukturalnych. Nadużycia seksualne, władzy i ekonomiczne nadal wymagają sprawiedliwości, uzdrowienia i pojednania. Pytamy, w jaki sposób Kościół może stać się przestrzenią zdolną do ochrony wszystkich.
Słusznie, wszyscy o tym wiemy i się zgadzamy. Przytaczam ten fragment jako przykład (jakich wiele w dokumencie) ugładzonych truizmów, z których nic, żaden konkret, nie wynika. I to sztuczne przygładzanie „Wiele kobiet wyraziło głęboką wdzięczność za…” itd.
Synod pisze: „Dla innych jednak przyznanie kobietom dostępu do diakonatu przywróciłoby praktykę pierwotnego Kościoła.”
Jaki cel ma wprowadzenie do raportu podobnych stwierdzeń, nawet jeśli są wyznawanie przez niektórych?
Diakonat kobiet istniał za Zachodzie (do VI wieku) i na Wschodzie (do XI wieku). Mamy o diakonisach wzmianki w Listach Pawła (Rz, 16,1-2; 1 Tm 3,11). Funkcja diakonis nie była jednak tym, co dziś się kojarzy z diakonatem. Jest taki dokument z pierwszej połowy III wieku, który nazywa się "Didaskalia Apostolorum" i który mówi o tym czym diakonisy się zajmowały i jaka była różnica w stosunku do prezbiterów i diakonów mężczyzn: diakonisy nie mogły błogosławić ani wykonywać czynności diakona czy prezbitera. Za to pomagały prezbiterowi przy chrzcie kobiet (np. diakon namaszczał przy chcrzcie olejami tylko głowę chrzczonych kobiet, pozostałe miejsca diakonisy).
Diakonisa stała też przy drzwiach świątyni przeznaczonych dla kobiet (diakon przy drzwiach „męskich").
Diakonisy były też "przyzwoitkami" dla kobiet, przychodzących do biskupa lub diakona, zajmowały się też chorymi, odwiedzaniem więźniów, katechizacją katechumenów.
Sobór Nicejski i Chalcedoński określiły, że diakonat kobiet nie jest święceniem (jak diakonat męski) tylko "chirotezją" (coś podobnego do święceń, ale nie mające charakteru sakramentalnego - bardziej forma nadania funkcji)

Niestety, tu pojawiają się podejrzenia (przynajmniej ja je mam), że jest to próba oswajania nas z myślą – najpierw o diakonacie kobiet, a potem być może także z ich prezbiteriatem. Ten kierunek miałby być kontynuowany w przyszłości - świadczyłby o tym dalszy ciąg tekstu:
Synod pisze:Należy kontynuować badania teologiczne i pastoralne na temat dostępu kobiet do diakonatu,
korzystając z wyników komisji specjalnie powołanych przez Ojca Świętego oraz badań teologicznych, historycznych i egzegetycznych już przeprowadzonych. Jeśli to możliwe, wyniki powinny być przedstawione na następnej Sesji Zgromadzenia.
Przy okazji - gdy w dokumencie mowa o nowych posługach (również kobiet, ale nie tylko) to wygląda to tak, jakby powodem dla którego ma się je wprowadzić nie była potrzeba Kościoła, lecz raczej zaspokojenie aspiracji tych, które/którzy mają je pełnić (żeby było jasne – jestem za nowymi posługami, ale nie stawiajmy wozu przed koniem).

Kolejny fragment:
Synod pisze:Należy zająć się i rozwiązać przypadki dyskryminacji w zatrudnieniu i nierówności wynagrodzeń
wewnątrz Kościoła, zwłaszcza w odniesieniu do kobiet konsekrowanych, które zbyt często są
uważane za tanią siłę roboczą.
Nareszcie! Sposób traktowania sióstr zakonnych posługujących w parafiach (a także np. pań gospodyń parafialnych) niejednokrotnie woła o pomstę do Nieba.
Synod pisze:Przeszkodą dla posługi i misji jest klerykalizm. Wynika on z niezrozumienia Bożego powołania, które prowadzi do pojmowania go bardziej jako przywileju niż służby, i przejawia się w światowym stylu władzy, który odmawia rozliczalności. Tej deformacji kapłaństwa należy przeciwdziałać
od najwcześniejszych etapów formacji, poprzez żywy kontakt z codziennym życiem Ludu Bożego
i konkretne doświadczenie służby najbardziej potrzebującym. Nie można dziś wyobrazić sobie
posługi prezbitera inaczej niż w relacji do biskupa, w prezbiteracie, w głębokiej komunii z innymi
posługami i charyzmatami. Niestety, klerykalizm jest postawą, która może przejawiać się nie tylko
w szafarzach, ale także w świeckich
Kolejny trafny tekst. Wyżej mówiliśmy o siostrach i gospodyniach parafialnych – ale także sposób traktowania wiernych przez księży często pozostawia wiele do życzenia.
Synod pisze:W perspektywie formacji dla Kościoła synodalnego wszystkich ochrzczonych, formacja diakonów i kapłanów wymaga szczególnej uwagi. Powszechnie wyrażana jest prośba, aby seminaria lub inne formy formacji kandydatów do posługi były powiązane z codziennym życiem wspólnot. Musimy unikać ryzyka formalizmu i ideologii, które prowadzą do postaw autorytarnych i uniemożliwiają prawdziwy wzrost w powołaniu. Przemyślenie stylów i metod formacji wymaga obszernej pracy rewizji i porównania.
Coś w tym jest, ale coś jest i w tym, że najlepsi kaznodzieje wywodzą się raczej ze wspólnot zakonnych. Obawiam się też powtórki: nie wszyscy pamiętają, jak żałośnie skończył się podobny projekt sprzed kilkudziesięciu lat we Francji (tzw. księża robotnicy – kto nie zna sprawy, polecam https://www.zycie-duchowe.pl/art-25718. ... otnicy.htm).
Ale ogólnie – warte zastanowienia.
Synod pisze:Wyrażono różne oceny na temat celibatu prezbiterów. Wszyscy doceniają jego proroczą wartość
i świadectwo upodobnienia się do Chrystusa; niektórzy pytają, czy jego teologiczna adekwatność
do posługi prezbiteratu powinna koniecznie przekładać się w Kościele łacińskim na obowiązek
dyscyplinarny, zwłaszcza tam, gdzie konteksty kościelne i kulturowe to utrudniają. Nie jest to
nowy temat i wymaga dalszego rozwinięcia.
Kontrowersyjne, ale jestem za. Pisałem wiele w obronie celibatu, ale uważam, że należy rozważyć powyższe.
Synod pisze:Wymiar przejrzystości i kultura odpowiedzialności stanowią element o kluczowym znaczeniu w procesie budowy Kościoła synodalnego. Zwracamy się z prośbą do Kościołów lokalnych o wskazanie procesów i struktur, które pozwolą na regularną weryfikację sposobu sprawowania posługi kapłanów i diakonów pełniących odpowiedzialne funkcje.
Bardzo słusznie! Niestety, tekst zaraz potem „wybija zęby” temu postulatowi:
Synod pisze:Punktem wyjścia dla tej pracy mogą być istniejące instytucje, takie jak organy uczestnictwa czy wizytacje duszpasterskie, troszczące się o zaangażowanie wspólnoty.
Niestety, tolerowanie przez dziesięciolecia księży „mających kobietę” przez „fraterię księżowską”, brak stanowczości w zwalczaniu nadużyć seksualnych, mafia homoseksualna, tolerowanie biskupa, o którym wszyscy wiedzieli, że nadużywa alkoholu itd. pokazuje, że nie wystarczą „wizytacje duszpasterskie” biskupa. Do tych spraw muszą być dopuszczeni wierni. A jak się biskupa przenosi za nadużycia na emeryturę, to też nie wolno traktować wiernych jako tych, którym nie należy mówić co się stało, jak to się dzieje obecnie.
Tylko tak można uzdrowić sytuację.
Synod pisze:Uruchomić struktury i procesy regularnej weryfikacji pracy biskupa, w formach, które zostaną prawnie określone, w odniesieniu do stylu jego władzy, zarządzania ekonomicznego dobrami diecezji, funkcjonowania organów uczestnictwa i ochrony przed wszelkiego rodzaju nadużyciami.
Kultura odpowiedzialności jest integralną częścią Kościoła synodalnego, który promuje współodpowiedzialność, a także ewentualną ochronę przed nadużyciami.
Bardzo słusznie, ale jak wyżej: nie wolno tego zostawić wyłącznie w rękach duchownych.
Synod pisze:W inicjacji chrześcijańskiej znajdujemy ogólne wytyczne dotyczące ścieżek formacyjnych. Istotą formacji jest pogłębienie kerygmatu, czyli spotkanie z Jezusem Chrystusem, który daje nam dar nowego życia. Logika katechumenalna przypomina nam, że wszyscy jesteśmy grzesznikami powołanymi do świętości. Dlatego angażujemy się na drogach nawrócenia, które dopełnia sakrament pojednania oraz pielęgnujemy pragnienie świętości, wspierani przez licznych
świadków.
Bardzo ważne.
Synod pisze:Konieczne jest określenie warunków, umożliwiających badania teologiczne i kulturowe, które będą w stanie czerpać z codziennego doświadczenia Świętego Ludu Bożego i służyć mu
Przykład pięknego zdania, które nic, ale to nic, praktycznie nie znaczy i niczego nie zmienia. Takich stwierdzeń jest w tekście sporo.
Synod pisze:Proponujemy, aby Kościoły zapewniły uznanie, formację i towarzyszenie misjonarzom digitalnym już pracującym, ułatwiając także spotkania między nimi
Nareszcie ktoś się obudził! Brawo!
Ale należałoby jeszcze zapewnić jakiś nadzór (i to konkretny, nie tak u niektórych księży blogerów, gadających byle co i nie ruszanych przez przełożonych, bo są popularni).

Tyle mój subiektywny przegląd.
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7101
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3277
Podziękowano: 3500
Płeć:

Nieprzeczytany post

Dziękujemy @Marek Piotrowski
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1424
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1249
Podziękowano: 1064
Płeć:

Nieprzeczytany post

Dzięki @Marek Piotrowski za twoją analizę.
Ostatnio zmieniony 07 lis 2023, 13:40 przez esperanza, łącznie zmieniany 1 raz.
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
Awatar użytkownika
esperanza
Posty: 1424
Rejestracja: 10 lut 2021, 19:45
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 1249
Podziękowano: 1064
Płeć:

Nieprzeczytany post

Tutaj z perspektywy p. Moniki Białkowskiej:

https://youtube.com/live/5kpVINB08RY?si ... qBjrrdN8ae
"Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali”. (2Kor 12, 9).
ODPOWIEDZ