Jesteśmy dziećmi Bożymi, dziedzicami...

Stary i Nowy Testament, rozważania, rozumienie, komentarze
PoprostuOskar
Posty: 87
Rejestracja: 08 mar 2024, 18:35
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękowano: 2
Płeć:

Nieprzeczytany post

daniel pisze: 27 mar 2024, 18:22
PoprostuOskar pisze: 27 mar 2024, 18:11 Przez wiarę? Czy przez uczynki? Bo w różnych księgach są różne wersje. Ktoś się rypnął? Czy może te księgi nigdy nie miały być zebrane w jedną księgę, w której ta alogiczność byłaby widoczna? Hmmm...
"Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia Mojego, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości Mojej (...)" św. Faustyna Kowalska
PoprostuOskar pisze: 27 mar 2024, 18:11 A i jeszcze rzekomo od jednego Adama pochodzimy. No... nie. Współczesne odkrycia genetyki mówią zupełnie co innego.
Metafora, alegoria?

„Tak też jest napisane: Stał się pierwszy człowiek , Adam, duszą żyjącą, a ostatni Adam duchem ożywiającym. Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe było potem. Pierwszy człowiek z ziemi - ziemski, drugi Człowiek - z nieba. Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy. A jak nosiliśmy obraz ziemskiego [człowieka], tak też nosić będziemy obraz [człowieka] niebieskiego.” 1 Kor 15.45-49

Może chodzi o kierunek stawania się człowieka, stwarzania ... ?
Adam wg nauczania kościoła nie jest metaforą, bo wtedy cała mitologia grzechu pierworodnego wam się sypie. Poza tym Adam musi być uważany za jednego faktycznie istniejącego człowieka, od którego pochodzą wszyscy ludzie (sprzeczne z najnowszymi odkryciami). Papież Pius XII, Humani Genereis, 1950:
„Jeśli zaś chodzi o inną hipotezę, mianowicie poligenizm, to synowie Kościoła wcale już nie mają podobnej wolności. Nie wolno bowiem wiernym przyjmować opinii, której zwolennicy twierdzą, że po Adamie istnieli na ziemi ludzie nie pochodzący od niego, jako prarodzica, drogą naturalnego rozmnażania się, lub że Adam oznacza pewną liczbę prarodziców”

Dodano po 6 minutach 45 sekundach:
Re: Jesteśmy dziećmi Bożymi, dziedzicami...
Wiara a uczynki
Wiara: “Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę, i to nie z was, jest to dar Boży” (List do Efezjan 2:8-9).
Uczynki: “Widzicie więc, że człowiek jest usprawiedliwiony z uczynków, a nie tylko z wiary” (List Jakuba 2:24).
Zbawienie dla wszystkich a wybranych
Dla wszystkich: “Chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (I List do Tymoteusza 2:4).
Dla wybranych: “Bo wielu jest powołanych, ale mało wybranych” (Ewangelia Mateusza 22:14).
Zbawienie to proces albo jednorazowe wydarzenie (można sobie wybrać, fajnie, co nie?)
Proces: “Wypracowujcie swoje wybawienie z bojaźnią i drżeniem” (List do Filipian 2:12).
Jednorazowe wydarzenie: “Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony” (Ewangelia Marka 16:16).
Zbawienie przez łaskę a przez przestrzeganie Prawa
Łaska: “Nie z uczynków, aby nikt się nie chlubił” (List do Efezjan 2:9).
Prawo: “Jeśli chcesz wejść do życia, przestrzegaj przykazań” (Ewangelia Mateusza 19:17).

Także to wszystko nie jest takie proste. Bo można sobie wybrać, co robić, aby być zbawiony. Trochę to niepoważne, skoro Biblia ma rzekomo prowadzić do zbawienia. Zbyt wiele (rzekomo) zależy od Biblii, aby sobie gdybać, co trzeba robić, aby się zbawić (oczywiście to tylko mit, więc nie ma się co przejmować).

Dodano po 2 minutach 29 sekundach:
Magnolia pisze: 27 mar 2024, 18:23
PoprostuOskar pisze: 27 mar 2024, 18:11 Przez wiarę? Czy przez uczynki? Bo w różnych księgach są różne wersje. Ktoś się rypnął? Czy może te księgi nigdy nie miały być zebrane w jedną księgę, w której ta alogiczność byłaby widoczna? Hmmm...
Ef 2, 8-9
Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił.
“Widzicie więc, że człowiek jest usprawiedliwiony z uczynków, a nie tylko z wiary” (List Jakuba 2:24). No i mamy pat
Piotr55
Posty: 830
Rejestracja: 28 sty 2023, 15:31
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękował/a: 83
Podziękowano: 57
Płeć:

Nieprzeczytany post

Zgoda. Byłby również grzech pierworodny dydaktyczną metaforą, przepada kamien węgielny nauk KK. Choć np. pełne, klarowne objaśnienie zagadki Drzewa Wiadomości może być jeszcze groźniejsze dla mitu.
Mnie te "alegorie" już w młodym wieku pozbawiły wiary. Teraz, w starszym wieku zaczynam rozumieć, że źle się stało. Obwiniam o to konserwatyzm i strusią politykę KK wobec oczywistości świata . Kopernik na indeksie do 1835. Co jeszcze do dziś?

Obrazek
Awatar użytkownika
Magnolia
Posty: 7102
Rejestracja: 29 sty 2021, 11:31
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 3277
Podziękowano: 3500
Płeć:

Nieprzeczytany post

PoprostuOskar pisze: 27 mar 2024, 21:52
Wiara a uczynki
Wiara: “Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę, i to nie z was, jest to dar Boży” (List do Efezjan 2:8-9).
Uczynki: “Widzicie więc, że człowiek jest usprawiedliwiony z uczynków, a nie tylko z wiary” (List Jakuba 2:24).
Zbawienie dla wszystkich a wybranych
Dla wszystkich: “Chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (I List do Tymoteusza 2:4).
Dla wybranych: “Bo wielu jest powołanych, ale mało wybranych” (Ewangelia Mateusza 22:14).
Zbawienie to proces albo jednorazowe wydarzenie (można sobie wybrać, fajnie, co nie?)
Proces: “Wypracowujcie swoje wybawienie z bojaźnią i drżeniem” (List do Filipian 2:12).
Jednorazowe wydarzenie: “Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony” (Ewangelia Marka 16:16).
Zbawienie przez łaskę a przez przestrzeganie Prawa
Łaska: “Nie z uczynków, aby nikt się nie chlubił” (List do Efezjan 2:9).
Prawo: “Jeśli chcesz wejść do życia, przestrzegaj przykazań” (Ewangelia Mateusza 19:17).

Także to wszystko nie jest takie proste. Bo można sobie wybrać, co robić, aby być zbawiony. Trochę to niepoważne, skoro Biblia ma rzekomo prowadzić do zbawienia. Zbyt wiele (rzekomo) zależy od Biblii, aby sobie gdybać, co trzeba robić, aby się zbawić (oczywiście to tylko mit, więc nie ma się co przejmować).
Magnolia pisze: 27 mar 2024, 18:23 Ef 2, 8-9
Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił.
“Widzicie więc, że człowiek jest usprawiedliwiony z uczynków, a nie tylko z wiary” (List Jakuba 2:24). No i mamy pat
Widzę, że skopiowałeś cytaty , ale nawet nie podałeś źródła, z czyjej pracy skorzystałeś... bo ktoś na pewno zebrał te cytaty jeden pod drugim...

Nie ma patu, ani nie ma wyboru w takim sensie że dowolnie możemy sobie wybrać. Po prostu nie zastanowiłeś się nad tymi cytatami, ani nie przeczytałeś całych listów i ewangelii, które cytujesz, jedynie wyrwałeś je z kontekstu.

A to jest naprawdę spójne i proste, logiczne.
Gdy człowiek słyszy Dobrą Nowinę o zbawieniu, uświadamia sobie Miłość Boga oraz swoją grzeszność, to potrzebuje Jezusa jako Zbawiciela - wtedy odpowiada wiarą, miłością na miłość.
Z tej miłości wynikają dobre uczynki i przestrzeganie przykazań. Bo gdy kochamy Boga to chcemy wypełniać jego wolę. A Dekalog jest wskazówkami drogi, na której Bóg nam błogosławi, więc gdy chcemy Bożego błogosławieństwa to wiemy czego unikać (zła), a co czynić (dobro).
Gdy upadamy, grzeszymy to pragniemy jak najszybciej znowu wrócić do Ojca i się z Nim pojednać.
Dlatego potrzebujemy sakramentów.

Ale możliwe jest również nawrócenie na łożu śmierci, polegające na głębokim żalu i nawróceniu serca, na wierze, ze tylko Jezus jest Panem i Zbawicielem. Taki człowiek nie ma już szansy na dobre uczynki, a jednak tak głęboki żal i nawrócenie umożliwia mu osiągnięcie zbawienia. Takiego zbawienia doświadczył Dobry Łotr na krzyżu, umierając obok Jezusa.

Oczywiście można też być jak drugi łotr, bluźnić Bogu nawet w obliczu śmierci.... tacy ludzie wybierają sami potępienie. Bóg nikogo nie zmusza do miłości i relacji z sobą, choć pragnie aby każdy osiągnął zbawienie, dlatego odkupił wszystkich.

Miłego dnia.
mgr teologii,
„Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4)
PoprostuOskar
Posty: 87
Rejestracja: 08 mar 2024, 18:35
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękowano: 2
Płeć:

Nieprzeczytany post

Odkupił wszystkich, składając w ofierze samemu sobie samego siebie, aby uchronić przed zagładą ludzi, których sam by unicestwił, bo wiele tysięcy lat wcześniej zjedli jakiegoś owoca z drzewa. I katolicy się potem burzą, że teologii się poważnie nie traktuje. Nie traktuje się poważnie, bo czegoś takiego nie da się traktować poważnie. No sorry. A Biblię akurat przeczytałem. W całości. Nie była to pasjonująca lektura. Jeśli chodzi o nauki moralne, mogę polecić wiele ciekawszych książek, bazujących na rzeczywistości, a nie na opowieściach, których potwierdzić jest ciężko, bądź się nie da wcale.

Dodano po 3 minutach 41 sekundach:
Gdy człowiek słyszy Dobrą Nowinę Mahometa o zabijaniu niewiernych i o prowadzeniu świętej wojny to zdaje sobie sprawę, że potrzebuje Allaha i o swojej grzeszności. Dlatego chce zgładzić Zachodni Świat, do którego ucieka, bo jego muzułmański to brud, smród i ubóstwo (w większości). Akurat ja przeczytałem Biblię i żadne refleksje, jakie pani przytacza, mnie nie naszły, naszło mnie wiele innych, ale nie były zbyt pochlebne dla tego... "dzieła".

Dodano po 5 minutach 12 sekundach:
I momencik. Czy naprawdę pani uważa, że za skończone winy na ziemi komuś należy się WIECZNE! potępienie? Serio? To wg pani świadczy o dobru Boga? Ja na przykład, nie robię nikomu nic złego, nie znęcam się nad nikim ani fizycznie, ani psychicznie, nie obgaduję nikogo, ba, nawet praktycznie mięsa nie jem, bo to mało humanitarne (więc zachowuję post?), ale pójdę wg pani i tej dziwnej książki do piekła, bo kocham swojego męża, bo jestem gejem. No sorry, szanujmy się. Taki Bóg to barbarzyńca. Zwłasza jeśli uświadomimy sobie, że teoretycznie Hitler może sobie hasać po boskich łączkach, bo przed śmiercią żałował za wszystko, co kazał robić innym, za zgładzenie milionów niewinnych ludzi. A niektórzy z tych ludzi na przykład stracili wiarę, powiedzieli: p... się nieistniejący Boże, nie możesz istnieć, bo jakbyś istniał, to na to byś nie pozwolił. I tacy ludzie poszli do piekła, bo nie wierzyli i nie żałowali niczego. No miłosierdzie boskie w czystej postaci. Sorry, dla mnie wasz Bóg to barbarzyńca.
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1870
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 434
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 13:26 Odkupił wszystkich, składając w ofierze samemu sobie samego siebie, aby uchronić przed zagładą ludzi, których sam by unicestwił, ...
A zatem znasz już drogę.
Ofiarą jest Twój "człowiek zmysłowy" (Twoje "fałszywe ja"). Jeżeli nie złożysz go w ofierze samemu sobie, którym jest Twój człowiek duchowy (Twoje "ja prawdziwe") nie uchronisz ludzi, których spotkasz przed zagładą Twoich grzesznych działań, co unicestwi łaskę dawania miłości, którą nosisz głęboko w sercu.
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
PoprostuOskar
Posty: 87
Rejestracja: 08 mar 2024, 18:35
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękowano: 2
Płeć:

Nieprzeczytany post

A z kościelnego na język zwykłych ludzi? Bo dla mnie brzmi to jak biskupi bełkot, z którego nic nie wynika. I moment... jak mam złożyć samemu sobie w ofierze "człowieka zmysłowego" cokolwiek to ma niby znaczyć xD? Nie to, żebym zamierzał robić rzeczy niestworzone, ale tak z czystej ciekawości pytam.

Dodano po 2 minutach 19 sekundach:
Mam się zabić, czy jak? Nie mam skłonności samobójczych, jak wasz Bóg, więc chyba nici z tej ofiary dla samego siebie, i choć wg mnie normalność nie istnieje, to a co mi tam, będę małym hipokrytą i użyję tego sformułowania. Ja w przeciwieństwie do waszego Boga jestem normalny i z moją głową wszystko w porządku. Bo wiem, że jak zabiję samego siebie, to to nie jest żadna ofiara a po prostu bezsensowna śmierć.
Awatar użytkownika
UbogiWDuchu
Posty: 193
Rejestracja: 20 mar 2024, 8:49
Wyznanie: unitarianie
Podziękował/a: 65
Podziękowano: 38
Płeć:

Nieprzeczytany post

PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 13:39 A z kościelnego na język zwykłych ludzi? Bo dla mnie brzmi to jak biskupi bełkot, z którego nic nie wynika. I moment... jak mam złożyć samemu sobie w ofierze "człowieka zmysłowego" cokolwiek to ma niby znaczyć xD? Nie to, żebym zamierzał robić rzeczy niestworzone, ale tak z czystej ciekawości pytam.

Dodano po 2 minutach 19 sekundach:
Mam się zabić, czy jak? Nie mam skłonności samobójczych, jak wasz Bóg, więc chyba nici z tej ofiary dla samego siebie, i choć wg mnie normalność nie istnieje, to a co mi tam, będę małym hipokrytą i użyję tego sformułowania. Ja w przeciwieństwie do waszego Boga jestem normalny i z moją głową wszystko w porządku. Bo wiem, że jak zabiję samego siebie, to to nie jest żadna ofiara a po prostu bezsensowna śmierć.
To co napisał @daniel to oczywiście metafora.
Odwołanie się do słownictwa i symboliki biblijnej gdzie funkcjonowała świątynia i składane tam były ofiary.

Z polskiego na nasze ja bym to przetłumaczył jako uznanie własnej zależności od Opatrzności. uznanie że jest jakies nadrzędne osobowe Dobro, Prawda i Piękno. I że chodzi o to aby pracować nad sobą i ten wysiłek przy tym, pot i łzy były metaforycznym darem dla Boga.
A ten stary ja, sprzed pracy nad sobą, mam się z nim pożegnać i oddać go też metaforycznie Bogu.
O, jak dobre życie mam do zaoferowania pod Panowaniem Bożym ludziom, którzy dzisiaj są w kiepskiej kondycji duchowej/psychicznej
[Jezus - Kazanie na Górze]
PoprostuOskar
Posty: 87
Rejestracja: 08 mar 2024, 18:35
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękowano: 2
Płeć:

Nieprzeczytany post

Moment. To to wszystko to jest jednak metafora? Może w takim razie cała wiara to metafora? Może zamiana opłatka w ciało to metafora? Tylko skąd ja biedny mam mieć pewność co jest, a co nie jest metaforą? I który Bóg to ten prawdziwy. A jak już przyjmiemy interpretację, to skąd mam wiedzieć, że kapłani jakiejś religii nie kłamią z tą interpretacją. Dla mnie uczciwiej jest powiedzieć: Nie wierzę. Nie będę się przecież wydurniał i zabijał o jedną z niezliczonej rzeszy religii. I jakby co, powiem temu metaforycznemu najwyraźniej Bogu: No sorry, nie mogłem inaczej. Skąd mogłem wiedzieć, że akurat to wyznanie miało racje. Za bardzo to wszystko pogmatwane było.
Ja nie potrafię inaczej. Muszę mieć 100% pewności, jeśli chodzi o kwestie Boga, że akurat ten to TEN prawdziwy, a argumenty żadnej religii mnie nie przekonały. Najwidoczniej wiara nie jest dla mnie. Powiedziałbym: Oj, ja biedny... Powiedziałbym, ale tego nie czuję. Przeciwnie. Mam się świetnie bez jakiegokolwiek wyznania i muszę przyznać mam ubaw, gdy jedni wierzący kłócą się z innymi wierzącym, że to akurat oni mają rację, a nie ci inni.
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1870
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 434
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 13:39 A z kościelnego na język zwykłych ludzi? Bo dla mnie brzmi to jak biskupi bełkot, z którego nic nie wynika. I moment... jak mam złożyć samemu sobie w ofierze "człowieka zmysłowego" cokolwiek to ma niby znaczyć xD? Nie to, żebym zamierzał robić rzeczy niestworzone, ale tak z czystej ciekawości pytam.

Dodano po 2 minutach 19 sekundach:
Mam się zabić, czy jak? Nie mam skłonności samobójczych, jak wasz Bóg, więc chyba nici z tej ofiary dla samego siebie, i choć wg mnie normalność nie istnieje, to a co mi tam, będę małym hipokrytą i użyję tego sformułowania. Ja w przeciwieństwie do waszego Boga jestem normalny i z moją głową wszystko w porządku. Bo wiem, że jak zabiję samego siebie, to to nie jest żadna ofiara a po prostu bezsensowna śmierć.
Nie tylko nie rozumiesz "biskupiego", ale skoro nic nie złapałeś, to i z psychologicznym masz problemy.

Dodano po 1 minucie 28 sekundach:
UbogiWDuchu pisze: 28 mar 2024, 13:44 To co napisał @daniel to oczywiście metafora.
Odwołanie się do słownictwa i symboliki biblijnej gdzie funkcjonowała świątynia i składane tam były ofiary.

Z polskiego na nasze ja bym to przetłumaczył jako uznanie własnej zależności od Opatrzności. uznanie że jest jakies nadrzędne osobowe Dobro, Prawda i Piękno. I że chodzi o to aby pracować nad sobą i ten wysiłek przy tym, pot i łzy były metaforycznym darem dla Boga.
A ten stary ja, sprzed pracy nad sobą, mam się z nim pożegnać i oddać go też metaforycznie Bogu.
Można tak to ująć ;)
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
Awatar użytkownika
UbogiWDuchu
Posty: 193
Rejestracja: 20 mar 2024, 8:49
Wyznanie: unitarianie
Podziękował/a: 65
Podziękowano: 38
Płeć:

Nieprzeczytany post

PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 13:52 Moment. To to wszystko to jest jednak metafora? Może w takim razie cała wiara to metafora? Może zamiana opłatka w ciało to metafora? Tylko skąd ja biedny mam mieć pewność co jest, a co nie jest metaforą? I który Bóg to ten prawdziwy. A jak już przyjmiemy interpretację, to skąd mam wiedzieć, że kapłani jakiejś religii nie kłamią z tą interpretacją. Dla mnie uczciwiej jest powiedzieć: Nie wierzę. Nie będę się przecież wydurniał i zabijał o jedną z niezliczonej rzeszy religii. I jakby co, powiem temu metaforycznemu najwyraźniej Bogu: No sorry, nie mogłem inaczej. Skąd mogłem wiedzieć, że akurat to wyznanie miało racje. Za bardzo to wszystko pogmatwane było.
Ja nie potrafię inaczej. Muszę mieć 100% pewności, jeśli chodzi o kwestie Boga, że akurat ten to TEN prawdziwy, a argumenty żadnej religii mnie nie przekonały. Najwidoczniej wiara nie jest dla mnie. Powiedziałbym: Oj, ja biedny... Powiedziałbym, ale tego nie czuję. Przeciwnie. Mam się świetnie bez jakiegokolwiek wyznania i muszę przyznać mam ubaw, gdy jedni wierzący kłócą się z innymi wierzącym, że to akurat oni mają rację, a nie ci inni.
Metaforą jest składanie w ofierze Bogu człowieka zmysłowego.
O tym pisałem.

Biblia to księga składająca się z różnych rodzajów literackich.
Jest tam wiele obrazów symbolicznych, metaforycznych, wieloznacznych.
Są też rzeczy i zjawiska realne.
Jak w życiu.

Objawienie Boże to nie jest przepis na ciasto.
Gdzie masz fizyczne skłądniki i je mieszasz.
A potem poddajesz obróbce termincznej
i potem zjadasz.
To nie działa tak, że rozkładasz je (Objawienie) na czynniki pierwsze i traktujesz jak jakieś substancje
Ja nie umiem podchodzić do Boga w taki sposób.

Objawienie to - moim zdaniem - relacja (ja wierzę, że osobowej) Prawdy, Dobra i Piękna z człowiekiem.
Nadanie sensu życiu ludzkiemu.
Włączenie człowieka z projekt przemiany rzeczywistości w Nowe Niobiosa i Nową Ziemię
Przywrócenia pierwotnego i oryginalnego przeznaczenia świata
W harmonii z Opatrznością
W relacji z Bogiem.
Ostatnio zmieniony 28 mar 2024, 14:22 przez UbogiWDuchu, łącznie zmieniany 1 raz.
O, jak dobre życie mam do zaoferowania pod Panowaniem Bożym ludziom, którzy dzisiaj są w kiepskiej kondycji duchowej/psychicznej
[Jezus - Kazanie na Górze]
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1870
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 434
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 13:52 Moment. To to wszystko to jest jednak metafora? Może w takim razie cała wiara to metafora? Może zamiana opłatka w ciało to metafora? Tylko skąd ja biedny mam mieć pewność co jest, a co nie jest metaforą? I który Bóg to ten prawdziwy. A jak już przyjmiemy interpretację, to skąd mam wiedzieć, że kapłani jakiejś religii nie kłamią z tą interpretacją. Dla mnie uczciwiej jest powiedzieć: Nie wierzę. Nie będę się przecież wydurniał i zabijał o jedną z niezliczonej rzeszy religii. I jakby co, powiem temu metaforycznemu najwyraźniej Bogu: No sorry, nie mogłem inaczej. Skąd mogłem wiedzieć, że akurat to wyznanie miało racje. Za bardzo to wszystko pogmatwane było.
Ja nie potrafię inaczej. Muszę mieć 100% pewności, jeśli chodzi o kwestie Boga, że akurat ten to TEN prawdziwy, a argumenty żadnej religii mnie nie przekonały. Najwidoczniej wiara nie jest dla mnie. Powiedziałbym: Oj, ja biedny... Powiedziałbym, ale tego nie czuję. Przeciwnie. Mam się świetnie bez jakiegokolwiek wyznania i muszę przyznać mam ubaw, gdy jedni wierzący kłócą się z innymi wierzącym, że to akurat oni mają rację, a nie ci inni.
Wypada podjąć decyzję i uwierzyć. Rzekłbym nawet poniekąd "zaryzykować". Pozwolić sobie nie wiedzieć, a ufać. Może nawet wystawić się na pośmiewisko. Z czasem jednak wiara staje się silniejsza. Wraz ze wzrostem własnej relacji z Bogiem rośnie Twoja odpowiedzialność. To nie ksiądz, nie doktryna, nie prawo, nie interpretacja decydują o Twoim życiu z Bogiem, ze sobą z ludźmi Kościoła i poza nimi. Decyduje o tym miłość pomiędzy Tobą, a Bogiem, Sakramenty i proces "zdrowienia" - usynawiania.

Dodano po 4 minutach :
UbogiWDuchu pisze: 28 mar 2024, 14:20 Metaforą jest składanie w ofierze Bogu człowieka zmysłowego.
O tym pisałem.
Dla mnie to nie jest metafora.
To jest rzeczywiste na płaszczyźnie psychiczno-duchowej.

"Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” Łk 9,24
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
Awatar użytkownika
UbogiWDuchu
Posty: 193
Rejestracja: 20 mar 2024, 8:49
Wyznanie: unitarianie
Podziękował/a: 65
Podziękowano: 38
Płeć:

Nieprzeczytany post

daniel pisze: 28 mar 2024, 14:25
UbogiWDuchu pisze: 28 mar 2024, 14:20 Metaforą jest składanie w ofierze Bogu człowieka zmysłowego.
O tym pisałem.
Dla mnie to nie jest metafora.
To jest rzeczywiste na płaszczyźnie psychiczno-duchowej.

"Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” Łk 9,24
Dla mnie metafora jest jakimś przenośnym opisem, ale odnosi się do realnej rzeczywistosci.

Metafora to według Wikipedii:
Metafora (gr. μεταφορά metaphorá)[1][2], inaczej przenośnia – językowy środek stylistyczny, w którym obce znaczeniowo wyrazy są ze sobą składniowo zestawione, tworząc związek frazeologiczny o innym znaczeniu niż dosłowny sens wyrazów, np. „od ust sobie odejmę”, „podzielę się z wami wiadomością” lub „złote serce”. Metafora jest typowym środkiem tekstów artystycznych, zwłaszcza poetyckich, gdzie służy jako środek obrazowania[3], choć utrwala się również w stylu potocznym i publicystycznym[3]. Odgrywa istotną rolę w ewolucji zasobu słownego języka[4].

Określenie „przenośnia” jest zasadniczo synonimem terminu „metafora”, ale bywa traktowane jako pojęcie szersze, obejmujące zarówno metaforę, jak i metonimię[5].

Metafory są często uważane za szczególną odmianę analogii. Na przykład metaforę przyrównuje się do „skondensowanej analogii” lub do „analogicznej fuzji”. Ponadto analogia i metafora mają działać w sposób podobny, tudzież obecny ma być w nich ten sam proces myślowy. Granica między analogią i metaforą ma być przy tym nieścisła („rozmyta”), a tym, co je ma odróżniać ma być odległość między porównywanymi w ich ramach obiektami (rzeczami, zachowaniami, osobami, relacjami)[6].
https://pl.wikipedia.org/wiki/Metafora
O, jak dobre życie mam do zaoferowania pod Panowaniem Bożym ludziom, którzy dzisiaj są w kiepskiej kondycji duchowej/psychicznej
[Jezus - Kazanie na Górze]
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1870
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 434
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

UbogiWDuchu pisze: 28 mar 2024, 14:33 Dla mnie metafora jest jakimś przenośnym opisem, ale odnosi się do realnej rzeczywistosci.
Jeżeli tak to się zgadzam :)

Dodano po 1 minucie 49 sekundach:
@UbogiWDuchu czy możesz ten podpis "Dlaczego?" napisać inną czcionką, albo kursywą czy coś, bo gdy czytam twoje posty to za każdym razem zastanawiam się czy mam ci na to pytanie odpowiadać? No chyba, że taki miałeś zamiar to OK :)
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
Awatar użytkownika
UbogiWDuchu
Posty: 193
Rejestracja: 20 mar 2024, 8:49
Wyznanie: unitarianie
Podziękował/a: 65
Podziękowano: 38
Płeć:

Nieprzeczytany post

daniel pisze: 28 mar 2024, 14:38
UbogiWDuchu pisze: 28 mar 2024, 14:33 Dla mnie metafora jest jakimś przenośnym opisem, ale odnosi się do realnej rzeczywistosci.
Jeżeli tak to się zgadzam :)

Dodano po 1 minucie 49 sekundach:
@UbogiWDuchu czy możesz ten podpis "Dlaczego?" napisać inną czcionką, albo kursywą czy coś, bo gdy czytam twoje posty to za każdym razem zastanawiam się czy mam ci na to pytanie odpowiadać? No chyba, że taki miałeś zamiar to OK :)
OK.
Też o tym pomyślałem, że coś jest z tym nie tak. :)
O, jak dobre życie mam do zaoferowania pod Panowaniem Bożym ludziom, którzy dzisiaj są w kiepskiej kondycji duchowej/psychicznej
[Jezus - Kazanie na Górze]
PoprostuOskar
Posty: 87
Rejestracja: 08 mar 2024, 18:35
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękowano: 2
Płeć:

Nieprzeczytany post

UbogiWDuchu pisze: 28 mar 2024, 14:20
PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 13:52 Moment. To to wszystko to jest jednak metafora? Może w takim razie cała wiara to metafora? Może zamiana opłatka w ciało to metafora? Tylko skąd ja biedny mam mieć pewność co jest, a co nie jest metaforą? I który Bóg to ten prawdziwy. A jak już przyjmiemy interpretację, to skąd mam wiedzieć, że kapłani jakiejś religii nie kłamią z tą interpretacją. Dla mnie uczciwiej jest powiedzieć: Nie wierzę. Nie będę się przecież wydurniał i zabijał o jedną z niezliczonej rzeszy religii. I jakby co, powiem temu metaforycznemu najwyraźniej Bogu: No sorry, nie mogłem inaczej. Skąd mogłem wiedzieć, że akurat to wyznanie miało racje. Za bardzo to wszystko pogmatwane było.
Ja nie potrafię inaczej. Muszę mieć 100% pewności, jeśli chodzi o kwestie Boga, że akurat ten to TEN prawdziwy, a argumenty żadnej religii mnie nie przekonały. Najwidoczniej wiara nie jest dla mnie. Powiedziałbym: Oj, ja biedny... Powiedziałbym, ale tego nie czuję. Przeciwnie. Mam się świetnie bez jakiegokolwiek wyznania i muszę przyznać mam ubaw, gdy jedni wierzący kłócą się z innymi wierzącym, że to akurat oni mają rację, a nie ci inni.
Metaforą jest składanie w ofierze Bogu człowieka zmysłowego.
O tym pisałem.

Biblia to księga składająca się z różnych rodzajów literackich.
Jest tam wiele obrazów symbolicznych, metaforycznych, wieloznacznych.
Są też rzeczy i zjawiska realne.
Jak w życiu.

Objawienie Boże to nie jest przepis na ciasto.
Gdzie masz fizyczne skłądniki i je mieszasz.
A potem poddajesz obróbce termincznej
i potem zjadasz.
To nie działa tak, że rozkładasz je (Objawienie) na czynniki pierwsze i traktujesz jak jakieś substancje
Ja nie umiem podchodzić do Boga w taki sposób.

Objawienie to - moim zdaniem - relacja (ja wierzę, że osobowej) Prawdy, Dobra i Piękna z człowiekiem.
Nadanie sensu życiu ludzkiemu.
Włączenie człowieka z projekt przemiany rzeczywistości w Nowe Niobiosa i Nową Ziemię
Przywrócenia pierwotnego i oryginalnego przeznaczenia świata
W harmonii z Opatrznością
W relacji z Bogiem.
Mam pytanie. Twoje wyznanie chrześcijańskie odrzuca dogmat o tzw. Trójcy Świętej? Czy źle mi się kojarzy? Bo katolikiem nie jesteś, sądzą po tym, co wpisałeś w wyznaniu.

Dodano po 1 minucie 47 sekundach:
daniel pisze: 28 mar 2024, 14:14
PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 13:39 A z kościelnego na język zwykłych ludzi? Bo dla mnie brzmi to jak biskupi bełkot, z którego nic nie wynika. I moment... jak mam złożyć samemu sobie w ofierze "człowieka zmysłowego" cokolwiek to ma niby znaczyć xD? Nie to, żebym zamierzał robić rzeczy niestworzone, ale tak z czystej ciekawości pytam.

Dodano po 2 minutach 19 sekundach:
Mam się zabić, czy jak? Nie mam skłonności samobójczych, jak wasz Bóg, więc chyba nici z tej ofiary dla samego siebie, i choć wg mnie normalność nie istnieje, to a co mi tam, będę małym hipokrytą i użyję tego sformułowania. Ja w przeciwieństwie do waszego Boga jestem normalny i z moją głową wszystko w porządku. Bo wiem, że jak zabiję samego siebie, to to nie jest żadna ofiara a po prostu bezsensowna śmierć.
Nie tylko nie rozumiesz "biskupiego", ale skoro nic nie złapałeś, to i z psychologicznym masz problemy.

Dodano po 1 minucie 28 sekundach:
UbogiWDuchu pisze: 28 mar 2024, 13:44 To co napisał @daniel to oczywiście metafora.
Odwołanie się do słownictwa i symboliki biblijnej gdzie funkcjonowała świątynia i składane tam były ofiary.

Z polskiego na nasze ja bym to przetłumaczył jako uznanie własnej zależności od Opatrzności. uznanie że jest jakies nadrzędne osobowe Dobro, Prawda i Piękno. I że chodzi o to aby pracować nad sobą i ten wysiłek przy tym, pot i łzy były metaforycznym darem dla Boga.
A ten stary ja, sprzed pracy nad sobą, mam się z nim pożegnać i oddać go też metaforycznie Bogu.
Można tak to ująć ;)
Jak masz coś przekazać, to nie baw się w poetę, tylko pisz prosto. Ja nie muszę myśleć, jak ty, twoim religijnym językiem i nie muszę się domyślać, co autor miał na myśli.

Dodano po 15 minutach 34 sekundach:
daniel pisze: 28 mar 2024, 14:25
PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 13:52 Moment. To to wszystko to jest jednak metafora? Może w takim razie cała wiara to metafora? Może zamiana opłatka w ciało to metafora? Tylko skąd ja biedny mam mieć pewność co jest, a co nie jest metaforą? I który Bóg to ten prawdziwy. A jak już przyjmiemy interpretację, to skąd mam wiedzieć, że kapłani jakiejś religii nie kłamią z tą interpretacją. Dla mnie uczciwiej jest powiedzieć: Nie wierzę. Nie będę się przecież wydurniał i zabijał o jedną z niezliczonej rzeszy religii. I jakby co, powiem temu metaforycznemu najwyraźniej Bogu: No sorry, nie mogłem inaczej. Skąd mogłem wiedzieć, że akurat to wyznanie miało racje. Za bardzo to wszystko pogmatwane było.
Ja nie potrafię inaczej. Muszę mieć 100% pewności, jeśli chodzi o kwestie Boga, że akurat ten to TEN prawdziwy, a argumenty żadnej religii mnie nie przekonały. Najwidoczniej wiara nie jest dla mnie. Powiedziałbym: Oj, ja biedny... Powiedziałbym, ale tego nie czuję. Przeciwnie. Mam się świetnie bez jakiegokolwiek wyznania i muszę przyznać mam ubaw, gdy jedni wierzący kłócą się z innymi wierzącym, że to akurat oni mają rację, a nie ci inni.
Wypada podjąć decyzję i uwierzyć. Rzekłbym nawet poniekąd "zaryzykować". Pozwolić sobie nie wiedzieć, a ufać. Może nawet wystawić się na pośmiewisko. Z czasem jednak wiara staje się silniejsza. Wraz ze wzrostem własnej relacji z Bogiem rośnie Twoja odpowiedzialność. To nie ksiądz, nie doktryna, nie prawo, nie interpretacja decydują o Twoim życiu z Bogiem, ze sobą z ludźmi Kościoła i poza nimi. Decyduje o tym miłość pomiędzy Tobą, a Bogiem, Sakramenty i proces "zdrowienia" - usynawiania.

Dodano po 4 minutach :
UbogiWDuchu pisze: 28 mar 2024, 14:20 Metaforą jest składanie w ofierze Bogu człowieka zmysłowego.
O tym pisałem.
Dla mnie to nie jest metafora.
To jest rzeczywiste na płaszczyźnie psychiczno-duchowej.

"Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” Łk 9,24
Sorry, ja muszę mieć dowód. I to niepodważalny. Jaki? Nie wiem. Niech Bóg kombinuje. Wie wszystko, to i to zapewne wie. No patrz, takim mnie już najwyraźniej ten taki czy owaki Bóg stworzył. Inaczej to bajeczki. Nie ważne, jakie podbudowanie teologiczne ma bajka. Bajka podbudowana teologią, to nadal bajka, czyż nie? :)

Dodano po 2 minutach 18 sekundach:
[/quote]
Dla mnie to nie jest metafora.
To jest rzeczywiste na płaszczyźnie psychiczno-duchowej.
[/quote]

Czyli tego nie widać? I nie masz jak tego dowieść, by taki niedowiarek jak ja, mógł się przekonać, że to nie jedynie wytwór czyjejś imaginacji? W tym przypadku twojej.
Piotr55
Posty: 830
Rejestracja: 28 sty 2023, 15:31
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękował/a: 83
Podziękowano: 57
Płeć:

Nieprzeczytany post

Widzę to prościej. Zależnie od argumentacji raz coś jest w KK metaforą, a za chwilę prawdą . Szczególnie elastycznym narzędziem do mylenia adwersarza i obchodzenia sedna bywa też "wolna wola".
Byłem kiedyś przekonywany, że kangury z Arki dotarły do Australii po lodowcach.
PoprostuOskar
Posty: 87
Rejestracja: 08 mar 2024, 18:35
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękowano: 2
Płeć:

Nieprzeczytany post

Też tak to widzę, jak Ty. Po prostu ktoś kiedyś dobrze to przemyślał, wymyślając teologię. Jeśli Jezus powiedziałby: "Ziemia jest płaska, a kto sądzi inaczej, ten się będzie smażył w piekle", teolodzy dowodziliby, że to nie o płaskość ziemi Jezusowi chodziło, a o płaskość naleśnika i podbudowaliby to tonami "literatury", tj. wspomnianymi przez panią teolog świętymi księgami. Świętymi tak samo jak woda... ze studni. Z mojego doświadczenia z teologią wynika, że tak właśnie powstawała teologia. I żeby utrzymać różne interpretacje Biblii w ryzach, by się kościół nie rozpadł. I żeby utrzymać władzę i posłuch. To najważniejsze. Najlepiej przez strach. Co się ostatecznie nie udało. Ale kościół ustami choćby polskiego episkopatu na błędach szczęśliwie się nie uczy. Aż dziwne, że tak można nie widzieć, że robi się nam tu model irlandzki kościoła, bądź, że tak zażartuję, Daj Boże!, model francuski.
Piotr55
Posty: 830
Rejestracja: 28 sty 2023, 15:31
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękował/a: 83
Podziękowano: 57
Płeć:

Nieprzeczytany post

W sumie nie bardzo też mogą inaczej, skoro najpóźniej jakieś 200 lat temu zabrakło odwagi i pomysłu na powazną aktualizację tych nauk z wersji dla przedwiekowych pasterzy na coś dla ludności bardziej współczesnej. Teraz za późno.
Awatar użytkownika
daniel
Posty: 1870
Rejestracja: 31 sty 2021, 12:32
Wyznanie: katolicyzm
Podziękował/a: 434
Podziękowano: 824
Płeć:

Nieprzeczytany post

PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 17:16 Jak masz coś przekazać, to nie baw się w poetę, tylko pisz prosto. Ja nie muszę myśleć, jak ty, twoim religijnym językiem i nie muszę się domyślać, co autor miał na myśli.
To jakbym miał tłumaczyć fizykę bez używania matematyki.
PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 17:16 Sorry, ja muszę mieć dowód. I to niepodważalny. Jaki? Nie wiem. Niech Bóg kombinuje. Wie wszystko, to i to zapewne wie. No patrz, takim mnie już najwyraźniej ten taki czy owaki Bóg stworzył. Inaczej to bajeczki. Nie ważne, jakie podbudowanie teologiczne ma bajka. Bajka podbudowana teologią, to nadal bajka, czyż nie? :)
Przekonanie o istnieniu Boga daje doświadczenie Jego obecności, a ono wymaga wiary.
PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 17:16 Czyli tego nie widać? I nie masz jak tego dowieść, by taki niedowiarek jak ja, mógł się przekonać, że to nie jedynie wytwór czyjejś imaginacji? W tym przypadku twojej.
Masz rację. Wydaje mi się, że jeszcze nikogo nie nawróciłem z totalnego niedowiarstwa.

Dodano po 5 minutach 39 sekundach:
PoprostuOskar pisze: 28 mar 2024, 17:40 Też tak to widzę, jak Ty. Po prostu ktoś kiedyś dobrze to przemyślał, wymyślając teologię. Jeśli Jezus powiedziałby: "Ziemia jest płaska, a kto sądzi inaczej, ten się będzie smażył w piekle", teolodzy dowodziliby, że to nie o płaskość ziemi Jezusowi chodziło, a o płaskość naleśnika i podbudowaliby to tonami "literatury", tj. wspomnianymi przez panią teolog świętymi księgami. Świętymi tak samo jak woda... ze studni. Z mojego doświadczenia z teologią wynika, że tak właśnie powstawała teologia. I żeby utrzymać różne interpretacje Biblii w ryzach, by się kościół nie rozpadł. I żeby utrzymać władzę i posłuch. To najważniejsze. Najlepiej przez strach. Co się ostatecznie nie udało. Ale kościół ustami choćby polskiego episkopatu na błędach szczęśliwie się nie uczy. Aż dziwne, że tak można nie widzieć, że robi się nam tu model irlandzki kościoła, bądź, że tak zażartuję, Daj Boże!, model francuski.
Wiesz, równie dobrze mógłbym stwierdzić, że napisano tony pop-psychologicznych bredni, by uzasadnić istnienie orientacji homoseksualnej. Na szczęście mam odrobinę wiedzy w tym zakresie i potrafię rozróżnić potencjalną głupotę od możliwej prawdy.
„Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.” Łk 10.41-42
PoprostuOskar
Posty: 87
Rejestracja: 08 mar 2024, 18:35
Wyznanie: agnostycyzm
Podziękowano: 2
Płeć:

Nieprzeczytany post

Mógłbyś stwierdzić. Tylko różnica między teologią a psychologią jest taka, że w sposób jasny można zaobserwować zjawiska, o których psychologia rozprawia. Choćby homoseksualizm. Z teologią, nieważne jakiej religii, pojawia się już problem. I jeszcze to przekonanie o istnieniu Boga i doświadczenie tym samym Jego obecności. To brzmi dla mnie tak: Wierzę w stwora xyz. Bardzo w niego wierzę. On istnieje. Doświadczam więc jego obecności, tak bardzo w niego wierzę. Musi więc istnieć - konkluduje ktoś. Ja to widzę inaczej, prościej, należy iść do lekarza specjalisty. I nie mam ci tu zamiaru sugerować, że jesteś chory psychicznie. Tylko tak to widzę. Ja bym tak zrobił.

Dodano po 3 minutach 2 sekundach:
Aha, i jak nie potrafisz swojej wiary przekazać prosto, tylko językiem wodą, wodolejstwem, z którego dla nieobeznanego z jakąś religią człowiekiem na przykład, brzmi to jak bezsensowny bełkot, no to coś słabo trochę.

Dodano po 6 minutach 4 sekundach:
Piotr55 pisze: 28 mar 2024, 18:22 W sumie nie bardzo też mogą inaczej, skoro najpóźniej jakieś 200 lat temu zabrakło odwagi i pomysłu na powazną aktualizację tych nauk z wersji dla przedwiekowych pasterzy na coś dla ludności bardziej współczesnej. Teraz za późno.
Możliwe. Teraz wielu będzie krzyczało, że to zamach na kościół, antychryst, belzebub atakuje, papieża nie ma, a nie widzą tego, że w krajach rozwiniętych biblijne opowieści brzmią infantylnie, że wiele nauk kościoła też tak brzmi. Co prawda w krajach Afryki, czy Ameryki Południowej, gdzie tak kraje rozwinięte, że tak to nazwę, wiedzowo u przeciętnego człowieka nie są, jakoś ma się ten katolicyzm, no ale kiedyś te kraje może się rozwiną i dołączą do tych bardziej rozwiniętych. I co wtedy? Dalej kościół się nie ogarnie? Bo wtedy już nie będzie miał gdzie uciec, na mniej rozgarnięte tereny, bo wtedy cały świat już bardziej rozgarnięty będzie, a islamu nie wyprze, choć kibicowałbym mu w tym, z dwojga złego lepszy katolicyzm.
ODPOWIEDZ